Powstanie listopadowe wybuchło w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. Było powstaniem narodowym skierowanym przeciw Rosji. Zasięgiem objęło Królestwo Polskie, część Żmudzi, Wołynia i Litwy. Zakończyło się porażką 21 października 1831 r.
Hasło do powstania dał por. Piotr Wysocki, instruktor w Szkole Podchorążych Piechoty, przywódca działającego od 1828 r. spisku. Wieczorem 29 listopada 1830 r. powstańcy zaatakowali Belweder, w którym mieszkał wielki książę Konstanty. Księciu udało się ukryć i przedostać do oddziałów rosyjskich stacjonujących w stolicy. Z Belwederu spiskowcy ruszyli na Stare Miasto. Na ich wezwanie: „Polacy do broni!”, odpowiedziało część mieszkańców Warszawy oraz część regularnych oddziałów wojskowych. Lud zdobył Arsenał, a tym samym broń. W nocy powstańcy opanowali całe miasto z wyjątkiem okolic Belwederu, gdzie stały oddziały wierne wielkiemu księciu, które wkrótce wycofały się z Warszawy.
Taki opis wydarzeń Nocy Listopadowej z 29 na 30 listopada 1830 r. przedstawił Piotr Wysocki:
„O godzinie szóstej dano znak jednoczesnego rozpoczęcia wszystkich działań wojennych przez zapalenie browaru na Solcu w bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Przygodnym losem nie spłonął ten cały budynek. Wojska polskie ruszyły z koszar do wskazanych stanowisk. W tym momencie odział złożony z cywilnych osób pod dowództwem dwóch podchorążych szedł do Belwederu celem zabezpieczenia osoby carewicza […]. W chwili kiedy odział przeznaczony do Belwederu wyruszył z lasku Łazienkowskiego, pospieszyłem do koszar […]. Wbiegłszy do sali, zawołałem na dzielna młodzież: Polacy! Wybiła godzina zemsty! Dziś umrzeć lub dziś zwyciężyć potrzeba. Idźmy, a piersi Wasze niech będą Termopilami dla wrogów! Na te mowę i z dala grzmiący głos: do broni, do broni! młodzież porwała za karabiny i pędem błyskawicy podskoczyła za dowódcą […].Grupa młodych spiskowców rozpoczęła akcję powstańcza atakiem na Belweder. Ich zadaniem było dokonanie zamachu na znienawidzonego wielkiego księcia Konstantego. Zamach nie udał się. Wielki książę zdołał ukryć się i zbiegł do stacjonujących w stolicy oddziałów rosyjskich. Podchorążowie nie uzyskali też poparcia ze strony wszystkich oddziałów polskich, których dowództwo przyjęło postawę obojętną, a nawet wrogą wobec „burdy młokosów”. Niektórzy z generałów za taką postawę przepłacili życiem. Tej nocy pełnej dramatycznych wydarzeń obowiązywała zasada, kto nie z nami, ten przeciwko nam. Spiskowcy z trudem przedzierając się przez pierścień kawalerii rosyjskiej na placu trzech krzyży, maszerowali Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem ku centrum miasta wołając: „Do broni!” Ich desperackie wołanie pozostawało jednak bez odzewu. Były chwile, gdy wydawało się, że ruch powstańczy zostanie natychmiast stłumiony. Powstanie uratował lud Warszawy. Czeladź rzemieślnicza i robotnicy, urzędnicy i ludzie wolnych zawodów, księża, subiekci (sprzedawcy) sklepowi i służba domowa tłumnie wylegali na ulice i ruszyli pod Arsenał. To oni sforsowali żelazne wrota starej warszawskiej zbrojowni, by zdobyć broń. Przez całą noc na ulicach stolicy słychać było huk wystrzałów. Rankiem stolica była wolna. Wojska rosyjskie wycofały się z miasta. Europa ze zdumieniem śledziła wyzwanie, które niewielkie państewko rzuciło potężnemu cesarstwu. Sławiono z podziwem Polaków w prasie. Pisano o nich wiersze. Francuski poeta, Kazimierz Delevigne napisał wówczas wiersz zaczynający się od słów: „Oto dziś dzień krwi i chwały”, który kompozytor i dyrygent Karol Kurpiński opatrzył melodią. Tak powstała słynna Warszawianka, pieśń bojowa Powstania Listopadowego, która do dziś jest niemal drugim hymnem narodowym Polaków”.
Więcej zob.: http://pl.wikipedia.org/wiki/Powstanie_listopadowe