Obóz niepodległościowy dysponuje dziś tysiącami odpornych na presję i manipulację, świetnie przygotowanych ludzi, wśród których nie brakuje autentycznych autorytetów. Mamy kapitał, którego nie było w latach 90., gdy potęga salonu była właściwie nie do zakwestionowania.
Kilka dni temu, 19 października, Zarząd Telewizji Polskiej nie zaakceptował umowy na program „Jan Pospieszalski: bliżej”. Po pół roku zwodzenia, rozmów o szczegółach, zapewniania przez prezesa TVP, że Pospieszalski ma charyzmę, jest osobowością, a jego obecność w TVP „jest przesądzona”, mamy przewidywalny, banalny koniec.
Żadnych złudzeń, panie i panowie
Nowy, już powyborczy rozdział polityki miłości oznacza widocznie jeszcze więcej miłości do władzy i jeszcze więcej pogardy do ogromnej części społeczeństwa, która – mimo tylu szykan – wciąż trwa w oporze. I o ile stacje komercyjne już po rozstrzygnięciu kampanii usiłują odzyskać wiarygodność i znów szczypią władzę (gdy to już nie ma większego znaczenia), to TVP odwrotnie – wysyła sygnał tak jednoznaczny, jak to tylko możliwe. Deklaracje Juliusza Brauna o chęci pluralizowania przekazu już po wyborach – co samo w sobie jest kuriozum – okazały się zwykłą „ściemą”. Chyba że prezes chciał coś poprawić, ale mu uniemożliwiono, co w istocie na jedno wychodzi.
Oczywiście, Pospieszalski niczego w TVP by nie zmienił. Proponowano mu program w niszowym TVP Info, jakoś w okolicach północy, w zmienionej formule, byle tylko denerwujący władzę brand „Warto rozmawiać” umarł raz na zawsze. Ale i tak śledziliśmy jego batalię uważnie, bo był to papierek lakmusowy systemu. Czy pójdzie kursem twardym, czy też na tyle liczy się z opinią opozycji, że spróbuje chociaż zachować pozory, choćby w mediach publicznych? Dziś mamy odpowiedź, którą można streścić w haśle: żadnych złudzeń, panie i panowie. A nawet więcej: możemy wszystko. Przychodzą na myśl rysunki Andrzeja Krauzego, w których kilku starszych facetów o proweniencji wiadomej, resortowej, prowadzi dialog z nieodmienną puentą typu: „i znów prawda się obroniła”, albo „demokracja musi być, więc kto nie z nami, ten oberwie”.
Inwestować we własne media
Niemal w tym samym czasie Krzysztof Czabański proponuje zwołanie Konferencji Mediów Niezależnych, której celem miałoby być: po pierwsze – policzenie się, po drugie – ustalenie wspólnych postulatów pod adresem władz państwowych, po trzecie – podjęcie dalszych działań praktycznych. Jak najbardziej godna poparcia inicjatywa Czabańskiego chodziła zresztą po głowie wielu osobom; dziś bowiem nie ma chyba innej drogi niż współpraca i próba wzmocnienia obiegu niezależnego. Po drugiej stronie mamy system nie tylko niezwykle silny, ale i nauczony aferą Rywina, że napięcia należy rozładowywać po cichu i we własnym gronie. Kolejnego nowego rozdania, wynikającego z wewnętrznych konfliktów, nie należy się spodziewać. Trzeba liczyć wyłącznie na siebie. W dłuższej perspektywie inwestowanie we własne media musi się opłacić, ponieważ tylko własność daje wolność. Tylko własne środki masowego przekazu – odporne na wrogie przejęcie czy wyrzucanie całych zespołów dziennikarskich – pozwolą nam wychować kolejne pokolenia niepokornych dziennikarzy. Nomadyzm – tak charakterystyczny dla medialnej prawicy – jest drogą donikąd, co najwyżej tylko do frustracji.
Dodajmy: jest się na czym oprzeć. Obóz niepodległościowy dysponuje dziś tysiącami odpornych na presję i manipulację, świetnie przygotowanych ludzi, wśród których nie brakuje autentycznych autorytetów. Co więcej, są to ludzie umiejący już ze sobą współpracować, choć w tej sferze jest zapewne najwięcej do zrobienia. Mamy kapitał, którego nie było w latach 90., gdy – jak słusznie zauważa Marcin Wolski – potęga salonu była właściwie nie do zakwestionowania. Prof. Zybertowicz użył w kontekście tych naszych zasobów określenia „archipelag polskości”, dodając, że powinien on docelowo przekształcić się w kilka kontynentów. Kilka – bo jeden kontynent jest zbyt łatwy do przejęcia bądź zniszczenia. Co więcej, powinny to być przedsięwzięcia działające na różnych polach, nie tylko politycznych. Sukces Muzeum Powstania Warszawskiego sprzed kilku lat, które potrafiło zarazić mitem Powstania młodych ludzi, pokazuje, że szklany sufit można przebić.
Budować jak Orban
(…) W Polsce zaczątki takiego ruchu już są. Wspomniany „archipelag polskości” naprawdę istnieje. Niedowiarkom polecam przyjrzenie się „Niezależnej Gazecie Obywatelskiej” w Opolu. Oto grupka młodych ludzi założyła najpierw własny portal, a teraz normalną gazetę. To oni doprowadzili do upamiętnienia piękną tablicą czynu braci Kowalczyków, którzy 40 lat temu w przededniu esbeckiej imprezy, wysadzili aulę WSP w Opolu. Dziś dołączają do NGO kolejne osoby, a sama gazeta stanowi w Opolu ważny, coraz ważniejszy punkt odniesienia. Wszystko to jej twórcy osiągnęli sami, przy co najwyżej neutralnej postawie formalnych struktur opozycji, które wolą byle jakie, ale za to bezpieczne trwanie. (…)
Całość artykułu w bieżącym wydaniu tygodnika “Gazeta Polska” nr 43/2011
Autor: Jacek Karnowski
Pełen szacun. ale sprawa braci Kowalczyków i tablica, to praca wielu ludzi, zupełnie nie związanych z NGO. To wieloletnia walka środowisk niepodległościowych o uznanie prawa do czynnej obrony narodu. Zasługi NGO w ostatnim okresie są niepodważalne, ale sprawa upamieęnienia czynu braci Kowalczyków to inicjatywa dwóch organizacji: Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Uniwersytetu Opolskiego oraz Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej, które od kilku lat samotnie i konsekwentnie występowały w tej sprawie. One to doprowadzily do wszystkich działań i wszczęcia formalności oraz zorganizowania Komitetu Honorowego i zebrania funduszy. Ogromną rolę odegrała NGO w obszarze nagłośnienia i patronatu medialnego, lecz twierdzenie, że to NGO doprowadzila do upamiętnienia mija się faktycznie z prawdą. Niewątpliwie rację ma pam Jacek Karnowski, że siła spoleczeństwa tkwi w takich bezinteresownych i dynamicznych inicjatywach młodych ludzi, jak NGO, ale musi być ona oparta o rzetelny przekaz, by nie stracić swojej zasłużonej i świeżej wiarygodności.
Stop Korupcji jednak też zbierało pieniądze…
Tak…, to chyba zalatwia sprawę…Takich rzeczowych (wręcz materialnych) argumentów nie sposób bagatelizować.
No…, tym bardziej, że twórcy osiągnęli to sami przy „neutralnej postawie normalnych struktur opozycji, które wolą byle jakie, ale za to bezpieczne trwanie” .. No,.. dzięki w imieniu bezpecznie trawajacej byle jako opozycji!
Do tej tablicy, to wielu jest chętnych się dopisać na przykład tu:
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=567
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=566
To bardzo miłe, ale ciekawe jaka jest prawda, no i gdzie można ją zobaczyć?
Szkoda tylko, że Uniwersytet Opolski nie chce.
Pan Jacek Karnowski, którego bardzo cenię, pisząc to co napisał udowadnia własną tezę o niebezpieczeństwach trudności komunikacyjnych. Ktoś z centrali pisząc o sprawach terenowych musi wykonać więcej pracy niż często mu się zdaje, obowiązki tej pracy, na rzecz poprawnej komunikacji dotyczą też ludzi z terenu. Jedyną bronią komuchów i wszelkiego lewactwa jest kłamstwo i dezinformacja. Tylko dla dezinformacji pracują agentury wpływu.
Czcigodnym dyskutantom na ochłodę wierszyk pana Hemara:)))
Dziwne, jak punkt widzenia
Automatycznie zmienia
Skalę naszych kryteriów
Uznania czy potępienia.
Gdy my konfiskujemy —
Zasługa to narodowa.
Kiedy nas konfiskują —
Gwałcą swobodę słowa.
Kiedy nas zamykają —
Tyrani! Despoci! Kaci!
Kiedy my zamykamy —
Tośmy furt demokraci.
Kiedy my „Precz!” wrzeszczymy —
Tośmy patrioci polscy.
Ci, co „Precz” wrzeszczą na nas
Wywrotowcy warcholscy.
Kto jest ważniejszy i madrzejszy, milszy Bogu i Ojczyźnie:))
ech… aż żal czytać…
Obóz niepodległościowy to ci, którzy przeciwstawiają się podległości Polski pod Unię Europejską. I teraz niech autor artykułu powie, ilu z tych tysięcy, o których napisał, stanowią ludzie wrodzy wobec stanowieniu prawa obowiązującego w Polsce przez usadowioną poza granicami naszego kraju jakąś Komisję Europejską (której członkowie to masoni i różnej maści neokomuchy).
Zgadzam się z Karnowskim. Poza tym: polskie media, polskie banki, polski kapitał i wszystko będzie działac. Inaczej NIE!