Nie ulega wątpliwości, że śmieci stały się tematem wiodącym tegorocznej wiosny. Analizując, choćby pobieżnie obie te „restrykcje”, nie sposób odeprzeć myśli, że ktoś nie liczy się z polskimi realiami i traktuje Polaków „jak śmieci”. Odrzucając jednak tak brzydką myśl, przyjrzyjmy się „ustawie śmieciowej”, która zacznie obowiązywać już od 1 lipca. Od tego dnia możemy być świadkami różnych śmieciowych sensacji – stert niewywiezionych śmieci, podwyżek ustalonych już stawek, upadku małych firm dotąd odbierających śmieci, zamykania wsypów na śmieci w wieżowcach i wielu skutków, których przewidzieć nie sposób. Całe to zamieszanie jest konsekwencją ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Regulacje prawne zmieniające dotychczasową praktykę stosowaną w Polsce wymusiła UE. Przepisy unijne nakazują, by do 2020 roku ilość odpadów trafiających na wysypiska śmieci nie przekraczała 50 procent. Resztę należy poddawać recyklingowi, kompostowaniu, spaleniu, biodegradacji. Obecnie w Polsce na wysypiska trafia 90 procent odpadów komunalnych, podczas gdy w Niemczech – tylko 1 procent. Rok temu Komisja Europejska skierowała do Trybunału Sprawiedliwości sprawę przeciwko Polsce za zaniechania w tej dziedzinie. Jeśli nie podporządkujemy się ich wymaganiom, grozi nam kara grzywny w wysokości 67.314 euro dziennie! Oto kolejna „korzyść” z przynależności do UE. Jesteśmy państwem na dorobku, nie mamy dróg, przemysłu, banków i widoków na dobrą przyszłość, ale śmieci są najważniejsze. Regulacje w tej dziedzinie muszą stać na najwyższym europejskim poziomie. Wydamy ostat-ni grosz, żeby tak się stało. Ekologia ponad zdrowy rozsądek. Podobnie, jak było z obwodnicą augustowską, kiedy dobro żab stało ponad dobrem mieszkańców. Oto skutki dyktatury ideologii ekologicznej i słabości naszego państwa.Na czym ma polegać zmiana w „ustawie śmieciowej”? Zasadnicza różnica to zmiana podmiotu odpowiedzialnego za wywóz śmieci. Do tej pory producent śmieci, czyli właściciel gospodarstwa domowego był zobowiązany podpisać umowę z dowolną firmą, która odpłatnie wywoziła odpady komunalne z jego posesji. Ponoć jedna trzecia gospodarstw domowych nie posiadała takich umów. Ich właściciele podrzucali śmieci na dzikie wysypiska i gdzie tylko się dało. Znowelizowana ustawa, mając na celu zapobieganie takim procederom, powierzyła gminom obowiązek wywożenia odpadów komunalnych od wszystkich mieszkańców – bez wyjątku. W ten sposób rynek śmieci został zmonopolizowany. W gestii gminy będzie kompleksowe zajmowanie się śmieciami – od wywiezienia po ich zagospodarowanie. Właścicielem śmieci stała się gmina, a nie jej producent, czyli mieszkaniec. Jemu pozostanie tylko uiszczanie opłat. Resztę w jego imieniu załatwi gmina. I tu pojawia się zasadniczy problem. Opłaty będą wyższe niż do tej pory. Przekonaliśmy się o tym po ogłoszeniu przez gminy wysokości stawek. Każda gmina ustaliła stawki według kryteriów lokalnych – od osoby, wielkości mieszkania lub od ilości zużywanej wody. Najwyższe stawki zapłacą mieszkańcy dużych miast. Gminy wiejskie zapłacą mniej, nawet o 25 proc. Stawki jednak będą mogły się zmienić, gdy gmina w drodze przetargów zdecyduje się na konkretną firmę, która uściśli koszty gospodarowania odpadami. Nowa „ustawa śmieciowa” dopuszcza zmiany stawek opłat. Nie wiemy zatem w dalszym ciągu, ile w końcu zapłacimy. Jedynym pewni- kiem jest to, że opłata śmieciowa jest obowiązkowa i że będzie przypominać podatek; z tą różnicą, że odprowadzany będzie nie do budżetu państwa, lecz do budżetu gminy. Sankcje za uchylanie się od płacenia w obu przypadkach będą takie same. Maksymalna kara to 32 tysiące złotych.Początek maja był okazją, by Polacy odnowili sąsiedzkie kontakty. Pretekstem stały się śmieci. Wielu właścicieli domków jednorodzinnych przypadkowo dowiadywało się o obowiązku rozwiązania dotychczasowej umowy na odbiór śmieci. Każdy użytkownik mieszkania musiał wypełnić deklarację śmieciową i złożyć ją do urzędu gminy lub do zarządcy budynków. Forma i treść deklaracji zależała od gminy, ale każdy w całej Polsce musiał zadeklarować, czy zamierza segregować odpady. Przy tej okazji gminy uporządkowały wiedzę o swoich mieszkańcach. Zebrały dane o rzeczywistej liczbie mieszkających osób, o numerach telefonów i numerach PESEL. Śmieciowe deklaracje skuteczniej zewidencjonowały ludność niż ostatni powszechny spis ludności.Temat śmieci budzi wiele emocji i rodzi wiele pytań. Na przykład, jak będzie przebiegać segregacja w praktyce, jak będzie wyglądać wzajemne pilnowanie się, by jeden z lokatorów nie zepsuł pracy całej kamienicy. Cóż z tego, że większość ekologicznie wyedukowanych mieszkańców wrzuci prawidłowo kartony do kartonów, a kubeczki po jogurcie, oczywiście po umyciu, do odpowiedniego pojemnika. Wystarczy jeden, który z lenistwa, złośliwości, bądź ze zwykłej niewiedzy złamie śmieciowe instrukcje, by zniweczyć zbiorowy trud całej kamienicy. Prawdopodobieństwo takiej sytuacji jest bardzo duże, a skutki przewidywalne i groźne – zapłacimy wtedy prawie dwa razy więcej – jak za odpady niesegregowane. Aż strach pomyśleć, jakie sąsiedzkie napięcia wywoła realizacja tej nieżyciowej ustawy. Na pewno z powodu śmieci pojawią się oskarżenia i donosy. W ten sposób do polskiej biedy i bezrobocia dołączy plaga wzajemnej podejrzliwości. Trudno się dziwić, że ludzie się boją zmian, gdy przeczyta się niefortunne sformułowania pism skierowanych do mieszkańców. Jedna z krakowskich spółdzielni mieszkaniowych na drukach deklaracji umieściła takie zdanie: „Koszt wywozu śmieci wzrośnie z kwoty 8,86 złotych na jedną osobę do kwoty 29 złotych, a nawet wyżej, ponieważ mogą dojść jeszcze inne koszty z tytułu dodatkowych usług przy wywozie śmieci”.
Nasuwa się pytanie, kto stanie się beneficjentem nowych regulacji? Mieszkaniec, gmina, czy firma zajmująca się odpadami? Na pewno stracą małe firmy, bo nie spełnią ostrych wymogów stawianych przez ustawę. Do przetargu rozpisanego przez gminę będą mogły stanąć tylko te firmy, które mają co najmniej pięć śmieciarek. Każdy taki pojazd będzie musiał być wyposażony w urządzenia do nawigacji satelitarnej i czujniki zapisujące miejsca wyładunku odpadów. Już tylko wymaganie minimalnej ilości śmieciarek eliminuje małe firmy. W ostatnich latach powstało wiele takich firm. Często były to gminne spółki komunalne. Powoli nauczyły się funkcjonować na rynku śmieci, dając zatrudnienie ok. 35 tys. ludzi. By sprostać obowiązkom, zaciągnęły kredyty na sprzęt, budowę wysypisk i sortowni odpadów. Ledwo zaczął się tworzyć w Polsce zdrowy rynek konkurencyjny, a już dopadła go „ustawa śmieciowa”. Bardziej by go zdławić, niż mu pomóc. Wobec obecnych wymagań, większość małych firm splajtuje powiększając szeregi bezrobotnych. Przetargi wygrają duże profesjonalne firmy – najczęściej zagraniczne, które w przetargach będą mogły zaproponować niskie ceny. To one w większości gmin przejmą kompleksową gospodarkę odpadami. W wielu polskich miastach i wsiach utworzyły już swoje przyczółki. Na przykład firma niemiecka Remondis działa już w 41 polskich miastach, na terenie dwunastu województw, a firma francuska – Veolia posiada swoje oddziały w Krakowie, Tychach, Wrocławiu i Warszawie. Już teraz firmy te górują nad rodzimymi firmami. Dysponują nowoczesnym sprzętem, posiadają własne spalarnie, zakłady segregacji i utylizacji odpadów. Nowa „ustawa śmieciowa” stworzy im warunki do rozwinięcia skrzydeł w Polsce. UE jest hojna w przydzielaniu dotacji na proekologiczne cele. Skorzystają te firmy, które wygrają przetargi, czyli w większości duzi zagraniczni gracze. Nowa ustawa śmieciowa sprawi, że nie będą już musiały zajmować się żmudną papierową robotą i kontaktami z tysiącami mieszkańców. Gmina będzie jedynym podmiotem, który przejmie ten niewdzięczny obowiązek, włącznie z kontrolą, naliczaniem opłat, windykacją należności, naliczaniem kar. Nowa ustawa zapewni firmom zajmującym się profesją śmieciową pewne dochody i odcięcie od bezpośrednich kontaktów z producentami śmieci. Gmina straci, bo będzie musiała czuwać nad prawidłową gospodarką odpadami na swoim terenie. Przybędzie jej obowiązków i nowych urzędników do obsługi śmieciowej działalności.
Jeżeli spojrzy się na śmieciowy problem w szerszym kontekście europejskim, nasuną się ciekawe spostrzeżenia. Na Zachodzie potrzeba szukania taniego źródła energii elektrycznej i cieplnej spowodowała wybudowanie elektrociepłowni opartych na spalaniu śmieci. Tani surowiec energetyczny, jakim są śmieci, spowodował że w bogatych państwach europejskich zapanował boom na tego typu instalacje. Dla przykładu, w rejonie Oslo wybudowano ponad 400 spalarni. Sytuacja ta doprowadziła do paradoksu, bo na Zachodzie zabrakło śmieci do spalania. Łączna wydajność istniejących spalarni wynosi 700 mln ton, podczas gdy „Zachód” produkuje rocznie „zaledwie” 150 milionów ton śmieci. Przydałoby się go zatem skądś przywieźć. A czemu by nie z Polski?
Polska ma zwyczaj wdrażania przepisów, które na Zachodzie tracą już swoją aktualność. Zaczniemy segregować odpady, podczas, gdy w Niemczech myśli się już o tym, by odstąpić od segregacji odpadów. Przy wysypiskach śmieci wybudowano fabryki, które automatycznie segregują, neutralizują i wykorzystują śmieci. Jesteśmy, jak zwykle, mało sprytni. Na przykład sprowadzamy tanie wyroby z zagranicy często w jednorazowym nieekologicznym plastikowym opakowaniu – np. owoce i warzywa z Grecji, a sami eksportujemy nasze towary w opakowaniach biodegradowalnych wg wysokich wymagań importerów. Aż prosi się skomentować postawę Polski słowami znanego powiedzenia: „Dlaczegoś biedny? Boś głupi!
Autor: Marcin Keller
Za: Aspekt Polski nr 187
Ciekawy artykuł, zakończony dosadna puentą.”Dlaczegoś biedny,? Boś głupi !” Ale, problem śmieci, obok problemu napromieniowania naszych domów,łąk lasów to mały pikuś.Na przestrzeni ostatnich lat,pobudowano liczne maszty, dla telefonii komórkowej,nie licząc się z mieszkańcami danego miasteczka.Teraz przyszedł czas na maszty telefonii cyfrowej./a moze juz sa pobudowane w niektórych miejscowościach?/ Przychodzi pan ,na smyczy /cyfra plus i nazwisko,imie,ale nie mozna sprawdzic ozsamosci,bo dowodu osobistego nie pokazał/…. ma plakietke C+ i oswiadcza,ze nad domem mieszkalnym bedzie budowana nowa stacja. Skierowano do Wojewodzkiej Stacij Sanitarno epidemologicznej pytanie,co do napromieniowania terenu, pan Hudzik powolujac sie na obowiazujace prawo odpisał, ze firma nie potrzebuja zadnej zgody, bo dopiero po wybudowaniu dokonuje sie pomiarów stopnia napromienowania. W chwili obecnej, w tymze rejonie krzyzuja sie fale,promienie, ie mieszkańcy zle sie czuja i szukaja przyczyny..I tutaj jestesmy bezradni.Urzędnicy samorządowi nie chca informować o planowanych budowlach,udaja, ze to „nic takiego,”czym mamy sie interesować.
Zastanawiam się,który lekarz,szpital w Polsce potrafi leczyć napromienowanie człowieka. I za ile złotych? Czy mozna sie ubezpieczyć od napromienowania?
Miasteczko jest turystyczne, pobierana jest opłata klimatyczna. i dziwie sie turystom,ze ja płaca .Do tego dochodzi smog z pieców opalanych mułem,miałem, bo mimo pobudowania linii gazowych w 1991 roku,olbrzymich kosztach które poniesliśmy, / po naszych gruntach rury poprowadzono ,nic gazownia Zabrze nie płaciła i nie płaci odszkodowania/ gaz podrozał, za przesył płacimy dodatkowo 30 procent wartosci faktury za gaz. Wyzysk trwa.Lekarze mają prace,etaty, ale na przyczyny chorób nikt nie zwaza. A te leżą w brudzie i niekontrolowanej cywilizacji.Cóż,czekać na śmierć przy kolejnych rządach AWS-u. SLD, PiS-,PO,PSL-u i im podobnym głupim posłom i głupim,skorumpowanym rzadom. Bo to łapówki taki stan utrwaliły..