To bardzo dobra wiadomość. Wypada liczyć, że nowa platforma społecznościowa firmowana przez Donalda Trumpa będzie miała zasięg globalny. Jej start będzie początkiem końca cenzury prewencyjnej nie tylko w USA, bo przecież działania Donalda Trumpa jako prezydenta Stanów Zjednoczonych były obserwowane i doceniane w wielu krajach. Jeżeli platforma społecznościowa byłego prezydenta USA powstanie będziemy rekomendowali zwolennikom chadecji w Polsce dołączenie do takiej społeczności, gdzie wartości chrześcijańskie będą z pewnością mogły być spokojnie promowane. To również bardzo dobra wiadomość dla rozwoju demokracji, bo taka platforma ograniczy wpływ lewicowych mediów na sztuczne kreowanie wyników wyborczych”
– powiedział Niezależnej Gazecie Obywatelskiej dr Bogusław Rogalski, prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin i doradca ds. międzynarodowych we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim.
Myślę, że za około dwa lub trzy miesiące zobaczymy, jak prezydent Trump wraca do mediów społecznościowych ze swoją własną platformą”
— ogłosił w amerykańskiej telewizji Jason Miller.
Ta nowa platforma to będzie coś wielkiego”
— dodał, przewidując, że nowe przedsięwzięcie byłego prezydenta przyciągnie dziesiątki milionów ludzi.
„Wszyscy będą na to czekać”
To całkowicie zmieni grę, wszyscy będą na to czekać i obserwować co dokładnie zrobi prezydent Trump”
— podkreślił jego doradca.
Miller nie przedstawił żadnych szczegółów dotyczących nowej platformy komunikacyjnej Trumpa, ale zaznaczył, że były prezydent USA odbywa w tej sprawie „spotkania na wysokim szczeblu” i zgłosiło się do niego wiele firm.
Po szturmie zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia, podczas którego zginęło pięć osób, Twitter zablokował konto polityka, dla którego był to główny kanał komunikacji z opinią publiczną. Analogiczne kroki podjął później m.in. Facebook i kilka innych platform społecznościowych. Serwisy uzasadniały odcięcie Trumpa od swoich usług notorycznym rozpowszechnianiem fałszywych informacji dotyczących wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku i ryzykiem podżegania do przemocy.
Źródło: gah,wPolityce.pl/PAP/Piotr Galicki