Po wielu latach, bo prawie po 10, w końcu powinna za niedługo trafić na półki moja autorska książka, poświęcona dość ekscentrycznemu i po trosze nawet kontrowersyjnemu zagadnieniu w literaturze, a zwłaszcza kulturze. Tej ostatniej będzie zdecydowanie więcej, co może uczynić samą lekturę ciekawszą.
Nie chcąc zapeszać, powiem na razie tyle, że chwilami porzucałem myśl jej wydania, obawiając, że może spotkać się z niezrozumieniem, zbyt pochopnym odrzuceniem, a to zwłaszcza dla tematu i metodologii dość nietypowej jak dla badań literaturoznawczych czy nawet różnych zjawisk okołokulturowych byłoby szkodliwe. Dzięki jednak recenzentkom tej pracy i znajomym, którzy znali wcześniej ten zbiór esejów i kilka moich wcześniejszych artykułów, a także dzięki z trudem „wywalczonemu” czasowi, kiedy mogłem nieco uaktualnić te moje materiały i zająć się w końcu edycją tej książki, zamiary i plany materializują się.
Naturalnie samo robactwo to tylko pretekst do snucia niekiedy dość zaskakujących refleksji jeżeli chodzi o nasz stan poczucia estetycznego czy kondycję kulturową społeczeństwa. Myślę, iż każdy może odnaleźć coś dla siebie, tak jak uniwersalnym jest doświadczenie spotkania z szeroko pojmowanym przeze mnie (a może zbyt szeroko?) robactwem.
Autor: dr Marek Kawa
Gdy nagle Telimena zrywa się z siedzenia,
Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,
Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,
Pędzi w las, podskakuje, przyklęka, upada
I nie mogąc już powstać, kręci się po darni.
Widać z jej ruchów, w jakiej strasznej jest męczarni;
Chwyta się za pierś, szyję, za stopy, kolana.
Skoczył Tadeusz, myśląc, że jest pomieszana
Lub ma wielką chorobę. Lecz z innej przyczyny
Pochodziły te ruchy.
U bliskiej brzeziny
Było wielkie mrowisko. Owad gospodarny
Snuł się wkoło po trawie, ruchawy i czarny;
Nie wiedzieć, czy z potrzeby, czy z upodobania
Lubił szczególnie zwiedzać Świątynię dumania;
Od stołecznego wzgórka aż po źródła brzegi
Wydeptał drogę, którą wiodł swoje szeregi.
Nieszczęściem, Telimena siedziała śród drożki;
Mrówki znęcone blaskiem bieluchnej pończoszki,
Wbiegły, gęsto zaczęły łaskotać i kąsać,
Telimena musiała uciekać, otrząsać,
Na koniec na murawie siąść i owad łowić.
Wyborne panie Marku, wyborne!!!
Oczekujemy reszty insektów:))