W krajach satelickich wobec Moskwy, rządzonych przez miejscowe Partie Regionów, które zazdrośnie strzegą swoich praw do posiadania więźniów sumienia, jak była premier Julia Tymoszenko czy były wiceprzewodniczący AWS Adam Słomka, od czasu, do czasu odbywają się imprezy mające uwiarygodnić miejscowych moskiewskich oligarchów.
A to rocznica powstania Związku Zawodowego, który został w ciągu kilku dni kompletnie rozbity przez miejscową targowicę, a to rocznice powstania miejscowych organizacji opozycyjnych, z reguły przejrzystych dla policji politycznych, czasem wręcz założonych przez agentów – rezydentów cieszących się udokumentowanym poparciem wiadomych resortów. Do tej pory uważałem, że udział w takich rocznicach uwiarygodnia tylko komunistycznych Nikodemów Dyzmów, którzy dzisiaj w imieniu pana Prezydenta Komorowskiego rozdają medale i dbają o wizerunek Państwa Polskiego, jako ojczyzny konfidentów i zdrajców. Byłem, z mieszanymi uczuciami, gościem rocznicowym Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Solidarności Walczącej, Konfederacji Polski Niepodległej i Komitetu Obrony Robotników. Konferencja w radiowej Trójce „Wegry 1956” przekonała mnie, że moim obowiązkiem jest chodzić i dawać świadectwo.
Konferencja zaczęła się mocnym akcentem: Jan Lityński, wysłannik Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego oświadczył, że to Powstanie Węgierskie 1956 ukształtowało świadomość młodzieży i doprowadziło do „Marca 1968” w Polsce. W 1956 Jan Lityński miał 10 lat, co dowodzi, że jego proces rozwoju osobniczego postępował o wiele szybciej, niż wielu znanych mi opozycjonistów. W przypadku Lityńskiego jedno jest pewne: nazywanie go dzieckiem Bolesława Bieruta jest z cała pewnością uzasadnione. Jan Lityński już w wieku lat 7 dał prezydentowi RP Bolesławowi Bierutowi kwiaty, co nawet uwieczniła stalinowska kronika filmowa. Niewykluczone, że miał kontakt we wczesnej młodości z samym Józefem Stalinem, co mogłoby tłumaczyć tak cudowną dojrzałość u 10 latka.
Zofia Romaszewska w 1956 roku miała 16 lat i nie była w Budapeszcie, ale w Warszawie miała wielu adoratorów i zbierała pomoc dla spacyfikowanych Węgrów.
JE Robert Kiss jest ambasadorem Węgier w Polsce i koncentrował się na przyjaźni polsko – węgierskiej. Akos Engelmayer był Ambasadorem Węgier w Polsce w latach 1990 – 1995 nie lubi kombatanctwa ani Radia Wolna Europa. W czasie Powstania 1956 ściągał plakaty powstańców wzywające do oporu. Dr. Janos Tischner dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury jest historykiem. O powstaniu 1956 napisał książkę. Jedna z wielu historii z książki Tischnera: do mieszkania samotnej matki wchodzą powstańcy z prośbą o butelki, na koktajle mołotowa. Kobieta płacząc wylewa przetwory do wanny, myje i daje powstańcom wszystkie butelki, jakie ma…
Były szef polskiej sekcji RWE Zdzisław Najder (TW Zapalniczka) mówił o odpowiedzialności za informację. A. Ross Johnson jest byłym dyrektorem Radio Wolna Europa. Jest zdania, że USA nie mogą się wtrącać w wewnętrzne sprawy innych państw. Posłannictwem dziennikarza jest dostarczanie informacji tym, którzy jej najbardziej potrzebują. I może to jest odpowiedzią na niepostawione pytanie o lansowanie neostalinowców przez RWE.
Prof. Alfred Reisch jest byłym analitykiem RWE. Opowiada o tym, jak przepytywał uchodźców z Węgier, którzy byli przekonani, ze podobnie jak Austria w 1955 roku, Wegry otrzymają suwerenność, a wolny świat niedopuści do rzezi…
Prof. Andrzej Paczkowski uważa, że Poznań 1956 był ostatnim wystąpieniem zbrojnym w Polsce, co potwierdzać ma jakaś praca Adama Michnika, której tytułu niestety nie dosłyszałem. Po 1956 roku w Polsce nie było oporu zbrojnego, tylko trwało rozmiękczanie ekipy przez neostalinowców, którzy ostatecznie przejęli należną im władzę. Ostatnimi w serii pytań staja się moje dwa pytania o polskich uczestników Powstania Wegierskiego 1956 i o Polską Armie Krajową. Zdaniem profesora Paczkowskiego uczestnicy Powstania 1956 już wymarli, a PAK nie jest mu znana… Przypominam akcje „Pomnik”, rozbrajanki, „tylko świnie siedzą w kinie”. W sukurs przychodzą mi historycy – Eisler i Persak podpowiadający profesorowi Paczkowskiemu: „wysadzanie stacji CPN, Czyn Braci Kowalczyków, odbicie więźniów w Aninie…” Profesor Paczkowski jest wyraźnie zdenerwowany – usiłuje ośmieszać to, co przeszkadza w upowszechnianiu kłamstwa o Michnikowym zwycięstwie w walce o Niepodległość.
Po moich pytaniach przysiada się do mnie człowiek Adama Michnika w warszawskich strukturach NSZZ Solidarność Zbigniew Bujak i wypytuje o personalia. Bujak zdaje się być zaskoczony pytaniem o odpowiedzialność za to, że bezpieka w siedzibie „Solidarności” zdobyła jej archiwum zawierające dane osobowe jej sympatyków. Niechlujny brak odpowiedzialności za ludzi nie wydaje się w ogóle zaprzątać jego uwagi. Zbigniew Bujak wydaje się być zupełnie niekompetentny.
Na kończącej panel kolacji w Instytucie węgierskim Węgrzy i Amerykanie powtarzają niepytani to, co już wcześniej powiedzieli na panelu: „Nie możemy wtrącać się w wewnętrzne sprawy waszego kraju” i mam dziwne wrażenie, że zarówno oni, jak i ja świetnie się zrozumieliśmy.
Autor: Tomasz Sokolewicz