Felieton prawie poważny: Panowie, słuchajcie swoich żon!

Niezależna Gazeta Obywatelska

 

Andrzej Trybuła

Kobiety postrzegają świat inaczej niż mężczyźni! Slogan niby wyświechtany, niby każdy facet to już wie, każdy rozumie. Prawie wszyscy czytali albo przynajmniej słyszeli, że istnieje coś takiego jak płeć mózgu albo o tym, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. I co z tego?

Znamy slogan, akceptujemy go bez zastrzeżeń. Na spotkaniach mówimy: tak, tak, faktycznie kobiety są inne, machamy ręką i to wszystko. Nie idziemy dalej, nie drążymy tematu, nie staramy się zrozumieć. Żyjemy z dnia na dzień w błogiej nieświadomości, by potem nagle załamywać ręce, drwiąc po trochu i dziwiąc się, że nasze żony znajdują upodobanie w namiętnym czytaniu tak zwanej „prasy kobiecej”, że zamiast meczu wolą oglądać telewizyjne programy w stylu małej czarnej a zamiast powtarzanego dziesiąty raz filmu akcji, dwutysięczny odcinek popularnego serialu. Że, coraz bardziej życzliwym okiem patrzą na postępowe ruchy kobiece o wyraźnie lewicowych zapatrywaniach. W poważnych artykułach lamentujemy nad złym wpływem polskojęzycznej (niemieckiej) prasy na kondycję polskich rodzin, bo przecież propaguje złe wzorce, łatwe rozwiązania nie do zaakceptowania, takie jak rozwody czy aborcja. Piszemy o tym, że telewizja jest złem wcielonym a pisma kobiece gorsze niż pornografia. Nadymamy się, mędrkujemy a kobiety i tak robią swoje. Dlaczego?

Pytanie z pozoru nie jest takie proste i nie łatwo będzie znaleźć na nie jakąś generalną odpowiedź. Zapewne każda pytana kobieta odpowiedziałaby na nie inaczej. Ile kobiet tyle odpowiedzi – pewne rzeczy są niezmienne. Ja jednak mam na ten temat swoją własną teorię, opartą na własnych doświadczeniach domowych.

Moim zdaniem kobiety chcą być po prostu „wysłuchane”. Też mają swoje poglądy, zapatrywania, potrzeby i pragnienia, które muszą zrealizować by poczuć się dobrze. I chcą żeby ktoś o tym posłuchał, a może nawet i porozmawiał. Panowie, uderzmy się w pierś i przyznajmy z czystym sumieniem: kiedy ostatni raz rozmawialiśmy z naszymi paniami? kiedy ostatni raz przyznaliśmy im rację? kiedy ostatni raz posłuchaliśmy naszych żon i nie chodzi tu wcale o normalne, codzienne posłuszeństwo, wyrażające się w wypełnianiu poleceń przy prostych czynnościach domowych, takich jak: wyrzucanie śmieci, trzepanie dywanów, rozpalanie w piecu i wszystkich innych tradycyjnie należących do naszych, męskich, domowych obowiązków, do których tak często sprowadzamy codzienne relacje z małżonką. Skoro tak postępujemy w domach, to nie dziwmy się, że kobiety kierują swoją uwagę i zainteresowanie gdzie indziej. Przeważnie tam, gdzie uzyskują odpowiedzi na nurtujące je pytania. Do seriali, do programów telewizyjnych o tematyce kobiecej, do prasy kobiecej czy wreszcie do feministycznych stowarzyszeń i ruchów politycznych, które tradycyjnie, zawsze mają wiele do powiedzenia. Nie dziwmy się, że podlegają wpływom, że coraz częściej mają odmienne zdanie od naszego, bo niby gdzie i kiedy mają sobie je wyrobić. Jeśli dom odpada, to pozostaje praca i media, a jeśli kobieta nie pracuje, to pozostają już tylko media i zwykłe naśladownictwo poglądów, które uznają za własne.

Apeluję teraz do wszystkich obecnych jak i przyszłych mężów i ojców. Wiele mówi się ostatnio o konieczności obrony tradycyjnego modelu rodziny. Uniwersalnych wartości jakie ze sobą niesie związek kobiety i mężczyzny pragnących stworzyć wspólny dom i wychować dzieci. Jeżeli faktycznie zależy nam na utrzymaniu tej najstarszej instytucji świata w takim kształcie jak dotychczas. Jeśli nie jest to tylko czcza gadanina nastawiona na osiąganie doraźnych zysków politycznych a faktyczna, głęboka troska o dobro i przyszłość cywilizacji, którą stworzyli nasi przodkowie. To powinniśmy zacząć od nas samych i naszego stosunku do kobiet.

Panowie! Słuchajmy swoich żon! Wsłuchujmy się w ich poglądy i pragnienia. Rozmawiajmy z nimi, nie bójmy się takiej zmiany. Bo jeśli stracimy poparcie kobiet dla rodziny, to tak naprawdę, będzie to oznaczać koniec tej szacownej instytucji i nic na to nie poradzimy.

Autor: Andrzej Trybuła

  1. Dafnis
    | ID: 44f12499 | #1

    A dlaczego taki tytuł cyklu: „Felieton prawie poważny”, skoro temat baaardzo poważny, hmm? :)

  2. Łukasz Żygadło
    | ID: 3088c303 | #2

    Świetny wpis!!

  3. | ID: 3e99bcbf | #3

    mi sie wydaje, ze problem pojawia sie wtedy gdy cele ktory stawia na poczatku swojego istnietnia zwiazek mezczyzny i kobiety z czasem ulegaja zmianie… nie mowie o celach typu urodzic dzieci, wybudowac dom itp.. mowie np. o trosce i pewnych zabowiazan… trzeba pamietac, ze pragne byc w zwiazku, mimo tego ze moge sobie poradzic sam.

Komentarze są zamknięte