Ron DeSantis to nowa wschodząca gwiazda amerykańskiej polityki. To nadzieja Amerykanów wyznających wartości chrześcijańskie i posiadających poglądy konserwatywne. W 2024 roku Ameryka wybierze nowego prezydenta. Czy będzie nim gubernator Florydy, który w niedawnych wyborach na gubernatorski urząd zdeklasował demokratycznego kontrkandydata? Wiele na to wskazuje. Nazwisko DeSantisa jako przyszłego prezydenta USA wymieniane jest nie tylko za oceanem, ale też coraz częściej w mediach europejskich. Co prawda do wyborów zostały dwa lata, ale przedwyborcza machina powoli zaczyna się rozkręcać. – pisze prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin dr Bogusław Rogalski w swojej opinii opublikowanej w najnowszym numerze miesięcznika „Moja Rodzina”.
DALSZA CZĘŚĆ OPINII PREZESA ZChR PONIŻEJ
Czas na nowego Reagana
Wybory prezydenckie w USA są zawsze starciem dwóch różnych światopoglądów i dwóch potęg partyjnych, republikanów i demokratów, a ich wynik decyduje nie tylko o losach Ameryki, ale ma również wielki wpływ na politykę światową. To dlatego świat śledzi zawsze z dużym zainteresowaniem kampanię wyborczą i z zapartym tchem czeka na wyborczy wynik. Nie inaczej jest i tym razem, bo od tego, kto zostanie następcą nieudolnego Joe Bidena zależeć będzie także bezpieczeństwo Polski na arenie międzynarodowej. Biden swoją zachowawczą polityką wycofywania amerykańskich interesów z Europy, którą forsował na początku kadencji, rozzuchwalił Władimira Putina, a wręcz zachęcił do ofensywnej polityki i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Obecnie Biden próbuje ugasić pożar w Europie, do wzniecenia którego sam się w dużej mierze przyczynił brakiem zdecydowania i fatalnymi decyzjami stawiania na Niemcy. To był kluczowy błąd, za który dzisiaj płacimy wojną na naszym kontynencie. Dlatego i Ameryka i Europa potrzebuje dzisiaj prezydenta USA zdecydowanego na konkretne działania. Potrzebuje nowego Ronalda Reagana, który zatrzyma Putina i poskromi rosnącą potęgę Chin. A w Europie postawi na sojusz z przewidywalną i rosnącą w siłę Polską, a nie z antyamerykańsko nastawionymi Niemcami czy Francją. Wydaje się, że Ron DeSantis takim prezydentem mógłby być.
Gubernator Florydy stoi po stronie cywilizacji życia
Po owocach ich poznacie. Ta stara ewangeliczna prawda pasuje idealnie do pokazania różnic w działaniach dotyczących sfery świata wartości, światopoglądu, pomiędzy demokratą Bidenem, a republikaninem DeSantisem. I choć obaj politycy deklarują się jako katolicy, co w Ameryce jest rzadkością, to różnica pomiędzy nimi w realizowaniu wartości chrześcijańskich w praktyce jest olbrzymia. Więcej, dzieli ich przepaść, ale to gubernator Florydy stoi po właściwej stronie, po stronie światła, po stronie cywilizacji życia. W przeciwieństwie do błądzącego w moralnych ciemnościach Bidena. To urzędujący prezydent podjął wiele działań proaborcyjnych i wspierających roszczenia środowisk LGBTQI. A działania te nie mają nic wspólnego z katolickim światem wartości, są ich kompletnym zaprzeczeniem. Co innego DeSantis, jako gubernator podpisał ustawę stanową House Bill 5, która wzmacnia ochronę dzieci nienarodzonych. A po decyzji Sądu Najwyższego o unieważnieniu sprawy Roe przeciwko Wade z 1973 roku, która zalegalizowała aborcję w całym kraju gubernator napisał na Twitterze tak: „Modlitwy milionów zostały wysłuchane. Przez prawie pięćdziesiąt lat Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zakazał praktycznie jakiejkolwiek znaczącej ochrony w obronie życia, ale nie było to ugruntowane w tekście, historii lub strukturze Konstytucji. Floryda będzie nadal bronić swoich niedawno uchwalonych reform w obronie życia przed wyzwaniami sądów stanowych, będzie pracować nad rozszerzeniem ochrony w obronie życia i będzie bronić życia, promując adopcję, opiekę zastępczą i dobro dzieci”. Jest postrzegany jako konserwatywny polityk, który m.in. sprzeciwia się małżeństwom osób tej samej płci. To właśnie tak jak DeSantis powinien postępować każdy polityk, który uważa się za chrześcijanina, za katolika, nie tylko słowem, ale też czynem zaświadczać o swoich wartościach.
Ameryka potrzebuje nowego otwarcia
Ron DeSantis jest zaprzeczeniem Joe Bidena w każdym calu uprawiania polityki, tak w sferze programu politycznego jak też zasad moralnych. To dobrze, bo ten mający włoskie pochodzenie polityk jest ostatnią nadzieją prawdziwych Amerykanów opierających swe poglądy na tradycji wolnej Ameryki, kraju wartości i patriotyzmu. Kraj ten w ostatnich dziesięcioleciach zaczął odchodzić radykalnie od swoich korzeni za sprawą coraz bardziej zaczadzonych marksizmem demokratów. Ameryka bardziej zaczęła przypominać lewicującą Europę Zachodnią, niż kraj będący dla świata symbolem tradycji i wolności. Na moment ten negatywny trend próbował zatrzymać Donald Trump podczas swojej prezydentury. Niestety nie dał rady, przegrał nie doceniając siły tzw. deep state, który poprzez przejęcie instytucji państwowych zmienia USA w kraj będący zapleczem światowego globalizmu. Dlatego Ameryka potrzebuje nowego otwarcia. A te w systemie prezydenckim może dać tylko głowa państwa odwołująca się i realizująca w praktyce wartości, które niegdyś budowały siłę USA. Wydaje się, że republikanie, jeśli chcą wygrać kolejne wybory, powinni postawić na bezkompromisowego DeSantisa, bo to on jest bliższy oczekiwaniom zwykłych Amerykanów. Pytanie, czy tak się stanie? Czy też te same siły, które doprowadziły do porażki Trumpa i dopuściły się manipulacji wyborczych, nie zablokują nominacji prezydenckiej gubernatora Florydy? Odpowiedź na to pytanie w dużej mierze zależy od tego jak duże i silne poparcie zbuduje wokół siebie DeSantis. Szanse na sukces ma wyjątkowo duże, skoro nawet multimiliarder Elon Musk zapowiedział, że może liczyć na jego poparcie. Co przyniesie nadchodzący wyścig do Białego Domu? Dowiemy się wkrótce. Jedno wydaje się oczywiste, że jako chrześcijanie powinniśmy dopingować Ronowi DeSantisowi, który jest zdeklarowanym obrońcą życia i tradycyjnej rodziny.
Dr Bogusław Rogalski,
prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin