„Lech Kaczyński rzeczywiście podjął wówczas decyzję o wycofaniu się z życia publicznego, wrócił na uczelnię” – z Adamem Chmieleckim, politologiem i publicystą, współautorem biografii politycznej śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego rozmawia Tomasz Kwiatek
– Jesteś współautorem ,,Biografii politycznej Lecha Kaczyńskiego”, jaki okres zbadałeś i opisałeś?
– Jestem autorem czterech rozdziałów dotyczących okresu od wyborów czerwcowych w roku 1989 do roku 2002, kiedy Lech Kaczyński jako bardzo popularny minister sprawiedliwości współtworzy Prawo i Sprawiedliwość, zostaje pierwszym prezesem tej partii i postanawia wystartować w wyborach samorządowych na urząd prezydenta Warszawy. Następnie jest jeszcze rozdział dotyczący prezydentury Warszawy, opisany przez Janusza Kowalskiego i na tym kończy się pierwsza część biografii politycznej Lecha Kaczyńskiego, jaką jest ta książka. To jest ważna cezura, bo ta prezydentura Warszawy była taką trampoliną, odskocznią, która doprowadziła Lecha Kaczyńskiego do najwyższego urzędu w państwie. Czyli można powiedzieć, że było to przejściem z jednego do drugiego etapu w jego karierze politycznej.
– Czyli dosyć długi okres, możesz go osobiście nie pamiętać?
– Osobiste doświadczenie nie jest tu najważniejsze, w końcu to praca naukowa oparta na źródłach, ale pamiętam znaczną część tego okresu. W dość młodym wieku zacząłem się interesować sceną polityczną. Pomimo tego dużo rzeczy w biografii Lecha Kaczyńskiego mnie zaskoczyło, także z tego okresu. Dopiero gdy zacząłem zbierać materiały do książki, uświadomiłem sobie jak dobrze był on przygotowany do roli prezydenta. Znałem wcześniej wszystkie funkcje publiczne, które pełnił w latach 90., ale dopiero zebranie razem szczegółowej wiedzy na temat jego działalności na tych stanowiskach, różnorodności, a jednocześnie komplementarności obszarów, którymi się zajmował, zrobiło na mnie wrażenie. Warto jeszcze uzupełnić, że oprócz Janusza Kowalskiego i mnie zespół autorski książki tworzą Anna Karolina Piekarska, na co dzień pracująca w IPN, oraz Sławomir Cenckiewicz, najbardziej doświadczony i utytułowany badacz z naszego grona, który kierował całym projektem.
– Wspomniałeś o funkcjach publicznych, które pełnił Lech Kaczyńskie. Jakie były to stanowiska?
– W latach 90. Lech Kaczyński był m.in. wiceprzewodniczącym „Solidarności”, a przez blisko rok faktycznym przewodniczącym, kiedy Lech Wałęsa – formalny przewodniczący – stawiał już na karierę indywidualną, był zajęty kampanią prezydencką. Później Kaczyński był posłem, senatorem, ministrem stanu do spraw bezpieczeństwa narodowego, ministrem sprawiedliwości, prezesem NIK, wykładowcą akademickim, członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, ekspertem ruchu spółdzielczego, jako pierwszy przewodniczący Rady Nadzorczej Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych. Można śmiało zaryzykować tezę, że gdyby Polacy lepiej znali życiorys Lecha Kaczyńskiego gdy był już prezydentem – właśnie ten cały szereg funkcji publicznych, które pełnił – jego politycznym przeciwnikom nie udałoby się tak łatwo i skutecznie prowadzić „przemysłu pogardy” wobec pierwszego obywatela RP.
– Ale z drugiej strony pamiętamy 1995 r., kiedy Lech Kaczyński kandydował na prezydenta i ostatecznie zrezygnował…
– Wycofał się, ponieważ po pierwsze nie mógł liczyć na duże poparcie społeczne w sytuacji gdy „Solidarność” poparła kandydaturę Lecha Wałęsy, po drugie brakowało środków na kampanię wyborczą. To był bardzo trudny czas dla prawicy, ale w życiorysie Lecha Kaczyńskiego jest to mimo wszystko ważny epizod. Porównałem dokładnie programy wyborcze Kaczyńskiego z lat 1995 i 2005. Okazało się, że są one do siebie podobne merytorycznie, oczywiście ten z 1995 r. nie zawierał tak nośnego marketingowo i celnego hasła, jakim dekadę później była budowa IV Rzeczypospolitej. Ale w istocie był to ten sam program budowy nowego państwa, sprawiedliwego, silnego i sprawnego, które przede wszystkim miało dawać wszystkim równe szanse, uniemożliwiać pewną zakulisową grę interesów. Tytuł programu wyborczego w 1995 r. to „Nowy porządek, bezpieczny obywatel, bezpieczne państwo”. Podsumowując, ten epizod pokazuje ciągłość i konsekwencję w myśli politycznej Lecha Kaczyńskiego. Widać wyraźnie, że bardzo szybko, już na początku lat 90., miał on zdiagnozowane najważniejsze, systemowe problemy III RP. Dzięki talentowi, ale też wychowaniu, wykształceniu i mrówczej pracy nad sobą – mam na myśli chociażby lektury – był po prostu świetnym analitykiem politycznym. A to zawsze pierwszy krok do tego, by stać się wybitnym politykiem i mężem stanu.
– Ale mimo tego uznaje się rok 1995 za załamanie polityczne w karierze Lecha Kaczyńskiego. Poszedł wówczas w stronę innej działalności.
– Dla wielu ludzi prawicy był to bardzo trudny moment, kiedy druga tura wyborów prezydenckich oznaczała wybór między mniejszym a większym złem, czyli między kandydatem postkomunistycznym Aleksandrem Kwaśniewskim i Lechem Wałęsą, teoretycznie kandydatem prawicy, ale tak naprawdę bardzo silnie umocowanym, personalnie i środowiskowo, w dawnym systemie. Cytujemy w naszej książce relacje Lecha i Jarosława Kaczyńskich o tym, że był to dla nich bardzo trudny moment. Lech Kaczyński rzeczywiście podjął wówczas decyzję o wycofaniu się z życia publicznego, wrócił na uczelnię, na Uniwersytet Gdański.
– Nie był już wówczas prezesem NIK?
– Nie, ani Lech, ani Jarosław Kaczyński nie pełnili wtedy żadnej funkcji publicznej, byli w opozycji pozaparlamentarnej. Porozumienie Centrum, któremu szefował Jarosław, istniało, ale poza Sejmem. Lech, po powrocie na uczelnię uważał siebie za naukowca i byłego polityka. Zakładał, że dla niego przygoda z polityką się już skończyła, miał bardzo ambitne plany naukowe. Chciał zrobić profesurę i rzeczywiście w czasie rocznej pracy na Uniwersytecie Gdańskim nadrobił – można tak powiedzieć – dużo naukowych zaległości. Wcześniej zajęty pełnieniem funkcji publicznych siłą rzeczy nie miał czasu na działalność naukową, teraz opublikował kilkadziesiąt prac naukowych różnego rodzaju i był bardzo bliski ukończenia książki, która miała mu zapewnić tytuł profesora belwederskiego. Nie zdążył jej ukończyć, ponieważ został powołany do rządu AWS.
– Jak to się stało, że premier Jerzy Buzek wyciągnął go z uczelni do rządu?
– Było to konsekwencją upadku koalicji AWS i Unii Wolności latem 2000 r. Ponieważ w tym politycznym małżeństwie właściwie od początku były liczne problemy, jeszcze przed rozpadem były naciski z „Solidarności” – zarówno oddolne, jak i z kręgów eksperckich – na kierownictwo AWS, aby sięgnąć głębiej do kadr, wrócić do niektórych nazwisk i w tych apelach często przewijało się nazwisko Lecha Kaczyńskiego. Podkreślano, że jest to doświadczony polityk, ekspert z „duszą związkowca”. Były nawet głosy, żeby Kaczyński został szefem rządu technicznego, rządu ekspertów. Te głosy musiały docierać do premiera Jerzego Buzka, ale decyzja o powołaniu Lecha Kaczyńskiego na ministra była prawdopodobnie jego indywidualną decyzją. Co ciekawe, Buzek wykonał telefon do Kaczyńskiego, gdy ten jechał pociągiem z Trójmiasta na wykład na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Lech Kaczyński nie pojechał już na zajęcia ze studentami, tylko do rodzinnego domu na Żoliborzu, przebrał się w garnitur i pojechał do premiera. W takich okolicznościach wrócił do głównego nurtu polityki i jego kariera akademicka skończyła się, jak się później okazało, już na zawsze. Nie został profesorem belwederskim, ale był profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego i UKSW.
– Czy w grę wchodziły inne stanowiska w rządzie AWS?
– Ponieważ pierwsza telefoniczna propozycja ze strony premiera Buzka była ogólna, Lech Kaczyński rozważał, że mogło chodzić o jeden z trzech resortów: zdrowia, sprawiedliwości albo obrony narodowej. Pamiętajmy, że od czasu, gdy pełnił funkcję ministra stanu ds. bezpieczeństwa narodowego, sprawy obronności i bezpieczeństwa narodowego w pewien sposób były jedną z politycznych specjalizacji Lecha Kaczyńskiego. Dzisiaj się o tym zapomina, ale to też predestynowało go do roli prezydenta. Bezpieczeństwo narodowe, sprawy wojska i obronności były mu bliskie i bardzo dobrze znane. Tym razem jednak chodziło o funkcję ministra sprawiedliwości.
– Lech Kaczyński obejmując to stanowisko nie kalkulował późniejszych planów politycznych?
– Nie. Jego celem jako ministra sprawiedliwości była zmiana polityki państwa w tym obszarze,. Wcześniej, przez ponad dekadę III RP, bez względu na to czy rządziła lewica czy prawica, polityka państwa się tu nie zmieniała. Polityka karna była bardzo liberalna, wzorowana na zachodnioeuropejskiej. Nazywano ją „humanitarną”, bo skupiała się raczej na prawach przestępców, a nie ofiar. Lech Kaczyński na początku swojego urzędowania powiedział takie znamienne zdanie, że jego humanitaryzm będzie mierzony w stopniach bezpieczeństwa obywateli i szybko zaczął to motto wdrażać w praktyce. Wzrosła wówczas jego popularność, był drugim najbardziej cenionym politykiem po Aleksandrze Kwaśniewskim, miał powyżej siedemdziesięciu procent poparcia w sondażach i wtedy zaczął się zastanawiać jak to wykorzystać, jak wrócić do tego schowanego już gdzieś tam do szuflady programu budowy nowego państwa.
– Tak powstało Prawo i Sprawiedliwość?
– Tak. Chociaż w pewien sposób bazą dla powstania PiS były skromne, ale istniejące struktury Porozumienia Centrum, gdzie poza Jarosławem Kaczyńskim wybijali się Ludwik Dorn i Przemysław Gosiewski, to PiS w dużej mierze było partią właśnie obywatelską, tworzoną oddolnie na fali popularności Lecha Kaczyńskiego. Powstawały lokalne komitety poparcia dla Lecha Kaczyńskiego, które nazwały się Komitetami Prawa i Sprawiedliwości, co przyjęto później za nazwę partii. Pierwszy taki komitet powstał w wczesną wiosną 2001 r. w Białymstoku. A „prawo” i „sprawiedliwość” to do dziś hasła, których nikt tak skutecznie nie reprezentował w życiu publicznym jak Lech Kaczyński.
– W książce opisujesz też okres, w którym Lech Kaczyński był prezesem i posłem PiS, zanim nie został prezydentem Warszawy.
– Tak. Jeśli chodzi o szczegóły, odsyłam czytelników do książki, ale warto podkreślić, że pierwszy program PiS był w dużej mierze wzorowany na pomysłach Lecha Kaczyńskiego z okresu gdy był ministrem sprawiedliwości. Powstał m.in. obywatelski projekt nowelizacji kodeksu karnego, zaostrzenia go, pod czym zebrano kilkaset tysięcy podpisów. Przypomnijmy, że podobny projekt przygotowany przez Kaczyńskiego jeszcze jako ministra sprawiedliwości zawetował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Lech Kaczyński krótko był posłem PiS, bo już po roku został prezydentem Warszawy, a kilka lat później głową państwa. Ale to już materiał na drugi tom biografii.
– Jako podsumowanie poproszę Cię o porównanie Lecha Kaczyńskiego z innymi działaczami „Solidarności” z lat 80. Niedawno w jednym z tygodników opisałeś sylwetkę Bogdana Borusewicza…
– To była nie tyle sylwetka, co krótka analiza relacji Borusewicza z „Solidarnością”. Ten wątek, jak również wzajemne relacje Bogdana Borusewicza i Lecha Kaczyńskiego, także są szczegółowo opisane w naszej książce. Najkrócej mówiąc, wiele osób zasłużonych dla Polski i Związku, nie można tamu zaprzeczać, z czasem coraz bardziej oddalało się od ideałów „Solidarności”, które moim zdaniem najlepiej nadają się – gdy mowa o historii najnowszej – do wzmacniania polskiej wspólnoty narodowej. Najbardziej wyrazistymi przypadkami są tu właśnie Lech Wałęsa i Bogdan Borusewicz. W przypadku Lecha Kaczyńskiego było wręcz odwrotnie – on do końca pozostał wierny „Solidarności”, do końca był człowiekiem „Solidarności”. Śp. Anna Walentynowicz i Lech Kaczyński to dziś prawdziwe symbole „Solidarności”.
– Na koniec wróćmy do Twojej osoby, bo jesteś nie tylko autorem, ale również wydawcą.
– Tak. W tym przypadku byłem jednym ze współautorów, mam też w planie kolejne książki, m.in. biografię polityczną innego polityka związanego z „Solidarnością” i Pomorzem, śp. Macieja Płażyńskiego. Jako dziennikarz piszę również teksty publicystyczne i popularno-naukowe. Polecam miesięcznik „Magazyn Solidarność” wydawany przez Region Gdański NSZZ „Solidarność”, który w całości można znaleźć w formacie PDF w internecie. Ale prowadzę również małe, ale mające ambicje wydawnictwo o nazwie Patria Media. Nazwa jest tu chyba czytelna, naszą misją jest propagowanie patriotyzmu, tradycyjnych wartości, historii Polski i cywilizacji chrześcijańskiej. W naszych książkach nawiązujemy do polskiego dziedzictwa, nie tylko historycznego, ale też kulturalnego i przyrodniczego. Dziś często się zapomina, że dziedzictwo narodowe, czyli coś co otrzymaliśmy od wcześniejszych pokoleń i musimy przekazać następnym, ma różne oblicza, także właśnie przyrodnicze. Flagowym, najbardziej znanym i lubianym autorem wydawnictwa Patria Media jest prof. Marek Chodakiewicz, polsko-amerykański historyk. Polecam chociażby jego książki „Między Wisłą a Potomakiem” oraz „O prawicy i lewicy”.
– Zatem gratuluję takiego autora i dziękuję za rozmowę.
Bardzo ciekawy wywiad.Mnie,akurat znana jest biografia sp,Lecha Kaczyńskiego -Prezydenta,bo bardzo mnie interesowała i „Solidarność” i ludzie na stanowiskach państwowych.Szkoda,ze pan Dorn rozpoczał wychodzenie z partii,za nim poszli inni i to osłabiło prawice,która do dzisiaj jest osłabiana ,tym samym jest trudno Wygrywać cokolwiek. sp. Pan Lech,chciał dobrze dla Polski,jednakze i Jego „ograli”, doprowadzajac do smierci.
Odsyłam do recenzji książki:
Wydana przez Zysk pozycja „Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005” autorstwa Sławomira Cenckiewicza, Adama Chmieleckiego, Janusza Kowalskiego, oraz Anna Piekarskiej, to obowiązkowa lektura dla wszystkich zwolenników PiS, i tych którzy chcieli by poznać kulisy zależności personalnych w PiS. W pierwszym 1024 stronicowym tomie, ilustrowanym zdjęciami w 88 stronicowym dodatku, czytelnicy poznają świetnie, i z niezwykłą sympatią dla nieżyjącego prezydenta, opisaną historie życia Lecha Kaczyńskiego. Na poły hagiograficzny charakter publikacji nie oznacza jednak że autorzy przemilczeli dyskusyjne wydarzenia z życia Lecha Kaczyńskiego.
(….)
W 1997 roku władze postkomunistom z SLD odebrała koalicja postsolidarnościowa AWS zdobywając 33,83% głosów. W 2000 roku po rozpadzie koalicji AWS i UW Jerzy Buzek doprowadził do powierzenia teki Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Lechowi Kaczyńskiemu.
Jedną z decyzji Lecha Kaczyńskiego było w 2001 roku zablokowanie ekshumacji w Jedwabnym. Pion prokuratorski IPN któremu szefował prezes IPN Witold Kulesza podlegał Prokuratorowi Generalnemu Lechowi Kaczyńskiemu. Do zablokowania ekshumacji Lecha Kaczyńskiego przekonały osoby z Muzeum Historii Żydów – Jerzy Halbersztadt i Ewa Junczyk-Ziomecka, oraz prezes Fundacji Nissenbaumów. W wyniku decyzji Lecha Kaczyńskiego nie ustalono ani liczy ofiar ani okoliczności ich śmierci – co niewątpliwie wzmocniło oskarżenia Grossa o odpowiedzialność Polaków za masakrę. Decyzja Lecha Kaczyńskiego była też postawieniem przepisów judaizmu ponad prawem polskim.
Ogromne były zasługi Lecha Kaczyńskiego dla Muzeum Historii Żydów Polskich. Prezydent Warszawy przekazał pod budowę MHŻP działkę o powierzchni 12.929 m2 w centrum Warszawy – która dziś może być warta nawet 130.000.000 złotych. Dodatkowo z budżetu Warszawy na budowę MHŻP przeznaczono 40.000.000 złotych w gotowce (co zmusiło Ministerstwo Kultury do podobnego 40.000.000 zł wydatku). Inicjatywa podwyższenia udziału Warszawy w kosztach budowy MHŻP była osobistą inicjatywą Lecha Kaczyńskiego. Lech Kaczyński by zyskać poparcie Ministra Kultury dla budowy MHŻP zobowiązał się do współfinansowania przez Warszawę budowy Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W 2003 roku Lech Kaczyński wymusił na posłach PIS przekazanie w ustawie budżetowej 5.000.000 złotych na MHŻP. Przedstawiciele środowisk żydowskich publicznie deklarowali, Lech Kaczyński robił to wbrew swoim wyborcom, i nie uświadamiając swoich wyborców o swoim wsparciu dla MHŻP. SLD i PiS wspólnie wspierały budowę MHŻP.
Całość:
http://wirtualnapolonia.com/2013/08/21/lech-kaczynski-biografia-polityczna-1949-2005-obowiazkowa-lektura-dla-wszystkich-zwolennikow-pis/
@Pani Eleonora. Dzieki za link.Ciekawe.PiS z tymi ?
http://www.radiownet.pl/publikacje/analityk-i-maz-stanu-wywiad-z-autorem-biografii-lecha-kaczynskiego
Kalkstein żydowska hołota na pasku izreala
http://www.solidarnosc.gda.pl/aktualnosci/pace-od-lipca-w-d-2/