Szanowni Państwo!
Czym różni się amerykańskie „głębokie państwo” od polskiego? Najkrótsza odpowiedź: wszystkim. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że amerykańska „klasa urzędnicza” ma za zadanie strzec suwerenności państwa, niezależnie która z partii jest u władzy. Polska po 123 latach niewoli przez 20 lat też próbowała sprostać takiemu zadaniu. Okupacja niemiecka, później sowiecka uniemożliwiły to skutecznie. W PRL-u „klasa urzędnicza” była tą jedyną, do której można było aspirować. Rozrosła się niepomiernie i ani krótkie rządy Olszewskiego, ani 8 lat PiS-u zmienić tego nie były w stanie. Koalicja 13 grudnia wskazywała na przerost biurokracji, a po dojściu do władzy bardzo ją zwiększyła. Co może być korzystniejszego od otrzymywanie pieniędzy za nic?
PiS zrobił ile mógł, mimo kreciej roboty prusaków i kacapów. Sprzeciwianie się eurokołchozowi nie było łatwe, a niekiedy wręcz niemożliwe. Czy ktoś wyobraża sobie, że mógłby zakwestionować „pandemię” Covid’19? Własny elektorat rozniósł by go w pył.
Z drugiej jednak strony ingerowanie w życie obywateli tam, gdzie można by decyzje pozostawiać im samym, wydaje się nadmierną gorliwością. Komu wolno, a komu nie wolno pracować w niedziele można by zostawić do decyzji samym zainteresowanym. Od zamykania w tym dniu sklepów, katolików nie przybędzie. Może natomiast przybyć roszczeń ze strony wyznawców judaizmu, żeby zakazać handlu w soboty, a ze strony mahometan w piątki. To wszystko w ramach „tolerancji”, albo „unijnej solidarności”, najlepiej dotyczącej wyłącznie Polski. Zamiast podszczypywać w ten sposób supermarkety, lepiej byłoby zmusić je do płacenia podatków w Polsce, ale skoro nie udało się to przed objęciem władzy przez koalicję13 grudnia, to zapomnijmy o takich mrzonkach.
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd