Wojciech Sumliński: – Skąd wziął się pomysł na „Krucjatę Różańcową”?
Marcin Perłowski: Jakiś czas temu, w gronie przyjaciół, czytaliśmy informacje o tym, jak wiele pozytywnych zmian zaszło na Węgrzech. Zdumiały nas węgierskie osiągnięcia – wzmianka o Bogu w węgierskiej konstytucji, odwołanie się do tradycji Korony św. Stefana, walka z aborcją itp. I wtedy zrodziła się myśl: niesamowite, że jest taki kraj w zlaicyzowanej Europie, w którym naród woła: „Boże wspomóż Węgrów!”.
Jakub Sawicki: To niesamowite świadectwo, że jednak można odwołać się w konstytucji wprost do praw Bożych, że nawet w dzisiejszej Europie można iść za Panem Bogiem.
MP: Zadaliśmy sobie pytanie: skąd wzięła się taka przemiana? Po licznych rozmowach i analizie serii publikacji doszliśmy do przekonania, że ma to związek z zainicjowaną kilka lat temu przez Episkopat na Węgrzech krucjatą – wielką narodową modlitwą.
JS: I właśnie to próbujemy teraz przełożyć na nasz polski grunt.
Termin „krucjata” niektórym osobom może wydawać się niewłaściwy i nieprzystający do dzisiejszej rzeczywistości.
MP: Zastanawialiśmy się, jak to ująć. Czy to ma być „Modlitwa za Ojczyznę”, czy po prostu „Różaniec za Polskę”. Wyszło nam jednak, że chodzi o coś więcej. Przecież krucjata to wyprawa mająca na celu przywrócenie pewnej rzeczywistości, pewnego miejsca – Bogu. Oddanie Mu tego, co było i w pewnym sensie jest nadal Jego własnością.
Uważacie, że w Polsce tego miejsca nie ma? Że Bóg i Jego prawa zajmują zbyt mało przestrzeni publicznej? Wielu osób powie, że jest dokładnie odwrotnie.
JS: Wystarczy przypomnieć wydarzenia sprzed roku z warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia i walkę o Krzyż, jaka wówczas miała miejsce. Przecież za przyzwoleniem władz doszło tam do zbezczeszczenia czegoś, co jest święte. Dokonali tego młodzi ludzie, którzy zupełnie zatracili umiejętność odróżniania dobra od zła. Rozumiem potrzebę buntu, też jestem młody, ale nikomu nie wolno niszczyć wartości, do których odwoływali się nasi przodkowie, za które przelewali krew. Być może ci, którzy drwili z modlitwy, krzyża i demonstrowali niezwykłą agresję wobec starszych ludzi, kapłanów, świętych symboli, nie działali samodzielnie, być może ktoś ich wykorzystał. Wiele przesłanek przemawia za tym, że tak właśnie było, że to była zorganizowana, wspierana także przez znanych polityków, akcja. Ze zorganizowanym, uosobionym złem najskuteczniej walczy się modlitwą.
MP: Termin „krucjata” ma wyrazić pewien sposób podejścia do rzeczywistości. Nie chodzi tylko o jedno więcej hasło: „Kochani, módlmy się”. Potrzebny jest wstrząs, wyrwanie Polaków z marazmu, zaktywizowanie. Znajdujemy się w dramatycznym momencie dziejów, w którym wiele osób już nie wie, co wolno, a czego nie wolno, gdzie są prawdziwe wartości, a gdzie tylko ich falsyfikaty. Mury naszych miast, stronice kolorowych pism, ekrany telewizorów i kin prześcigają się w pokazywaniu bogactwa, blichtru, fałszu. Wielu naszych rodaków zadaje sobie mało pytań dotyczących własnego przeznaczenia, a idzie to w parze z tym, że w ogóle nie interesują się przeszłością. Jako naród, na naszych oczach zatraciliśmy świadomość, że jesteśmy ogniwem w łańcuchu generacji. Zajmujemy się wyłącznie chwilą obecną. Kraj jest w dramatycznym położeniu. Wystarczy spojrzeć na kondycję polskich rodzin – rozpady małżeństw, coraz mniejszy przyrost naturalny. Do tego przerażający upadek wiary. Nie lepiej wygląda sytuacja ekonomiczna państwa: rosnące bezrobocie, brak perspektyw dla młodych ludzi. Rządzący naszym krajem, który jeszcze niedawno określany był, jako „zielona wyspa”, wręcz potykają się o własne kłamstwa. To ma być „krucjata”, bo potrzeba walki duchowej. Trzeba ratować Polskę!
Założenie piękne, szlachetne, ale z pewnością długofalowe…
JS: Z pewnością. Na Jasnej Górze ludzie zadawali nam pytania: jak długo mamy się modlić? Ile czasu trzeba odmawiać różaniec za Ojczyznę? Mówiliśmy, że Węgrom wystarczyły 4 lata, a jak długo krucjata ma trwać w Polsce? Odpowiadałem: tak długo, jak długo będzie to konieczne. Z pewnością dostrzeżemy moment przemiany, nie sposób będzie go przeoczyć.
Media obiegły informacje o tym, że trzech biskupów, w tym Prymas Senior podpisało deklarację Krucjaty. Jak do tego doszło? Jak zrodził się pomysł, by jechać na Jasną Górę i prosić biskupów o wsparcie dla Krucjaty?
JS: Pomysł, by prosić biskupów o wsparcie, zrodził się już wówczas, gdy tylko powstała inicjatywa samej Krucjaty. Próbowaliśmy dotrzeć do kogoś, kto by nas wsparł. Wszystko zaczęło się od czerwcowego spotkania w Teresinie koło Niepokalanowa, na które udało się nam zaprosić księdza abp Andrzeja Dzięgę. Wtedy to zaczęliśmy rozmawiać o Krucjacie. Następnie była wizyta u pań z Prymasowskiego Instytutu Ślubów Narodu, popularnie zwanych „Ósemkami”, z prośbą o ich zaangażowanie w tej sprawie.
MP: Wspierają radą Krucjatę Ksiądz Stanisław Małkowski i ksiądz Łukasz Kadziński. To kapłani, którym dobro Ojczyzny leży na sercu. W czerwcu zaczęliśmy projektować ulotki, stronę w Internecie. Narodził się oczywisty pomysł, by pojechać na Jasną Górę, gdy będą tam przybywać pielgrzymki.
Dlaczego to takie „oczywiste”?
MP: Bo tam pielgrzymuje cały naród, a Krucjata winna być dziełem narodu. Ponadto musi być dziełem Maryi, naszej Królowej. A 15 sierpnia jest dniem Jej szczególnego zwycięstwa. Już na samym początku wiedzieliśmy, że sprawa, do której przywołujemy wstawiennictwa Matki Bożej, musi mieć związek z Jasną Górą. Postanowiliśmy więc skontaktować się z ojcem Bogumiłem Schabem odpowiedzialnym za Jasnogórską Rodzinę Różańcową…
JS: Jego otwartość była niesamowita. Pozwolił nam rozłożyć transparenty, dał stoliki. Mieliśmy około 100 tysięcy ulotek do rozdania. Założenie było takie, by jak najwięcej osób na Jasnej Górze podjęło dzieło Krucjaty, czyli odmawiało codziennie „dziesiątkę” różańca za Ojczyznę. Wszyscy modlą się za Ojczyznę, ale nie wszyscy wiedzą o co. Sformułowaliśmy więc jedną intencję: „Z Maryją, Królową Polski, módlmy się o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, oraz o wypełnienie Jasnogórskich ślubów narodu.”
Jak reagowali na was pielgrzymi?
JS: Różnie. Od zachwytu i spontanicznego przyłączenia się, poprzez większe zainteresowanie i rozmowę, aż po obojętność. Byli i tacy, którzy mówili, że przecież w kraju jest dobrze, że nic się złego nie dzieje. Nasze działanie wymagało spokojnego tłumaczenia, o co nam chodzi. Próbowaliśmy w kilku zdaniach powiedzieć, z czym wiąże się nasza inicjatywa. Chcieliśmy też zaświadczyć o tym, że młodzi ludzi chcą się modlić za Ojczyznę, że dla młodych Polska jest ważna, a różaniec to nie wyłączna domena starszych osób.
MP: Zdarzały się też przejawy wrogości. Pamiętam, jak ktoś najpierw zainteresował się sprawą, ale gdy zobaczył słowo „krucjata”, powiedział, że to złe określenie. Był jednak także i taki pan, który podszedł i powiedział: „Ja to bym z wami poszedł na taką zwykłą krucjatę, nie na modlitewną”.
Jak udało się wam pozyskać życzliwość kilku biskupów, zwłaszcza Księdza Prymasa Seniora?
JS: Wyszło spontanicznie. Pierwszy był bp Wacław Depo. Podeszliśmy, spytaliśmy czy zna sprawę Krucjaty Różańcowej, czy wie o niej cokolwiek. Biskup powiedział: „Tak, oczywiście, w mojej diecezji już rusza”. Podpisał nam deklarację, powiedział: „Módlcie się!” i pobłogosławił to dzieło.
MP: Następnego dnia spotkaliśmy się ze wspomnianym już abp Andrzejem Dzięgą ze Szczecina, który publicznie podpisał deklarację przystąpienia do Krucjaty. Rozmawiał z nami nieco dłużej, pytał o wiele spraw, powiedział, żebyśmy się modlili. Wreszcie – co już było dla nas i naszych przyjaciół szczytem szczęścia – wspomniał o tej inicjatywie w swoim kazaniu na Jasnej Górze.
JS: Zaraz po tej uroczystej Mszy św. zrobiliśmy małą akcję w zakrystii jasnogórskiej. Udało się nam wejść bocznymi drzwiami i rozłożyć deklaracje przystąpienia do Krucjaty. Wielu księży i biskupów wzięło deklaracje. Niektórzy powiedzieli, że się zapoznają ze sprawą. Wprost na deklaracji podpisał się kardynał Józef Glemp, Prymas Senior, co jest wielką sprawą.
Nie myśleliście, by oficjalną drogą, pisemnie, zgłosić się do księży biskupów z waszą inicjatywą?
MP: Liczymy na działanie oddolne – niech w każdej diecezji świeccy pójdą do swych pasterzy i proszą o błogosławieństwo dla Krucjaty na swoim terenie! Nie uzurpujemy sobie prawa do prowadzenia czegokolwiek. Nie czujemy się organizatorami, raczej swoistym sekretariatem, który chce – i tu widzimy swoje miejsce – jedynie policzyć modlących się.
JS: Jesteśmy ludźmi świeckimi, zwyczajnymi obywatelami Polski, którym drogi jest los Ojczyzny, którzy chcą coś dla niej zrobić. Tylko tyle i aż tyle. Krucjata Różańcowa za Ojczyznę nie tworzy żadnych nowych struktur. Jest to ruch wszystkich, którzy chcą się modlić, którym los Ojczyzny nie jest obojętny. Każdego, kto chce, zapraszamy aby modlił się „dziesiątką” różańca codziennie w intencji Ojczyzny.
Czy jesteście związani z jakimś ruchem, organizacją, formacją? Czy inicjatywa jest wsparta przez jakąś organizację?
MP: Nie chcemy wiązać dzieła Krucjaty z żadnym konkretnym ruchem. Przecież każdy może się modlić różańcem. Nieważne, czy jest z Neokatechumenatu, Oazy, Odnowy, czy z Różańca Pompejańskiego. Chodzi o to, by w tej jednej „dziesiątce” zjednoczyć cały naród.
Na koniec powiedzcie coś o sobie. Czym się zajmujecie, ile macie lat?
MP: Marcin, lat 26, w tym roku mam zamiar skończyć historię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Poza tym jestem nauczycielem języka angielskiego w ośrodku dla niewidomych w Laskach.
JS: Jakub Sawicki, 28 lat, mąż jednej żony, która także włącza się w dzieło Krucjaty. Żałowała, że nie mogła jechać do Częstochowy razem z nami – jest teraz w 5 miesiącu ciąży i ma problemy zdrowotne. Dla nas obojga Krucjata jest ważna – bo to walka o przyszłość naszego dziecka.
Jaki jest kontakt z Krucjatą?
MP: Najłatwiej skontaktować się poprzez stronę www.krucjatarozancowazaojczyzne.pl. Na deklaracji przystąpienia do Krucjaty jest adres sekretariatu – tam można kierować każde pytania.
Rozmawiał Wojciech Sumliński, wywiad za Fronda.pl