Prezes ZChR w Radio Maryja: Bez pewnych gestów i symboli, które strona ukraińska powinna wykazać wobec Polski, ciężko będzie zbudować nowe, lepsze relacje

Zastępca Naczelnego

Prezes ZChR dr Bogusław Rogalski/NGO

Polska, świadcząc pomoc Ukrainie, powinna postawić pewne warunki, czyli zażądać uznania ludobójstwa na Wołyniu za rzecz niedopuszczalną, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Tak samo – moim zdaniem – powinniśmy zażądać dymisji wiceministra spraw zagranicznych, Andrija Melnyka, który jest negacjonistą wołyńskim, skrajnym antypolakiem, który wielokrotnie zrównywał Polskę do hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego Związku Radzieckiego. Powinniśmy domagać się jego dymisji jako osoby, która psuje nasze relacje i dobre stosunki pomiędzy naszymi państwami, które zaczęły się wykuwać w dobie wojny. Bez pewnych gestów i symboli, które strona ukraińska powinna wykazać wobec Polski, ciężko będzie zbudować nowe, lepsze relacje – mówił dr Bogusław Rogalski, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, w rozmowie z portalem radiomaryja.pl.

Minęło ponad dziewięć miesięcy od bestialskiego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Od momentu wybuchu konfliktu Polska stała się hubem pomocowym dla naszego wschodniego sąsiada. Dr Bogusław Rogalski przedstawił, jak po dziewięciu miesiącach wojny wyglądają relacje polsko-ukraińskie.

Miałem nadzieję, że nasze relacje się poprawią, zwłaszcza jeśli chodzi o sferę historyczną, a więc odniesienia do wspólnych losów, jakie dzieliliśmy, ale także niełatwej historii, która nas łączy. Mam oczywiście na myśli to, w jaki sposób strona ukraińska cały czas podchodzi do najbardziej bolesnej karty naszych relacji – Rzezi Wołyńskiej. W tej sprawie nic się nie zmieniło. Miałem nadzieję, iż ta wojna pokaże Ukraińcom nowych bohaterów, że na bohaterskie wykutym na wojnie z Rosją powstanie nowy mit założycielski państwa ukraińskiego. Nic takiego się nie stało. Cały czas ustawowymi bohaterami narodowymi Ukrainy są mordercy Polaków, czyli Szuchewycz i Bandera. Jeszcze w lipcu tego roku – w rocznicę ludobójstwa na Wołyniu – polska strona liczyła na to, że prezydent Ukrainy po prostu powie, że ci „bohaterowie” ukraińscy przechodzą do niesławnej historii i przestają być bohaterami narodowymi. Nic takiego się nie stało”

– mówił prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

W lipcu tego roku prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, ogłosił, że nadaje Polakom takie same uprawnienia i przywileje, którzy będą na terytorium Ukrainy.

Kwestia jest taka, że chodzi tylko o obywateli polskich. Widzimy wyraźnie, iż w naszych relacjach brakuje polityki współmierności, bo ilu obywateli polskich przebywa na Ukrainie? Jest ich niewielu. To są żołnierze czy służby medyczne, czy dyplomaci. Tak naprawdę na lepsze traktowanie czekają i zasługują nasi rodacy, którzy są obywatelami ukraińskimi, czyli ci Polacy, którzy po II wojnie światowej pozostali na terenach dzisiejszej Ukrainy. To oni powinni mieć prawa zgodne z prawem międzynarodowym. Mam na myśli oczywiście to, z czym nasi rodacy się borykali, czyli przykładowo mieli problem ze szkolnictwem w języku polskim. Do wybuchu wojny Polacy byli dyskryminowani. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku, tuż przed wybuchem wojny, ówczesny wiceminister spraw zagranicznych, Szymon Szynkowski vel Sęk, stwierdził, że Polacy na Ukrainie byli dyskryminowani choćby w szkolnictwie czy braku równego statusu w traktowaniu ich jako mniejszości narodowej”

– oznajmił nasz rozmówca.

Dr Bogusław Rogalski zwrócił uwagę, że Ukraina ma w swojej historii prawdziwych bohaterów, do których powinna się odwoływać.

Mam nadzieję, że strona ukraińska powróci do tych bohaterów z historii obu naszych narodów, którzy łączyli nasze losy, a nie nas dzielili. Mam na myśli np. hetmana Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego czy Symona Petlurę. To byli żołnierze, politycy, którzy chcieli budowania wzajemnych relacji i losu opartego na wspólnej historii. Strona ukraińska jeszcze nie dojrzała do tego, aby na nowo budować lepsze relacje z Polską”

– zaakcentował.

Prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin odniósł się do pomocy, którą Polska świadczy Ukrainie, odkąd została zaatakowana przez Rosję.

Jak najbardziej powinniśmy pomagać ukraińskim uchodźcom, ale przede wszystkim powinniśmy skupić się na pomocy Polakom zamieszkującym Ukrainę. Według oficjalnych danych Wspólnoty Polskiej ponad milion naszych rodaków mieszka wciąż na Ukrainie, a jeśli weźmiemy dane nieoficjalne, to będzie ich znacznie więcej. Oni zasługują na szczególną pomoc państwa polskiego w dobie toczącej się wojny. Polska, świadcząc pomoc Ukrainie, powinna postawić pewne warunki, czyli zażądać uznania ludobójstwa na Wołyniu za rzecz niedopuszczalną, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Tak samo – moim zdaniem – powinniśmy zażądać dymisji wiceministra spraw zagranicznych, Andrija Melnyka, który jest negacjonistą wołyńskim, skrajnym antypolakiem, który wielokrotnie zrównywał Polskę do hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego Związku Radzieckiego. Powinniśmy domagać się jego dymisji jako osoby, która psuje nasze relacje i dobre stosunki pomiędzy naszymi państwami, które zaczęły się wykuwać w dobie wojny. Bez pewnych gestów i symboli, które strona ukraińska powinna wykazać wobec Polski, ciężko będzie zbudować nowe, lepsze relacje”

– stwierdził.

W listopadzie tego roku władze Ukrainy zezwoliły na rozpoczęcie prac ekshumacyjnych w miejscowości Puźniki na Podolu.

Pierwsze pozwolenia na ekshumacje są istotne i mają znaczenie, ale tak naprawdę nie powinniśmy prosić o to, abyśmy mogli dokonać godnego pochówku naszych rodaków, którzy zostali bestialsko zamordowani podczas ludobójstwa na Wołyniu. To powinno się dziać w każdym momencie, jeśli tylko działania wojenne na to pozwolą i nie powinny na to być potrzebne żadne specjalne pozwolenia. Strona ukraińska powinna pozwolić Polsce dokonywać ekshumacji oraz tworzyć miejsca pamięci, cmentarze, które w godny sposób dałyby wieczny spoczynek naszym rodakom, którzy zostali tam pomordowani w nieludzki sposób. Miejmy nadzieję, że coś zacznie się zmieniać. Być może jest to początek odwilży w naszych relacjach, tyle że musimy pamiętać, iż to nie strona polska była i jest winna złym relacjom, które były naszym udziałem przez ostatnie kilkadziesiąt lat. To strona ukraińska nie chciała wcześniej budować dobrych relacji. Być może ta wojna rozpocznie nowy etap naszych stosunków, ale warunkiem jest stanięcie w prawdzie, rozliczenie się z bolesnych kart historii pomiędzy naszymi narodami. Strona ukraińska musi przyznać, iż na Wołyniu dokonała ludobójstwa na narodzie polskim, zdymisjonować wiceministra Andrija Melnyka, który jest politykiem antypolskim i po prostu nie może piastować tak wysokich funkcji w MSZ, ale także odwołać ustawę o bohaterach narodowych, która ustanowiła bohaterami narodowymi Szuchewycza i Banderę, którzy byli mordercami Polaków. Wtedy będziemy mogli rozmawiać o lepszych relacjach, ale również zauważymy dobrą wolę ze strony władz ukraińskich”

– mówił dr Bogusław Rogalski.

Musimy pamiętać, że mamy wspólnego wroga, którym jest putinowska Rosja, która destabilizuje sytuację w całej Europie Środkowo-Wschodniej, ale także na całym świecie. Jeśli chcemy – po zakończonej wojnie – mieć sojusz pomiędzy naszymi państwami, który będzie powstrzymywał neoimperialne zakusy Rosji, to najpierw musi nastąpić szczere podanie ręki, które będzie oparte na prawdziwym pojednaniu. Oczywiście potrzebne są także czyny, bo po owocach poznaje się relacje pomiędzy narodami. Jako Polacy czekamy na gesty ze strony Ukrainy i mamy nadzieję, że one wreszcie nastąpią”

– dodał.

Ukraina nie jest jedynym naszym sąsiadem, który swoją niepodległość osadził na niechęci do Polski.

Ukraina u zarania swojej młodej niepodległości popełniła taki sam błąd, jaki został dokonany przez Litwinów, którzy osadzili swoją niepodległość na antypolskości. To dlatego podczas II wojny światowej Ukraińcy tak gremialnie mordowali Polaków w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu, ale również kolaborowali z hitlerowskimi Niemcami. Tak samo było z Litwą, która osadziła swoją niepodległość na sprzeciwie wobec wspólnej historii z Polską. To wielki błąd tych krajów, który niestety owocuje m.in. rozpychaniem się dzisiejszej Rosji i próbą powrotu do granic z czasów Związku Sowieckiego. Gdyby zarówno litewska, jak i ukraińska państwowość była budowana od razu w przyjaźni z najsilniejszym partnerem w tej części Europy – Polską – to być może do wojny na Ukrainie w ogóle by nie doszło, bo Ukraina mogłaby być silniejszym państwem, a Władimir Putin wiedziałby, zanim zaatakował Ukrainę, że pomoc będzie świadczona na większą skalę. Istnieje także szansa na to, iż Ukraina szybciej stałaby się członkiem NATO czy Unii Europejskiej. Błędy, które zostały popełnione na początku ukraińskiej niepodległości, niestety dzisiaj odbijają się negatywnie na tym, co się tam teraz dzieje”

– powiedział prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin.

Zarówno Ukraina, jak i Litwa powinny bardziej ufać Polakom i budować przyszłość na wspólnej historii naszych narodów, czyli na Rzeczypospolitej, która gwarantowała bezpieczeństwo wszystkim narodom ją zamieszkującym. Być może czas jest na to, by powrócić do tej historii. Potrzebna jednak jest wola Ukrainy i Ukraińców, ale także Litwy i Litwinów. Mam nadzieję, iż w przyszłości do wspólnej dobrej historii dołączy również naród białoruski, który został sztucznie oderwany od dziedzictwa historycznego, któremu na imię było Rzeczpospolita”

– dodał.

Od momentu wybuchu wojny Polska i kraje bałtyckie mówią jednym głosem. Być może jest to szansa na zbudowanie nowego trwałego sojuszu, który stałby się ostoją bezpieczeństwa w naszej części świata.

Kiedyś byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa i dzisiaj także możemy być ostoją chrześcijaństwa. Bardzo wiele będzie zależało od strony polskiej, od polskich władz, czy będziemy w stanie stać się prawdziwym liderem w tej części Europy, tak jak to było w historii, czy wokół Polski będziemy w stanie zbudować grupę państw – w tym Ukrainę, Litwę, Czechy czy Słowację – mających podobne problemy i wrogów, tak żebyśmy mogli stworzyć skuteczny blok państw luźno skonfederowanych. To od nas zależy, żeby te państwa nam zaufały. Od samego początku musimy zatem mówić o luźnej konfederacji, czyli realizacji wspólnych interesów wspólnymi siłami, aby unikać zagrożeń płynących zarówno ze Wschodu – odradzającego się rosyjskiego imperializmu – jak i z Zachodu – niemieckiej hegemonii w Europie. Szansa na odbudowę czegoś w rodzaju dawnej Rzeczypospolitej istnieje, ale to od Polski będzie zależało, czy staniemy się liderem państw, które – jak się wydaje – liczą na nas, że będziemy potrafili wokół siebie zbudować tak skuteczną grupę suwerennych i niezależnych narodów, które przeciwstawią się imperialnej Rosji i niemieckiej hegemonii”

– podsumował dr Bogusław Rogalski.

Źródło: Jakub Gronczakiewicz/radiomaryja.pl

Komentarze są zamknięte