We wczorajszej lokalnej prasie codziennej, nazwy nie wymienię – przypominam, że w Opolu mamy tylko dwa takie tytuły, i nie napisał tego dziennik o inicjałach G.W tylko ten drugi, pojawiły się lamenty na to, że do dnia dzisiejszego, w miejscach do tego nieprzeznaczonych, wiszą plakaty wyborcze kandydatów Prawa i Sprawiedliwości.
To dlaczego one tam do dnia dzisiejszego wiszą wymaga krótkiej, acz głębokiej analizy, której nie uświadczymy w owym artykule. Otóż wieszanie przez PiS plakatów gdzie popadnie, bez względu na konsekwencje jest pokłosiem toczonej przez partię rządzącą polityki marginalizacji PiS wszelkimi możliwymi metodami z zastosowaniem nawet brudnych zagrywek.
W Opolu rządząca PO chciała wyrolować PiS w ten oto sposób, że jako władza, używając swoich koneksji, wykupiła wcześniej zarezerwowane przez PiS miejsca reklamowe. Niby wszystko odbyło się legalnie, ale efekt był oczywiście taki, że politykom PiS odebrane zostało podstawowe prawo stosowane w cywilizowanych krajach demokratycznych, dotyczące równości zasad podczas kampanii wyborczej, w promowaniu swojego programu i poglądów.
Efektem tego PiS potraktowany przez władzę prawie jak nielegalna opozycja zaczął stosować stare opozycyjne metody rodem z lat 80. XX w. – w myśl zasady: traktują nas jak opozycję, to stosujmy metody opozycyjne. No bo niby w jaki legalny sposób politycy PiS mieli się promować w tej kampanii wyborczej? Skoro odebrano im większość legalnie do tego przeznaczonych narzędzi, to sięgnęli po te, które są według prawa wykroczeniem – oczywiście tylko według obowiązującego prawa, spisanego w kodeksach i egzekwowanego przez władzę, a nie według niepisanego prawa każdej opozycji do obrony swoich racji i poglądów.
Oceniając wynik wyborów podjęta przez polityków PiS walka tymi półlegalnymi, opozycyjnymi metodami jednak się opłaciła. Mimo zapowiadanej w sondażach klęski wyborczej, PiS utrzymał w radzie miasta swój stan posiadania (5 radnych) i co za tym idzie plan „wyrolowania” tej partii spalił na panewce.
Pozostał tylko jeden problem – owe plakaty wyborcze. Ponieważ zostały nalepione metodami „opozycyjnymi” to ich wytrzymałość o tych lepionych w sposób „legalny” jest dużo większa. Widocznie agitatorzy PiS wiedzieli jak się za tą rzecz zabrać, ale nic w tym dziwnego skoro w strukturach tej partii kultywowane są tradycje i pamięć o stosowanej w naszym kraju, na przestrzeni wielu lat, walki opozycyjnej przeciwko władzy.
Tak czy inaczej plakaty te znikną, bo działacze PiS nękani różnymi metodami (jak artykuły prasowe na przykład) zostaną w końcu zmuszeni do ich usunięcia. Ale trochę to potrwa – pewnie do wiosny. A wystarczyło tylko zastosować zasadę równości szans, a problemu by nie było.
Autor: Grzegorz Bieniarz
Ciekawy jestem czemu wszyscy pomstują na to, że nie pozrywane są plakaty PISu, a nie zauważają, że nie pozrywane są plakaty wyborcze prezydenta Zembaczyńskiego.
Ciekawy jestem czemu wszyscy pomstują na to, że nie pozrywane są plakaty PISu, a nie zauważają, że nie pozrywane są plakaty wyborcze prezydenta Zembaczyńskiego.
Garbowski do tej pory wisi wszędzie, a Zembaczyński? a jakiś tam kubalańca czy inni? Tegoi nikt nie widzi? Opole to bastion braku obiektywnego myślenia! Dobrze, że wyszła NGO, wreszcie!