Z jakim przerażeniem widzi się dziś zachowanie młodych (nie tylko) w świątyni.
Dorastająca dziewczyna stoi na Mszy wraz z grupką koleżanek. Noga przeplata drugą (stoi w kształcie litery X), z wielkim namaszczeniem żuje gumę, jest nieskromnie ubrana. Zastanawiam się czy tak ubranym wypada wyjść gdziekolwiek. Żeby było ciekawiej, jej kciuki wiszą zaczepione o kieszenie. Ciągła rozmowa i debilne (przepraszam za określenie, proszę uwierzyć, inaczej się nie da) zachowanie. Co ciekawe uznała chyba, że jej postawa jest na tyle godna by przyjąć Pana Jezusa. Szanowna obywatelko, guma… 0 przepraszam, zapomniałem o podniebieniu. Do czegoś służyć musi… Jestem złośliwy? Czepiam się?
Powinienem pamiętać o wolności? Robimy co chcemy. Duszę zatracić w piekle też możemy, nasz wybór. Zwróćmy uwagę w jakim skrzywieniu wyrośnie ona na kobietę. Co spowodowało takie wypaczenie sumienia? Czy ona jest tego świadoma? A może udzielił jej się entuzjazm z ołtarza? Może trochę więcej powagi w liturgii?
Możecie uważać, że przesadzam. To czy ktoś chce się skupić zależy od niego. Jasne, a co z cała masą osób, które tego nie potrafią? Gdyby było więcej sacrum, śpiewów, chorału i szacunku na Mszy św. nie powodowałoby to takiej spontaniczności.
Msza Trydencka jest tak ukierunkowana na Boga, że nie sposób nie być na niej skoncentrowanym. Ona poniekąd wymusza to na wiernych. Absorbuje całą ich uwagę. Wprowadza w duszy ład i pokój.
Chcę powiedzieć o tym, bo wiem, że taki stan rzeczy sprowadza brak duchowości i słaba kondycja dzisiejszej liturgii Mszy świętej.
Przez całe wieki Kościół był ortodoksem, świętym strażnikiem tego klejnotu, który oświecał życie takiej rzeszy sług Bożych i zwykłych ludzi. Nie chcę uogólniać i wrzucić wszystkich kapłanów i Mszy św. do jednego worka. Są kapłani, którzy dostrzegają problem, ale…nie jest to oficjalna linia. Boją się wychylić, jest tak szczególnie w naszej diecezji. Zaznaczę jednak, że zmieniło się pod tym względem bardzo dużo. Temat Mszy trydenckiej nie jest już zakazany i zamiatany za każdym razem pod dywan. Jednak wciąż widać niechęć. Przyjdź na „wesołą Mszę”, ze zwierzętami, Msze w stylu Gospel (okropne bluźniercze zachowanie urągające Bogu). Idź gdzie chcesz, ale nie na Mszę Trydencką. Dlaczego?
Bo jej piękno Cię porazi. Bo dostrzeżesz ducha katolickiej Europy, jej korzenie. Zobaczysz, że święci czerpali z niej ogromną pociechę i łaski. Zobaczysz wszechmoc Boga w Trójcy Jedynego, modlitwę skierowaną właśnie na Niego. On jest na pierwszym miejscu. Człowiek jest mały, pada na kolana. Wielki szacunek do rzeczy Bożych, niewyobrażalne uczucie miłości i powagi. Ta Msza to wspaniały skarb.
Kiedyś Ksiądz i lud stali w jednym kierunku, w stronę Jezusa, Wschodzącego Słońca.
Dziś wierni stoją naprzeciwko kapłana i patrzą mu na ręce. Podnoszą się głosy, że przynajmniej teraz wiadomo co robi. Kiedyś to człowiek nie rozumiał? Na sto procent był bardziej świadomy misterium fidei. Dlaczego dziś mamy taką pewność, że podczas Mszy wszystko musimy widzieć, wiedzieć i rozumieć? Czy Msza nigdy nie była, nie jest i nie będzie tajemnicą wiary? Powierzając komuś załatwienie jakiejś sprawy, potrzeba nam widzieć krok po kroku jak ten ktoś to robi? Bardziej zależy nam na końcowym efekcie. To bardzo logiczne. Sprawa ma być załatwiona i tyle. Czy Ksiądz musi robić wszystko na pokaz? Musi wszystko recytować na glos? Czy nie ma prawa recytowania pewnych modlitw w ciszy ofiarując Bogu Jego Syna? Czy Msza jest spektaklem w teatrze?
Gdy pojawi się trochę ciszy, wszyscy zaczynają się wiercić, kaszleć itd. Zgadzam się, tak jest. Tylko nikt nie mówi, że to wynik naszego zagubienia się. Nie potrafimy w ciszy znaleźć Boga, bo z całym gwarem i hałasem tego świata przychodzimy do kościoła i w nim trwamy.
Nie potrafimy stanąć w prawdzie i powiedzieć: „Tak, to duża strata dla naszej wewnętrznej natury, naszego kontaktu ze Stwórcą. Postaramy się to zmienić„.
Tymczasem lepiej mówić, że coś się musi dziać. No więc się dzieje. Panuje chaos, trudny do ogarnięcia. Non stop gadanie. Czy to modlitwa? A gdzie czas na to, by coś powiedział Duch Święty?
Autor: Marek Kuryło
Dosyć płytka analiza, bardzo poważnego problemu. Aczkolwiek autor stara się iść w dobrym kierunku.
Oczywiście,ze płytka:) Nie mogę zacząć od omawiania dogmatów itd . nie traktując zewnętrznych form, pewnej powierzchownosci. Osoby zaczynające „przygodę”z Tradycja musza zapoznac się z pewną kulturą zachowania się w kościele w ogóle, zapoznać się z zewnętrznymi postawami i gestami tej Mszy i na koncu dopiero omawiać doktryne oraz na czym ten bardzo poważny problem dotyczy.
Życzę w takim razie autorowi więcej roztropności, bo tego typu publikacje ( w i treści i w miejscu publikacji) średnio służą sprawie. Swoją drogą warto zwrócić uwagę na oprawę „zewnętrzną” na owej Mszy, bo wymaga to wiele pracy, a można zacząć od zwykłego komunikatu.
Mógłby Pan rozwinąć swoje teorie?Roztropności? Średnio służą sprawie?Tzn. mam pisać tak żeby każdemu pasowało czy jak?Rozumiem,ze jest Pan zaangazowany bardzo w środowisko?
A jeśli chodzi o miejsce publikacji to jest niewłaściwe z jakiego powodu?
Panie Marku, teksty są świetne, proszę się nie przejmować. „hertomek” może woli czytać Wyborczą, ale tam to raczej nie mógłby Pan publikować:-)
Z całą pewnością bym nie chciał:)
Panie Marku dziękuję ! Zachęcił mnie Pan do udziału w tej mszy.