Opisane w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” przez Marka Pyzę fakty związane z wynikami badań krwi niektórych ofiar katastrofy (?) smoleńskiej niosą w tej sprawie poważny przełom. Ale po kolei.
Jak państwo wiecie w tej sprawie od początku nie idziemy na skróty. Wskazujemy na rządowo-rosyjskie kłamstwa i manipulacje, ale też dociekliwie przepytujemy ekspertów niezależnych. Nie epatujemy także sensacją i nie posługujemy się niesprawdzoną informacją. Jak zresztą pokazał przykład mecenasa Rogalskiego, bywa iż za pustym radykalizmem w finale nadchodzi zaprzaństwo w walce o prawdę. Nie, mimo bólu i cierpienia musimy być w pełni profesjonalni.
Tak te działa od początku nasz zespół redakcyjny, a szczególnie Marek Pyza. Dlatego jego najnowsze ustalenia zasługują na szczególną uwagę. Dostajemy oto do ręki kolejną bardzo mocną wskazówkę, że tupolew rozpadł się w powietrzu, że doszło na jego pokładzie do wybuchu. Po szczegóły odsyłam do tygodnika:
Sądzę jednak, że jedno trzeba w tej sprawie jeszcze podkreślić. Otóż materiał w tygodniku „Sieci” oparty jest na wynikach badań krwi czworga osób, które wraz z 92 towarzyszami zginęły 10 kwietnia. Jak pisze Pyza, przeprowadzili je sami Rosjanie w pierwszych dniach po katastrofie na zlecenie polskich lekarzy sądowych. To bardzo ważne bo pokazuje ile wiedzy znajduje się w materiale już zgromadzonym. Czy to dzięki tym funkcjonariuszom państwa polskiego, którzy dobrze wykonują swoje obowiązki czy też pomimo złej woli, lenistwa, niechlujstwa i Bóg wie jeszcze czego tych, którzy zawodzą. Ale – ona tam jest. Trzeba po nią sięgnąć.
Niestety, ujawnione przez tygodnik „Sieci” fakty pokazują jak źle pracuje dziś prokuratura. Przykład: oto Rosjanie u jednej z osób przeprowadzają badanie krwi. Wychodzą nadzwyczaj nienormalne, zawyżone stężenia hemoglobiny tlenkowęglowej (COHb). Rosjanie stwierdzają mimo to iż nie ma odstępu od normy, a w Polsce nikt tego nie wyłapuje. Ba, w ogóle tych danych nikt nie analizuje. A przecież najwyższej klasy ekspert mówi gazecie: „Wyniki badań na obecność tlenkowęglowej hemoglobiny (12 i 16 proc.) świadczą o tym, że osoby, u których ją wykryto, znalazły się w atmosferze zawierającej tlenek węgla oraz że dostał się on do ich organizmu przyżyciowo.”
Jeszcze precyzyjniej – gdy ofiary go wdychały, musiały jeszcze żyć.
Wniosek z tego wszystkiego prosty: warto się starać o wszelkie możliwe wsparcie międzynarodowe, unijne, natowskie dla wyjaśnienia prawdy o 10/04/10. Ale pierwszym krokiem, który też może przynieść przełom, powinno być przejrzenie tego co jest w polskich archiwach. Tych prokuratorskich, tych komisji Millera (jej materiały wyjściowe nie są udostępniane nawet Zespołowi Parlamentarnemu Antoniego Macierewicza…) i tych w Kancelarii Premiera. Tam jest podstawowy krąg wiedzy. Potem można będzie sięgać stopniowo i precyzyjnie po kolejne.
Obecnie rządzący zapewne zdają sobie z tego sprawę. Co więc są w stanie zrobić by nie oddać władzy? By jak najdłużej trzymać klucze do tych dokumentów? By nadal trwało smoleńskie kłamstwo i ich władza, której pełnię osiągnęli w wyniku śmierci polskiej elity 10 kwietnia?
autor: Michał Karnowski,
źródło: wPolityce.pl
Już od dawna jestem przekonany,że doszło do zamachu. W pełni zgadzam się z tym co pisze redaktor Karnowski. Dziś pojawiła się informacja przedstawicieli NPW,że dopiero pod koniec czerwca poznamy wynik badań chemicznych. Chodzi o analizę 250 próbek, które polscy prokuratorzy zabezpieczyli na przełomie września i października 2012r. To wówczas urządzenia użyte przez prokuratorów wykryły ślady trotylu i innych materiałów wybuchowych. Potem mieliśmy medialny show i mistrzowską manipulację i grę słów prok.Szeląga i prorządowych mediów, a sam prok.Szeląg najpierw zdementował informację o wykryciu trotylu, by chwilę potem stwierdzić,że urządzenia wykryły trotyl!! :) Potem pojawiła się informacja,że teraz trzeba poczekać na wyniki badań laboratoryjnych,które potrwają…..pół roku!! ( takie badania można przeprowadzić w miesiąc ) wyniki miały być podane w kwietniu 2013r, potem w maju, dziś NPW informuje,że będą pod koniec czerwca!
Jeszcze jedna ważna spawa, którą reżimowe media całkowicie przemilczały, podczas oględzin resztek wraku jesienią 2012r odnaleziono……płaszcz męski i marynarkę!!!!! należące do ofiar zamachu!!! W marcu 2013r polskich prokuratorów w ogóle nie dopuszczono już do oględzin, zabroniono im nawet zbliżyć się do resztek wraku.
Jezu znowu pier… religii smoleńskiej. Niemodlinek czytam te Twoje brednie, już nie da się znieść tych kretynizmów. Powiem ci tylko coś o tym słynnym TAWS 38, które wyniuchały kmiotki z PiS. Kolejny od machania cepem nie wie co i jak ale grunt, że można czymś zabłyszczeć.
TAWS 38 to potoczna nazwa ostatniego zdarzenia zapisanego przez urządzenie ostrzegające TAWS znajdujące się na pokładzie rozbitego w Smoleńsku Tu-154. Parę sekund przed ostatecznym uderzeniem w ziemię na podstawie otrzymanego sygnału TAWS zapisał ?Landing Event? (zdarzenie lądowania) – informację oznaczającą wylądowanie samolotu. Ponieważ inne informacje, w tym fakt dalszego przemieszczania się samolotu przez ponad 3 sekundy, wskazują na niepoprawność tej informacji, dość powszechnie przyjmuje się, że TAWS 38 jest wynikiem jakiegoś innego zdarzenia, które spowodowało dostarczenie do TAWS takich sygnałów, które sugerowały wylądowanie samolotu.
Wbrew pozorom, jest to rozwiązane bardzo prosto. TAWS posiada wejście ?On Ground? (na ziemi), które monitoruje stan jednego z przełączników na lewej goleni podwozia głównego. Przyziemienie w czasie lądowania powoduje obciążenie goleni podwozia, wciśnięcie tłoka amortyzatora, zmianę geometrii wahaczy i w konsekwencji zmianę stanu przełącznika. Odwrotnie dzieje się przy starcie.
Zanim przyjrzymy się budowie podwozia głównego, wprowadzę oznaczenia numeryczne wybranych elementów podwozia:
Wózek podwozia z kołami.
Cylinder ukosa (steruje wypuszczaniem i chowaniem podwozia).
Cylinder goleni.
Tłok goleni.
Wahacz.
Blok wyłączników.
Dźwignia sterująca.
Dźwignia wodząca.
Poniżej zdjęcie z zaznaczonymi interesującymi nas elementami podwozia głównego
Przyczyn mogło być wiele, począwszy od uszkodzenia opisanego wyżej bloku wyłączników końcowych, zerwania okablowania, jakichś awarii elektrycznych itd. Tu interesuje nas przyczyna najbardziej prawdopodobna, a ponieważ inne możliwości są dość trudne do zweryfikowania bez dostępu do materiałów śledztwa (czy to KBWLLP, czy Prokuratury Wojskowej), przyjrzyjmy się możliwości uszkodzenia bloku wyłączników.
Szukając sposobu uszkodzenia dźwigni kierowałem się zasadą najprostszych rozwiązań. Biorąc pod uwagę sytuację ze Smoleńska, gdzie samolot przelatywał na bardzo niskiej wysokości uderzając w przeszkody (drzewa) przyjąłem, że najbardziej prawdopodobnym czynnikiem prowadzącym do uszkodzenia mogło być uderzenie od przodu. W takim przypadku jedną z możliwości wynikającej z kinematyki układu dźwigni jest możliwość ?przebicia na drugą stronę?. Ten przypadek oznaczę literą A. Drugą rozważaną możliwością jest zerwanie węzła mocującego ?dźwignię wodzącą? do ucha na wahaczu. Ten przypadek oznaczam literą B.
Oczywiście można rozważać wiele innych scenariuszy obejmujących zniszczenie węzła łączącego dźwignie, zerwanie dźwigni sterującej z osi obrotu, złamania dźwigni w miejscach uszu lub gwintowania itd. Ze względów ekonomicznych w tym tekście ograniczam się tylko do tych dwóch przypadków.
Zastanawiając się nad położeniami dźwigni, z rysunku nr 5 można wywnioskować, że w czasie lotu mała dźwigienka (32) wewnątrz bloku wyłączników naciska trzpień wyłącznika (31). Po przyziemieniu dźwigienka ta obraca się do góry i przestaje naciskać trzpień. Sygnał ?On Ground? jest aktywny, gdy trzpień nie jest naciskany. Obróceniu dźwigni sterującej w położenie rozważane w przypadku A będzie możliwe tylko po pokonaniu oporu trzpienia (np. poprzez wyłamanie) lub złamanie samej dźwigienki naciskającej. Skutkiem może być brak nacisku na trzpień, a w konsekwencji fałszywy sygnał ?On Ground?.
Taki tok rozumowania może potwierdzać także wypowiedź członka zespołu badającego katastrofę Piotra Lipca na spotkaniu 30 stycznia 2013 r. w siedzibie Gazety Wyborczej, gdzie ocenił, że w tym przypadku samolot przelatywał przez bardzo gęste skupiska drzew i doszło do uszkodzenia tego sensora. Jego zdaniem TAWS został wprowadzony w błąd i odczytał to jako lądowanie. Być może warto odczarować nieco TAWS 38 i jeśli rzeczywiście powodem jego zaistnienia było przegięcie dźwigni na bloku wyłączników, pokazać zdjęcia w odpowiedniej jakości.
Odnosząc się do TAWS38 obnażyłeś swoją intelektualną niemoc. Gdybyś miał wykształcenie technicznie zadałbyś sobie trud i próbował ustalić co jest czym i do czego służy, mógłbym wrzucić dodatkowo zdjęcia z reportu oraz inne. Punkt TAWS38 Nie jest wcale ukryty, kolejna bzdura wymyślana przez Macierewicza oraz jego bandę nieudaczników, żeby przekonać ludzi takich jak ty, czyli z brakiem wiedzy technologicznej do bajek spiskowych.
Rosjanie trzymają nas w szachu nie oddając wraku tupolewa.I tak będzie do końca świata.
@Czytacz
Witam przedstawiciela sekty pancernej brzozy i jej założyciela pana Sergieja Amielina :) TAWS38 został ukryty przez komisję Millera ( która jak dziś już wiemy powstała niezgodnie z prawem ) oraz przez MAK dlatego,że nie pasował im do ich „ustaleń” i teorii „pancernej brzozy” zapis TAWS38 zaprzecza bowiem,aby w tym miejscu samolot wykonywał półbeczkę po rzekomej utracie skrzydła, mało tego, jest dowodem na to,że w tym miejscu samolot leciał prawidłowo kołami w dół i był na wysokości 30m. nad ziemią.
Oglądaj dalej spotkania w Gazecie Wyborczej, one nadal będą dodawały Ci wiary i siły w dalszej walce z religią smoleńską :)
Zobacz jak ukryto zapis TAWS38
http://www.youtube.com/watch?v=nBjeu_KfHOI
Ja natomiast zadałem sobie trud, żeby sprawdzić skąd się wzięły mity o profesorze Biniendzie.
Sprawa badania katastrofy pod Smoleńskiej wciąż jest dla PiSu rozwojowa. Nic więc dziwnego, że coraz więcej sił inwestują w swoje działania. Pojawiają się nowe pomysły i nowi eksperci.
Macierewicz od samego początku obrał sobie bardzo sprytną drogę budowania przekazu. Zaprosić do współpracy jakiegoś kompletnie anonimowego badacza, który wprawdzie jest Polakiem, ale w Polsce nikt o nim nigdy nie słyszał. Niech ma jakieś papiery. Resztę się dorobi. I tak nikt nie sprawdzi. A jak facet przeprowadzi jakieś skomplikowane badania, których zwykły szary człowiek i tak ni w ząb nie zrozumie, to będzie bardziej profesjonalnie i przekonująco.
I tak oto na scenie pojawia się profesor Wiesław Binienda. Jak go opisują prawicowe media? Wybitny specjalista do spraw wytrzymałości materiałów, dziekan renomowanego amerykańskiego uniwersytetu, ekspert i pracownik NASA, członek komisji badającej wypadki lotnicze dla NASA, FAA oraz Boeinga. Na przykład bardzo głośny przypadek katastrofy wahadłowca Columbia w 2003 roku.
No to przyjrzyjmy się temu nieco bardziej szczegółowo.
Ów renomowany uniwersytet okazał się być University of Akron. Raczej mało ważny, zważywszy na fakt, że nie został ujęty na liście 300 najlepszych amerykańskich szkół wyższych. Teoretycznie jeśli chodzi o prawa własnościowe, uczelnia należy do Ohio State University w Columbus. Ok. Ten się na liście znajduje. Na pozycji nr. 56. I to by było na tyle, jeśli chodzi o renomę.
Jeśli chodzi o wybitność profesora Biniendy, to jest to rzecz raczej dyskusyjna, tym niemniej ja tę cechę wyobrażam sobie nieco inaczej. W każdym razie, jak się wpisze w google nazwisko „Binienda“ to wyskakują właściwie same polskie strony, plus coś tam z jego Alma Mater.
Jednak dalej jest jeszcze ciekawiej. Zacząć wypada od tego, że profesor wcale nie jest profesorem. A jedynie doktorem. Na stronie Akron University jest to wyraźnie napisane. W USA terminem „profesor“ określa się po prostu wykładowcę, nauczyciela. Również o rzekomo pełnionej funkcji dziekana nic strona uniwerku nie wspomina. Sam Binienda w swoim CV ma wpisane „Dean’s Advisory“, czyli doradca dziekana. Zabawne, prawda.
Binienda nigdy nie pracował dla NASA, ani nie był ich ekspertem. Wykonywał za to szereg badań za pieniądze NASA, w ramach grantów. Ich wyniki publikował i są to publikacje przez prawicowe media określane jako „publikacje dla NASA“. To oczywiście bzdura.
Prawdziwe są za to nagrody przyznawane przez NASA i ASCE. I o ile odznaczenia przyznane przez ASCE faktycznie są coś warte, to te od NASA są zwykłą „grzecznościówką“. „Turning Goals Into Reality Award”? No błaaagam… Tak, czy inaczej, wszelkie nagrody i wyróżnienia przyznawane były albo w dziedzinie polimerów, albo silników odrzutowych. O tych za badania na temat wytrzymałości materiałów za wiele nie wiadomo.
I teraz przechodzimy do najciekawszych zagadnień. Binienda, jako badacz katastrof. Zacznijmy od tego, że FAA nie bada katastrof lotniczych. Zajmuje się tym niezależna Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). W internecie brak jakichkolwiek informacji, na temat uczestnictwa Biniendy w którymkolwiek z powołanych przez Radę zespołów. Również odnośnie pracy dla Boeinga nie znajdziemy żadnych informacji. Podobno Binienda prowadził dla nich jakieś badania, ale nie bardzo wiadomo jakie. W każdym razie na pewno nie był przez Boeinga zatrudniony, zatem nie mógł uczestniczyć w badaniach wypadku z ramienia tej firmy. Coś się zatem prawicowym mediom w Polsce pomyliło.
No i na koniec najlepsze – Binienda, jako ekspert NASA przy badaniu katastrofy Columbii. Proponuję obejrzeć sobie dokładnie raport komisji badającej wypadek. Bez problemu można go znaleźć w intenecie. Dokument w appendixie C wymienia nazwiska wszystkich pracujących przy sprawie, z korektorem i cateringiem włącznie. Nazwiska „Binienda” tam oczywiście nie ma. Gdyby wpisać w google kombinację „Binienda“ „Columbia“ to wyświetlają się JEDYNIE polskie strony. Niezależnej, GPC, konglomeratu Rydzyka i… salonowych blogerów. Jedyna strona anglojęzyczna, która posiada połączenie wspomnianych kluczy to witryna miasta Cleveland. I wystarczy dokładnie ją przeczytać, by odkryć, jak zbudowano mit Biniendy. Tekst na stronie głosi: „Wieslaw Binienda’s findings, based on computer modeling software that NASA used to analyze the space shuttle Columbia’s destruction, are causing ripples in his native Poland, where there is simmering distrust of the formal rulings that the crash was accidental.“
Krótko mówiąc, Binienda wykorzystał to samo oprogramowanie, którego NASA używała podczas badań nad katastrofą Columbii. I tylko tyle. Nie był żadnym członkiem zespołu badającego wypadek, a jedynie wykorzystał to nieszczęsne urządzenie.
Być może niektórzy prawicowi publicyści mają problem z angielskim – nic w tym przecież dziwnego, skoro dla nich liczy się tylko Naród i Państwo. Ja jednak podejrzewam, że któryś z wybitnych reprezentantów biznesu Smoleńskiego przeczytał sobie to zdanie, przerobił na swoją modłę i położył na szpalcie. A co, niech się papier sprzedaje, niech pieniążki płyną, ciemny lud i tak kupi. Tak się buduje mity i pierze brudne kłamstwa tak, by jak wyschną stanowiły najczystszą prawdę.
@Czytacz
Przeczytałem tylko wstęp i mi wystarczy :) Gdzie takie „mONdrości” można przeczytać ??? niech zgadnę w Gazecie Wyborczej?? :)
Rzeczywiście po przeczytaniu tego wywodu o prof.Biniendzie przeciętny czytelnik albo inaczej mówiąc Czytacz :) dojdzie do wniosku,że musi to być baaaardzo przeciętny profesor, można wręcz powiedzieć amator, może nieudacznik któremu nie udało się życie w Polsce, który jak to zwykło się określać takich typków chce zrobić karierę w myśl słynnej salonowej zasady i nawet piosenki „po trupach do celu”. Ten pan Binienda, żeby przypadkiem nie powiedzieć profesor czy naukowiec, to jakiś karierowicz,który pewnie chce się dorobić ogromnych pieniędzy na „religii smoleńskiej” :)
No dobra, profesora Biniende już rozpracowałeś, nie zawracaj sobie sprawy z łączeniem katastrofy Columbi z prof. Biniendą w końcu Amerykanie do ustalenia przyczyn takich katastrof biorą pierwszych lepszych z ulicy, normalnie z łapanki :) teraz pora na ekspertów z komisji Millera, którzy tylko dodam na miejscu w Smoleńsku pojawili się po raz pierwszy 8-go maja 2010r, czyli prawie w miesiąc od zamachu, no do dzieła! czekamy :)
@ z Niemodlina.Ja czekam ,czekam.A może @Czytacz wyciągnie Asa z kieszeni??
@z Niemodlina
A ty kolo nie rozumiesz, że ten „naukowiec”nie ma nic wspólnego z dorobkiem, który podają członkowie ZESPOŁU.
@Czytacz
Zauważyłeś, że nigdzie na stronach internetowych czy nawet w księdze humoru tj. czarnej księdze Macierewicza nie ma podanej tej analizy, żeby można było ją sobie sprawdzić. Ja jestem humanistą z wykształcenia i z natury, matematyk ze mnie kiepski, fizyk też, ale myślę, że przeciętny technik lotniczy powie nam, czy te wyliczenia są prawidłowe.
@Gallus anon
:) nie ma nic wspólnego, bo w GW nie napisali ? :) Gdybyś przeczytał „księgę humoru” to nie wypisywałbyś takich bzdetów.
Najbardziej zastanawia mnie, dlaczego sekta „pancernej brzozy” jest tak sceptyczna wobec zespołu pana Macierewicza, tak bezlitośnie obraża, kpi i wyśmiewa ich ustalenia, gdy tymczasem nikt nie wymaga od zespołu Millera niezbitych dowodów na potwierdzenie tez zawartych w raporcie tj. oryginałów czarnych skrzynek,wraku, dokumentacji sekcji ciał ofiar dokonanych w Polsce,broni i kamizelek BOR-owców obecnych na pokładzie, wyników analiz chemicznych dokonanych przez zespół Millera, informacji o losie innych czarnych skrzynek, jak ZAGINIONEJ I NIGDY NIE ODNALEZIONEJ opancerzonej K3-63 zapisującej 25 godz. lotu na taśmie celuloidowej i TCAS II przechowującej dane o wysokości samolotu w czasie podejścia do lądowania, prędkości opadania, a także czasach alarmów TAWS i wiele wiele innych. Nikogo z sekty „pancernej brzozy” ten brak symetrii w żądaniach i oskarżeniach nie razi ????
… ale został znaleziony i przekazany do Polski rejestrator ATM, znacznie dokładniejszy i podobnie jak K3-63 używany jako tzw. szybkiej analizy.
Dane K3-63: czas, wysokość barometryczna, prędkość i przeciążenie.Nie rejestruje danych z TCAS II. TCAS to nadajnik zapobiegający kolizji z innymi samolotami w niego wyposażonymi (zarówno wojskowymi jak i cywilnymi).
ATM rejestruje wszystkie sygnały z systemu MSRP, sygnały poziomu wibracji turbiny sprężarki niskiego ciśnienia oraz poziom wibracji turbiny sprężarki wysokiego ciśnienia trzech silników – sześć dodatkowych sygnałów ciągłych. Wszystkie dane zapisywane są w kasecie z pamięcią elektroniczną, która zezwala na zapisanie danych z ostatnich 30 godz. lotu samolotu.
Żadna komicja nie pracuje na oryginałach taśm z rejestratorów MARS i MRSP. Są one zbyt cenne i dokonuje się wspólnego odczytania danych jednorazowo i oryginały zamyka się w sejfie. Oryginały były badane przez biegłych z Instytutu Sehna i KG Policji i nie stwiedzono ingerencji w zapisy.
@Czytacz
To nawet raportu Millera nie czytałeś i dlatego być może nie wiesz, że zapisy ATM zostały całkowicie zlekceważone przez komisję Millera, bo tak samo jak TAWS38 nie pasowały im do „pancernej brzozy” i półbeczki.
Czy gdy z dna oceanów po wielu miesiącach poszukiwań odnajduje się czarne skrzynki, nie dziwi się fakt, że K3-63 nie odnaleziono i nawet nie wiemy czy strona polska w ogóle podjęła próby jej odnalezienia ????
To,że zapisy czarnych skrzynek mogły zostać sfałszowane przez Rosjan wiadomo od dawna, czyli od momentu, kiedy śp. chorąży Muś zeznał pod przysięgą, że słyszał jak kontrolerzy lotu nakazali zejść na 50m. ( a nie jak to miało wynikać z czarnych skrzynek tupolewa na 100m ) mało tego, śp. chorąży Muś twierdził,że zostało to nagrane na taśmach JAK40,a taśmy po jego powrocie do kraju wieczorem 10.04.2010 zabezpieczone przez żandarmerię wojskową i DO DZIŚ DNIA przez ponad 3 lata przetrzymywane są przez prokuraturę,która tłumaczy się…..badaniem tych taśm!!!!!!
Jeszcze jedna ciekawostka,dwa dni temu wyszło na jaw,że nawet Rosjanie dopuszczają możliwość sfałszowania czarnych skrzynek, co dziwne, polscy biegli już nie!!
http://niezalezna.pl/41827-sensacyjna-opinia-fsb-nagranie-z-czarnej-skrzynki-moglo-byc-sfalszowane
Właśnie o rejestratorze ATM przeczytałem z raportu komisji Millera s. 61, mowa o synchronizacji zapisów s. 75, A K3-63 jest stosowany jedynie pomocniczo, gdy nie da się odczytać danych z MSRP i ATM-QAR.
Zeznania Musia nie zgadzają się z zapisem z MARS, Nie znał on rosyjskiego, tak jak i Wosztyl, który na komendę priamo (prosto) skręca c…l w prawo.
A nagranie z Jaka jest, słychać na nim: ogólnie to tu p…a jest ale możecie spróbować, poza tym podaje widoczność, do której Protasiuk nie ma prawa nawet podchodzić.
Wosztyl schował się pod parasolem oszołomów bo grozi mu dożywotni zakaz lotów za lądowanie bez uprawnień.
NIGDZIE nie słychać 50m, Muś gdyby żył miałby 233 k.k.
Więc przestań pier… bo dzieci z tego nie będzie.
@Czytacz
Chyba nie wierzysz w te bzdury? Chorąży Muś doskonale znał język rosyjski ( wbrew temu co twierdziła Gazeta Wyborcza ) tak samo jak kpt Protasiuk,któremu zaraz po zamachu też zarzucano brak znajomości tego języka, 4 podejścia itd ” jak nie wylądujemy to nas zabije” etc.
Już wcześniej pisałem dlaczego nie słychać 50m.
Nie chce mi się w kółko pisać o tych samych oczywistych oczywistościach
Poczytaj sobie ustalenia zespołu pana Macierewicza i potem się wypowiadaj, naczytałeś się GW i nasłuchałeś Laska i powtarzasz wymyślone i kłamliwe teorie.
http://niezalezna.pl/39633-tasmy-jaka-40-dowod-na-rosyjskie-falszerstwa
http://niezalezna.pl/30396-komisja-millera-sfalszowala-raport-smolenski
Nikt nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
I tyle misiu, bo nawet jak podaje się Tobie jakieś fakty, to tym gorzej dla faktów.
O naiwny, myślałem, że rzeczową argumentacja się kogoś przekona, a tu im dalej w las…
@Czytacz
Fakty z GW, Laska czy komisji Millera nie są dla mnie faktami, po pierwsze komisja Millera powstała niezgodnie z obowiązującym prawem, po drugie komisja Millera ukryła zapis TAWS38 o innych delikatnie mówiąc zaniedbaniach i mijaniu się z prawdą nie wspominając i już tylko te dwa zarzuty całkowicie dyskredytują te osoby, a powoływanie się na ich „ustalenia”jest nieporozumieniem, bo wiarygodność ich „ustaleń” jest zerowa.
No to masz problem, a właściwie twój psychiatra
@Czytacz
Czy nie wydaje Ci się dziwne,że w katastrofie w której ginie polski prezydent i polscy oficjele, polska strona od ponad 3 lat nie może uzyskać oryginalnych zapisów czarnych skrzynek oraz wielu,wielu innych dowodów ????? Kto tym razem jest winny gen. Błasik, czy por. Wosztyl a może prof. Binienda ???
http://niezalezna.pl/41889-sprowadzic-oryginaly-czarnych-skrzynek
Zostały sfałszowane bo oszołomy niepokorne tak twierdzą na podstawie jakiś źródeł z palca wyssanych? Facet, Tytusa Romka i A’Tomka se poczytaj, jak się takie newsy pisze.
Napiszę drukowanymi, bo może nie zrozumiałeś. DLA CELÓW ŚLEDZTWA W PRZEDMIOCIE KATASTROFY LOTNICZEJ NIE KORZYSTA SIĘ Z ORYGINAŁÓW NAGRAŃ Z CZARNYCH SKRZYNEK. DOKONUJE SIĘ KOMISYJNEGO ZGRANIA ZAWARTOŚCI SKRZYNEK I ZAMYKA SIĘ ORYGINAŁY TAŚM W SEJFIE. PRACUJE SIĘ NA KOPIACH.
Jeszcze raz z raportu Millera: Odczyt danych z rejestratorów wykonano w obecności polskiej komisji i prokuratora w dniu 11 kwietnia 2010 i 14 kwietnia 2010. Kopie nagrań przekazano 31 maja 2010. Ekspertyzy ABW, Laboratorium Policji i Instytutu Sehna potwierdziły brak ingerencji w zapis!!!
To jedno pytanie: Skoro Antek taki super śledczy to skoro był circa 10 km od miejsca katastrofy to czemu od razu nie pojechał na miejsce katastrofy i nie zaczął go „śledztwa”. Tylko wpier…ł obiad i wsiadł w pociąg (gdzie słuchał protest songów następnego niepokornego Pospieszalskiego, który wył nie spoczniemy, aż ktoś mu nie powiedział, żeby zamknął pysk).
Czy któryś z naukowców niepokornych widział wrak, czy któryś z nich pojechał na miejsce zdarzenia? Żaden
Czy ktoś wie, czemu rozpowiada się bzdury, że tylko ta nieszczęsna brzoza została ścięta, jak ze zdjęć wynika, że do uderzenia w drzewa doszło co najmniej kilka razy (PIERWSZE UDERZENIE OK. 150 M PRZED TĄ BRZOZĄ, POTEM PRZYCIĘTA KĘPKA DRZEW), bo samolot przez to, że leciał w parowie, był poniżej poziomu lotniska. Ze urwał końcówkę radiolatarni, bo był za nisko. Że samolot, choć piloci czytają pułap np. 50 m nie miał prawa zejść poniżej sto m. a rosyjski kontroler za wysokość decyzji podaje ten pułap, bo tak jest w procedurach. Że TAWS wył pull – up to się liczy.
I wreszcie, pilot dostaje dane z ziemi, z wieży i z jaka dane o pogodzie znacznie poniżej jego uprawnień minimalnych, co oznacza, że NIE MIAŁ PRAWA zejść poniżej 120 m i widoczności poniżej 1200 m. Pilot nie posiadał ważnych uprawnień, czyli jakby leciał bez ważnego prawa jazdy.
Ale wy k…a wybuch i inne pier… kotka.
@Czytacz. Skoro masz taka wielką wiedzę,to wejdż w kontakt z Antkiem jak piszesz i wówczas i uwierzymy we wszystko co piszesz.W imię czego już 3 lata tracimy nerwy? Po co nieprzyzwoite słowa?? tylko bies się cieszy.
Po co? On i tak wie lepiej. A jak fakty mówią inaczej tym gorzej dla faktów.
@Czytacz
Powtarzasz nieprawdziwą rosyjską wersję, robisz z doświadczonych pilotów, samobójców i amatorów, problem w tym,że kopie nagrań ( na których pracowała komisja Millera ) nie zgadzają się oryginalnymi nagraniami i brakuje 76 sekund, poza tym jak myślisz dlaczego pojawiały się nieprawdziwe wrzutki typu „jak nie wylądujemy to nas zabije” czy „patrzcie jak lądują debeściaki” ??? To zadaniem rządu,a nie polityka opozycji, było przeprowadzenie rzeczowego śledztwa i wdrożenie odpowiednich procedur, aby uniknąć absurdalnych sytuacji z jakimi dzisiaj po 3 latach mamy do czynienia przy „śledztwie” jakiego jeszcze cywilizowany świat nie widział.
Komisja pana Macierewicza pracuje przede wszystkim na materiałach z rejestratorów FMS które odszyfrowywali Amerykanie, i udało się nieoficjalną drogą uzyskać ten materiał, do tego Komisja pana Macierewicza przeprowadza badania i doświadczenia, w których próbuje się ustalić czy jest możliwa taka reakcja samolotu czy jest możliwe że samolot po upadku na plecy rozpruł sobie kadłub na zewnątrz bo prawa fizyki mówią inaczej i był by to pierwszy tego typu przypadek w historii itd…… Po stronie komisji Millera i MAK jest więcej pytań i nieścisłości no i przede wszystkim dowodów nieuczciwej ingerencji Rosjan w materiał dowodowy w pierwszych godzinach i dniach po zamachu.Skandalem jest fakt,że wszystkie te badania i doświadczenia prowadzone są przez naukowców rozsianych po całym świecie, a nie przez stronę rządową!!!! To jest skandal i hańba, a nie to co pan Macierewicz robił kilka godzin po zamachu!! Skandalem jest również,że wrak samolotu przez pierwsze pół roku leżał na płycie lotniska pod gołym niebem!!!! a dziś został po prostu niemal w połowie rozkradziony przez okolicznych mieszkańców!!
Mało kto tego dnia dopuszczał myśl, że to mogła być zaplanowana egzekucja, ja też początkowo sądziłem,że była to zwykła katastrofa lotnicza, jednak tygodnie i miesiące mijały i to co działo się potem, te niewyobrażalne kłamstwa i manipulacja uświadomiły mnie,że tak zachowują się ludzie, którzy chcą coś ukryć, gdy do tego dodamy jeszcze wszystkie wydarzenia sprzed 10.04 tj. jak wyglądał remont tupolewa ( tj. bez zabezpieczenia ze strony polskiego kontrwywiadu, rosyjscy turyści mogli nawet podczas remontu tego samolotu wchodzić na pokład przez nikogo nieniepokojeni i robić sobie zdjęcia i wiele wiele innych ) SKW nie wiedziała nawet o przebudowie salonki w TU-154M nr 101 na 4 dni przed zamachem!!! Albo fakt, że delegacja Prezydenta Kaczyńskiego została skazana na lot właśnie tym samolotem, bo tylko ten był rzekomo sprawny i do dyspozycji tego dnia ( poza JAK’iem 40, którym lecieli dziennikarze ) podczas kiedy 3 dni wcześniej delegacja Donalda T. miała do dyspozycji…. 7 samolotów!!
Tylko ktoś nasiąknięty rządową propagandą może nadal sądzić,że to był zwykły wypadek.
Przemyśl to wszystko, a w międzyczasie polecam Ci przeczytać 10 pytań, które zadał zespół pana Macierewicza panu Laskowi kilka miesięcy temu, na które do dziś dnia nie uzyskał odpowiedzi.
http://niezalezna.pl/38209-10-pytan-zespolu-macierewicza-do-macieja-laska
O widzę, że z Niemodlina to ktoś z kumpli Kwiatka, bo jego komentarze nie muszą przechodzić moderacji, a moje owszem. Vide mój komentarz z 22:03 jeszcze w moderacji, a jego późniejszy już nie. Czyli niezależna tylko z nazwy.
Ale ad rem: Jak dla ciebie ustalenia ABW, Laboratorium KG Policji i Instytutu Sehna to nic to ja już nie dyskutuje, bo nie ma z kim i o czym.
Prawa fizyki potwierdzają, że rąbniecie z 30 m z prędkością circa 200 km/h to kaplica. Nie porównuj z wypadkiem np. gdy w Japonii samolot wywinął orła, bo było to na ziemi i właściwie z kilku metrów przekręcił się po ziemi.
Drzewo łamie skrzydła. Twój filmik o tym, ze Tu-154 wjechał w las i nic to pic, bo to był młodnik. Tu-154 PL 101 też przycierał drzewa bezpośrednio przed wypadkiem, rąbnął z ok. 40 m. na ziemię.
Skazanie? Samolot był sprawny, wskaz mi te siedem samolotów, skoro drugi Tu-154 PL 102 był w remoncie kapitalnym, a inne to Jak-40. Przecież Tusk PL 101 leciał 7 kwietnia.
Na te „pytania” ja sam już dawno udzieliłem ci odpowiedzi. A autorytet badaczy też ci wskazałem. Najlepsze jest to o nitach, ze ich wyrwanie sugeruje wybuch. Poczytaj sobie o katastrofie Japan Airlines lot 123, gdzie nity się urwały. I co, tam też był zamach.
A czy samolot może stracić skrzydło w uderzeniu o drzewo. Tak.
Co się dzieje, jak samolot rąbnie o ziemię grzbietem? To: http://en.wikipedia.org/wiki/Air_Alg%C3%A9rie_Flight_702P i jeszcze to: http://libraryonline.erau.edu/online…s/AAR72-11.pdf i jeszcze tu: http://aviation-safety.net/database/record.php?id=19890607-2
Ale jak Ty wiesz swoje, to ja drę dyplom Politechniki Rzeszowskiej i palę podręczniki.
Czyli inaczej mówiąc ” jak walnęło to się musiało urwać ” albo ” przyczyna jest arcy-boleśnie prosta” Strona rządowa i jej eksperci nie przeprowadzili ŻADNYCH własnych badań. Komisja Millera pracowała wyłącznie na materiałach i dokumentach dostarczonych przez stronę rosyjską. Polacy w sprawie śledztwa smoleńskiego stali się petentami Rosjan. Nawet w sprawie tak trudnej aczkolwiek ogromnie ważnej jak sekcje zwłok ofiar nie przeprowadzono ich należycie i profesjonalnie, tylko bezgranicznie zawierzono stronie rosyjskiej, czego efektem były i pewnie będą kolejne ekshumacje. Mimo,że nie przeprowadzono analizy chemicznej próbek ( wciąż czekamy na wyniki ) to już dosłownie w kilka godzin od tragedii Rosjanie i strona polska stanowczo odrzucała tzw. działanie osób trzecich i skupiała się TYLKO na błędzie pilotów i tzw. naciskach ( stąd te wrzutki w prorządowych mediach o których wspominałem ).
Jest mnóstwo innych filmów na których widać samoloty wlatujące w las ( nie młodnik ) i które zachowują się niemal w całości, poza tym brzoza jako drzewo należy do miękkich drzew, już raz się pani Monika Olejnik ośmieszyła twierdząc inaczej, więc nie powtarzaj jej błędów :) oczywiście zakładając,że tupolew uderzył w brzozę ( wiemy,że przeleciał nad nią ) ale mimo to prof. Binienda przeprowadził badania w których ponad wszelką wątpliwość wykluczył możliwość utraty skrzydła w wyniku uderzenia o brzozę, zawyżył nawet dwukrotnie wszystkie wartości i mimo tego NIGDY nie doszło do urwania skrzydła. Powtarzając nieprawdę o uderzeniu w brzozę i utracie skrzydła, musisz również zgadzać się z teorią półbeczki, którą jak wiemy samolot nie wykonał.
Delegacja 7 kwietnia 2010 r. z Donaldem T. poleciała aż czterema samolotami: Tu-154M 101, Jakiem-40 i dwoma maszynami Casa-295 M. Ponadto w rezerwie czekały trzy samoloty: jedna Casa-295M i dwa Jaki-40. Łącznie delegacja Donalda T. miała do dyspozycji siedem samolotów. Prezydencka delegacja tylko dwa – Tu-154M 101 i Jaka-40. Przypominam, że delegacja, która poleciała Tu-154 z Donaldem T. liczyła 77 osób, delegacja Prezydenta Kaczyńskiego łącznie z nim liczyła 96 osób. Żeby nie było zaraz oskarżeń pod adresem Kancelarii Prezydenta, to informuje,że za środki transportu Głowy Państwa odpowiadają służby i ludzie podlegli premierowi.
Póki co, oszczędź dyplom, poczekamy jeszcze na wyniki badań chemicznych,w międzyczasie niewykluczone wyjdą na jaw kolejne ukryte fakty, które dziwnie łączą się w pewną całość, wtedy najwyżej spalisz podręczniki jak będzie tak zimno jak dziś i wczoraj :) Miłej niedzieli.
@Czytacz.Zachęcam,wez udział w tych pracach pana Macierewicza.Wzbogacisz swoją wiedzą prace komisji , albo żałobne rodziny.Nie hajcuj dyplomem uczelni, Aby dyplom zdobyć to trzeba się uczyć, uczyć i wiele przyjemności sobie odmówić.A i książki to cenna rzecz.Zostaw je dla pokoleń.Bo takich już nawet w bibliotece dzieci nie znajdą.Widzisz,żę pan Boni biblioteki likwiduje a nauczyciele tym dyktatom się poddają i idą jak na rzeż, nie patrząc,że tych woluminów z tematu nauki ścisłe – już nikt nie wydrukuje. @ z Niemodlina -Wam to gorąco dzisiaj.Referendum rozgrzewa.Pozdrawiam
@NGO. Dlaczego Wasz zegar notuje godzine 11.32, a faktycznie jest godz.12.32 ??
Ptysiu niemodliński, są wyniki badań chemicznych i co? I NIC. ŻADNYCH ŚLADÓW MATERIAŁÓW WYBUCHOWYCH.
No ale będziesz zaraz bzdecił, że sfałszowane, że Gazeta Polska (pismo samych fachowców od materiałów wybuchowych i lotnictwa) pisało co innego.
Jeśli fakty mówią coś innego niż myśli ktoś z kegu pseudofachowców od Antka to tym gorzej dla faktów.
@Czytacz.Szkoda,że nie wziąłeś udziału bezpośredniego w tych pracach.Tobie bym uwierzyła Wydajesz mi się prawdomówny..Ale dlaczego nam tego złomu nie chcą oddać Rosjanie? Coś jest na rzeczy.Mimo wszystko.
Jestem pilotem i to na rencie, nie mam uprawnień śledczych i nawet nie chcę mieć. Poza tym nie wiem czy mój głos w tym zespole nie byłby wołaniem na puszczy.
@Czytacz
Materiały pobrane przez polskich specjalistów we wrześniu 2012r najpierw przez 3 miesiące do 5 grudnia 2012r znajdowały się w Rosji zanim trafiły do Polski i nie możemy mieć pewności czy nie były odpowiednio „przygotowane” przed udostępnieniem ich stronie polskiej.
Jest to możliwe, gdyż podobna sytuacja miała miejsce z czarnymi skrzynkami, po przewiezieniu ich do Moskwy 11 kwietnia przez kilka dni nie były pilnowane przez polskich prokuratorów zanim dokonano kopii. Dziś wiemy,że kopie na których pracowała komisja Millera różnią się od tych MAK’owskich o blisko 2 minuty, tj. brakuje blisko 2 minut zapisu.Nawet rosyjscy eksperci nie wykluczyli możliwości fałszerstwa.
Poniżej informacja, która pochodzi z dobrze poinformowanego źródła z prokuratury, o której raczej nie usłyszysz w mediach tzw. głównego nurtu.
Na wraku TU-154 M odkryto nie tylko trotyl, ale także oktogen i heksogen, czyli składniki nowoczesnych materiałów wybuchowych, np. C4, a także ślady substancji używanej do produkcji zapalników!
Heksogen i oktogen używane są do produkcji nowoczesnych materiałów wybuchowych takich jak C4, czyli tzw. plastik.C4 jest jednym z ulubionych materiałów używanych do zamachów terrorystycznych ze względu na swoją plastyczność – można go wcisnąć w każdą szczelinę, szczególnie w części mechaniczne np. samolotu. Dodatkowo jest stosunkowo bezpieczny dla tych, którzy chcą go wykorzystać – odpalany jest wyłącznie za pomocą detonatora. Zdaniem chemików, stosowany od lat C4 i trotyl to najlepsze materiały do wykorzystania w niskich temperaturach. Co ciekawe, heksogen detonuje się z prędkością ponad 8 tys. metrów na sekundę – z pewnością tego faktu nie zdążyłyby zarejestrować rejestratory tupolewa.
Biegli posługiwali się najwyższej klasy specjalistycznym sprzętem, m.in. spektrometrami Ramana, detektorem marki Raytech FD 6643, detektorem marki Raytech FT 2407, przenośnym systemem rentgenowskim Scansil 4336R, wykrywaczami metalu, m.in. marki Fischer 1280X aquanaut, detektorami IMS-mMO-2M, Hardend Mobile Trace, Pilot M, monitorem skażeń radioaktywnych EKO C, urządzeniami GPS marki Colorado oraz przenośnym komputerem do opracowania wyników pomiarów.
Druga sprawa o której pewnie też nie wiesz, to informacja, że zostało złożone zawiadomienie do prokuratury na Donalda T. który to poprzez wybranie 13-go załącznika konwencji chicagowskiej,swoją drogą do dziś w niejasnych okolicznościach jako podstawa prawna do badania tragedii ze Smoleńska wybrał dla strony polskiej najbardziej niekorzystną opcję, tym samym zrezygnował z umowy polsko-rosyjskiej z 1993r która gwarantowała polskiej stronie udział w śledztwie i bezproblemowy dostęp do dowodów ( wraku,czarnych skrzynek ) etc. Wraku, czarnych skrzynek, kamizelek BOR’owców, telefonu satelitarnego i wielu innych rzeczy nadal po ponad 3 latach nie ma w Polsce, nie prowadzono wspólnego śledztwa, wspólnych sekcji zwłok i wiele innych czynności,które wykonywała TYLKO strona rosyjska. Nigdy też nie odnaleziono pancernego rejestratora K3-63. Co wydaje się niemożliwe, gdyż takie urządzenie nie mogło się ot tak po prostu „zgubić”.
Wprowadzono też opinie publiczną w błąd, lot TU-154M do Smoleńska 10.04.2010r był lotem wojskowym ( M oznacza MILITARY ) załoga to wojskowi,lotnisko wojskowe, więc zastosowanie przez Donalda T. i jego rząd konwencji chicagowskiej było niezgodne z prawem, gdyż konwencja ta odnosi się tylko do samolotów i lotów CYWILNYCH.
Kolejna sprawa to komisja Millera, która również powstała niezgodnie z obowiązującym prawem!!
Delegacją do działań komisji Millera jest rozporządzenie z 2004 roku, które w dniu katastrofy było aktem wykonawczym umożliwiającym i warunkującym przesłanki do powstania komisji. W tym rozporządzeniu w paragrafie szóstym jest napisane, że generalnie komisja bada wypadki NA TERENIE KRAJU. Natomiast wypadki, do których doszło za granicą może badać jeśli zajdą ku temu przesłanki. Po pierwsze: gdy państwo obce nie podejmie działania – co w tym przypadku nie miało miejsca. Po drugie – gdy państwo obce udzieli plenipotencji do badania naszemu państwu – to też nie miało miejsca. Po trzecie – przewiduje to przepis, bądź umowa międzynarodowa. Otóż żadna umowa z Rosją i żaden przepis tego nie przewiduje. Można by było co prawda wywodzić, że takim przepisem jest paragraf 11 z 14 grudnia 2003 roku pomiędzy ministrem obrony Federacji Rosyjskiej, a ministrem obrony Rzeczpospolitej Polskiej, problem jest tylko taki, że tego rozporządzenia polska strona w przypadku badania katastrofy TU-154M nie stosowała. A jest to jedyny przepis, który mógłby być podstawą materialną-prawną dla komisji Millera. Nie ma innej podstawy, do działania tej komisji.
Skala manipulacji,matactw i dziesiątek przestępstw POpełnionych już po 10.04.2010r PRZERAŻA!!!!
„Przypadki” w dniu 10.04.2010r
Jest ich bardzo dużo, więc ograniczę się do najważniejszych.
Przed wylotem samolotu mieliśmy ciąg zdarzeń losowych zarówno w Warszawie jak i w Smoleńsku:
Awaria monitoringu (kamery) na Okęciu
Awaria systemu kontroli dostępu na Okęciu rządowym
Awaria zasilania w Centrum Operacyjnym MSZ
Awaria serwerów w MSZ
Zignorowanie informacji wywiadu z 9 kwietnia o możliwości porwania lub ataku na jeden z samolotów UE.
Wyłączenie radioboi ratunkowej – czyli dopuszczenie niesprawnego samolotu do rejsu
Brak rejestratora K3-63 ( do dziś nie ma śladu tego rejestratora lotu, urządzenie to było zamontowane w tupolewie.
Brak danych z monitoringu lotu w SKW (awaria?)
SKW ( Służba Kontrwywiadu Wojskowego ) nie wiedziała i nie nadzorowała nawet przebudowy tzw. salonki w TU-154 nr. 101 w dniu 06.04.2010r
Awaria rejestratora radaru na lotnisku w Smoleńsku.
Błędne działanie BNDB
Awaria monitoringu w salonie KiA tuż obok lotniska w Smoleńsku.
Po upadku tupolewa miały miejsce następujące „anomalie” :
Operator kamery TVP pan Sławomir Wiśniewski przypadkiem potyka się o skrzynkę – którą znalazł przed wrakiem
Profesjonalny fotograf uchwycił z bliska wymianę żarówek w lampach na podejściu.
Spowalnianie/utrudnianie dojazdu J. Kaczyńskiego na lotnisko w Smoleńsku,tak aby pierwszy pojawił się Donald T. i mógł uściskać się z Putinem i poklepać po plecach.
W ekspresowym tempie uprzątnięto teren – wywieziono wrak, zniwelowano grunt, wycięto drzewa
Nastąpiło oficjale pojednanie polsko-rosyjskie.
W mediach jednolita narracja o 10.04 ( zaraz wykluczono zamach, nawet bez przeprowadzenia jakichkolwiek badań, tego samego dnia zaczęły krążyć tajemnicze sms’y wśród polityków PO o których mówił śp. Gen. Petelicki o treści ” Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje kto ich do tego skłonił” i wiele innych ciekawych wydarzeń przemilczanych przez media.
Miłego wieczoru Ptysiu nie wiadomo skąd.
Znam to źródło, GPC, które najogólniej u mnie nie zalicza się do wiarygodnych źródeł.
A co do czarnych skrzynek, to już raz mówiłem, nie ma potrzeby i nie korzysta się z oryginałów. Są one zamykane w sejfie, bo ze względu na właściwości taśmy magnetycznej ulega ona szybkiemu uszkodzeniu i zużyciu. Pozostaje jako dowód, odtwarzana w szczególnych przypadkach np. gdy kopie ulegną uszkodzeniom (kiedyś pracowało się tylko na nośnikach magnetycznych, które były i są niedoskonałe, nośniki cyfrowe wykluczają ich uszkodzenie, poza tym jakość kopii jest taka sama). W tym przypadku do zgrania doszło dwukrotnie.
Co do Petelickiego, pod koniec życia był naprawdę chory, kolega mój, dziennikarz na kilka tygodni przed śmiercią generała był na spotkaniu z okazji 22 lat GROM, mówił, że to był nie ten sam człowiek, mówił nieskładnie, szukał słów, powtarzał kilka razy te same zdania. Podszedł do niego (znają się ze względu na prace kolegi w mediach) i mówił, że kiepsko coś się czuje.
@Czytacz
Nie chodziło mi o okoliczności śmierci śp. Gen. Petelickiego, a raczej o to co ujawnił, czyli ten słynny sms krążący wśród polityków PO zaraz po zamachu.
Nie jest to GPC,ale choćby nawet, to uważam akurat że jest bardziej wiarygodna niż tvn,gw czy polsat razem wzięte.
Nie rozumiesz,że kopie nagrań różnią się od oryginałów o blisko 2 minuty ???
Nie różnią się.
@Czytacz
Różnią się i to bardzo, a przecież wiemy,że nie powinny się różnić nawet o 0,05sek.
Kopia nagrań z kokpitu dostarczona rosyjskiej firmie Forenex ( zajmującej się m.in. profesjonalnym identyfikowaniem głosów ) ma długość 36 min i 24 s. Jest więc krótsza niż kopia, którą na prośbę rosyjskiej prokuratury badało na przełomie maja i czerwca 2010 r. FSB (36 min i 58 s), a także znacznie krótsza niż oficjalna kopia MAK (na podstawie której ludzie Tatiany Anodiny sporządzili oficjalny stenogram rozmów w kabinie pilotów), trwająca 38 min i 17 s.
28 maja 2010 r. – jak wynika z ekspertyzy wykonanej przez Forenex – firma ta na wniosek MAK zaczęła badać kopię nagrań z kokpitu Tu-154 (CVR), aby zidentyfikować głosy osób, które podczas tragicznego lotu wchodziły do kabiny pilotów.
Co ciekawe, między tymi samymi wypowiedziami nagranymi na poszczególnych kopiach istnieją różne odstępy czasowe. W oficjalnym stenogramie MAK między dwoma zdaniami wypowiadanymi przez dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazanę mijają 3 min i 48 s , podczas gdy na kopii badanej przez Forenex te same wypowiedzi dzielą… 3 min i 34 s. To niepodważalny dowód na fałszerstwo przynajmniej jednej z tych kopii.
Rosjanie byli na tyle bezczelni lub nieostrożni, że dołączyli analizę firmy Forenex do dokumentacji towarzyszącej końcowemu raportowi MAK.
Z ekspertyzy Forenex dołączonej do dokumentacji MAK, plik dźwiękowy zawierający kopię nagrania z kokpitu badaną przez tę firmę (czyli trwająca 36 min i 24 s) pochodzi z 16 kwietnia 2010 r. o godz. 10:30.
Przypominam, że 11 kwietnia 2010 r. w moskiewskim laboratorium MAK po raz pierwszy otwarto rejestrator tupolewa zawierający oryginalny zapis rozmów w kabinie pilotów. Ludzie Tatiany Anodiny sporządzili wówczas jego kopię dźwiękową (trwającą 38 min i 17 s), która stała się podstawą oficjalnego MAK-owskiego stenogramu. Następnie sejf został opieczętowany przez płk. Zbigniewa Rzepę z Naczelnej Prokuratury Wojskowej i przedstawiciela MAK.
Pieczęcie – jak twierdziła w swoim komunikacie polska prokuratura wojskowa – pozostały nienaruszone aż do 31 maja 2010 r., kiedy dokonano komisyjnego otwarcia sejfu w celu skopiowania oryginalnych nagrań z kabiny pilotów dla celów komisji Millera.
Jeżeli więc kopia badana przez Forenex pochodzi z 16 kwietnia 2010 r., kto i gdzie ją wykonał, skoro do sejfów znajdujących się w laboratorium MAK nikt w tym okresie nie miał dostępu???
Długość nagrania z kokpitu Tu-154M nr 101:
wg MAK – 38 min 16,8 s
wg komisji Millera – 38 min 14,5 s
wg Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie – 38 min 13,6 s
wg biegłych FSB – 36 min 58,6 s
wg firmy Forenex – 36 min 24 s