„Najpiękniejszą wiosną jest dobroć serca” – pisał na początku XIX wieku Nikolaus Lenau. Być może to właśnie na bazie tego aforyzmu wypełniany w dobrotliwe postulaty był program Roberta Biedronia. Program nie byle jaki, bo nie tylko dobrotliwy ale i dopieszczony w taką dawkę rozwiązań ideologicznych, które połączone z populistycznymi hasłami i domieszką niekończących się obietnic wygłoszonych podczas konwencji 3 lutego może stworzyć alternatywę na wysuszonej już scenie politycznej którą ciężko będzie przebić.
Dobroci jak widać w jego głowie co niemiara, ofiarą jednak z pewnością pada logika i rozsądek a „głowa bez rozsądku nie potrafi dobrze sprawować urzędu – nie tylko więc trzeba znać co jest złe, a co dobre, ale i samo dobre należy uważać dokładnie, aby było wystarczające w swojej dobroci na to, żeby wyrabiać potrafiło zupełnie dobrze” – poucza poeta. Kto jak kto, ale Robert Biedroń niewątpliwie wie co jest dobre a co złe, czego wyraz zresztą dał w treści programu partii. Dobra na przykład jest „aborcja na życzenie” czyli dobrowolne zabicie dziecka do 12 tygodnia ciąży czy likwidacja klauzuli sumienia. Dobre też jest wyrugowanie lekcji religii ze szkół, zamknięcie wszystkich kopalń węgla, wprowadzenie rzetelnej edukacji seksualnej, minimalnej emerytury 1600 zł dla każdego, 500+ na każde dziecko czy minimalnej płacy na poziomie 60% średniej krajowej. Warto zwrócić uwagę na zaskakujące wysokie poparcie w sondażach które daje partii nawet 14%. Podobnie wysokie poparcie partii nawet przed jej oficjalnym zaistnieniem oraz namolne promowanie partii w telewizjach głównego ścieku łudząco przypomina ewenement partii „Nowoczesna” z Ryszardem Petru na czele. No co za niespodzianka! Wiele wskazuje na to że Biedroń nie tylko został przeszkolony w inżynierii społecznej ale stał się też narzędziem w rękach starszych i mądrzejszych co to w obliczu klęski „Nowoczesnej” zdecydowali się na wiosenną odwilż.
Sylwester Szymaszek*