Cóż ciekawego, czy niezwykłego może się wydarzyć w miejscu tak zwykłym jak Wojewódzki Sąd Administracyjny. A jednak były emocje. Nie mam za dobrej pamięci, (młody to ja już byłem) a do tych paragrafów, artykułów i innych podobnych to już zupełnie. Z tego powodu po wejściu na salę rozpraw położyłem na stole dyktafon. Włączony. Nie uszło to uwagi składu orzekającego. Wcześniej nie zdążyłem tego zrobić, więc dopiero na pytanie „Czy ktoś rejestruje rozprawę?” Wstałem i poprosiłem o zezwolenie na nagrywanie i robienie zdjęć. Zostaliśmy wszyscy wyproszeni z sali, a Sąd przez dłuższe chwile naradzał się nad tą kwestią. Ostatecznie okazało się, że nie jestem jego ulubieńcem i dyktafon oraz aparat trzeba schować. Usłyszałem, że nie jestem przedstawicielem mediów, tak jak na przykład pani redaktorka z radia i jeśli jestem zainteresowany to mogę poprosić o protokół z rozprawy. Albo jakoś podobnie. Nie jestem pewien, bo dyktafon był wyłączony, a jak jest z pamięcią to wiadomo. Jest bardzo ryzykowne pisać cokolwiek w takiej sytuacji, ale sprawa jest tak ważna, że zaryzykuję.
Rozprawa
Najpierw pani Sędzia Przewodnicząca wyjaśniała co napisał w pozwie pan Tomasz Strzałkowski i o co prosi Wysoki Sąd. Uważa on, że uchwała Rady Miejskiej powinna dokładniej określać jakie będą te nowe, dodatkowe nazwy miejscowości, a nie tylko ogólnie, że niemieckie. W kronikach niektórych miejscowości można odnaleźć po kilka nazw zapisanych z niemiecka będących kolejno w użyciu. Na przykład Biestrzynnik miał ich ponoć aż sześć.
Inna sprawa to określenie „niemieckie”. Ustawa, na mocy której rzecz cała się odbywa, wyraźnie zakazuje użycia nazw wprowadzonych w czasie rządów Adolfa Hitlera, a tylko o tych można z całą pewnością twierdzić, że są gruntownie niemieckie. Przecież przeprowadzana w latach 1933 – 1937 akcja zmiany nazw spowodowana była właśnie tym, że w oczach ówczesnej, niemieckiej administracji, obowiązujące do roku 1933 nazwy dowodziły polskości tych terenów. Jak wielokrotnie pisał o tym profesor Franciszek Marek, jak może się przekonać każdy, kto dokładniej się z nimi zapozna, są to nazwy polsko brzmiące, a tylko zapisane w taki sposób, aby Niemiec mógł je przeczytać w sposób zrozumiały dla rdzennych mieszkańców miejscowości. Tak więc określanie nazw dopuszczalnych ustawą jako „niemieckie” jest w rzeczywistości bardzo nieprecyzyjne. Delikatnie mówiąc. W tej sytuacji zrozumiałe są starania radnego Powiatu Opolskiego Tomasza Strzałkowskiego o precyzyjne formułowanie dokumentów. O ile dobrze zrozumiałem i zapamiętałem (dyktafon = wyrzucone pieniądze?) Sąd nie chciałby sprawy samej rozstrzygać, a to z powodu tego, iż jego zdaniem „skarżący nie ma w sprawie interesu prawnego”.
Udzielono głosu reprezentantowi, a właściwie reprezentantce powoda. Wywodziła ona interes klienta z tego iż jest on mieszkańcem jednej z miejscowości, która ma otrzymać dodatkową nazwę. Nie wiedząc jaka konkretnie miałaby ona być, nie mógł w pełni skorzystać z prawa do wypowiedzenia się w tej kwestii Z kolei reprezentantka strony przeciwnej twierdziła, że nieprecyzyjne sformułowanie treści zapytania przedstawianego w czasie konsultacji społecznych wynikało z tego, iż dotyczyły one tylko kwestii „Dodawać czy nie?”, a szczegóły miały być uzgodnione w terminie późniejszym. Sąd zdecydował na tym posiedzenie zakończyć, a sprawę rozstrzygnąć wyrokiem 22 listopada o godzinie 12 w sali 105 (o ile dobrze zapamiętałem!).
Profil Niezależna Gazeta Obywatelska na Facebooku ma 241 fanów. Plus jeden? »
Moim zdaniem
Mimo upływu czasu ciągle szokujący jest dla mnie zakaz rejestracji dźwięku i obrazu na sali sądowej. Nie rozumiem czego obawiają się osoby wydające postanowienia i wyroki w imieniu Rzeczypospolitej. Sprawa „niemieckich” nazw to inna, której sens trudno mi zrozumieć. Niby wygraliśmy II Wojnę Światową, a Niemcy przegrali. Niby te ziemie już na zawsze powróciły do macierzy, a jednak chcemy staropolskie nazwy miejscowości pisać tak, aby akurat Niemiec umiał je przeczytać. Jest tyle nacji na świecie. Niektóre są dla nas nawet bardzo przyjazne. Dlaczego nie zapisać ich jeszcze po węgiersku? Korzystna też mogłaby być transkrypcja chińska. Niemcy już dawno stąd wyjechali, a ci nasi obywatele, którzy niemieckie paszporty niedawno dostali świetnie mówią po polsku i niemieckiego to dopiero ich dzieci się uczą. Jak się dobrze nauczą i dorosną, to wtedy znowu będziemy tu mieli Niemców. Ale na to jeszcze trochę czasu potrzeba. Czy naprawdę nie ma pilniejszych potrzeb? No i jeszcze jeden mam problem. Dlaczego dowolny obywatel nie może mieć interesu prawnego w kwestii używania w jego Ojczyźnie nazw w językach mu obcych?
Dlaczego Państwo Polskie pozwala na germanizację tych ziem skoro ich polskość jeszcze w 1933 roku kuła w oczy Niemców?
Autor: Jacek Bezeg, więcej na: OSPN.opole.pl
Oby absolwentowi administracji radnemu Strzałkowskiemu udało się wygrać sprawę ważną dla gminy !
co za kłamliwy tytuł.
nikt nie chce usunięcia polskojęzycznych tablic!
Niemieckojęzyczna nazwa która się pojawi na tablicach zostaje uznana i dopuszczona do użytku przez MSWiA a nie Radę Miasta. Dlatego Rada ich nie podała. A nuż ministerstwo dopuści inną nazwę niż ta nad którą głosowano.
Te staropolskie nazwy to wielokrotnie pojawiły się w 1945 r.
Wcześniej Ozimek używał nazwy (która nawet naziści nie zmienili) Malapane.
Nazwa ta jest jak najbardziej słowiańska, ale władzy polsko-ludowej się jakoś nie spodobała.
@svatopluk
Skoro ty jesteś z RAŚ to dlaczego z taką gorliwością bronisz niemieckich interesów? W każdym twoim słowie czuć, że dla ciebie „śląskość” jest po prostu ukrytą opcją niemiecką. Z rozrzewnieniem wspominacie czasy „wujka Adolfa”? I marzy wam się teraz powrót do macierzy, prawda?
@Anonim
Bieniarz daruj sobie, przynajmniej mniej wzgląd na własną matkę
jak się nie ma argumentów to zawsze można „Adolfa” w to wmieszać:)
autonomiści szanują mniejszości i każdą część górnośląskiej spuścizny.
@svatopluk
A polską też? Bo z waszego postępowania wynika, że szanujecie wszystko i wszystkich tylko nie polskość. A poza tym pod stwierdzeniem, że szanujecie każdą cześć kultury Śląska chodzi wam tak naprawdę tylko i wyłącznie o szanowanie tożsamości niemieckiej. W nawet nie jesteście „ukrytą opcją niemiecką” tylko już oficjalną, np członkowie RAŚ startowali z listy MN do Sejmu, członkowie MN oficjalnie deklarują sympatię do RAŚ, np na portalu facebook. A wszystkim w żywe oczy kłamiecie, że nie macie nic wspólnego z Niemcami.
podasz może przykład, który udowodni twoje tezy o nieszanowaniu polskiego dziedzictwa Górnego Śląska?
ostatnio wspierano nawet członkinię PiS w wyborach do Sejmu:)
„Po oddaleniu wczoraj skargi kasacyjnej przez Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt II OSK 790/12) może już ostatecznie wejść w życie uchwała Rady Miejskiej w Ozimku w woj. opolskim o przeprowadzeniu konsultacji z mieszkańcami w kwestii dodatkowych nazw miejscowości w języku niemieckim. Wyniki konsultacji mogą posłużyć wprowadzeniu takich nazw, o które zabiega m.in. mniejszość niemiecka.”
http://www.rp.pl/artykul/757890,894905-Skarga-procedury-ws–dwujezycznych-nazw-miejscowosci-oddalona-w-NSA.html