Andrzej Jarczewski z Gliwic rozpoczął dramatyczną walkę o to, by Polska nie była łupem politykierów i różnych grup interesów. Polska jest nasza a nie ich! Za Króla Zygmunta Starego protestowała szlachta i żądała, by magnateria tworząca się na rozdrapywaniu majątku wspólnym obywateli Rzeczpospolitej – czyli królewskim, musiała oddać zagrabione mienie. Szlachta żądała egzekucji dóbr czyli odebrania magnatom bezprawnie przez nich użytkowanych królewszczyzn oraz zakazu sprawowania przez jedną osobę kilku wysokich urzędów.
Czyż nie potrzebny jest dziś dla Polski podobny program polityczny?
Andrzej Jarczewski – absolwent Politechniki Śląskiej, wieloletni działacz opozycji antykomunistycznej, wiceprezydent Gliwic w latach 1994-2002, wieloletni radny, przewodniczący Komisji Kultury rady miejskiej, wreszcie od roku 2003 – klucznik Radiostacji Gliwickiej. Tak mówi o swoim proteście: „Całe życie protestowałem przeciwko złemu systemowi i robię to nadal. W PRL-u byłem znany z działalności opozycyjnej, myślałem, że w demokracji nie trzeba będzie protestować, ale jest inaczej. Zwolnienie mnie z pracy uważam za element polityki władz miasta. Nie ma to nic wspólnego z moim wywiązywaniem się z obowiązków służbowych”.
Na swojej http://www.ajarczewski.republika.pl/ napisał również tak: „Źle się dzieje w polskich samorządach, przekształcanych stopniowo w prywatne folwarki aktualnych kacyków. Od lat zajmuję się tym problemem w książkach i artykułach. Teraz – do tej działalności na polu teorii muszę dołączyć trochę praktyki. Powód jest prosty: lokalny kacyk pozbawił mnie środków do życia. Dlatego 6 czerwca 2011 wszedłem na wieżę Radiostacji Gliwice i rozpocząłem protest”
Jego spór z dyrektorem Muzeum w Gliwicach Grzegorzem Krawczykiem, któremu podlega także Radiostacja, zaczął się od krytyki likwidacji Oddziału Odlewnictwa Artystycznego w jego oryginalnym miejscu, czyli w hali GZUT. Decyzja o likwidacji ekspozycji została przez gliwiczan oceniona negatywnie. Oficjalny powód – zbyt wysoki czynsz – był fikcyjny, a za chybioną aranżację zbiorów w nowym miejscu miasto ostatecznie zapłaciło mniej więcej tyle, ile wyniósłby 10-letni czynsz w GZUT.
Dyrektorowi Krawczykowi zarzucił Jarczewski m.in. nieznajomość spraw muzealnych. Na forum publicznym nazwał go „osobą niepiśmienną i kulturalnym analfabetą”. Jarczewski pełnił wówczas funkcję radnego. Kiedy nie dostał się do rady miasta w ubiegłorocznych wyborach, natychmiast zapłacił za swój brak pokory – w grudniu dostał wymówienie. Przeciwko zwolnieniu z pracy bez merytorycznych przyczyn protestuje dziś na wieży radiostacji, którą opiekował się przez lata i którą zna, jak własną kieszeń. Jest przygotowany na kilkudniowy pobyt na wysokości – ma jedzenie, picie, śpiwór. Pod radiostacją kłębią się tłumy gliwiczan. Sympatycy umawiają się, że do końca protestu codziennie o 16.00 będą się spotykać pod radiostacją z transparentami wyrażającymi poparcie dla Andrzeja Jarczewskiego. Dla wielu gliwiczan jest to protest w słusznej sprawie!
Autor: Jadwiga Chmielowska
Tekst pochodzi z portalu: www.niepoprawni.pl
Na szczęście, dzisiaj protest został zakończony! Daj Boże, żeby pomyślnie… Myślę o przywróceniu pana Jarczewskiego do pracy. Rostrzygnąć ma Sąd Pracy.
Pomyślności panie Andrzeju!
A Pani Jadwiga oczywiście „tam była, miód i gorzałkę piła”. Tylko chyba coś za dużo tej gorzałki, bo jej się oczach zaczło, dwoić, troić, czworzyć… aż zobaczyła że „pod radiostacją kłębią się tłumy gliwiczan”. Ale jaki zgrabny zabieg dzienikarski – żeby nie kłamać, nie napisała, że to były tłumy popierające protest :-). Artykuł brzmi zdecydowanie lepiej, niż gdyby napisała „tłum gapiów i 5 osób popierających protest”, nieprawdaż?