To nie był głos gen. Błasika

Niezależna Gazeta Obywatelska1

W Naczelnej Prokuraturze Wojskowej odbyła się konferencja poświęcona opinii biegłych ws. czarnych skrzynek Tu-154M.

W pierwszej części konferencji głos zabrał Andrzej Seremet, który opisał cele swojej ostatniej wizyty w Rosji.

Nie ma przełomu we współpracy. Seremet zwrócił się do Rosjan w trzech kwestiach:

1.  dostarczenie uzupełniających opinii sądowo-lekarskich
2.  przekazanie dokumentacji związanej z obsługą lotniska
3.  przekazanie dowodów dot. szczątków samolotu i rejestratorów

Moja rozmowa z Aleksandrem Bastrikinem rozpoczęła się od konieczności przekazania stronie polskiej szczątków samolotu i rejestratorów lotu. Otrzymałem odpowiedź, że nie zostaną przekazane, dopóki nie zostanie ukończone śledztwo. (…) Określenie perspektywy czasowej ukończenia postępowania nie jest możliwe

– relacjonuje Andrzej Seremet.

Pozostałe odpowiedzi Rosjan wyglądają równie absurdalnie. Nie otrzymamy dokumentacji dot. organizacji lotów na lotnisku Siewiernyj. Zdaniem Rosjan ma ona charakter niejawny i nie może zostać udostępniona stronie polskiej.

Na kwestię rażących rozbieżności w dokumentach sekcyjnych ofiar, strona rosyjska odpowiedziała gotowością przyjęcia do swojego zespołu polskiego genetyka.

Otrzymałem informację, że strona rosyjska zwróciła się do biegłego genetyka o opinię. Jej przygotowanie jest już na ukończeniu i niebawem zostanie przedstawiona

– powiedział Seremet.

Do treści opinii fonoskopijnej odniósł się płk Ireneusz Szeląg.

Wśród 17 zarejestrowanych głosów nie ma głosu gen. Błasika.

Prokuratura nigdy nie twierdziła, że taki głos został rozpoznany

– powiedział Szeląg.

Na pytania dziennikarzy do kogo należał głos, przypisywano dotychczas gen. Błasikowi, Szeląg nie odpowiedział. Po krótkim stwierdzeniu, że nie pamięta całej treści stenogramów i odesłał do materiałów prasowych.

Szeląg zapytany o to czy ekspertyza spowodowała zaistnienie jakieś nowej hipotezy dot. przyczyn katastrofy odpowiedział krótko:

Nie, nie spowodowała

Opracowywana w Krakowie od lata 2010 r. ekspertyza jest jednym z ważniejszych dowodów w śledztwie dot. katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r. Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów – ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Zanim polscy biegli zakończyli ekspertyzę, w czerwcu wyjechali do Moskwy, by na miejscu porównać swoje odczyty z oryginałami.

Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M – w wersji jaką opracował rosyjski MAK, bo to tam do dziś znajdują się rejestratory (produkcji rosyjskiej), odnalezionych przez Rosjan w Smoleńsku jeszcze 10 kwietnia 2010 r. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez nich transkrypcję. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań (np. bedaca korespondencją załogi z innymi samolotami) była w języku angielskim, niektóre fragmenty opisano jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora.

Raport MAK kładł nacisk na błędy polskiej załogi, napisano też, że w kokpicie samolotu był obecny gen. Błasik; MAK uznał, że we krwi generała był alkohol. Rodzina i prawnicy Błasika protestowali przeciw tym ustaleniom i żądali ich usunięcia. W rosyjskim dokumencie nie stwierdzono jakichkolwiek uchybień w pracy kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku.

Ponieważ część nagrań z rejestratorów była nieczytelna, WPO przekazała je biegłym z Krakowa, aby ci dokonali badań nagrań na potrzeby prokuratury.

 Za: wpolityce.pl

Komentarze są zamknięte