I słusznie!
Obowiązkiem każdej władzy: czy to rządowej, czy samorządowej czy spółdzielczej, jest wypełnianie nałożonych na nią obowiązków i koniec!. Tak musi być, za to im przecież płacą. W tym konkretnym przypadku nie jest to jednak takie proste. Nie wiadomo czy ciężki sprzęt obiecany przez pana kierownika dojedzie do miejsca przeznaczenia i nie straci wcześniej koła albo nie utknie w jakiejś dziurze. Ponieważ największą bolączką mieszkańców bloku przy ul Ozimskiej 62-68 nie jest koleina na drodze wewnętrznej. Nie, z tym ci ludzie sobie poradzą. Największą bolączką tych ludzi jest to, że od wiosny tego roku mają poważne problemy, żeby do tej swojej wewnętrznej drogi i parkingu przed domem w ogóle dojechać.
Sprawcą tego problemu jest miasto, które od ponad pół roku remontuje ulicę Kolejową, jedyną drogę dojazdową do opisanej wyżej posesji i remontu tego nie widać końca. Remontuje drogę, nie zapewniając przy tym jakiegoś objazdu lub drogi zastępczej. Od ponad pół roku zmotoryzowani mieszkańcy domów uzależnionych od ulicy Kolejowej zmagają się z warunkami jezdnymi przypominającymi bardziej odcinki specjalne z rajdu Dakar albo dziki, biegnący przez dżunglę trakt przemierzany przez wozy z napisem Camel Trophy, niż jezdnię z dużego miasta. Kto jechał, ten wie co piszę, a ja jeżdżę tamtędy naprawdę często. Prawdziwa gratka dla zwolenników mocnych wrażeń a zarazem właścicieli dużych bryk z napędem na cztery koła, samochodów terenowych i służbowych, które podobno też należą do „terenowców”. Dla właścicieli normalnych samochodów udręka nie do wytrzymania.
Na miejscu pana kierownika administracji po zakończeniu rozmowy z panią redaktor i odłożeniu słuchawki puknąłbym się w czoło myśląc, czego ci dziennikarze ode mnie chcą. Miasto rozwaliło drogę, od pół roku ma wszystkich w nosie i nic sobie z tym nie robi, a ja mam się wychylać, po co? I miałby rację, w końcu przykład idzie z góry.
Autor: Andrzej Trybuła