Wielu biskupów na świecie ma dużo do zawdzięczenia Benedyktowi XVI, ale niewielu wystąpiło w jego obronie po fałszywych oskarżeniach o rzekome tuszowanie skandali pedofilskich w archidiecezji monachijskiej. Jednym z tych, którzy zabrali publicznie głos, broniąc dobrego imienia Josepha Ratzingera, jest arcybiskup Pragi kardynał Dominik Duka.
Czeski dostojnik opublikował oświadczenie, które zatytułował „Zdrada Monachium po raz drugi”. W ten dosadny sposób porównał prezentację niedawnego raportu o nadużyciach seksualnych w stolicy Bawarii do konferencji, która odbyła się w tym mieście w 1938 roku. Za pierwszym razem alianci zdradzili tam swojego sojusznika – Czechosłowację, oddając ją na pastwę Hitlera. Za drugim razem archidiecezja monachijska zdradziła swego byłego duszpasterza, papieża-emeryta, wydając go na łup fałszywych oskarżeń.
„Stary kardynale, nie możesz milczeć”
Jako motto swojego tekstu kardynał Duka wybrał słowa swego poprzednika, męczennika komunizmu, kardynała Josefa Berana: „Arcybiskupie, nie milcz”. Dodał do nich własne zdania: „Stary kardynale, nie możesz milczeć. Musisz krzyczeć”.
I rzeczywiście, 79-letni kardynał krzyczy w obronie Benedykta XVI. Przede wszystkim nie może nadziwić się prezentacji raportu, którego autorzy oskarżyli Josepha Ratzingera o tuszowanie skandali pedofilskich, nie przedstawiając na to żadnych dowodów, a jedynie wyrażając swoją własną opinię, że mogło do tego dojść z dużą dozą prawdopodobieństwa. Jest coś nieprawdopodobnie bezczelnego w tym, że grupa prawników, opłacana przez archidiecezję monachijską, nie dysponując żadnymi faktami na potwierdzenie swej tezy, mogła z taką lekkością sformułować fałszywe oskarżenia pod adresem zwierzchnika Kościoła katolickiego. Jak pisze kardynał Duka:
To jedno z największych rozczarowań, jakich doświadczyłem w naszym Kościele rzymskokatolickim. Zniesławić człowieka, niesprawiedliwie go oskarżyć i nie dać mu nawet możliwości obrony na swą korzyść, wykazać tak zwanej dobrej woli, dlatego że nie przewidziano możliwości odroczenia prawnego, a wszystko to kosztować musiało setki tysięcy euro. Pytam: co to jest?
Tchórzostwo i zdrada
Czeskiego purpurata wprawił również w osłupienie fakt, że do ataku na Benedykta XVI przyłączyło się nie tylko wielu publicystów lewicowo-liberalnych, lecz także część niemieckich hierarchów na czele z przewodniczącym tamtejszego Episkopatu biskupem Georgiem Bätzingiem. Zdaniem praskiego metropolity, odpowiedzialny za ten skandal jest osobiście przede wszystkim arcybiskup Monachium kardynał Reinhard Marx, który najpierw zamówił wspomniany raport, a następnie nie był nawet obecny podczas jego prezentacji. Znany niemiecki pisarz Michael Hesemann nazwał wprost zachowanie Marxa tchórzostwem. Kardynał Duka poszedł dalej, pisząc:
Dlatego protestuję i naprawdę ośmielam się wezwać arcybiskupa Monachium, jego kurię, ale także przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec, do wzięcia na siebie odpowiedzialności za zniesławienie i splamienie reputacji papieża Benedykta XVI.
Na razie wezwani do odpowiedzi przez kardynała Dukę niemieccy hierarchowie milczą. Czeski dostojnik nie zamierza jednak siedzieć cicho i zapowiada, że już wkrótce opublikuje na łamach niemieckiego tygodnika „Tagespost” obszerny tekst, w którym szczegółowo wyłoży swoje racje.
Szkoda, że tak mało głosów w obronie Benedykta XVI odezwało się z tak podziwianej przez niego Europy Środkowej.
Źródło: Grzegorz Górny, wPolityce.pl