„My Ślązacy, my naród Polski” – słowami tymi zwykł rozpoczynać swoje wystąpienia mój dziad, przyrodnik i patriota, Andrzej Czudek. Podobnie jak on i ja czuję szacunek i miłość do mojej „małej ojczyzny” i podobnie jak on, dumny jestem z tego, że jestem Ślązakiem. Dla wielu osób nieznających Śląska, nasz region jawi się jako przemysłowa pustynia z hałdami kopalnianymi, lasem kominów, smogiem i ubogą kulturą robotniczą. Wielu tak postrzega Śląsk. Wielu, z pogardą wyraża się o naszych gwarach, a ludzi nimi mówiących uważa za zacofaną część społeczeństwa.
Nic więc dziwnego, że wśród dumnych Ślązaków, takie pogardliwo-pobłażliwe opinie, budzą oburzenie i sprzeciw. Nie dziwi również sentyment z jakim Ślązacy wspominają okres międzywojenny, gdy Śląsk cieszył się, jako jedyny w Polsce region, daleko idącą autonomią. Autonomią, której najsilniejszym przejawem był własny sejm – Sejm Śląski. Przyznam, że i mnie nie jest obca tęsknota za tamtymi czasami i za tamtym porządkiem prawnym.
Śląsk miejsce wielu kultur
Śląsk, który od wieków leżał na pograniczu różnych państwowości, nigdy nie był tworem jednorodnym. Był niczym tygiel, w którym mieszały się wpływy kulturowe, etniczne, religijne i językowe, sąsiadujących ze sobą nacji.
Ze względu na swą „peryferyjność” i oddalenie od stolic państwowych, Śląsk równie często jak wskutek wojen, zmieniał swą przynależność państwową w wyniku mariaży rodzinno-dynastycznych, tworząc grupę wielu małych księstw o dużej niezależności politycznej. Zapewne właśnie wskutek tych historycznych uwarunkowań, mieszkańcy Śląska od wieków przejawiali większą niż gdzie indziej tolerancję i poszanowanie dla innych kultur i narodowości. Równocześnie wykształciło się w Ślązakach poczucie odrębności, którego przejawem było większe przywiązanie do regionu niż do państwa. Regionu, który nigdy nie ograniczał się do granic jednej państwowości.
Trudne losy regionu odciskają piętno
Śląsk ma za sobą niełatwą i skomplikowaną historię. Jątrzy się tutaj wiele niezaleczonych ran i urazów wobec suwerenów tego regionu, którzy często traktowali go niczym dojną krowę. Ślązacy doskonale pamiętają, że bogactwo regionu w czasach rozwój przemysłu nie przekładało się w sposób oczywisty na jego rozkwit, lecz w dużej mierze wzbogacało innych. Pamiętają o rabunkowej eksploatacji zasobów i macoszym traktowaniu przez wszystkie państwa, w skład których aktualnie wchodził Śląsk. Tak było w latach panowania pruskiego, a później niemieckiego. Tak niestety było również za czasów II Rzeczypospolitej, w czasach PRL-u… i tak w dużej mierze jest do teraz. Co gorsza, naturalne bogactwo Śląska implikowało zwykle u aktualnego suwerena chęć udowodnienia swoich praw do tego regionu i często wiązało się z brutalnymi próbami „przerabiania” nas, Ślązaków.
Język, gwara, narodowość…
W spisie ludności z 1910 roku, 582 tysiące osób na Śląsku podało język polski jako ten, którym posługują się w domu, a jedynie 51 tysięcy wpisało zarówno polski i niemiecki. W spisie z roku 1925 już tylko niewiele ponad 151 tysięcy osób zadeklarowało język polski jako „ojczysty” zaś 384 tysięcy uznało się za osoby dwujęzyczne. To radykalne odwrócenie proporcji było efektem wzmożonej germanizacji. Po drugiej wojnie światowej w analogiczny sposób, rugowano z przestrzeni śląskiej język niemiecki oraz liczne odmiany śląskiej gwary. Nie dziwi zatem, że rdzenni mieszkańcy naszego regionu dość nieufnie podchodzą do „opiekuńczych” działań państwa.
Jest w nas wiele nieufności wobec tych, którzy chcą nas na siłę kształtować… na „prawdziwych obywateli i patriotów”. Niemniej jednak od wieków zdecydowana większość Ślązaków poczuwała się do słowiańskości, a w domu rodzinnym posługiwała się językiem, który przynależał do grupy języka polskiego. Fakt ten, naturalny i oczywisty dla Ślązaków, często budził zdziwienie u obcokrajowców. Przykładem tego może być chociażby relacja francuskiego kronikarza d’Alaraca, towarzyszącego w 1683 roku Janowi III Sobieskiemu w wyprawie na Wiedeń, i jego reakcja na entuzjastyczne powitanie króla i wojska polskiego przez gliwiczan. Z nieukrywanym zdziwieniem kronikarz napisał „żaden monarcha nie spotkał się z tak jaskrawymi wyrazami hołdu ze strony obcego państwa, jak król polski ze strony poddanych cesarza”, nie rozumiejąc, że to przecież Polacy pozostający pod obcym panowaniem witali polskiego władcę. Niestety nieznajomość historii Śląska nie jest domeną li tylko obcokrajowców. Mało kto z naszych rodaków wie, że najdłużej panującą linią Piastów byli Piastowie Śląscy, zaś „utrata” sporej części Śląska nie nastąpiła w wyniku działań zbrojnych lecz wskutek realizacji umowy dynastycznej w XVI w., gdy ostatecznie wygasła linia Piastów.
Narodowość, ale jaka?
Od pewnego czasu trwa medialna wrzawa wokół kwestii odrębności kulturowej Ślązaków. Problem ten, niczym bumerang, powraca w nasilonej formie podczas kolejnych kampanii wyborczych. Jednak spór, który początkowo dotyczył odrębności kulturowej, przerodził się ostatnio w spór o istnienie narodowości śląskiej… ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Podczas gdy różne naukowe autorytety oraz lokalne media, a za nimi śląskie domy i ulice toczą akademickie dyskusje o formalnych podstawach i możliwościach wyodrębnienia narodowości śląskiej, sprawy przybierają zgoła inny obrót. Jak się bowiem okazuje, według inicjatorów całego zamieszania – uznanie śląskiej narodowości nie jest celem samym w sobie, ale ma być zaledwie pierwszym krokiem do… zmiany konstytucji RP i uznania autonomii Śląska. Taki strategiczny cel stawia bowiem przed sobą Ruch Autonomii Śląska.
Gotowy jest już nawet projekt obszernych zmian konstytucji, w której z Art. 163 ma przyjąć brzmienie: Państwo jest zorganizowane terytorialnie w gminy, powiaty i województwa autonomiczne.
Został także wystosowany apel do innych „społeczności regionalnych” o „przyłączenie się do działań na rzecz reformy państwa”. Trudno zrozumieć, jak to się dzieje, że kongres tego ugrupowania o jawnie antykonstytucyjnych celach działania, goszczony jest w pomieszczeniach Sejmu Śląskiego, a jego uczestnikami są przedstawiciele administracji państwowej i samorządowej, m.in. marszałek województwa śląskiego Adam Matusiewicz, wicewojewoda Piotr Spyra, posłowie PO Tomasz Tomczykiewicz i Marek Plura, lider wojewódzkich struktur PSL Marian Ormaniec, wicestarosta powiatu rybnickiego Aleksandra Chudzik oraz wiceprezydent Rudy Śląskiej Michał Pierończyk.
Coraz głośniej słychać głosy żądające odrębności Śląska od Polski. Media podają, że rośnie odsetek tych, co deklarują Śląskość, pojmowaną jako odrębną narodowość. Częstokroć są to osoby pozbawione tutejszych korzeni, albo takie, które do niedawna w ogóle nie zaprzątały sobie głowy swoją tożsamością. Media – nie wiedzieć, czy w poszukiwaniu „newsów” czy zgodnie z osobliwym pojmowaniem swojej „misji” prześcigają się w cytowaniu takich na przykład wypowiedzi: „Więc panie Prezydencie, proszę nie przesyłać mi w przyszłym roku smsa, który przypomina o wywieszeniu flagi. Nie pomoże również ustawowy obowiązek, bo to nie moja flaga” („Dlaczego nie wywieszę dziś biało-czerwonej flagi?” – Marek Gołosz – 3 maja 2009). Albo zupełnie już niezawoalowanych, otwartych deklaracje, takich jak ta przewodniczącego Ruchu Autonomii Śląska Jerzego Gorzelika: „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem i nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa”.
Co dalej, moja mała ojczyzno?
Nawet w czasach Polski międzywojennej, gdy Śląsk posiadał znaczą autonomię, nie brakowało różnic i sporów dotyczących wizji rozwoju regionu oraz jego stosunków z pozostałą częścią Polski. Jednak mimo wielu animozji i często bolesnych antagonizmów – pomiędzy, delikatnie rzecz ujmując, nieprzychylnymi sobie obozami Korfantego i Grażyńskiego – jedna rzecz łączyła Ślązaków – Rzeczpospolita. O tym jakoś zdają się dziś zapominać głosiciele „odwiecznej” autonomii Śląska. Można by rzecz bagatelizować, gdyby nie fakt, że coraz więcej mieszkańców Śląska otwarcie deklaruje przynależność do narodu… którego nie ma, ale który żąda autonomii.
W przeprowadzonym w tym roku wśród mieszkańców Śląska sondażu, blisko 46% ankietowanych zadeklarowało, że w spisie powszechnym wskaże narodowość śląską. Nawet w moim rodzinnym mieście – Gliwicach, w dużej mierze zamieszkałych przez przesiedleńców z Kresów Wschodnich i ich potomków, 45% ankietowanych oświadczyło, że zadeklaruje przynależność do „narodowości śląskiej”.
Ślązak narodowości polskiej
Zawsze z dumą przyznawałem się do mojej małej ojczyzny, nawet w czasach gdy przyznawanie się do śląskości nie było modne, a wręcz wstydliwe. Ceniłem i cenię rdzennych Ślązaków za ich szacunek do pracy, przywiązanie do tradycji i religii, honor i godność. Do dziś brzmią mi w uszach słowa, które towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo, a które chyba najcelniej obrazują charakter Ślązaka. „Słowo droższe od piniendzy”. Staram się być wierny tej maksymie i tego samego uczę swoje dzieci.
Z dumą zatem powtarzam za moim przodkiem „my Ślązacy” i z dumą kończę tę frazę mówiąc „my naród Polski”. W spisie powszechnym wpiszę więc bez wahania narodowość polską. Wierzę, że podobnie uczyni zdecydowana większość Ślązaków, pomnych swej tradycji i wiernych ideałom przodków, którzy pracą, nauką a częstokroć i własnym życiem, służyli Polsce.
Wierzę, że Ślązacy nie dadzą się wciągnąć w tę antypaństwową grę pod nazwą „narodowość śląska”. Mam też nadzieję, że ci mieszkańcy naszego regionu, którzy nie są związani ze Śląskiem tradycją rodzinną nie podejmą „zabawy”, jak to jest często przedstawiane i nie zaczną się w spisie przyznawać do śląskości. Oraz, że nie zrobią tego dla draki przeciwnicy Kaczyńskiego.
To nie jest zabawa! To całkiem poważna gra, w której stawką jest integralność Rzeczpospolitej.
Autor: Andrzej Pieczyrak
Tekst pochodzi z serwisu www.doorg.info. (Gliwice, 20 kwietnia 2011 roku.)
z jednej strony autor wychwala slaska roznorodnosc i tolerancje
a z drugiej nie akceptuje Slazakow slaskiej opcji narodowej.
jakos nie slyszalem o liczacej sie organizacji politycznej na Gornym Slasku ktora by propagowala w swoim programie separacje od Rzeczpospolitej.
moze autor podal by przyklad?
Trzyosobowy ŚRS ;-)
Brawo. Potrzeba więcej takich świadectw. Szkoda może, że zostało ono opublikowane dopiero dziś ale lepiej późno niż wcale.