Dzisiaj druga część rozmowy z Dariuszem Kosakowski, przewodniczącym osiedla Śródmieście w Kędzierzynie – Koźlu. Będzie o polityce, błędach systemu, pieniądzach, zmianach granic osiedli a tym samym zmianach obwodów wyborczych, do których w Kędzierzynie-Koźlu na szczęście nie doszło.
Wiktor Sobierajski: – Panie przewodniczący. W ostatnim czasie przetoczyła się dyskusja na temat rad osiedli, rad sołeckich w miastach, gminach i wsiach w Polsce. Takie spotkanie odbyło się między innymi w Opolu. Brała w nich udział między innymi pani prezydent Nowosielska, pan Marcin Ociepa przewodniczący rady miasta Opola oraz jedna z pań z rady, którejś z dzielnic stolicy naszego województwa. Jak pan widzi dalsze funkcjonowanie rad osiedli. Bo ja mam wrażenie, że niektóre działania radnych dzielnicowych, dublują się z działaniami radnych miejskich. Różnica polega na tym, że radny dzielnicowy działa społecznie, a radny miejski „za pieniądze”. Ponadto zdarza się, że nie ma współpracy między radnymi osiedlowymi i radnym miejskim.
Dariusz Kosakowski: – Odpowiem trochę przewrotnie. Półtorej roku temu, zanim zostałem przewodniczącym rady osiedla „Śródmieście” myślałem, że rady osiedlowe są zbędne, bo tzw. jednomandatowe okręgi wyborcze teoretycznie powinny załatwić sprawę. Ustawa o samorządzie gminnym, nie przewiduje takiego rozwiązania, że radni miejscy z danej dzielnicy, mogliby tworzyć swoje rady, działające przy nich, tak aby mogli realizować zobowiązania wyborcze.
W.S: – No właśnie. Z tym często nie jest najlepiej, bo radny interesuje się swoją dzielnicą raz na cztery lata, tuż przed wyborami. Inną sprawą jest to, że mieszkańcy przyzwyczajają się do nazwisk i bywa, że radnego wybierają na kolejne kadencje, nie do końca zdając sobie sprawę z wagi swojego głosu. Taka sytuacja ma bardzo często w środowiskach wiejskich.
D.K: – Radni ze swoich zobowiązań wywiązują się bardzo różnie. Jedni lepiej, drudzy gorzej. Nie mogę jednak powiedzieć, że nasi radni ze Śródmieścia Kędzierzyna – Koźla są bezproduktywni. Tak nie jest. Byłaby to błędna ocena. Przy pomocy radnych naszego osiedla doprowadziliśmy do załatwienia np. tzw. „Zielonego Zakątka”, który powstanie przy szkole podstawowej nr 6. Radni są zapraszani na posiedzenia naszej rady i oni przychodzą. Starają się nam pomóc…
W.S: – Ale zaraz, zaraz. Żadnej łaski wam nie robią, ponieważ radni miejscy dostają za swoją funkcję pieniądze. A wy, jako radni osiedlowi nie.
D.K: – Z tego powodu bardzo cierpię. Ja akurat, jako przewodniczący rady osiedla, mam pewną dietę, bardzo niewielką…
W.S: – A co z pozostałymi członkami rady osiedla?
D.K: – Ci ludzie pracują zupełnie za darmo, społecznie. I warte podkreślenia jest to, że robią to nie dla siebie, a dla mieszkańców. Gdyby takich osób byłoby więcej byłoby fajnie. Czy jest to jedyny błąd tego systemu? Nie wiem.
W.S: – A ja jestem w stu procentach błąd tego systemu, bo skoro jedni za pracę mogą dostawać pieniądze, to i drudzy też powinni je dostawać. Dla mnie jest to pewna niesprawiedliwość!
D.K: – Zgadzam się z tym, że jedni pracują za pieniądze a drudzy za darmo. Kompetencje radnego w radzie miasta są znacznie wyższe, niż w radzie osiedlowej. My z rady osiedowej mamy służyć pomocą radnym miejskim. Czyli to właśnie przez nas radni miejscy powinni docierać do mieszkańców, razem z nami. Wskazywać to, co im się nie podoba, co chcieliby zmienić. Myślę, że właśnie taki jest charakter radnych osiedlowych. Jesteśmy ciut bliżej mieszkańców niż radni miejscy. Co do pieniędzy, to osobiście uważam, że jakieś drobne diety, bo nie mówimy tu o wielkich pieniądzach, wszyscy członkowie zarządu rady osiedla, powinni otrzymywać. To musiałyby być takie pieniądze, aby wywierałyby nacisk, by radni osiedlowi jeszcze lepiej wykonywaliby swoje zadania, swoją pracę na rzecz innych, na rzecz innych mieszkańców osiedla.
W.S: – Jak się Panu podobała próba zmiany granic obwodów wyborczych, między innymi w „Śródmieściu” Kędzierzyna-Koźla? Tę próbę podjęła pani prezydent Sabina Nowosielska?
D.K: – To nie jest tak, że podjęła ją pani prezydent Nowosielska…
W.S: – No to jak jest?
D.K: – Przynajmniej tak to oficjalnie wyglądało… Na początku został złożony wniosek do przewodniczącego rady miasta, przez zarząd osiedla Kuźniczki.
W.S: – Pan doskonale wie, kto mieszka w tym rejonie, którzy radni, między innymi z PO. Ja myślę, że była to próba budowania sobie pewnej przewagi, przed kolejnymi wyborami samorządowymi. Jak się to Panu podobało?
D.K: – Nie podobało mi się i stąd nasza reakcja. Zarząd osiedla „Śródmieście” podjął uchwałę, że jesteśmy przeciwko zaproponowanemu nam projektowi uchwały. Zarówno w zakresie zmiany granic osiedla, jak i zmiany granic obwodów wyborczych, powołania nowych osiedli czy również przeprowadzenia konsultacji dotyczących tych zmian w okresie wakacyjnym. Była tam jeszcze jedna zmiana, dotycząca powołania nowego osiedla, a chodzi o osiedle Powstańców Śląskich na osiedlu Piastów- Wschód.
W.S: – Pan doskonale wie gdzie i jacy radni mieszkają w danych osiedlach. Proszę podać chciaż dwie przyczyny, że byliście państwo przeciwni takim rozwiązaniom?
D.K: – Nie można zmienić sobie granic na życzenie kogoś, kto poprzez to, chce realizować swoje cele…
W.S – Jakie cele, bo pan zaczyna kluczyć, żeby mi za wiele nie powiedzieć.
D.K: – Dobrze. Powiem szczerze. Tu nie chodzi o to, by sobie stworzyć okręg wyborczy, w którym można wygrać kolejne wybory. Jeżeli ktoś chce wygrać wybory, to musi włożyć taką ilość pracy, żeby ludzie go poparli. Jeżeli chodzi o zarząd osiedla „Kuźniczka”, to tam mieli problem z osiedlem, z którym tworzą jeden okręg wyborczy. Chodzi o Cisową. Tam mają małe szanse wygrania wyborów z obecnym radnym, który jest popierany przez Mniejszość Niemiecką. Ten radny nie uzyskał ponad 50 % głosów w poprzednich wyborach, więc uważam, że mógł z nim wygrać każdy. Musiałby jednak włożyć większą ilość pracy w swoje działania. Mało tego, gdyby osiedle Kuźniczki wystawiły tylko jednego kandydata, a nie dwóch czy trzech kandydatów, też byłoby łatwiej. Uważam, że powinno się najpierw uderzyć się w swoje piersi, a dopiero później szukać innego rozwiązania, Takie jest moje zdanie. Czy to był jedyny powód proponowanych zmian? Nie wiem.
W.S: – Rozmawiał Pan z wnioskodawcami tej zmiany?
D.K: – Rozmawiałem. Z mojego punktu widzenia, to był podstawowy powód do tego, że takie zmiany zostały zaproponowane.
W.S: – Fajnie się z Panem rozmawia. Moje ostatnie pytanie brzmi: czy potrzebna jest w radach osiedli „wielka polityka”, bo mam wrażenie, że takie sytuacje, jak Pan mi przedstawił, że z tym radnym nie da się wygrać, że Mniejszość Niemiecka itd., zdarzają się u nas ciągle?
D.K: – Jak mam być szczery, to uważam, że rada osiedla powinna być apolityczna. Mogą tam być sympatycy różnych ugrupowań. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Najważniejsze jest to, żeby ci ludzie potrafili ze sobą współpracować i wychodzić do mieszkańców z różnymi inicjatywami. Potrafili zapytać mieszkańca, czego od nas oczekuje. Jak rozwiązywać niektóre problemy i pomagali znajdować najlepsze rozwiązania w danej sytuacji.
W.S: Dziękuję za rozmowę
Tekst i foto: Wiktor Sobierajski
Panie Sobierajski, pan naprawdę jest porąbany. Najgłośniej przeciwko zmianie granic okręgów wyborczych protestowała radna Czubek, a pan podejrzewa że to jej sprawka! Odleciał pan i kompletnie nie wie o co w tym wszystkim chodziło.
Szanowny Panie mieszkańcu śródmieścia! Nigdzie w moim tekście nie została wymieniona pani radna Czubek, więc proszę jej w to nie mieszać. Pański komentarz świadczt o tym, że hołduje Pan kombinatorstwu, „pomaganiu sobie w wyborach”, tak jak wszystkie partie w Kędzierzynie-Koźlu, które mam nadzieję zostaną zmieciona z rady miasta, w kolejnych wyborach. Zauważyłem, że jej członkowie, im bliżej wyborów, tym rzadziej przyznają się do przynależności do partii. To znamienne, przyzna Pan. A radnej Czubek proszę w to nie mieszać.
Wiktor Sobierajski.
„Pan doskonale wie, kto mieszka w tym rejonie, którzy radni, między innymi z PO” to chyba Pan powiedział a nie ja i to Pan miesza w to wszystko radną Czubek bo inni radni w tym rejonie nie mieszkają.
A to że Pan odleciał to najlepiej widać po Pana reakcji bo ja jestem przeciw kombinatorstwu w granicach okręgów tak jak chyba każdy mieszkaniec Śródmieścia. Ciekaw jestem tylko kto ma w tej nowej radzie zasiadać skoro chce Pan wywalić z niej partie. Za komitet Wantuły mówimy nie dziękuję.