Aborcja to temat, o którym się najczęściej rozmawia w kontekście wolności, prawa wyboru i autonomicznej decyzji kobiety. Niewiele się natomiast mówi o tym czym jest aborcja, jak się ją przeprowadza i jakie skutki powoduje. Przekonałam się o tym wielokrotnie. Ostatnio podczas rozmowy z dwudziestokilkuletnią studentką. Rozmawiałyśmy o wyborach i o tym, że głosowała na Ruch Palikota. „Dlaczego? Bo on jest za aborcją” – odparła. Na pytanie dlaczego popiera aborcję powiedziała szybko: – „Bo tak. Kobieta powinna mieć wybór, czy chce urodzić, czy nie”. Chciałam pociągnąć rozmowę dalej, ale nie było o czym rozmawiać, był to jedyny argument młodej dziewczyny. Znam też kobiety, które są już po kilku zabiegach – „bo kobieta ma wybór”. Żadna nie chciała rozmawiać o szczegółach. A co z prawem dzieci do narodzin? O tym nikt nie myśli, bo łatwiej jest sądzić, że to tylko płód, że to nie dziecko…
– „Masz koleżanki, które dokonały aborcję?” – pytam po chwili zamyślenia. – „Nie, ale słyszałam, że niektóre kobiety jadą do Czech lub Niemiec, aby się pozbyć ciąży. Horror. U nas też powinna być możliwość zrobienia tego normalnie w szpitalu, a nie gdzieś po kryjomu w piwnicy”. – „A wiesz na czym dokładnie polega aborcja? Jakimi metodami zabija się dziecko w łonie matki” – próbuję nawiązać dialog. –„Jakie metody? Dostaje się tabletkę, poleci trochę krwi i po bólu, i po kłopocie. Jest jeszcze łyżeczkowanie i odessanie” – odpowiada zadowolona z siebie studentka. – „A na czym polega odessanie” – pytam nie dając za wygraną. Nastąpiła konsternacja. Dziewczyna wyraźnie nie wie co powiedzieć. Nie ma bladego pojęcia o tym, że odessanie polega na tym, że do wnętrza macicy wprowadza się wklęsłą sondę, by wyssać poczęte dziecko na zewnątrz. Śmierć następuje poprzez oderwanie rąk i nóg. Bez znieczulenia płodu. Szczątki dziecka zamienione zostają w krwawą masę. Jest to rutynowa metoda, najczęściej stosowana przez osoby wykonujące aborcję. O komplikacjach poaborcyjnych, takich jak krwotok, uszkodzenie szyjki macicy, bezpłodność, syndrom postaborcyjny, czy wzrost ryzyka wystąpienia raka piersi i szyjki macicy, młoda dziewczyna też nie ma pojęcia. – „A wiesz, że ostatnio Sąd Apelacyjny w Rybniku skazał ginekologa Andrzeja K. na 4,5 roku więzienia i zapłatę 98 700 złotych na rzecz Skarbu Państwa za wykonanie 97 nielegalnych aborcji?” – zagaduję. Studentka nic o tym nie słyszała, bo jak twierdzi telewizji nie ogląda.
Po chwili milczenia moja rozmówczyni pyta mnie wzburzonym głosem: – „A co jeśli dziecko jest owocem gwałtu? Przecież nie można wymagać od kobiety, aby urodziła takie dziecko. Albo jak wiadomo, że dziecko jest chore, że urodzi się upośledzone? To co wtedy? Też będziecie mohery zmuszać kobiety, aby rodziły takie dzieci? Kobieta powinna mieć wybór, to jej prawo!”. Wzdycham ciężko, zdając sobie sprawę, że dziewczyna niewiele czytała na ten temat. Odpowiadam pytaniem: – „Jeżeli według Ciebie kobieta ma prawo do zabicia swojego dziecka, to może mieć też prawo do wykorzystywania go seksualnie po urodzeniu. Pod względem prawnym to jest to samo – jej dziecko, jej sprawa? Potem już spokojnie wyjaśniam, że jak kobieta nie chce dziecka, to zamiast zabijać może przecież oddać je do adopcji. Rozmawiamy jeszcze o gwałcie i o tym, czy karanie niewinnego dziecka za zbrodnię popełnioną przez jego ojca jest, aby na pewno dobrym wyjściem z sytuacji. Zachęcam jeszcze studentkę do obejrzenia filmu dokumentalnego „Eugenika w imię postępu” w reżyserii Grzegorza Brauna.
Profil Niezależna Gazeta Obywatelska na Facebooku ma 295 fanów. Plus jeden? »
Mając chwilę czasu zagaduję jeszcze dziewczynę zmieniając temat. „Chodzisz do kościoła?” – pytam. – „A po co? Oglądać tę obłudę czarnych, którzy prawią o morałach a sami żyją z kobietami?” – słyszę. Zaciekawiona genezą takich poglądów pytam nieśmiało co rodzice dziewczyny na to, czy wiedzą o poglądach swojej córki. –„Moi starzy są w porządku, też mówią to samo co ja. Nigdy nie zmuszali mnie do chodzenia do kościoła, wiedzą, że czarni to zaścianek”. – „Zresztą – dodaje po chwili namysłu – znam dziewczyny, które chodzą do kościoła ale też poddawały się aborcji, bo nie chciały zawalić studiów. To nie ma nic do rzeczy”.
Kończę rozmowę. Wychodzę na powietrze, aby sobie wszystko poukładać w głowie. Co zrobić, by uświadomić kobietom czym jest aborcja. Jak je zachęcić, aby poczytały coś więcej na ten temat? W głowie mi szumi. Zamykam oczy, słyszę słowa powtarzane jak mantrę „kobieta ma prawo”. Prawo do zabicia, zniszczenia życia. A co z prawem do narodzin?
Autor: Barbara Janik
Aborcja na zawsze pozostawi ślad w psychice i zdrowiu fizycznym, czy to się kobietom podoba czy nie. Bez względu na to czy się z tym zgadzają czy nie. Równie dobrze można w zaparte twierdzić, że przewlekłe choroby nie zastawiają uszczerbku na zdrowiu, a po chemioterapii czujemy się jak nowonarodzeni. Można tak twierdzić. Tylko po co?