Jadwiga Chmielowska: Piłsudski mówił, że nie ma niepodległości za dwa grosze i dwie krople krwi.

Autor Obywatelski1

Przez 9 lat ukrywała się przed bezpieką. Nigdy jej nie złapano, bo ukrywania się uczyła ją matka, żona przedwojennego oficera „Dwójki”. Nie mogła przyjść ani na jej pogrzeb, ani nawet na grób, bo SB dzień i noc była na cmentarzu. – Piłsudski mówił, że nie ma niepodległości za dwa grosze i dwie krople krwi. Taką właśnie niepodległość mieliśmy po 1989 r., ordynarnie przechlaną w Magdalence – mówi Jadwiga Chmielowska z Solidarności Walczącej, która dziś o 21.30 będzie gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.

 

– Bzdura. W 1989 r. w sądach powinna przeprowadzona być opcja zerowa – tak mówi o niedawnych słowach Adama Strzembosza, według których wymiar sprawiedliwości dopuszczał się złych rzeczy w latach stalinowskich, a potem sędziowie starali się zachowywać przyzwoicie.

Wie, o czym mówi, bo jej śląska Solidarność Walcząca zinfiltrowała tamtejszy wymiar sprawiedliwości, mając kontrwywiadowcze komórki sędziowską, prokuratorską i adwokacką. – Byliśmy wstanie przez naszych adwokatów i prokuratorów rozpracować wszystkie te środowiska. To nie było trudne, bo to środowisko imprezowało wspólnie, wiec nasi ludzie łatwo uzyskiwali informacje. W 1989 r. w sądach potrzebna była opcja zerowa i myśmy to przygotowywali. Ale potem był „okrągły stół”, wielka zdrada narodowa, wielka ściema – opowiada.

Jak mówi, od 1983 r. była pewna, że Wałęsa był agentem, choć podejrzewała to znacznie wcześniej. Ale niektórzy jego najbliżsi współpracownicy uznawali, że jest za głupi, żeby był kapusiem. – On nie miał prawa zostać przywódcą strajku w 1980 r. Cały czas chodzi o kreowanie fałszywych autorytetów – stwierdza Jadwiga Chmielowska.
Jej ukrywanie się to było 9 lat wyciętych z życiorysu, w czasie których nie miała domu, pracy ani kontaktu z rodziną. Była bardzo młoda, miała 26 lat, gdy po wprowadzeniu stanu wojennego postanowiła zniknąć. Władze wysłały za nią list gończy, który obowiązywał jeszcze za rządów Tadeusza Mazowieckiego, odwołany dopiero 1 sierpnia 1990 r.

Zasady konspiracji, których nauczyła ją Matka, oznaczały zrujnowanie dotychczasowego życia. – Nie wolno kontaktować się z rodziną, żadnych spotkań z mamą, bratem, mężem, bo policja zna otoczenie. Z moich akt w IPN wynika, że przesłuchiwano nawet moich kolegów z roku, ustalano też listę uczniów z mojej szkoły – opowiada.

Z Matką zdążyła się tylko pożegnać. – Nie mogłam być nawet na jej pogrzebie. Cmentarz był obstawiony, a potem to był najbardziej pilnowany grób w Polsce, bez przerwy, w ciągu dnia i w nocy. Trzeba było to wytrzymać i nie pójść ani na pogrzeb, ani na grób – wspomina.

Jej dziełem życia był założony wspólnie z Piotrem Hlebowiczem Autonomiczny Wydział Wschodni Solidarności Walczącej. To najbardziej spektakularne, a jednocześnie najmniej znane działanie opozycji z przełomu lat 80. i 90.

Założony przez Chmielowską wydział nawiązał kontakty z byłymi łagiernikami i środowiskami opozycyjnymi republikach Związku Sowieckiego, od państw bałtyckich, przez Białoruś i Ukrainę, po dzisiejsze muzułmańskie republiki ZSRS.

Celem było wspieranie ich dążeń niepodległościowych i rozwalenie Związku Sowieckiego od środka, Ona sama przewoziła do muzułmańskich republik przetłumaczony… Koran. – Kiedyś ktoś zapytał mnie, dlaczego nie zawoziłam im Biblii. Odpowiedziałam, że ja jestem dywersant, a nie misjonarz – opowiada dziś ze śmiechem.

za TV Republika

oprac. W.S

  1. agent P.
    | ID: 61c471c7 | #1

    No tak wzór dla gazeto-polaków!
    Wozić Koran, utożsamiać się z bandytami z Czeczenii i innymi radykałami islamskimi.
    Wszystkie chwyty dozwolone byleby wysadzić Putina:)

Komentarze są zamknięte