Każdy rodzic wraz z pojawieniem się potomstwa staje przed wieloma dylematami. Jest wręcz bombardowany setkami dobrych rad od cioci, babci, koleżanki i sąsiadki. Do tego w jego ręce trafia masa poradników – oczywiście każdy przedstawia inną teorię oraz różniące się od siebie treści i metody wychowawcze. Co wybrać i jak wychować nasze maleństwo? I jak przy tym nie zwariować?
Myślę, że jest wiele kwestii wartych omówienia. Jednak najbardziej poruszyła mnie ostatnio sprawa zasypiania. A dokładnie samodzielnego zasypiania naszego maleństwa. Czytałam i nie wierzyłam. Setki metod: „wywrzeszcz się i zaśnij”, „3-5-7 – czyli spowolnione reakcje na płacz”, „podnieś połóż” – i masa innych, które mają wybawić mamy ze średnio komfortowego spania z dzieckiem. Powiedzmy szczerze – spanie z dzieckiem nie zawsze jest wygodne, ale do czego są w stanie posunąć się rodzice?
Obserwowałam ten temat na wielu forach, poruszałam podczas rozmów i większość metod bazuje na tym, że odkładamy dziecko do łóżeczka i na pewien okres czasu zostawiamy samo. Nie ważne czy jest to minuta, trzy czy całkowity okres czasu aż do samego zaśnięcia – malec w 90 proc. płacze. A płacze – bo woła o pomoc!
Nowonarodzone dziecko jak każde stworzenie posiada instynkt samozachowawczy. Kiedy pojawia się na świecie to najważniejszym co może mu podarować rodzic jest bliskość. W końcu ma tylko nas. Jedynym co rozpoznaje jest zapach i głos mamy, uspokaja go bicie jej serca a wszystko co pozostałe nie jest mu znane. I w momencie kiedy zostaje bez tych jedynych znanych mu bodźców czuje zagrożenie, panicznie się boi a poziom stresu rośnie z każdą chwilą. Skąd bowiem ma wiedzieć, że jest w swoim domu, w bezpiecznym łóżeczku a mama jest za ścianą. W momencie kiedy zostaje samo nie robi różnicy fakt czy jest w łóżeczku czy na środku pustyni. Jest w obcym miejscu i płacze do ostatnich sił, a płaczem woła nas – najbliższe mu osoby. Woła o pomoc, o dotyk, o bliskość. Później przestaje… Przestaje bo oszczędza resztki sił, bo boi się, że usłyszą go „drapieżniki”, milknie ale tylko pozornie – bo w środku pozom stresu dalej rośnie – nasz malec nie zasypia a pada ze zmęczenia – zarówno psychicznego jak i fizycznego. Niestety natura zapomniała przez te setki lat „uaktualnić” nasz system samozachowawczy. Działa on również u mamy – nie znam takiej, której nie pękało by serce – jednak myśląc, że robimy dla naszego malucha jak najlepiej jesteśmy w stanie znieść wszystko… Pozostaje pytanie dlaczego kierując się regułą autorytetu rezygnujemy z tego co podpowiada nam instynkt macierzyński i decydujemy się na tak drastyczne próby?
Kolejnym wartym obalenia faktem jest umiejętność samodzielnego zasypiania – obalam mit: nasze dzieci nie posiadają takiej wrodzonej czynności. Oczywiście sposób zasypiania zależy od wielu czynników. Spokojne dzieci zasypiają łatwiej, ale warto podkreślić czemu i kiedy. Jeśli zbudujemy w maluchu silne i stabilne poczucie bezpieczeństwa, jeśli poświęcimy mu czas i uwagę – będzie w stanie zasnąć same, oraz spędzić noc w łóżeczku. Często słyszę od mam, że ich dzieci nie mogą zasnąć same, ponieważ posiadają zaburzenia snu – kolejna bzdura. Każdy, również dorosły śpiąc przechodzi kilka faz snu, podczas których się przebudza i zasypia. Jednak my – Ci duzi jesteśmy już tak nauczeni, że zasypiamy bez trudności nie pamiętając rano naszych nocnych pobudek. Natomiast dzieci uczące się „życia” często po przebudzeniu wybudzają się na tyle, że minie trochę czasu zanim zasną z powrotem. Z czasem kształtuje się w nich ten nawyk zasypiania, jednak zanim to nastąpi powinniśmy z jak największą czułością pomóc maluchowi przebrnąć przez ten ciężki etap przebudzania nocnego.
Niestety nie ma żadnej recepty na to by dzieci zasypiały samodzielnie i przesypiały noce. Każde dziecko rodzi się inne – wyjątkowe. Każde ma swój temperament i swoje potrzeby. Jednak my – rodzice, wiemy przecież, że narodziny dziecka wiążą się z pewnymi wyrzeczeniami. Może więc warto zrezygnować na pewien czas z łóżeczka – jeśli jest ono wyjątkowo stresujące i dać naszemu maleństwu to co bezcenne – siebie. Często spotykam się z krytyką w kierunku mam śpiących z dziećmi. Słyszę, że tak nie można, że dziecko będzie niesamodzielne, że to nie dobre. Drogie mamy apeluję do Was! Myślcie samodzielnie i nie dajcie się stereotypom i głupim uwagom. Wiem, że czasem nie jest łatwo, że po 10 – 20 nieprzespanej nocy, wykończone i sfrustrowane ledwo dajecie radę. Ciężko w takich chwilach nie myśleć o wyprowadzeniu naszej pociechy do „jej” łóżeczka. Czasem jednak wspólne rodzinne łóżko jest i nam na rękę – mamom, które lubią mieć dzieci blisko, mamom karmiącym piersią, bądź mamom wrażliwców budzących się co chwilę. Nie rezygnujmy z tego bo ktoś powiedział, albo ktoś na pisał…
Nie wystrzegajmy się też przytulania, kołysania i śpiewania. Nasze dzieci obdarzone takim ciepłem i bliskością budują w sobie już od pierwszych chwil poczucie bezpieczeństwa, swą samoocenę i poczucie wartości – jeśli damy im siebie z pewnością wyrosną na samodzielnych ludzi i będą miały świadomość, że zawsze mogą liczyć na rodziców!
Autor: Joanna Fąferko
Również jestem za takim podejściem:) ! Niech jak najwięcej mam weźmie sobie to do serca.