Niemcy to jedyny z krajów Unii Europejskiej, a nawet całego tzw. rozwiniętego Zachodu, w którym poważną siłę polityczną (jeżeli przez powagę rozumieć udział w koalicjach rządowych, zarówno na szczeblu ogólnoniemieckim, jak i lokalnym) stanowi partia powstała na fali wzbudzanej pod koniec XX wieku obawy o stan światowej ekologii.
Szczególna – nazwijmy to – „wrażliwość ekologiczna” Niemców ma dość długą historię, zaczyna się bowiem wraz z epoką romantyzmu. W przypadku państw niemieckich romantyzm ściśle wiązał się z kwestią narodową: najpierw z wezwaniem do walki przeciw francuskiemu okupantowi (tzw. wojny wyzwoleńcze przeciw Napoleonowi w latach 1813-1814), a następnie – już po klęsce korsykańskiego tyrana – z domaganiem się utworzenia jednego państwa niemieckiego.
„Niemieckie lasy” romantyków i nacjonalistów
Tak rozumiany niemiecki nacjonalizm, wyrosły w epoce romantyzmu, przejął odeń również fascynację przyrodą. Nie tylko estetyzował jej nieokiełznanie i dzikość, ale w swoisty sposób starał się ją „nacjonalizować”.
Za jeden z najwcześniejszych przykładów myślenia ekologicznego w Niemczech uznaje się twórczość Ernsta Moritza Arndta, jednego z głównych – obok Fichtego czy Jahna – autorów niemieckiego „przebudzenia narodowego” po upokarzającej klęsce Prus w starciu z Napoleonem. W opublikowanym w roku 1815 traktacie pt. O trosce i zachowaniu lasów Arndt stwierdzał między innymi: „Gdy spogląda się na przyrodę w koniecznej łączności i współzależności, wtedy wszystkie rzeczy są równie ważne – krzak, robak, roślina, człowiek, kamień. Nic nie jest pierwsze ani ostatnie, lecz wszystko tworzy jedność”.
Co charakterystyczne, tak rozumiana wrażliwość ekologiczna (albo jak kto woli: poglądy biocentryczne) u Arndta i wśród podobnych mu pisarzy politycznych wiązała się ze zdecydowanym nacjonalizmem – w pierwszej połowie XIX wieku powoli tworzy się „mit krwi i ziemi”. Tak charakterystyczna – przyznajmy, nie tylko dla niemieckich romantyków – fascynacja dzikością przyrody uwidacznia się w sztuce (czego przykładu dostarczają obrazy Caspara Friedricha) i poezji (jak choćby u Schillera), ale i w traktatach równie mocno podkreślających dzikość przyrody, co jej niemieckość. Pod tym względem zupełnie nadzwyczajną rolę odgrywają lasy. Na przykład, dla niemieckich romantycznych nacjonalistów, a za ich pośrednictwem dla kolejnych pokoleń nacjonalistów nad Renem, dąb (rzecz jasna, „dąb niemiecki”) stanowił symbol siły i trwałości niemieckiego narodu.
Jeden z uczniów Arndta, Wilhelm Heinrich Riehl w opublikowanej w roku 1853 pracy zatytułowanej „Pole i las podkreślał: Musimy zachować las nie tyle po to, aby nasze piece w zimie nie pozostały zimne, co po to, aby puls życia narodu bił ciepło i radośnie. Ten sam autor dodawał, iż dzika przyroda ma swoje prawa”.
W kontekście związków między romantyzmem niemieckim, kultem przyrody a nacjonalizmem, warto wspomnieć tzw. ruch turnerski (gimnastyczny). Stworzył go Friedrich Ludwig Jahn, który w roku 1810 założył pierwszy związek gimnastyczny (Turnverein). Chodziło przede wszystkim o wszczepienie młodzieży niemieckiej tężyzny, ważnej wszak w perspektywie nieuchronnej, tym razem „wyzwoleńczej” wojny z Francuzami. Temu praktycznemu celowi towarzyszyła jednak swoista mitologizacja bliskiego kontaktu z naturą. Powrót do niej, podszyty niechęcią do obcego (czytaj: francuskiego) miał się również przejawiać – jak podkreślał twórca ruchu turnerskiego – w porzuceniu obcych naleciałości w życiu codziennym, na przykład w stroju. Jahn zalecał swoim zwolennikom (i sam dawał tego przykład) powrót do stroju starogermańskiego, wzorowanego (jak utrzymywał) na strojach dawnych, jeszcze nieschrystianizowanych plemion germańskich.
Pierwsze „dzieci‑kwiaty”
W drugiej połowie XIX wieku mamy już do czynienia w Niemczech z rozwiniętym volkistowskim nacjonalizmem (Volk – lud, naród), którego istotny element stanowiła właśnie mitologizacja związków między krwią i ziemią, między Niemcami i germańską przyrodą. Kropkę nad „i” postawiło doprawienie tej mieszanki darwinizmem. Co ciekawe, termin „ekologia” ukuł niemiecki zoolog i główny popularyzator Darwina w Niemczech Ernst Häckel, po raz pierwszy używając go w roku 1867 na kartach pracy, w której głosił konieczność interakcji między wszystkimi organizmami ożywionymi a nieożywionymi. Ten sam uczony, za pośrednictwem założonej przez siebie Niemieckiej Ligii Monistycznej, propagował teorię o wyższości rasy nordyckiej, której czystość – jak podkreślał – wymagała szeroko zakrojonych zabiegów eugenicznych.
Niektórzy badacze, zajmujący się kondycją kulturową społeczeństwa niemieckiego na przełomie XIX i XX wieku, piszą o Niemcach jako o społeczeństwie nerwowym i niespokojnym. Jednym ze sposobów ukojenia tej nerwowości, uosabianej przez cokolwiek niezrównoważonego cesarza Wilhelma II, było przyjęcie kursu na realizację polityki światowej (Weltpolitik). Innego sposobu dostarczały masowe wędrówki, przede wszystkim ludzi młodych, całymi tysiącami w pierwszych latach XX wieku przemierzających pola i góry Rzeszy Niemieckiej. Ruch ów, zwany Wandervögel („wędrowne ptaki”), łączył protest, a właściwiej: znudzenie zmaterializowaną kulturą fin de siècle (ale także dystans wobec najważniejszych Kościołów chrześcijańskich), z kultem bliskości natury. Po niemal stu latach powracała w zmienionej formie dawna idea Friedricha Ludwiga Jahna. Po raz kolejny pojawiły się specyficzne stroje i umiłowanie germańskiej przyrody. Niektórzy określają ruch wędrownych ptaków mianem swoistej antycypacji ruchu hippisowskiego lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wieku XX. Z pewnością z „dziećmi‑kwiatami” łączył ich kult przyrody i swoisty kult młodości (Wandervögel domagały się wprost dominacji w Niemczech Jugendkultur, czyli kultury młodzieżowej). Od dwudziestowiecznych hippisów odróżniało ich jednak zdecydowane odrzucenie pacyfizmu. Wielu członków ruchu z entuzjazmem przyjęło sierpniowe salwy roku 1914 jako koniec nudy i materialistycznej hipokryzji.
Na uwagę zasługuje fakt, że pierwsi hippisi XX wieku – jak niektórzy nazywają uczestników ruchu Wandervögel – okazywali znudzenie nie tylko materialną stabilnością kajzerowskich Niemiec, ale również ich ciągle wyraźną chrześcijańską tożsamością. Jak już zaznaczono, obydwa największe Kościoły chrześcijańskie w Niemczech (ewangelicki i katolicki) traktowali oni jako część pełnego hipokryzji establishmentu. Fascynacja przyrodą (przede wszystkim przyrodą niemiecką) była więc dla nich rodzajem kultu zastępczego. Tego typu poglądy – pomieszanie antykapitalistycznych filipik z antychrześcijańskim credo – odnaleźć można w opublikowanej w roku 1913 książce Ludwiga Klagesa Człowiek i ziemia, stanowiącej niemalże manifest ideowy pokolenia Wandervögel (co ciekawe, w roku 1980 z okazji powstania w RFN Partii „Zielonych” książka Klagesa doczekała się reedycji). Okazywany przez wędrowne ptaki zachwyt nad przyrodą z pewnością nie miał nic wspólnego z zachwytem św. Franciszka.
Gnoza, nudyzm, nazizm
Jeszcze wyraźniej podobne konstruowanie rzeczywistości wokół achrześcijańskiego lub wprost antychrześcijańskiego światopoglądu, którego istotny element stanowił kult przyrody oderwany od kultu jej Stwórcy, widzimy na przykładzie Rudolfa Steinera (1861-1925). Opracowana przezeń dwudziestowieczna wersja gnozy (tzw. antropozofia) cieszyła się na początku ubiegłego stulecia w Niemczech ogromną popularnością. Steiner był co prawda Austriakiem, jednak ostatnie dwadzieścia pięć lat życia spędził w Niemczech (w roku 1897 osiadł w Berlinie). Gnostycki światopogląd upowszechniał nie tylko na kartach antropozoicznych traktatów, ale także przemycał go w teorii i praktyce pedagogicznej (ruch „szkół waldorfskich”). Podobny charakter miało również propagowane przezeń rolnictwo biodynamiczne. W roku 1924 podczas specjalnej serii wykładów Steiner stwierdził, że „do tego, co zdobyliśmy dzięki praktyce rolniczej i badaniom naukowym, [należy] dodać to, co można dodać opierając się na wiedzy duchowej”. Nie trzeba dodawać, że owa propagowana przez Steinera wiedza duchowa stała na pozycjach z gruntu opozycyjnych wobec chrześcijaństwa. Jej popularność, wraz z generalnie rosnącą w Niemczech po roku 1918 fascynacją astrologią (prawdziwy boom wydawniczy odnotowują na przykład periodyki poświęcone przepowiadaniu) – stanowiła element szerszego procesu pogłębiającej się dechrystianizacji kultury w okresie Republiki Weimarskiej.
Dochodził do tego rozwój – a właściwiej: propagowanie – wszelkich form seksualnych dewiacji. W Niemczech lat dwudziestych XX wieku swoich „praw” dobijają się homoseksualiści, a najbardziej otwartą pod tym względem partią okazuje się NSDAP, w której gremiach kierowniczych pederaści zajmują eksponowane stanowiska (na czele z dowódcą SA Ernstem Röhmem). Bardzo szybko do ruchu narodowo‑socjalistycznego zostaje inkorporowany zyskujący w Niemczech na popularności od początku XX wieku nudyzm. W umiłowaniu bliskości z naturą nudyści posunęli się o krok dalej niż Wandervögel. Propagujący goliznę niemiecki nudyzm charakteryzował również kult ciała, ale nie ciała w ogóle, tylko ciała niemieckiego mężczyzny (i rzecz jasna niemieckiej kobiety). A „niemieckiego” znaczyło: czystego rasowo, wedle recepty opracowanej niegdyś przez Ernsta Häckela, a po roku 1918 – przez Alfreda Rosenberga.
Z kolei Ernst Lehmann, profesor botaniki i sympatyk NSDAP, niejako w imieniu tej ostatniej tak oto pisał w pracy zatytułowanej „Wola biologiczna. Sposoby i cele pracy biologicznej w nowej Rzeszy” opublikowanej w roku 1934: „Uznajemy, że oddzielenie ludzkości od natury, od całości życia, prowadzi do samozagłady ludzkości i śmierci narodów. Tylko poprzez reintegrację ludzkości z całością przyrody, nasz naród może stać się silniejszy […] Ludzkość sama nie jest już ośrodkiem myślenia, ale raczej życie jako całość […] To dążenie do połączenia z totalnością życia, z samą przyrodą, w której zostaliśmy zrodzeni – oto najgłębsze znaczenie oraz istota myśli narodowosocjalistycznej”.
„Zielona” III Rzesza
Bez cienia przesady można powiedzieć, że przed nastaniem „Zielonych” w dwudziestowiecznej polityce niemieckiej to naziści dokładali najwięcej starań (zwłaszcza przed rokiem 1939), by szerzyć wrażliwość ekologiczną (co prawda, słowo ekologia rozumieli w znaczeniu E. Häckla). W 1934 roku została powołana w tym celu specjalna komórka rządowa, Agencja Rzeszy ds. Ochrony Przyrody. Rok później zostało uchwalone prawo kompleksowo regulujące kwestię ochrony środowiska w III Rzeszy. Pod tym względem narodowosocjalistyczne Niemcy należały do europejskiej awangardy w dziedzinie ochrony środowiska. Na mocy Reichsnaturschutzgesetz utworzono w Niemczech rezerwaty przyrody, zobowiązując władze – zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym – do konsultacji „z chroniącymi przyrodę organami państwa przed podjęciem jakichkolwiek decyzji, które mogą dogłębnie zmienić krajobraz”.
Z pewnością tego rodzaju zmieniającą krajobraz decyzją był szeroko zakrojony plan budowy w Niemczech autostrad. Nadzorujący tę inicjatywę w latach trzydziestych Reichsminister Fritz Todt pisał w swoich wytycznych, iż „zwyczajne wypełnienie zapotrzebowania transportowego nie jest ostatecznym celem budowy niemieckich autostrad. Niemiecka autostrada musi być wyrazem otaczającego ją krajobrazu oraz wyrazem niemieckiej tożsamości”. Todt należał zresztą do głównych inicjatorów uchwalenia w roku 1935 wspomnianego prawa o ochronie przyrody w Niemczech.
Walter Darre – w latach 1933-1942 minister rolnictwa Rzeszy i Reichsbauernführer („szef niemieckich rolników”) – to nie tylko jeden z głównym propagatorów ideologii krwi i ziemi, ale również gorący orędownik steinerowskiej koncepcji rolnictwa biodynamicznego. Jego sojusznik w tym dziele, Rudolf Hess – aż do roku 1941 jeden z najbliższych współpracowników Hitlera – skonstruował nawet na bazie steinerowskiej koncepcji własną dietę biodynamiczną opartą na ścisłym wegetarianizmie. Wegetarian było zresztą w czołówce NSDAP więcej. Mięsem zwierząt brzydził się również Hitler (kochał psy) oraz szef SS i Gestapo – Heinrich Himmler. Łączył ich ponadto sprzeciw wobec wiwisekcji i zachwyt nad homeopatią. Himmler nakazał przeznaczyć w placówkach SS specjalne obszary dla tworzenia gospodarstw organicznych, w których uprawiano zioła potrzebne do medycyny naturalnej.
W roku 1942, w dekrecie O traktowaniu ziemi na wschodnich obszarach, stanowiącym część opracowanego przez Himmlera Generalnego Planu Wschodniego (z jego „programem pilotażowym”, czyli eksterminacją Polaków na Zamojszczyźnie), szef SS akcentował, że zdobyte na wschodzie przestrzenie życiowe dla niemieckich osadników mają charakteryzować się planowym dostosowaniem do krajobrazu, tak, aby były blisko natury. Stanowiło to według Himmlera decydujący warunek wstępny konieczny dla powodzenia akcji kolonizacyjnej.
Swoiste potwierdzenie ekologicznych kredencji NSDAP stanowi znamienny fakt, że w latach 1933-1939 do ruchu nazistowskiego dołączyło sześćdziesiąt procent członków rozmaitych ruchów ochrony środowiska działających w Niemczech przed dojściem do władzy Hitlera. Dla porównania – wśród niemieckich nauczycieli czy prawników liczba ta wynosiła zaledwie dwadzieścia pięć procent.
Autor: Aleksander Smolarski
Artykuł udostępniony za zgodą redakacji dwumiesięcznika „Polonia Christiana”, nr 22, wrzesień-październik 2011 r.