Gdyby Ewa Demarczyk przyjechała tutaj chociaż na chwile jeden raz, to zaśpiewała by tak:
A może byśmy tak, najmilszy,
wpadli na dzień do Gierałtowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
ta sama cisza trwa wrześniowa…
bo Stary i Nowy Gierałtów- dwie bliźniacze niemal wsie, leżące w dolinie rzeki Białej Lądeckiej, zapadają w pamięć turystów. Ten zakątek nie odbiega swoim klimatem od innych części regionu. Jest to wschodnia część Kotliny Kłodzkiej, od strony Kłodzka kierujemy się drogą jadąc przez uroczy i cichy Lądek Zdrój, skręcając potem w Stroniu Śląskim w kierunku Balic. To szlak do Puszczy Śnieżnej Białki, skąd wypływa Biała Lądecka, która w swoim górnym malowniczym biegu jest osią symetrii całej doliny. I każda pora roku zasługuje na to, aby ją w tym miejscu dobrze zapamiętać, chociaż późnym latem i jesienią jest już bajkowo jak u Hobbitów.
Te dwie malowniczo położone wsie, z którymi zawsze jest problem aby je od siebie odróżnić, cechuje jakaś nieobecność i nieprzystawalność do współczesnego świata. Bo chociaż Ziemia Kłodzka słynie z tego, iż jest krainą Pana Boga- nazywaną ze względu na jednolitą tożsamość kultury duchowej mieszkańców zarówno przed jak i po 1945 roku, oraz liczne sakralne pamiątki i zabytki- to Nowy i Stary Gierałtów jeszcze bardziej przenikają granicę rzeczywistości. Współczesna, agresywna cywilizacja jest na szczęście jedynie dodatkiem do specyfiki tego miejsca i nie wygrała ona rywalizacji o prymat. Stąd też, przez te wszystkie lata Dolina Białej Lądeckiej pozwoliła zachować w wyobraźni odwiedzających swoje piękno. Szuka jej, kto był tu raz.
W Starym i Nowym Gierałtowie zawieruchy dziejowe XX wieku oszczędziły zniszczeń. Domy i zagrody przetrwały niemal w nienaruszonym stanie. W niektórych miejscach swoją obecność zaznaczył upływający czas. Ale ludzie, którzy tutaj żyją docenili walory turystyczne tego zakątka. Stary Gierałtów, który istnieje od XIV wieku słynie z twórczości ludowej i rękodzieła. Położony obok Nowy Gierałtów- bliźniacze sioło- leży na skraju Puszczy Śnieżnej Białki, do której warto się udać przez Bielice. Co prawda, wędrówka po tej części Jaworowej Puszczy to całkiem inny temat, ale nie sposób- idąc wzdłuż Białej Lądeckiej- tam się nie pojawić.
Przyjeżdżając tutaj na kilka dni można sobie zaplanować zwiedzanie nie tylko Doliny. Stąd mamy blisko i na Czarną Górę i na przełęcz Puchaczówka, skąd rozciąga się fantastyczny widok. Możemy udać się do Kletna, a w końcu jadąc przez równie ciekawą i malowniczą wieś Idzików dotrzemy do sanktuarium Maria Śnieżna.
Jeśli chodzi o bazę noclegową, to nie ma tutaj żadnych problemów. Bez trudu można sobie wybrać miejsce na dłuższy pobyt. Dobrym pomysłem będzie zatrzymanie się na plebanii przy kościele parafialnym św. Jana Chrzciciela w Nowym Gierałtowie. To miejsce jest znane nie tylko mieszkańcom Kotliny Kłodzkiej. Przez wiele lat, począwszy od 1989 roku, był tutaj proboszczem ksiądz Stanisław Witczak, znany wszystkim pod pseudonimem „Kruszynka”. Wielki społecznik, działacz opozycji, patriota z serca, a z poglądów endek. Jego działalność tutaj była wszechstronna: ratowanie zabytków, pomoc ubogim, edukacja młodzieży, opieka nad rodzinami, obrona tradycji polskiej. Był on autorem właściwie rozumianego pojednania polsko- niemieckiego, polegającego na spotkaniach byłych i obecnych mieszkańców regionu. To jego staraniem, przy kościele wzniesiono dom parafialny- plebanię, która przystosowana jest do spotkań i wypoczynku. Trudno wyliczyć wszystkie zasługi księdza „Kruszynki”. Zainteresowanym jego osobą, polecam znakomitą książkę Joanny Golak pt. „Kruszynka”. Grób ks. Stanisława Witczaka „Kruszynki” znajduje się przy kościele. Urodził się ksiądz „Kruszynka” jesienią we wrześniu, a zmarł 58 lat później w październiku. A jesień w Hrabstwie Kłodzkim jest najpiękniejsza na świecie…
Dzisiaj proboszczem w Nowym Gierałtowie jest ks. Maciej Oliwa. Podobnie jak ks. „Kruszynka” funkcjonuje bez gospodyni i bez wikariusza. Bezpośredni i otwarty, a przy tym dobry gospodarz i organizator. Czytelnik książek Waldemara Łysiaka, który przy bramie głównej na posesji powiesił biało- czerwoną flagę. Ks. „Kruszynka” ma godnego następcę, bo ks. Maciej słowa przemienia szybko w czyny. Dzięki niemu kościół w Nowym Gierałtowie ma cmentarz parafialny, iluminację świetlną, przy świątyni są nowe schody i metalowy płot. Figura św. Jana złoci się nad wejściem do środka. Ks. Oliwa integruje mieszkańców okolicznych wsi. Święta Wielkanocne i Boże Narodzenie, mają tutaj swoją specyfikę. Śmiejemy się, iż zostało nawiązane nowe połączenie ze Starym Gierałtowem i na odwrót, dzięki Drodze Krzyżowej, którą można przejść w obie strony; od wsi do wsi. Poza obowiązkami duszpasterskimi ma ksiądz jeszcze na utrzymaniu trzy osiołki, dwie pary labradorów. Mając pod swoja opieką oprócz parafialnego jeszcze dwa kościoły, często przemierza szlaki na Harleyu albo na quadzie, a zimą po ośnieżonych drogach pick up`em. Nie narzeka na brak pracy, a rytm dnia wyznacza mu Bóg i przyroda.
Ks. Oliwa chciałby, aby dom parafialny stał się miejscem o jakim marzył jego poprzednik. Liczy, że kiedy będą turyści, to gospodarstwo się utrzyma. Dom stanie się ośrodkiem dobrego wypoczynku, ale i twórczej pracy. Warunki są bardzo dobre- zarówno dla samotników, jak i dla wielodzietnych rodzin. Ksiądz ma konkretne plany i chce wykorzystać infrastrukturę oraz walory krajoznawcze. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby dom parafialny tętnił życiem. Ma swój klimat, historię oraz legendę.
Siedzimy na parterze, pijąc dobrą kawę, którą ksiądz Maciej przygotował osobiście. W zarządzaniu kuchnią też się przejawia jego talent. Umiejętność nawiązywania dobrych relacji interpersonalnych, stwarza wiele nowych możliwości. To przynosi dobre owoce. Oglądamy zdjęcia z życia parafii. Żywa szopka w Boże Narodzenie, procesja Drogi Krzyżowej z pochodniami, wjazd księdza na osiołku do kościoła w Niedzielę Palmową, ślub motocyklistów z Wielkopolski. Dzieje się.
Chociaż obie wsie leżą w dolinie rzeki Biała Lądecka i ciągną się równolegle obok wody i drogi, to kościół św. Jana wraz z plebanią w Nowym Gierałtowie są położone widocznie- w wyższym punkcie osady. Z górnych pięter plebanii rozciąga się widok na okoliczne góry. Zimą jest gdzie jeździć na nartach. Są wyciągi. Kiedy nie ma śniegu, turystów kuszą szlaki rowerowe i piesze. Dla zmęczonych wędrowaniem jest miejsce przy strumieniu. Przy trzydziestostopniowym letnim upale, wartki i zimny nurt Białej Lądeckiej potrafi szybko przywrócić organizm do życia.
No cóż, można by było rozmawiać jeszcze do późnej nocy, ale ksiądz Oliwa wraca do pracy. Sobotnie popołudnie, pomimo gorąca, należy do pracowitych. Trzeba skończyć lapidarium z metalowych krzyży dawnego cmentarza, które będzie na ścianie okólnego muru. Dzięki staraniom proboszcza powstała aleja 12 Apostołów. Każdy ufundowany obiekt posiada tabliczkę swojego darczyńcy.
A tymczasem kościół św. Jana Chrzciciela w Nowym Gierałtowie jest- jak większość kłodzkich świątyń- uroczy, przytulny i niezwykły w swojej prostej architekturze i bogatym wnętrzu. Ten akurat ma średniowieczny rodowód, choć my znamy go w tej formie od 1619 roku. Zachowała się w nim renesansowa ambona. Ołtarz i prezbiterium są charakterystyczne dla tego typu budowli na Ziemi Kłodzkiej. Zachowały się stare organy, do których wiodą na chór stare, wytarte od pokoleń schody. Na wieży kościelnej kiedyś był zegar- dziś pozostało puste miejsce.
W Starym Gierałtowie, tuż przy drodze głównej jest kościółek pod wezwaniem św. Michała Archanioła, którego także warto zobaczyć. Jego bogate wnętrze jest warte uwagi. W XIX wieku, wzniesiony rękoma mieszkańców wsi, jest datowany kościół pod wezwaniem św. Wincentego i św. Walentego w Bielicach. Ze współczesnego upadku, w latach osiemdziesiątych XX wieku dźwignął go ks. „Kruszynka” i świątynia pełni teraz swoją rolę sakralną. Na jej elewacji została wmurowana tablica upamiętniająca jednego z największych artystów baroku śląskiego- Michaela Klahra, który urodził się w Bielicach. Ten wybitny artysta- rzeźbiarz jest obecny tutaj, nieomal w każdym zakątku Ziemi Kłodzkiej, gdyż pozostawił po sobie niezwykłe i fascynujące dzieła.
Jak zwykle ciężko się opuszcza kłodzkie zakątki. Trudny jest powrót do zgiełku miasta, kiedy tak szybo przyzwyczaja nas dostojność gór i życzliwość tutejszych mieszkańców. Jak to zawsze bywa- obiecujemy sobie szybki powrót w te strony. Możemy mieć nadzieję, iż wraz z nami przyjadą inni w poszukiwaniu miejsc, gdzie łączy się niebo z ziemią…
autor i fot. Tomasz J. Kostyła
Dziękuje za fotorelacje.Cudny zakątek naszej Ojczyzny i zyczliwi ludzie. Dobrze,ze zawieruchy wojenne jej nie zniszczyly.Dziedzictwo narodowe dla potomnych sie ostało i tylko dbać. Autorze ładnie ujałeś we fotkach.