Hiszpańska minister ds. równouprawnienia na drodze do normalizacji pedofilii

Zastępca Naczelnego

Irene Montero/larazon.es

W Hiszpanii nie milkną echa ubiegłotygodniowej wypowiedzi tamtejszej minister ds. równouprawnienia Irene Montero (prywatnie partnerki życiowej Pablo Iglesiasa – lidera neomarksistowskiej partii Podemos, do której zresztą należy sama Montero). Lewicowa polityk podczas posiedzenia komisji parlamentarnej, broniąc prawa dziewczynek do aborcji bez zgody rodziców, powiedziała m.in.: „Korzystanie z reprodukcyjnych praw seksualnych to nie tylko dobrowolne przerywanie ciąży, ale także np. mówienie o edukacji seksualnej, która jest prawem chłopców i dziewcząt, niezależnym od ich rodzin; każdy ma prawo poznać swoje ciało, wiedzieć, że żaden dorosły nie może dotknąć jego ciała, jeśli on sam tego nie zechce, i wiedzieć, że jest to forma przemocy. Dzieci mają prawo wiedzieć, że mogą kochać lub mieć stosunki seksualne z kimkolwiek zechcą i jak lubią, o ile opiera się to na ich zgodzie, i są to prawa, które muszą być uznane…”

Język lobby pedofilskiego

Przez wielu komentatorów słowa, że dzieci mogą mieć stosunki seksualne z kimkolwiek zechcą, odebrane zostały jak kolejny krok w kierunku normalizacji pedofilii. Hiszpański pisarz Juan Manuel Prada zwrócił uwagę na konsekwencję poglądów Irene Montero: jeżeli uważa ona, że małe dzieci mogą same wybierać sobie tożsamość płciową i same decydować o okaleczeniu własnego ciała poprzez „zmianę płci”, to dlaczego nie miałyby same decydować o tym, z kim chcą uprawiać stosunki seksualne.

Włoski kapłan ks. Fortunato Di Noto, zwany „łowcą pedofilów” i zajmujący się zwalczaniem tego procederu od kilkudziesięciu lat, zauważył, że Irene Montero mówi tym samym językiem, co lobby pedofilskie – głosi „prawo do seksu” oraz kładzie nacisk nie na intencje dorosłego, lecz na zgodę dziecka. Środowiska pedofilskie od lat powtarzają dokładnie to samo, co hiszpańska minister – że dzieci mają prawo do seksu i nikt nie ma prawa im tego zabronić, jeżeli wyrażają one na to zgodę.

W Hiszpanii nie milkną echa ubiegłotygodniowej wypowiedzi tamtejszej minister ds. równouprawnienia Irene Montero (prywatnie partnerki życiowej Pablo Iglesiasa – lidera neomarksistowskiej partii Podemos, do której zresztą należy sama Montero). Lewicowa polityk podczas posiedzenia komisji parlamentarnej, broniąc prawa dziewczynek do aborcji bez zgody rodziców, powiedziała m.in.:

Korzystanie z reprodukcyjnych praw seksualnych to nie tylko dobrowolne przerywanie ciąży, ale także np. mówienie o edukacji seksualnej, która jest prawem chłopców i dziewcząt, niezależnym od ich rodzin; każdy ma prawo poznać swoje ciało, wiedzieć, że żaden dorosły nie może dotknąć jego ciała, jeśli on sam tego nie zechce, i wiedzieć, że jest to forma przemocy. Dzieci mają prawo wiedzieć, że mogą kochać lub mieć stosunki seksualne z kimkolwiek zechcą i jak lubią, o ile opiera się to na ich zgodzie, i są to prawa, które muszą być uznane…”

Język lobby pedofilskiego

Przez wielu komentatorów słowa, że dzieci mogą mieć stosunki seksualne z kimkolwiek zechcą, odebrane zostały jak kolejny krok w kierunku normalizacji pedofilii. Hiszpański pisarz Juan Manuel Prada zwrócił uwagę na konsekwencję poglądów Irene Montero: jeżeli uważa ona, że małe dzieci mogą same wybierać sobie tożsamość płciową i same decydować o okaleczeniu własnego ciała poprzez „zmianę płci”, to dlaczego nie miałyby same decydować o tym, z kim chcą uprawiać stosunki seksualne.

Włoski kapłan ks. Fortunato Di Noto, zwany „łowcą pedofilów” i zajmujący się zwalczaniem tego procederu od kilkudziesięciu lat, zauważył, że Irene Montero mówi tym samym językiem, co lobby pedofilskie – głosi „prawo do seksu” oraz kładzie nacisk nie na intencje dorosłego, lecz na zgodę dziecka. Środowiska pedofilskie od lat powtarzają dokładnie to samo, co hiszpańska minister – że dzieci mają prawo do seksu i nikt nie ma prawa im tego zabronić, jeżeli wyrażają one na to zgodę.

Mówiąc o prawie osób nieletnich do uprawiania seksu, Montero w rzeczywistości zaciera różnice między dziećmi a dorosłymi. To samo dotyczy pojęcia dobrowolnej zgody, która w przypadku małoletnich okazuje się najczęściej nadużyciem. Psychologowie dziecięcy wiedzą przecież doskonale, jak łatwo jest manipulować dziećmi, a więc osobami niedojrzałymi intelektualnie i emocjonalnie, by wymusić na nich rzekomą „zgodę”. Akurat pedofile są mistrzami w tego rodzaju grach z nieletnimi, potrafiąc w swych ofiarach wywoływać nawet poczucie winy.

Droga do równouprawnienia

Po fali krytyki, jaka na nią spadła, Irene Montero zaczęła skarżyć się, iż padła ofiarą prześladowań ze strony „skrajnej prawicy”. Komentatorzy potępiający jej wypowiedź mają jednak rację. Jeżeli czynimy dzieci świadomymi podmiotami życia seksualnego, zdolnymi do utrzymywania intymnych relacji z innymi, to dlaczego mielibyśmy im zabraniać kontaktów płciowych z dorosłymi?

Działacze lobby pedofilskiego od dawna pytają, że jeśli czymś normalnym są stosunki między dwoma osobami małoletnimi, to dlaczego tak samo nie potraktować relacji seksualnych między dorosłym a dzieckiem? Ich zdaniem takie kontakty są nawet bardziej korzystne dla dziecka, które dzięki temu wprowadzone zostaje w świat relacji seksualnych przez kogoś bardziej doświadczonego.

Jeśli więc słyszymy w odniesieniu do dzieci dwa postulaty: „prawa do seksu” i „dobrowolnej zgody”, powinna nam się od razu zapalić ostrzegawczo czerwona lampka: uwaga! droga do pedofilii! Tak jak w przypadku wypowiedzi hiszpańskiej minister ds. równouprawnienia. Aż chciałoby się zapytać: równouprawnienia, ale czyjego?

Źródło: Grzegorz Górny, wPolityce.pl

Komentarze są zamknięte