Czy Ziemi naprawdę grozi przeludnienie?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Książka Ludność. Największe bogactwo świata (Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2010) została napisana przez światowej sławy demografów i ekonomistów. Idzie ona zdecydowanie pod prąd modnym obecnie prądom intelektualno-politycznym, które każą bać się przyrostu demograficznego, rozwoju gospodarczego i ostrzegają przed wyczerpywaniem się zasobów naturalnych. Próbuje się przestraszyć ludzi, że ich działalność i aktywność, głównie ekonomiczna, jest zagrożeniem dla nich samych. Grozi nam przeludnienie, że kończą się zasoby naturalne i z tego powodu organizacje międzynarodowe muszą wprowadzać tzw. politykę ludnościową czy też kontrolę urodzeń oraz ograniczenia w handlu międzynarodowym. Jak wynika z tekstów zamieszczonych w książce Ludność. Największe bogactwo świata, sytuacja jest dokładnie odwrotna.

Poniżej prezentujemy Państwu obszerne fragmenty eseju Juliana Simona będącego wprowadzeniem do książki, która ukazała się nakładem Wydawnictwa PROHIBITA Paweł Toboła-Pertkiewicz.

Przez wielu mieszkańców indyjskich miast, wzrost demograficzny postrzegany jest jako coś straszliwego, jako wielkie zagrożenie. Są przekonani, że ludzie mają zbyt wiele dzieci, aby w Indiach mogło być dobrze, i że zbyt wysoki przyrost naturalny hamuje z kolei rozwój gospodarczy kraju. Wielu z nich naprawdę wierzy, że wysoki przyrost naturalny jest jedynym powodem, dla którego gospodarka nie rozwija się szybko i wystarczy, by powstrzymać przyrost naturalny, a wówczas gospodarka ruszy pełną parą.

Powyższa teoria została w ciągu dwóch ostatnich dekad całkowicie obalona przez ekonomistów specjalizujących się w badaniach statystycznych. Doktryna ta jest jednak o tyle niebezpieczna, że odciąga uwagę od spraw stanowiących prawdziwe bariery rozwoju gospodarczego. Ludzie powinni się zatem dowiedzieć, że obawy o przyszłość nie mają za wiele wspólnego z rzeczywistością. By wyjaśnić tę sprawę, najlepiej będzie, jeśli obierzemy jak największą perspektywę historyczną w myśl zasady, że im dalej w przeszłość się patrzy, tym więcej wiadomo o przyszłości.

A oto i historia demograficzna ludzkości w pigułce.

Od 2 milionów lub 200 tysięcy, lub 20 tysięcy, lub 2 tysięcy lat wstecz aż do XVIII wieku naszej ery, wzrost demograficzny był bardzo powolny, nie było niemal żadnej poprawy warunków zdrowotnych lub spadku wskaźników umieralności, występował powolny wzrost dostępności zasobów naturalnych (jednak nie na tyle duży, by spowodować ich wyczerpanie), polepszały się warunki życia tylko niektórych ludzi i widoczny był mieszany wpływ działalności ludzkiej na czystość środowiska.

Począwszy od XVIII wieku sytuacja uległa diametralnej zmianie. Nastąpił szybki wzrost demograficzny spowodowany spektakularnym spadkiem umieralności, wzrostem dostępności zasobów naturalnych, powszechną poprawą warunków życia. Środowisko naturalne w wielu miejscach na Ziemi było tak czyste i piękne jak nigdy wcześniej, choć w innych – tam, gdzie rządzą socjaliści i jest bieda – zostało poważnie zniszczone.

A zatem: więcej ludzi i większy dobrobyt oznacza większą (a nie mniejszą) dostępność zasobów naturalnych, co jest całkowitą odwrotnością wniosków płynących z teorii maltuzjańskiej. Naszym zadaniem jest wyciągnięcie wniosków z tych rewelacyjnych i pomyślnych, a przy tym szczęśliwych, okoliczności.

Smutek i zaniepokojenie, które towarzyszą dziś przyrostowi demograficznemu i „kryzysowi” zasobów naturalnych, nie mają żadnego oparcia w faktach naukowych. Każdy ekonomista specjalizujący się w rozwoju rolnictwa wie, że zarówno mieszkańcy Indii, jak i innych krajów na świecie, od czasów II wojny światowej odżywiają się coraz lepiej. Każdy ekonomista zajmujący się kwestią zasobów naturalnych wie z kolei, że wszystkie zasoby naturalne stają się coraz bardziej – a nie coraz mniej – dostępne, co na przestrzeni wieków wykazuje spadek ich cen (w porównaniu do zarobków). Każdy demograf wie, że na całym świecie spada umieralność. W ciągu dwóch ostatnich wieków, średnia długość życia wydłużyła się w krajach bogatych niemal trzykrotnie, a w krajach biednych – niemal się podwoiła w przeciągu zaledwie czterdziestu lat.

Fakty

Pozwolę sobie szybko przywołać kilka danych o tym, jak wyglądało i wygląda ludzkie życie, zaczynając od najważniejszej kwestii, czyli kwestii samego życia.

Zwycięstwo nad wczesnym umieraniem

Najważniejszym i najbardziej zdumiewającym faktem demograficznym – naszym zdaniem największym ludzkim osiągnięciem – jest spadek umieralności. Tysiące lat zajęło nam wydłużenie życia z zaledwie dwudziestu lat do dwudziestu kilku, jakich można było przeciętnie dożyć w 1750 roku. Później spodziewana długość życia w najbogatszych krajach zaczęła gwałtownie rosnąć, by ulec potrojeniu w przeciągu zaledwie dwóch stuleci. Przez ostatnie dwa wieki długość życia, jakiej można było oczekiwać dla siebie lub swojego dziecka, w krajach rozwiniętych skoczyła z poziomu poniżej trzydziestu lat do blisko siedemdziesięciu pięciu. Czy byliśmy świadkami jakiegoś większego osiągnięcia niż ta walka z przedwczesną śmiercią w bogatych krajach? To właśnie spadek umieralności jest przyczyną wzrostu ludności na świecie.

Już po zakończeniu II wojny światowej, począwszy od lat pięćdziesiątych XX wieku, spodziewana długość życia w krajach biednych skoczyła w górę o około 15 do nawet 20 lat, co zostało spowodowane postępem w rolnictwie, poprawą warunków sanitarnych i rozwojem nauk medycznych (patrz wykres 1-2a i 1-2b).

W XIX wieku ziemia mogła wyżywić zaledwie miliard ludzi. Dziesięć tysięcy lat wcześniej zaledwie 4 miliony ludzi mogło się utrzymać przy życiu. Obecnie około 6 miliardów ludzi żyje dłużej i bardziej zdrowo niż kiedykolwiek wcześniej. Wzrost liczby ludności w Indiach, a także na całym świecie, dowodzi wielkiego postępu, jaki osiągnęła ludzkość w walce z przedwczesną śmiercią.

Większa dostępność zasobów naturalnych

Poziom zasobów naturalnych pozostałych jeszcze do wykorzystania od zawsze martwił ludzi. Tymczasem dane statystyczne wyraźnie pokazują, że dostępność wszystkich zasobów naturalnych – mierzona przez ekonomiczny wskaźnik, jakim są ceny czy koszta – ulega zwiększeniu w długim okresie i jedynie od czasu do czasu zaobserwować można krótkotrwałe wyjątki od tej zasady, innymi słowy: dostępność tych zasobów rośnie. Weźmy pod uwagę miedź, która jest reprezentatywna dla innych metali. Koszt tony tego metalu stanowi obecnie jedną dziesiątą ceny sprzed dwustu lat. Tendencja spadających cen miedzi utrzymuje się od wielu lat. W XVIII wieku p.n.e. w Babilonie pod rządami Hammurabiego – a więc blisko 4 tysiące lat temu – cena miedzi w stosunku do zarobków była blisko tysiąc razy większa od obecnej ceny tego metalu w USA. W czasach Cesarstwa Rzymskiego cena ta była blisko sto razy większa niż obecnie.

Przepowiednie mówiące, że zabraknie miedzi i innych metali, okazały się na szczęście nietrafione, przyczyniając się jednakże do wystąpienia katastrof gospodarczych, które dotknęły kopalnie i biedne kraje, gdzie oparto całą gospodarkę na wydobywaniu surowców. Wmawiano im, iż ceny surowców będą rosły. Nietrafione prognozy spowodowały także kierowanie cennych środków w projekty, które zostały zmarnowane i przyczyniły się do wprowadzenia marnych i niebezpiecznych standardów, jak np. w przemyśle motoryzacyjnym w Stanach Zjednoczonych. Nic jednak nie umniejszyło wiarygodności tych czarnowidzów w prasie i nie zmniejszyło ich wpływu na rządy, które pod ich wpływem nawołują do gromadzenia zasobów naturalnych.

Efekty wzrostu liczby ludności

Poczynając od 1967 roku, gdy laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Simon Kuznets, dokonał swej analizy, blisko tuzin miarodajnych studiów statystycznych przyznaje, że biorąc pod uwagę statystyki, nie zachodzi żadna negatywna relacja między wzrostem liczby ludności, a wzrostem gospodarczym. Wszelkie dostępne dowody wskazują na to, że wzrost demograficzny nie przyczynia się do obniżenia standardów życia. Przeciwnie, istnieją za to dowody na to, że w dłuższym czasie wzrost liczby ludności przyczynia się do podniesienia poziomu życia.

Ktoś dociekliwy może zapytać, czy gęstość zaludnienia nie jest lepszą zmienną niż wzrost liczby ludności. Takie badania również zostały przeprowadzone. Ponownie okazało się, że dane statystyczne dokładnie przeczą temu, co mogłoby się na tzw. „zdrowy rozum” wydawać. Jeśli zrobić wykres, gdzie na osi „x” umieścimy gęstość zaludnienia, a na osi „y” poziom dochodów lub zmianę tego poziomu, to zobaczymy, że większa gęstość zaludnienia wiąże się z lepszymi wynikami gospodarczymi.

Zresztą proszę to sprawdzić samemu: wystarczy wybrać się do Hongkongu. Zaledwie kilka dekad wcześniej miejsce to zdawało się nie mieć żadnych perspektyw ze względu na brak bogactw naturalnych. Dziś można tam podziwiać piękne, nowoczesne wieżowce biurowe i mieszkalne. Dosyć przejechać się przez godzinę lub dwie wspaniałymi autostradami, aby przekonać się, że bardzo wysoka gęstość zaludnienia nie stanowi przeszkody dla wygodnego życia i kwitnącej gospodarki, pod warunkiem, że system gospodarczy pozwala ludziom na realizowanie ich zdolności i korzystanie z możliwości, jakie stwarza. Przykład Singapuru pokazuje, że Hongkong nie jest wyjątkiem. Dwa przykłady nie są jeszcze oczywiście dowodem. Jednak szereg przykładów z innych krajów potwierdza, że nasz wniosek nie jest mylący.

Zdumiewające tendencje

Postarajmy się teraz wyjaśnić, dlaczego dobrobyt gospodarczy rośnie wraz ze wzrostem ludności, a nie jest tak, że w miarę, jak ludzi jest więcej, muszą oni żyć w coraz dotkliwszej biedzie i nędzy.

Teoria maltuzjańska głosząca coraz mniejszą dostępność zasobów naturalnych i zakładająca ich skończoną ilość, na której opierają się przeciwnicy wzrostu demograficznego, jest całkowicie sprzeczna z danymi zebranymi na przestrzeni czasu. Sensowne staje się zatem obranie innej filozofii. Teoria, która ma idealne pokrycie w faktach brzmi: większa liczba ludzi i większe ich dochody powodują problemy w krótkim czasie. Krótkoterminowe braki powodują wzrost cen, co wiąże się jednak z nowymi wyzwaniami i zachęca do poszukiwania rozwiązań. W wolnym społeczeństwie takie rozwiązania w końcu zostają znalezione. Na dłuższą metę nowe rozwiązania zostawiają nas w lepszej sytuacji niż wtedy, gdy problemów nie było.

Jednak jeśli bogactwa, które ludzie wykorzystują, nie są ograniczone w badanym czasie, maltuzjańska logika malejących zysków nie ma zastosowania. I oczywistym jest fakt, że gdy pozostawić ludziom czas na dostosowanie się do doświadczanych przez nich braków, to zasobów naturalnych nie można uznać za ograniczone. Ludzie tworzą bowiem więcej zasobów wszelkiego rodzaju.

Gdy prześledzimy tę kwestię przyjmując szeroką perspektywę, rysuje nam się inny obraz, bardziej złożony niż prosty schemat krótkoterminowy, gdzie więcej ludzi oznacza niższe średnie dochody. Na dłuższą bowiem metę, więcej ludzi niemal na pewno oznacza więcej dostępnych zasobów oraz wyższe dochody dla każdego.

Proponuję sprawdzić tę teorię na podstawie posiadanej wiedzy: Czy uważacie, że nasz standard życia byłby tak wysoki teraz, gdyby ogólne zaludnienie świata liczyło obecnie 4 miliony, podobnie jak jakieś 10 tysięcy lat temu? Osobiście, nie sądzę, byśmy mieli oświetlenie elektryczne lub ogrzewanie gazowe, samochody, penicylinę, byśmy odbywali podróże na Księżyc, lub by spodziewana długość naszego życia wynosiła w bogatych krajach 70 lat, zamiast – jak w przeszłości – 20 lub 25, gdyby zaludnienie nie osiągnęło swojego obecnego poziomu.

Podsumowanie i wnioski końcowe

W krótkim okresie wszystkie zasoby naturalne wydają się być ograniczone. W dłuższej perspektywie czasowej jest jednak inaczej. Standard życia od zawsze podnosi się wraz ze wzrostem ludności świata. Nie ma żadnych przekonujących dowodów ekonomicznych, które mówiłyby, że te tendencje poprawiania się warunków życia nie mogą być trwałe.

Oto obserwacje stanowiące podstawę naszej myśli: wzrost liczby ludności i dochodów powoduje obecne i spodziewane braki, i co za tym idzie, powoduje wzrost cen. Wzrost cen stwarza zaś okazję dla nastawionych na zysk przedsiębiorców, którzy starają się znaleźć nowe sposoby na uzupełnienie braków na rynku. Niektórym się nie udaje i sami ponoszą tego koszt. Inni jednak odnoszą sukces i w ostatecznym rozrachunku życie całego społeczeństwa staje się wygodniejsze niż przed pojawieniem się braków i związanych z tym problemów. Świadczy to o tym, że potrzebujemy problemów, co jednak nie oznacza oczywiście, że mamy je sobie sztucznie stwarzać.

Mam nadzieję, że zgodzicie się teraz, iż spojrzenie na problem w perspektywie długoterminowej pokazuje, iż mamy więcej dóbr materialnych tak w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie. Ten postęp nie następuje oczywiście sam z siebie. I nie chodzi mi o to, byśmy teraz spoczęli na laurach. W tym zgadzam się z pesymistami. Świat wymaga od całej ludzkości wysiłku na rzecz uczynienia z niego lepszego miejsca. Jednak nie zgadzam się z ich twierdzeniami, że niezależnie od naszych starań i tak wszystko źle się dla nas skończy. Wierzę, że ludzka historia będzie pełna sukcesów. Wierzę również, że przekonania pesymistów sprawdzają się na zasadzie autosugestii, gdyż jeśli spodziewasz się ponieść porażkę, ze względu na ograniczenia, których nie da się pokonać, prawdopodobnie czujesz się zrezygnowany i w efekcie po prostu rezygnujesz. Jednak, gdy umiesz dojrzeć możliwości i widzisz prawdopodobieństwo sukcesu, potrafisz wykrzesać z siebie wielkie pokłady energii i entuzjazmu.

To, że jest coraz więcej ludzi, rodzi problemy, ale to ludzie są kluczem do ich rozwiązania. Najważniejszą siłą, która może przyspieszyć postęp na świecie, jest wiedza ludzi, a hamulcami dla niej są:

a) brak wyobraźni

b) nierozsądne regulacje.

Największym bogactwem są ludzie, a zwłaszcza ludzie zdolni, pełni zapału i nadziei, ludzie młodzi przesiąknięci ideą wolności, kierujący swoje wysiłki i swoją pomysłowość ku zapewnieniu dobrobytu sobie i swoim rodzinom, działając w ten sposób na korzyść nas wszystkich i następnych pokoleń.

Autor: Julian L. Simon (1932-1998) był profesorem Studiów Administracji i Zarządzania na Uniwersytecie Maryland w College Park, autorem wielu prac z dziedziny demografii i ekonomii.

 

Książkę można nabyć w promocyjnej cenie (do końca kwietnia bez VAT!) w księgarni internetowej www.multibook.pl

http://www.multibook.pl/2152,ludnosc.-najwieksze-bogactwo-swiata-praca-zbiorowa

Oprac. TP

  1. | ID: c66af924 | #1

    To są plotki rozpuszczane przez wrogów Polski i narodu polskiego by Polaków było coraz mniej. Zresztą jeśli byłoby na świecie mniej Niemców to mi to nie przeszkadza :) ale oby narodu polskiego było coraz więcej i więcej.

Komentarze są zamknięte