Za oknem zima rusza do ataku. Siedzę więc w domu. W horyzont wpatrzony. Nie widzę liści, ni słońca, ni ptaków… Jest niczym dawniej. W dniach dawno minionych. Wtedy też wokół nie było niczego: żadnych kolorów. W sklepach – puste haki. Nie było nawet mego porannego programu w TiVi. Skradł go jeden taki. Widziałem go tam. W ów niedzielny ranek ludziom znad Wisły niósł wiadomość podłą. Już wiedzieliśmy: będzie przekopane. Trepy znów kradły ludziom wszelką wolność. Ślepowron w TiVi wojnę wypowiadał cywilom (których już wcześniej mordował). Myśleli ludzie: „czy rozum postradał? Coś porypało się wojskowym w głowach?„. Bo kto to słyszał, by w czasie pokoju, gdy Naród sierpnia pięknym żył układem, cichcem, tajemnie, w nocy kilku gnojów, wredną, bandycką planowało zdradę? I mieli czelność „mniejszym złem” nazywać pacyfikację trzydziestu milionów, byleby tylko nie dać się odrywać od władzy, koryt, przywilejów, bonów… Bo wtedy bony, rozdzielnik i kartki rządziły rajem braci robotniczej. Kto protestował, ten trafiał za kratki. Dzięki grudniowi – mógł trafić na stryczek. Tamta niedziela wryła mi się w pamięć. Bo – chociaż mały – zacząłem poznawać, czym od człowieka różni się zasraniec: tym, że jest gotów bliźnich posprzedawać. Tym, że za przydział na małego fiata kumpli, sąsiadów leciał denuncjować. Czym się tłumaczy dziś, po wielu latach? Że mu KAZANO z komuną flirtować? Że przecież wszyscy wtedy donosili? Że każdy chodził na sznurku ubecji? Nieprawda. Znam tych, co się nie skurwili. Do dzisiaj siedzą – w Anglii… albo w Szwecji. Siedzieli również zanim wyjechali. Bo marzył im się świat, jaki dziś znamy. Wolny, otwarty, bez murów i granic, prawy, sprawiedliwy… a nie – zniewalany. Czy lat trzydzieści czegoś nauczyło tych wszystkich ludzi, którzy żyli wtedy? Nie wiem. Śmiem wątpić. Bo znów się zrobiło jakoś tak modnie, znów lewactwo krzewią. Brednie o walce klas w dwudziestym pierwszym wieku powtarzają, niczym sto lat temu. Gdzie są dziś „klasy”? Po co o nich pieprzyć? Nie da się wskrzesić martwego systemu. Ech, luminarze neokomunizmu, tylko dlatego dzisiaj wiecujecie, bo macie wolność. Waszych debilizmów nikt by nie słuchał w skomuszonym świecie. Bo tam za protest idzie się do pudła, a wolność myśli tępi bez litości. Czymże więc dla was był trzynasty grudnia? Dla mnie był lekcją. Wstępem do wolności. I gdy tak stoję, w okno zapatrzony, myśląc o czasach, które w przeszłość poszły. Dziękuję Niebu za nasz świat szalony. Bo wiem, że mógł być – i był – znacznie gorszy.
Autor: Aleksander „Alex” Sławiński
p.o. ZASTĘPCY REDAKTORA NECZELNEGO KSI KSI Londyn