31 sierpnia 1939 r. na rozkaz Hitlera dokonano prowokacji w Gliwicach – Niemcy udając Polaków o godz. 20.00 napadli na niemiecką radiostację. Akcję pod przygotował szef nazistowskiej służby bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst, SD) i policji bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) Reinhard Heydrich. Napastników było siedmiu; udawali cywilnych powstańców śląskich. Berlińskie radio informowało ponadto o kilku innych atakach rzekomych powstańców, których – już na terytorium Niemiec – wspierać miały regularne oddziały Wojska Polskiego, wyposażone w broń ciężką.
A jak wyglądały kulisy tej prowokacji i jaki jest jej opolski wątek? Otóż – jak pisał już prof. K. Jońca – Niemcy biorący udział w prowokacji gliwickiej kwaterowali w sierpniu 1939 r. w pałacu książąt Hohenlohe w Sławięcicach, który stał się ośrodkiem koncentracji sił policyjnych i esesmańskich przygotowujących się do prowokacji granicznej pod Bytomiem (sfingowany napad na urząd celny). Nocą 21 sierpnia 1939 r. kryte ciężarówki na berlińskich rejestracjach zaparkowały na dziedzińcu pałacu w Sławięcicach, z których wysiadło około 80 esesmanów. Sztab wyprawy ulokował się w komnatach książęcych, a większość esesmanów w pobliskiej restauracji we wsi. Był wśród nich urodzony 10 listopada 1905 r. w Głogówku Hauptscharführer SS Josef Grzimek. Pod wieczór 23 sierpnia esesmanów przewieziono ze Sławięcic nad granicę polsko-niemiecką między Gliwicami a Bytomiem. Pod mundurami niemieckimi mieli na sobie polskie mundury. Według zeznań Grzimka, do zebranych Niemców przyczajonych w nadgranicznym lasku dołączyło się kilka osób w cywilnych ubraniach. Akcję odwołano. Okazało się, że ktoś dopuścił się zdrady. Esesmani wrócili do restauracji w Sławięcicach. Nazajutrz (24 sierpnia) do książęcego pałacu przyjechali oficerowie SS. Według relacji Grzimka, który był ordynansem dowódcy kampanii Hoffmana, na bagażach esesmanów zakwaterowanych w pałacu widniały nazwiska wyższych dowódców SS, w tym Unruha i Herzberga. Rozpoczęły się narady, w których brali udział również miejscowi volksdeutsche, którzy zdawali relacje z wykonanych przez siebie zadań. 26 sierpnia do rezydencji Hohenlohego przyjechał SS-Standartenführer Hans Trummler, który przejął obowiązki dowódcy grupy operacyjnej. Rozkazy przejął z rąk Müllera, szefa IV wydziału Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). Wszyscy członkowie akcji musieli podpisać rewers, w którym za niedotrzymanie tajemnicy zagrożono im karą śmierci i wytępieniem całej rodziny. Wieczorem 31 sierpnia esesmani ponownie włożyli polskie mundury, a ciężarówki przewiozły ich w okolice Łagiewnik między Bytomiem a Gliwicami. Hans Trummler wydał rozkaz opracowany przez RSHA:
„Mówić tylko po polsku, zdjąć niemieckie mundury, śpiewać polskie pieśni, lżyć po polsku Niemcy i strzelać w powietrze”. Rozpoczęła się akcja, która obok innych incydentów, miała być pretekstem uzasadniającym hitlerowską agresję na Polskę. Grzimek, biorący udział w napadzie na niemiecki urząd celny po polskiej stronie granicy, zeznał potem, że widział kilka trupów w mundurach polskich, które zostały tam przewiezione w autach przez nieznanych mu ludzi. Po wykonaniu zadania esesmani wrócili do Sławięcic. Już podczas jazdy napotykali na kolumny wojsk niemieckich zmierzających w kierunku granicy polsko-niemieckiej. Kilka godzin później, 1 września 1939 r., niemieckie radio donosiło, że Polacy zburzyli niemiecki urząd celny w Łagiewnikach (Hohenlinden) i napadli na stację nadawczą w Gliwicach.
Esesmani, członkowie dotychczasowego „Einsatzkommando z. b. V. Hohenlinden” ze Sławięcic wyjechali 10 września w kierunku Przemyśla. Gospodarz goszczący esesmanów, książę Max Hohenlohe w czasie wojny oddawał jeszcze liczne przysługi Niemcom, a zwłaszcza Reichsführerowi SS Himmlerowi.
Autor: Tomasz Kwiatek
http://wpolityce.pl/artykuly/13875-dzis-mija-72-rocznica-prowokacji-niemieckiej-w-gliwicach
http://www.youtube.com/watch?v=izpuVZw_Rg0