Projekt KOD wygląd na zakończony. Jeśli jednak ktoś myśli, że oznacza to koniec ataków na demokratycznie wybrany rząd jest w błędzie. Polskojęzyczna stacja TVN 24 zmienia optykę. Jeszcze niedawno KOD miał być nową siłą polityczną, która wymiecie PiS i przywróci stare.Wtorkowe „Czarno na białym” stawia „kropkę nad i” w zupełnie innym miejscu. – KOD miał zaufanie Polaków i to zaufanie roztrwonił, roztrwonili to liderzy, roztrwonił to Mateusz Kijowski – ocenia Jacek Niznikiewicz z „Rzeczpospolitej”. – Dzisiaj jest tam walka buldogów pod dywanem. Zachowują się identycznie jak partia polityczna i jest walka o wpływy i to coraz bardziej przypomina partię – dodaje. Mateusz Kijowski do tych wyborów przystąpi wzmocniony zdecydowanym zwycięstwem w styczniowych wyborach na szefa KOD-u na Mazowszu. Krzysztofa Łozińskiego popierają między innym KOD-erzy z Pomorza i Podkarpacia. W tym drugim regionie z KOD odeszło czterdzieści osób.
– KOD jest w takim momencie, że można powiedzieć, że to jest koniec – mówi Jacek Wiśniewski, były działacz KOD-u. Odszedł z mazowieckiego KOD-u między innymi ze względu na wewnętrzny konflikt w organizacji. Jego zdaniem jej elementem była także afera z fakturami Mateusza Kijowskiego. – Ja wchodziłem do KOD-u po to, żeby zmieniać Polskę. Nie po to, żeby walczyć z Mateuszem Kijowskim czy Radomirem Szumełdą. Mnie to nie interesuje. Do momentu, gdy KOD gwarantował mi, walczę o Polskę, to do tego momentu bylem – mówi Wiśniewski. (…)
Ile osób może odejść z KOD? W całej liczącej 9 tysięcy członków organizacji oficjalnie zrezygnowało ponad 60 osób. Wiele może odejść, jeżeli szefem zostanie Mateusz Kijowski. Wielu może też odejść razem z Kijowskim, kiedy ten przegra wybory.
– Czy jest taka opcja, że ten ruch się rozpadnie? – pytamy Blank Blankenberg. – Jest taka opcja i myślę, że to jest bardzo prawdopodobna opcja – odpowiada. Walka wyborcza trwa. Obaj kandydaci nie chcą, aby KOD stał się partią polityczną, ale będą z politykami współpracować. Chcą przede wszystkim przyciągać więcej ludzi.
– Czeka nas długa walka, może wieloletnia nawet, która będzie ciężka i niekoniecznie śpiewająca – uważa Łoziński. – Czy będzie jeszcze taka demonstracja, na którą KOD zmobilizuje kilkaset tysięcy osób? – zwracamy się z pytaniem do Kijowskiego.
– Będzie z całą pewnością. Myślę, że na jednej się nie skończy, ale do tego potrzebne jest złapanie przez stronę demokratyczną nowego oddechu – odpowiada lider KOD.
Na razie KOD ma poważną zadyszkę. Pytanie, czy złapie drugi oddech. TV Republika na podstawie materiału twierdzi, że to oznacza koniec KOD. Piszą zatem: No cóż, Polska może wreszcie odetchnąć. Ulice wielu miast zostaną wreszcie uwolnione od podskakujących jak głupki UB-eków. Wiosna przyszła, KOD-u nie ma!
Czy jednak tak jest w istocie niebawem się okaże. Bo przecież rozzuchwaleni dotychczasową biernością rządu, pozwalającego na blokowanie dróg publicznych czy też bezkarną możliwością szkalowania Prezydenta nadal będą próbowali zaistnieć w życiu publicznym. Jednak przygotowanie bannerów, profesjonalnego nagłośnienia itp. wymaga pieniędzy. Ba, okazuje się, że pajacowanie alimenciarza z kucykiem również jest kosztowne, a na razie brak jest lidera, który mógłby go zastąpić. Bez pieniędzy cała aktywność sfrustrowanych emerytów przejawiać się będzie nadaktywnością w elektronicznych mediach.
Tego również nie należy lekceważyć. Jednak z punktu operacyjnego „projekt KOD” okazał się chybiony.
Mimo początkowego sukcesu, jakim była masowość (HGW oceniła jedną z manifestacji na 250 tys. osób, co po weryfikacji okazało się liczbą 5 razy mniejszą) po 1,5 roku działalności KOD w powszechnej opinii stał się przytuliskiem ludzi dawnego systemu, w tym esbeckich emerytów.
Sporo osób, na co dzień przeciwników PiS, przestało uczestniczyć w manifestacjach tylko dlatego, by nie być postrzeganym jako sojusznik „nazguli” Jaruzelskiego. Tak się mści promowanie „czerwonego harcmistrza” z Opola.
Z punktu widzenia „inżyniera dusz” widać wyraźnie, że projekt KOD został uruchomiony przedwcześnie. Być może wpływ na to miały opowieści Schetyny i jemu podobnych, którzy gdzieś tam wynik wyborów 2015 przedstawiali jako przypadek.
Moim zdaniem powodem było jednak wishful thinking, czyli myślenie życzeniowe. Polska, spacyfikowana przez zagraniczny kapitał najbardziej ze wszystkich krajów byłej RWPG obecnie należących do Unii Europejskiej nagle pokazała gest Kozakiewicza zupełnie niespodziewanie. Dlatego uznano, że da się go zniwelować poprzez zagrywkę medialną oraz manifestacje.
Polacy jednak ciągle pamiętają stan wojenny i ówczesne media, dlatego zmasowana akcja TVN, Polsatu oraz przez pewien czas również mediów publicznych nie dała spodziewanego efektu.
KOD zniknie z przestrzeni publicznej, co wydaje się już pewne. Z braku pieniędzy sponsorujących chybiony projekt.
Za to należy spodziewać się jeszcze większej fali agresji medialnej, uruchamiania nawet oczywiście fałszywych informacji po to tylko, by jak największa część społeczeństwa nabrała co najmniej dystansu do rządzących. Trolling w wykonaniu lisiego portalu już znamy. Ale ci sami właściciele posiadają 80% prasy regionalnej. Nie damy rady demaskować trolla w każdej gminie. Po raz kolejny trzeba więc zaufać mądrości Polaków.
I jak najszybciej repolonizować media, choćby „towarzystwo dziennikarskie” wyło unisono przed Belwederem. Bo przecież „wolne media” stanowią jedynie opowieść dla naiwnych. Tak naprawdę są to tylko nieco bardziej subtelni „inżynierowie dusz”, o których mówił Józef Stalin.
Humpty Dumpty, www.3obieg.pl