Wielki gest polskiego pianisty. Zwrócił się Polsce po wielokroć

Zastępca Naczelnego

Ignacy Paderewski, Herbert Hoover/NAC

Dwóch biednych studentów chciało zarobić na studia, organizując koncert wielkiego pianisty. To było w 1892 r. na Uniwersytecie Stanforda. Koncert nie wypalił, pianista nie dostał umówionej gaży. Nie przejął się tym, pieniądze przeznaczył na pomoc młodym ludziom. Pianistą był Ignacy Paderewski, jednym ze studentów Herbert Hoover, późniejszy 31. prezydent USA. Ten gest opłacił się Polsce po wielokroć.

Piękna historia

Jak wieść głosi w 1892 r., Paderewski miał tournée objazdowe po zachodnim wybrzeżu Ameryki. Na Uniwersytecie Stanforda Herbert Hoover ubogi sierota, wraz z przyjacielem zorganizowali koncert polskiego wirtuoza, aby w ten sposób zebrać pieniądze na studia, bo choć nauka była bezpłatna, nie mieli funduszy na życie. Impresario Paderewskiego zgodził się na 2000 dolarów za występ. Kwota jak na tamte czasy była ogromna. Zgodnie z umową, to co zostanie w kasie po wypłaceniu wynagrodzenia mistrzowi, miało przypaść dwóm młodym organizatorom. Pech chciał, że publika nie dopisała, bo data koncertu zbiegła się z miejscowym świętem. Studenci zebrali jedynie 1600 dolarów, załamani poszli z tą kwotą do Paderewskiego, gdzie solennie przyrzekli zrobić wszystko, by w najbliższym czasie zwrócić brakujące pieniądze. Kiedy Paderewski dowiedział się, w jakim celu zorganizowano koncert, przeznaczył swoją gażę na pomoc studentom. Studenci byli oszołomieni tym szlachetnym gestem. Tak czy siak, ten niezwykły epizod umożliwił ambitnym młodzieńcom kontynuację nauki na uniwersytecie. Zapoczątkował także piękną przyjaźń między Paderewskim i Herbertem Hooverem, który po zakończeniu wymarzonych studiów został najpierw inżynierem górnikiem.

Trzeba pamiętać, że w tym czasie Paderewski był już u szczytu sławy w Europie, grywał dla koronowanych głów, pojawiał się w salonach najdostojniejszego towarzystwa tamtej epoki. Zdecydował się na występy w Ameryce, ponieważ organizatorzy doskonale płacili. Trochę ryzykował, ponieważ w tamtym czasie amerykańskie trasy koncertowe cieszyły się fatalną opinią. Organizatorzy mieli bez skrupułów wyzyskiwać artystów, lokować ich w tanich hotelach, wozić po odległych prowincjach, aby maksymalnie ich wyeksploatować. Ale nasz wirtuoz podbił tamtejszą publiczność, wielki entuzjazm wzbudzał przede wszystkim wśród pań, na widok jego przystojnej twarzy z burzą niesfornych loków i natchnionej gry na pianinie, dostawały spazmów. W New Music Hall – dzisiejszej Carnegie Hall, na jego koncert przyszło 3,7 tys. osób. Zajęte były nawet miejsca stojące. Podobnie w Chicago, na koncert charyzmatycznego mistrza przyszło 4 tysiące melomanów. Organizatorzy zapewnili specjalne pociągi, by ułatwić dojazd publiczności. Podczas jego występu wielbiciele szaleli, panie omdlewały, bisowano w nieskończoność tak jak dzisiaj na koncertach największych muzycznych gwiazd.

Pan mnie nie pamięta, ale…

Po latach, od czasu pamiętnego tournée po Ameryce, wybuchła I wojna światowa. Paderewski, wielki patriota, postanowił wykorzystać swą popularność i znajomość elit na Zachodzie. Rozpoczął działalność dyplomatyczną, która miała pomóc Polsce i Polakom odzyskać utraconą podczas zaborów wolność. Ruszyła zbiórka funduszy na wsparcie ofiar wojny, Paderewski zorganizował komitety pomocy Polakom w Paryżu oraz Londynie. W 1915 r. wraz z Henrykiem Sienkiewiczem stworzył Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Wkrótce maestro popłynął do Stanów Zjednoczonych, gdzie uruchomił szeroką kampanię na rzecz odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Udało mu się dotrzeć do doradcy prezydenta Woodrowa Wilsona, Edwarda House’a. Nie wiedział, że miał dyskretne wsparcie Hoovera. Dzięki jego staraniom Paderewski spotkał osobiście prezydenta Wilsona i gorąco propagował ideę niepodległości Polski. Skutkiem tego było poparcie dla naszego odzyskania wolności, zawarte w słynnych 14 punktach Wilsona. Na fali tej działalności, w sierpniu 1917 r. Paderewski został przedstawicielem na USA Komitetu Narodowego Polski. Na jego czele stanął Roman Dmowski.

Gdy I wojna światowa się skończyła, dla Polski nie był to jeszcze upragniony pokój. Wybuchły konflikty z sąsiadami, zaatakowała nas Rosja. W 1919 r. Paderewski został premierem, kraj toczył straszny głód i nędza. Premier był w rozpaczliwej sytuacji, z całych sił starał się pomóc biednym ludziom. Tymczasem Herbert Hoover kierował wówczas American Relief Administration, dobroczynną amerykańską organizacją, pomagającą zrujnowanej wojnami Europie. Hoover był kwakrem, jego obowiązkiem było zapobieganie przemocy i pomoc ofiarom, był również wytrawnym politykiem, który dostrzegał rację stanu swego potężnego kraju. Zdecydował się pomóc Polsce. W Paryżu, drogi obydwu mężów stanu znowu się skrzyżowały, podczas konferencji pokojowej, dotyczącej warunków zakończenia wojny. Paderewski podszedł do Hoovera, by mu podziękować, za napływającą żywność do Polski. Już wtedy przybył pierwszy statek z pszenicą.

A wtedy Hoover miał powiedzieć — „Pan mnie chyba nie pamięta, ale ja jestem jednym z tych dwóch studentów, wtedy 18-letnich, którym pan podarował możliwość nauki. Ja również jestem panu bardzo wdzięczny za pomoc”. Ta niezwykła historia miała być potwierdzona w 1928 r., gdy jeden ze zwolenników Hoovera zapytał o nią w liście George Akersona. Asystent Hoovera miał odpowiedzieć: „Relacja z pierwszego spotkania pana Hoovera z panem Paderewskim, przedstawiona w Pana liście, jest zasadniczo poprawna”. Prawdziwość tego wydarzenia potwierdzała również żona prezydenta Hoovera, która razem z mężem studiowała na Uniwersytecie w Stanfordzie. Ponoć była świadkiem tego koncertu i jego fatalnego finału. Wspominała, że obaj panowie wielokrotnie z rozbawieniem przypominali sobie tę historię. Darzyli się wielką sympatią i przez lata spotykali się w USA, Francji, Szwajcarii oraz w Polsce. W kwietniu 1939 r., Ignacy Paderewski nawet odwiedził Hoovera w jego domu w Palo Alto.

Co zawdzięczamy Hooverowi

Herbert Hoover w 1915 r. rozpoczął największą w tamtym czasie humanitarną misję, gdy w Berlinie uzyskał zgodę na dostarczanie żywności głodującej ludności polskiej. Od momentu przystąpienia USA do I wojny światowej, jako administrator pomocy żywnościowej ARA z siedzibą w Paryżu, dostarczył jedzenie, ubrania i leki dla milionów polskich dzieci.

W tym okresie dzięki działaniom Hoovera z nadzorowanych przez niego misji, do Polski trafiły tony produktów spożywczych, surowce oraz zboża. W jednej z depesz przedstawicieli ARA do Waszyngtonu czytamy: „Wysłuchaliśmy dopiero co sprawozdania dr. Kellogga, który zakończył swoją misję w Polsce z ramienia p. Hoovera. Z jego raportu wynika jasno, że sytuacja żywnościowa jest w Polsce jak najbardziej krytyczna i że konieczne są natychmiastowe dostawy, jeśli obecny rząd ma mieć możność przeciwstawienia się bolszewikom”. Polski historyk i kurier Rząd RP na uchodźstwie Jerzy Lerski pisał: „Żywność i pomoc techniczna Hoovera prawdopodobnie wniosły większy wkład w zwycięstwo Piłsudskiego, aniżeli szeroko reklamowana francuska misja wojskowa gen. Maxima Weyganda. (generał armii francuskiej, zaopatrywał m.in. polskie wojsko )”.

W sumie Amerykanie przetransportowali do Polski ponad 10 tys. ton żywności. Towary dystrybuowano poprzez stworzoną i kontrolowaną przez pracowników ARA sieć magazynów z trzema centralami: w Warszawie, Lwowie i Brześciu Litewskim. Porcje żywnościowe dla dzieci zawierały m.in. kakao robione na mleku z proszku z porcją cukru. Dla wielu najmłodszych była to absolutna nowość i przysmak, oprócz tego dzieci otrzymywały fasolę, mąkę, ryż i olej roślinny o wartości 673 kilokalorii dziennie. Czasami było to jedyne pożywienie dzieci, szczególnie na wschodzie Polski. Przydziały żywności trafiły również do 11 tysięcy polskich niezamożnych studentów, w stolicy, Krakowie, Lublinie, Poznaniu i Lwowie.

Także za rządów Hoovera 21 kwietnia 1932 r. podpisano między Polską i USA Traktat o Przyjaźni, Handlu i Prawach Konsularnych oraz podniesiono rangę poselstw do ambasad.

Nic dziwnego, że w Polsce prezydent Hoover darzony był ogromnym szacunkiem, graniczącym z kultem. Niestety dla naszego kraju, gdy walczył o drugą kadencję, w USA toczył się właśnie tragiczny kryzys gospodarczy. Hoover był obarczany winą za jego przebieg, dlatego w kolejnych wyborach poniósł sromotną porażkę. W r. 1933 urząd prezydenta objął Franklin Delano Roosevelt, który nie miał dla Polski żadnych cieplejszych uczyć, co odzwierciedla jego depesza wysłana 24 sierpnia 1939 r. do Adolfa Hitlera i Ignacego Mościckiego. W jej treści prezydent USA apelował jedynie, by Niemcy i Polacy powstrzymali się od działań wojennych na „rozsądny i określony czas”. Hitler długo nie wytrzymał.

Po II wojnie światowej Hoover przybył do zrujnowanej Warszawy i mimo braku oficjalnej informacji na ten temat, wielu Polaków rozpoznało na ulicy amerykańskiego byłego prezydenta, witano go jak bohatera i przyjaciela. Ówczesny prezydent USA Truman, znając doświadczenia Hoovera, powołał go do służby publicznej, by oszacował potrzeby żywnościowe Europy. Na podstawie raportu Hoovera, powstała UNRRA — Organizacja Narodów Zjednoczonych Do Spraw Pomocy i Odbudowy. I znów dzięki Hooverowi przez wiele lat po wojnie do Polski trafiło tysiące ton wsparcia.

Źródło: Onet.pl

Komentarze są zamknięte