Zbliża się 77 rocznica wydania przez Stalina w dniu 5 marca 1940 roku decyzji o wymordowaniu polskich jeńców wojennych. W tym roku przypada też setna rocznica zarówno rewolucji lutowej – 8 marca wg kalendarza gregoriańskiego, jak i bolszewickiego obalenia tej rewolucji, które na przekór prawdzie nazwano „rewolucją październikową” – w dniu 7 listopada wg naszego kalendarza. Rola tytułowego Stalina w obu tych wydarzeniach nie była wielka, ale stał się on nieuchronną konsekwencją kolejnych faz rewolucji.
Tak się bowiem składa, że wszystkie krwawe rewolucje kończyły się najczęściej jeszcze bardziej krwawą dyktaturą. Bilans jego władztwa jest dla Rosji i jej sąsiadów straszliwy. Miliony ofiar ludzkich, nędza, cierpienia i prześladowania, spustoszenia materialne i intelektualne, a nade wszystko potworny upadek moralny pokutujący swoimi skutkami po dzień dzisiejszy.
Dla pisanej historii Stalin jawi się jako zwycięzca w największej i najkrwawszej wojnie w dziejach świata, ale znacznie mniej się pisze i mówi o tym, że to on właśnie był głównym sprawcą tej wojny.
Bez realizacji traktatu, a raczej spisku w Rapallo przypadającej na okres jego faktycznej władzy w czasie choroby Lenina / pomiędzy 1922 i 1924 rokiem/ i w późniejszym okresie już jawnej dyktatury, nie byłoby możliwości przygotowania Niemiec do wywołania wojny. Dopomógł również Hitlerowi dojść do władzy nie dopuszczając do stworzenia sojuszu komunistów z socjalistami w Niemczech na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Uczynił to z całą perfidią wiedząc, że tylko Hitler, którym się zresztą fascynował, może doprowadzić do wojny rewanżowej w Europie.
Ostatecznie przypieczętował jej rozpoczęcie traktatem Ribbentrop – Mołotow.
Z całą pewnością można było temu wszystkiemu zapobiec, ale podła i tchórzliwa postawa Chamberlaina i Daladier dopomogła Stalinowi w realizacji jego prostego planu – wywołania krwawej wojny w Europie w następstwie, której mógłby ją „wyzwolić” aż po Atlantyk.
W swoim chytrym planie nie przewidział tylko jednego, a mianowicie, że jego agentura we Francji okaże się tak skuteczna, że nie tylko skusi Hitlera do wojny, ale pozbawi Francję zdolności oporu.
Został, więc z własnej winy postawiony sam wobec całej, nienaruszonej potęgi niemieckiej, swoje uratowanie nie zawdzięczał ani mnogości rezerw, ani „generałowi Mrozowi”, ale bezbrzeżnej, zbrodniczej głupocie Hitlera, który zamiast hasła porzucania frontu przez czerwonoarmistów dla dzielenia kołchozowej ziemi, zaczął ich mordować, a kołchozy pozostawił nietknięte.
Zanim jednak do tego doszło Stalin przeżył najpierw swój triumf w postaci „darmowego” uzyskania od Niemców prezentu w postaci krajów bałtyckich, połowy Polski i rumuńskiej Besarabii.
Zgodnie z mapą załączoną do tajnego protokółu z 23 sierpnia, podpisaną przez Stalina, podział Polski miał być dokonany wzdłuż linii Sanu, Wisły i Narwi, aby nie było wątpliwości, że chodzi o definitywną likwidację państwa polskiego, bez możliwości jego restytuowania przez któregoś z zaborców.
Dla Stalina takie rozwiązanie okazało się niezbyt wygodne ze względu na jego zakłamaną retorykę głoszącą wobec całego świata prawa każdego narodu do jakiejś samodzielności. W związku z tym w Sowietach namnożył republik z różnymi czuwaskimi, jakuckimi, Kabardyno – bałkarskimi i innymi.
Na terenie niewątpliwie polskich województw lubelskiego i mazowieckiego, które mu przypadały trzeba było by coś takiego ustanowić, na co zmowa z Hitlerem nie pozwalała.
Mimo że wartość materialna i zasoby ludzkie na tym terenie były znacznie wyższe aniżeli na Litwie zaproponował dokonanie zmian w podziale Polski, co zostało zaakceptowane przez Niemców w układzie rozbiorowym z 28 września 1939 roku.
Mógł zatem wobec świata wystąpić jako „wyzwoliciel” zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy i podarować Litwie w prezencie Wilno tylko po to żeby wkrótce ją całą zaanektować.
Wprawdzie na terenie Białorusi znalazły się ziemia łomżyńska i Białystok, ale to był drobiazg i świat był gotów takie oszukańcze przedsięwzięcie zaakceptować łącznie z „plebiscytem” wykazującym niemal stuprocentowe poparcie dla jego planu.
Nie jest wykluczone, że tego rodzaju decyzja była uzgodniona z polskimi aliantami, którzy przecież w sierpniu 1939 roku nie pytając Polski wyrazili w jej imieniu zgodę na wkroczenie do wschodniej Polski wojsk sowieckich jeszcze przed wybuchem spodziewanej wojny.
Stalin zyskując sojusznika Hitlera nie palił jednak mostów w stosunku do mocarstw zachodnich co zresztą potwierdziło się natychmiast po wybuchu wojny niemiecko sowieckiej.
Mógł zatem uznać, że osiągnął niebywały sukces tanim kosztem, miał nie tylko zdobycze terytorialne, ale również upragnioną wojnę na zachodzie która miała wyniszczyć obie strony i stworzyć dla niego łatwy łup.
Sprawy zaczęły się jednak komplikować z chwilą rozpoczęcia wojny z Finlandią, która na skutek dysproporcji sił miała być blitzkriegiem w sowieckim wydaniu.
Niestety ta wojna obnażyła całą nieudolność największej armii świata i jeszcze w końcu lutego 1940 roku nie była zakończona.
Na domiar złego na froncie zachodnim od września przez niemal pół roku nic się nie działo, podejrzliwość Stalina mogła na tym tle snuć najgorsze przypuszczenia, jak choćby możliwość zaniechania tej wojny na rzecz pozostawienia Hitlerowi wolnej ręki na wschodzie.
Mógł się obawiać, że Hitler stracił do niego zaufanie, tym bardziej, że dowodem na brak lojalności mógł być manewr z nowym podziałem Polski.
Należało jak najrychlej dostarczyć Hitlerowi dowodów lojalności, a szczególnie dowodu definitywnej rezygnacji z planów wobec Polski z roku 1920.
Pierwszym dowodem miały być wykonywane skrupulatnie dostawy towarowe dla Niemiec mimo że Niemcy wyraźnie zalegały ze swoimi zobowiązaniami, było to jednak za mało i ze wszystkich możliwych rozwiązań zastosowano najprostsze i najbardziej przekonujące bandycką mentalność obu stron – współuczestnictwo w zbrodni.
Na wspólnych konferencjach Gestapo i NKWD w sprawie realizacji programu niszczenia polskich źródeł oporu Niemcy mogli pochwalić się większymi osiągnięciami jak choćby masowymi rozstrzeliwaniami Polaków na Pomorzu z Piaśnicą na czele, akcji AB itp. Bolszewicy mieli wprawdzie również na koncie rozstrzeliwania, jak chociażby obrońców Grodna i w kilku innych przypadkach, ale skala tych przedsięwzięć nie odpowiadała zapotrzebowaniu.
Należało zrobić coś, co bez wątpienia przekonałoby Niemców o wyrównaniu parytetu zbrodni.
Takim spektakularnym przedsięwzięciem mogło być pójście o krok dalej aniżeli zbrodniczość niemiecka i rozstrzelanie jeńców wojennych, czego Niemcy jednak nie robili poza pojedynczymi wypadkami.
Działo się to wszystko w okresie, kiedy już w Sowietach zrezygnowano z masowego terroru po likwidacji Jeżowa, co miało związek z mobilizacją sił dla gospodarki wojennej i ogromnego zapotrzebowania na siły robocze.
Jednakże sprawa masowych eksterminacji była stałym przedmiotem wspólnych konferencji obydwu aparatów terroru. Niemcy nie bez kozery obdarowali sowieckich oprawców policyjnymi wersjami Walthera 7,65 bardzo poręcznej i niezawodnej broni przy strzelaniu „z przyłożenia”
Na tle ówczesnej sytuacji i osobistych przeżyć Stalina zbrodnia katyńska jawi się jako z jego strony akt lojalności wobec Hitlera.
Krótko mówiąc Polacy zostali rozstrzelani ze strachu Stalina przed Hitlerem.
Dla Sowietów mord katyński był kiepskim interesem, wielki wkład pracy w „śledztwo” i selekcję został zmarnowany, stracono również możliwość wykorzystania znacznej liczby wybitnych specjalistów tak bardzo potrzebnych Sowietom, a w końcu nawet jako zwykli robotnicy też byliby bardzo przydatni.
Jeńcy polscy mieli też dla Sowietów określoną wartość przetargową gdyby doszło do zmian w konfiguracji układów wojennych.
Eliminacja fizyczna zawziętych wrogów bolszewizmu i tak miałaby miejsce szczególnie w takich łagrach jak Kołyma itd.
„Zemsta” za klęskę z 1920 roku jaką miał być Katyń też nie wchodzi w rachubę, bowiem wielu wybitnych uczestników tej wojny po stronie polskiej ocalało z Andersem i Januszajtisem na czele, nie mówiąc już o Żymierskim i Berlingu, którzy też w tej wojnie uczestniczyli.
Charakterystyczną cechą zbrodni katyńskiej jest fakt, że straceni zostali w niej też polscy Żydzi, mimo że większość jeńców pochodzenia żydowskiego złożyła deklaracje gotowości pracy dla Sowietów.
Ten fakt był wyraźnie skierowany osobiście do Hitlera, bo tylko on był w stanie docenić jego znaczenie. Wprawdzie wśród Rosjan utożsamiających reżim komunistyczny z Żydami byłoby to z pewnością przyjęte pozytywnie, tylko że oni o tym nie mieli prawa wiedzieć.
Jeżeli adresatem zbrodni katyńskiej byli Niemcy, a szczególnie osobiście Hitler to jakieś ślady tego musiały się znaleźć w niemieckich archiwach, szczególnie RSHA.
Nawet miejsca dokonywania mordu mogą wskazywać na ewentualność niemieckich wizytacji. Jeżeli bowiem chciało się ją ukryć przed światem to niedostępnych miejsc w Sowietach nie brakowało, natomiast i Katyń i więzienne kazamaty na zachodnich terenach Sowietów były zbyt znane, to też wieści o rozstrzeliwaniu polskich jeńców krążyły w niedługim czasie po fakcie.
Czas wykonywania zbrodni katyńskiej – kwiecień 1940 roku zbiega się z początkiem niemieckiej ofensywy na zachodzie / atak na Danię i Norwegię – 9 kwietnia/.
Wobec tego już dalsze jej kontynuowanie nie miało sensu i to pozwoliło wielu Polakom ujść z życiem z sowieckich więzień i łagrów.
Niemiecki wątek sprawy katyńskiej nigdy nie został zbadany, doszukując się przyczyn dokonania tej zbrodni poprzestano na zdawkowym i ogólnikowym sformułowaniu dotyczącym aktu zemsty lub uznania ofiar za nieprzejednanych wrogów bolszewizmu.
A sprawa wymaga głębszego wniknięcia gdyż nawet w stosunku do praktyk sowieckich stanowi wypadek wyjątkowy.
Niewykluczone, że Jaroszewicz w Radomierzycach, lub innym miejscu natrafił na ten wątek w aktach RSHA i dopóty był związany przestrzeganiem tajemnic w PRL nie stanowił zagrożenia, natomiast po roku 1989 mógł stać się niebezpieczny z racji możliwości opublikowania swojej wiedzy. Ze wszystkich ewentualnych tajemnic łączących osoby Jaroszewicza, Fonkowicza i Stecia sprawy personalne w latach 90 ub. stulecia stały się już nieaktualne, jedynie sprawa zbrodni katyńskiej jest ciągle niebezpieczna ze względu na możliwość całkowitej kompromitacji Stalina.
Jego powszechnie znane zbrodnie w oczach wielu Rosjan nie ujmują mu cech wielkiego przywódcy, podobnym był Iwan Groźny. Natomiast ujawnienie, że ze strachu przed Hitlerem i żeby jemu się przypodobać rozkazał rozstrzelać jeńców wojennych byłoby dla stale uprawianego w Rosji kultu Stalina ciosem śmiertelnym.
Na taką polityczną kompromitację obecny reżim Putina nie może sobie pozwolić, gdyż Putin korzysta legendy stalinowskiej i dlatego każdy, kto posiada jakąkolwiek wiedzę na ten temat musi być wyeliminowany.
Na podstawie posiadanej wiedzy nie możemy stwierdzić z pewnością, że tak było w istocie, ale ze względu na stopień prawdopodobieństwa, a szczególnie niezbędne dogłębne zbadanie wszystkich okoliczności sprawy, badania tego wątku powinny być podjęte.
To wszystko jest związane z rocznicą 5 marca jednej z licznych zbrodni Stalina, ale szczególnie haniebnej i dla nas Polaków mającej znaczenie symboliczne.
Natomiast data 8 marca / 24 lutego wg juliańskiego kalendarza stosowanego w carskiej Rosji/, ma znaczenie dla Rosji i dla oceny rosyjskich możliwości wyboru wolności.
W wyniku rewolucji lutowej powstał w Rosji po raz pierwszy w jej dziejach rząd, który nie był satrapą i ciemiężycielem.
Sprawa tzw. „swobód demokratycznych” nie miała w tym przypadku większego znaczenia. Świadome, a nawet piśmienne społeczeństwo rosyjskie to niewielki ułamek narodu, ale jeżeli potrafił się on zdobyć na powołanie rządu, który dokonał przełomu w systemie rządzenie to świadczy o nim pozytywnie i napawa nadzieją, że może zaistnieć powtórka z tej próby już bardziej skuteczna. Problem leży w tym, że wówczas władzę w Rosji objęli ludzie, którzy wzorce działania czerpali z kultury zachodnioeuropejskiej.
O rzeczywistej postawie politycznej społeczeństwa rosyjskiego w ówczesnym okresie świadczą wyniki wyborów do konstytuanty, parlamentu, którego zadaniem miało być opracowanie konstytucji dla republiki rosyjskiej.
Wybory te przeprowadzone już po przewrocie bolszewickim mimo natrętnej propagandy, polegającej głównie na obiecanym rozdawnictwie zagrabionych dóbr i terroru, bolszewicy przegrali z kretesem uzyskawszy zaledwie nieco ponad sto mandatów na łączną liczbę osiemset. Nic zatem dziwnego, że bolszewicy wspierani przez zanarchizowanych matrosów rozpędzili konstytuantę, potwierdzając tym samym fakt nielegalnego zdobycia władzy.
Czy we współczesnej Rosji znajdzie się taka warstwa społeczna zdolna do objęcia rządów?
Jest to tym większy problem, że wzorce czerpane z tych samych źródeł są współcześnie zupełnie inne aniżeli przed stu laty, żeby znaleźć właściwe źródło inspiracji trzeba sięgnąć znacznie głębiej aniżeli do tego, co prezentuje obecnie zachodnia Europa.
Stąd Putin i jego reżim mogą sobie pozwolić na jawne drwiny z obecnego stanu jej kultury z kulturą polityczną na czele.
Europa nie może wyłączyć Rosji ze swojej orbity, jej rola jest zbyt ważna dla przyszłości kontynentu i to nie z powodu, dla którego kokietuje się współczesną Rosję Putina, czyli źródło dostaw surowców, ale głównie ze względu na jej strategiczne znaczenie.
Rosja współczesna usiłuje odgrywać rolę mocarstwa światowego kontynuując niejako politykę sowiecką. Jednakże brakuje jej tych elementów, które są niezbędne dla tej roli, a szczególnie:
– pozycji gospodarczej, w której plasuje się na poziomie Włoch – kraju wielokrotnie mniejszego,
-zasobów ludzkich wobec stałego ubytku Rosjan w Rosji i niedoboru rezerw ludzkich,
-zmniejszania się nakładów na utrzymanie, a szczególnie modernizację armii, obecne wydatki Rosji ustępują już chińskim i nie sięgają 10 % wydatków amerykańskich.
Rola Rosji leży przede wszystkim w jej możliwościach utworzenia zapory dla ekspansji azjatyckiej na zachód i jeżeli Rosjanie się zreflektują i zamiast wielkomocarstwowej tromtadracji wezmą się za stworzenie realnego układu zespolonych sił dla dania oporu stosunku do narastającego nacisku szczególnie w wydaniu chińskim, ale też i z innych krajów azjatyckich to mają szansę na przyszłość swojego narodu i państwa.
Tego nie dokona obecny reżim i dlatego warunkiem przetrwania Rosji jest zmiana systemu rządzenia.
Czy współcześni Rosjanie są w stanie tego dokonać?
Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie tym bardziej, że podsycana przez zachód i bardzo nagłaśniana „opozycja” to głównie odbitka europejskiej „lewizny” zawzięcie niszczącej własne kraje.
Rosję podobnie jak Europę może ocalić jedynie sięgnięcie do głębokich korzeni ich kultury.
Andrzej Owsinski