Pamiętacie Państwo okres na krótko po wyborach prezydenckich w 2010 roku? Ja kojarzę doskonale, bo to wtedy zaczął się wielki rozłam w PiS, z którego wyłoniła się później partia próbująca ubić kapitał polityczny na opuszczanych przez siebie szeregach. PJN, który za swoją nazwę przyjął hasło wyborcze Jarosława Kaczyńskiego, myślał najwyraźniej, że to wystarczy do odbicia PiS-owi przynajmniej kilku procent wyborców. Do tego dołączył szereg transferów wewnątrz parlamentu, gdy dotychczasowi członkowie PiS-u zmieniali front. Pamiętam również zjawisko, gdy nazwisko „Kaczyński” i słowo „lojalność” odmieniano na setki sposobów chcąc za wszelką cenę ukazać wodzowski charakter prezesa PiS i jego skrajny sposób myślenia. Wyrzucenie Kluzik-Rostkowskiej i Jakubiak było później wytłumaczone w liście Jarosława Kaczyńskiego do członków PiS i wiązało się z ich działalnością na szkodę partii. Wyrzucone osoby okazały się nielojalne wobec swojego środowiska, ale wówczas wszystkie inne partie polityczne wolały krzyczeć o autorytarnym Kaczyńskim. Czas pokazał, że krytyka działań prezesa PiS była bliska głupoty. Sama Joanna Kluzik-Rostkowska nie była lojalna najpierw wobec PiS-u, a potem wobec PJN-u, który wytworzyła najwyraźniej dla realizacji swoich własnych interesów politycznych, po prostu dla kontynuacji swojej kariery. To oznacza, że wyrzucenie owych posłanek było najlepszą decyzją, jaką wówczas mógł podjąć lider PiS. Te same osoby, które obnosiły się w mediach ze swoim honorem i chęcią stworzenia „czegoś świeżego”, po kilku miesiącach wylądowały w szeregach Platformy Obywatelskiej. Uśmiechnięta Joanna Kluzik-Rostkowska otrzymując „jedynkę” w Rybniku, pokazała swoisty gest Kozakiewicza swoim kolegom, którzy aby uzyskać kredyt na prowadzenie kampanii rozważali zastawianie swoich domów i mieszkań.
Jan Filip Libicki i Jacek Tomczak okazali się niewiele lepsi. Dokładnie dziś usunięto z PJN-u kolejną cegiełkę, która doprowadziła do zawalenia się Klubu Parlamentarnego PJN. Wiesław Kilian, który również będzie startował z ramienia PO do Senatu, był 15 osobą potrzebną do jego istnienia. Ile jeszcze takich transferów będziemy mogli oglądać?
PiS-u nie rozbito. Funkcjonuje jak funkcjonował i wciąż jest najbardziej znaczącą siłą opozycyjną w polskim parlamencie. Nie pomogły wszelkiej maści wystąpienia z partii przy głośnym aplauzie mediów. Nie pomogło przy tych wystąpieniach głośne trzaskanie drzwiami, wyrażanie poirytowania i rzucanie pomidorami w swoje dawne środowisko. Wynik równania jest prosty: PiS znaczy dziś bardzo wiele i dla milionów ludzi w Polsce jest partią honoru, która jako jedyna ma pomysł na uczciwą Polskę. A PJN? Jest jak swoisty tunel, którym można przejść z jednych do drugich szeregów.
Czy kogoś mi szkoda? Owszem, szkoda mi kilku nazwisk, które były cenione przez wyborców, a zostały wykorzystane i dziś zostały na lodzie. Najbardziej ubolewam nad postacią Pawła Kowala, bo jako jeden z niewielu zachował twarz i stanął na czele ugrupowania, którego szanse na znalezienie się jesienią w parlamencie są bliskie zeru.
Dziś Marek Migalski mówi o możliwościach wyboru, że poza głosowaniem na PO i PiS, można wybrać partię Kowala, Jakubiak czy Poncyliusza. Z tym wizerunkiem, który PJN sam do siebie przypiął, nie jest to takie oczywiste. Wyborca nie ma nawet najmniejszej pewności, że po wyborach nie wejdziecie w koalicję z Platformą Obywatelską i nie zaczniecie brać udziału w tym cyrku, który prezentują Polakom od 4 lat. Dlatego ktoś, kto dłużej nie ma zamiaru oglądać tych fasadowych zagrywek, zagłosuje na prawdziwą alternatywę, czyli na PiS.
Ale nie jest też tak, że PJN nie był przydatny. Po pierwsze – sam fakt jego wytworzenia dał mediom głównego nurtu możliwość jeżdżenia przez długie tygodnie po Prawie i Sprawiedliwości jak po łysej kobyle. Po drugie – 15 parlamentarzystów było również potrzebnych do kilku ważnych głosowań. Najbardziej znamiennym przykładem jest zagłosowanie PJN-u i PO za obniżeniem o połowę subwencji z budżetu państwa dla partii politycznych. Podjęcie takiego kroku nie wiązało się jednak z chęcią oszczędzania czy uzdrowienia państwa polskiego, ale z realizacją cudzych interesów. PiS nie jest partią taką jak Platforma Obywatelska. Aby działać i skutecznie docierać do wyborców w obecnym układzie medialno-politycznym, gdy największe gazety, radia i telewizje nie poddają działań rządu najmniejszej kontroli, takie partie jak PiS potrzebują pieniędzy choćby na tworzenie kampanii informacyjnych. PO tego nie potrzebuje, zwłaszcza gdy dowiadujemy się o takich zdarzeniach jak te z Wałbrzycha. Wystarczającym świadectwem powinny być informacje choćby Rzeczpospolitej, która dotarła do niektórych sprawozdań finansowych PO. Prawo i Sprawiedliwość nie ma asystentek wpłacających na konto swojej partii „10 tys. zł z własnej woli, z własnych oszczędności i zgodnie z moimi przekonaniami politycznymi”. Dlatego taki element jak subwencje z budżetu państwa są jednym z fundamentów zdrowej demokracji o szerokim pluralizmie. Niestety ten fundament został już podkopany, także dzięki partii Pawła Kowala.
Nie wiem jaka będzie przyszłość PJN. Nie wydaje mi się, aby przekroczyła nawet 3% poparcia w nadchodzących wyborach. Jeżeli czeka ją jakakolwiek przyszłość, to raczej taka szansa pojawi się dopiero za 4 lata. Szacuję, że właśnie w 2015 roku polska scena polityczna ulegnie delikatnemu rozdrobnieniu i wróci na nią kilka ugrupowań, mniej więcej tyle, ile w 2005 roku. Choć wydaje mi się, że PJN Kowala będzie zupełnie inny od poprzedniego, to jednak 4 lata przerwy od diety poselskiej przydadzą się kilku parlamentarzystom. Dziś nie macie nawet Klubu Parlamentarnego. Warto było?
Autor: Marcin Rol
http://wpolityce.pl/artykuly/13253-partia-joanny-nielojalnej-czas-pokazal-ze-krytyka-dzialan-prezesa-pis-byla-bliska-glupoty
Dobry tok rozumowania, coraz lepsze artykuły, ale skąd ten pomysł rozdrobnienia sceny politycznej? Ciekawa teoria…