Człowiek, który jeszcze niedawno terroryzował Gliwice, za pomocą zblatowanego prokuratora fingując procesy karne swoim ofiarom, Grzegorz Kaziewicz ksywa Spaślak zdecydował się mówić.
O przejęciu gliwickiej firmy Silesia sp. z o.o. piszę od lat. Niestety, nikogo to nie obeszło do tej pory. Dzisiaj po niegdysiejszej Spółdzielni Inwalidów pozostało już tylko wspomnienie. I budynek, w którym każdy może wynająć lokum, by prowadzić swoją działalność, należący jednak do zupełnie innej firmy powiązanej z kapitałem izraelskim.
Brak trwałego majątku (poza mieszkaniem, wynajmowanym za śmieszne pieniądze przez sędziego sądu rejonowego w Gliwicach Wojciecha Głowackiego) nie oznacza, że pomiędzy wspólnikami nie ma już żadnych… waśni. Właśnie w wyniku tychże Grzegorz Kaziewicz złożył zeznania pokazujące, kim naprawdę są ludzie, którzy jeszcze niedawno kreowali się na biznesmenów a także ukazujące mechanizmy niewidoczne dla „pospólstwa” (sygnatura IX K 439/16 – Sąd Rejonowy w Gliwicach).
Świadek Grzegorz Kaziewicz: … Domniemywam, że Anna K. (była żona świadka – HD) szantażowała Marka S., że jak mnie zabije albo dokona uszkodzenia ciała (do stanu wegetatywnego) to mu wypłaci pieniądze. Pan S. nagrał tę rozmowę, gdzie występowało podżeganie do mojego zabójstwa. Anna K. zleciła podpalenie dwóch mieszkań państwa Gąsior, to jest na tym nagraniu. Pan S. poszedł z tym na policję, ale grupa przestępcza z prokuratury zmiotła to wszystko pod dywan. Ze swojego doświadczenia wiem, że jeżeli ktoś wda się w relację z Anną K. to jest oskarżony, a Anna K. jest oskarżycielem. Mam tak samo od 6 lat. Anna K. to złodziej i bandyta.
W tym miejscu przewodniczący pouczył świadka o tym, iż fakt składania zeznań nie zwalnia świadka od ewentualnej odpowiedzialności za znieważanie czy zniesławianie różnych osób.
Ja mówię prawdę. Wydaje mi się, że jak ktoś podżega do zabójstwa albo uszkodzenia ciała to jest bandytą. Zostałem okradziony z udziałów w Silesii. Poza tym grupa przestępcza w prokuraturze pod wodzą pana Maniary, który jest aktualnie prokuratorem w stanie spoczynku, spreparowała sprawę o moje znęcanie, żeby ukraść moje udziały w Silesii. Anna K. doszła do majątku dzięki małżeństwu ze mną. Ona okradła mnie i własne dzieci. Skutkiem tego działania była chęć wyrzucenia mnie z firmy, którą zbudowałem i przynosiła dochody.
Warto przypomnieć, że „dochodowa” firma wg zamieszczanych do pewnego momentu raportach w KRS przynosiła z roku na rok straty tak, że spora część gotówki otrzymanej ze sprzedaży nieruchomości przy ulicy Lutyckiej 6 w Gliwicach poszła na spłatę zobowiązań fiskalnych (ZUS, podatki) i innych (np. energia). Jednak najważniejsza część zeznań Grzegorza Kaziewicza przed nami. Oto niedoszły adwokat zdradza patent na wyprowadzanie pieniędzy z firmy bez woli jej współwłaścicieli.
Ten sposób (…) na wyciągnięcie pieniędzy (…) to było wygenerowanie wierzytelności i wzięcie jej.
Mimo woli Kaziewicz odkrywa karty. 20 maja 2013 roku pisałem o nagłym zalewie pozwów wekslowych, jakie to tuż przed odwołaniem go z funkcji prezesa Silesii trafiły do gliwickiego sądu. Wszystkie łączy jedno – otóż żaden z wydanych prawie natychmiast nakazów zapłaty (np. I Nc 68/12, sędzia Domicela Gawlińska – Kowalczyk, obecnie już w Sądzie Okręgowym!) nie został zaskarżony przez jedynego mogącego to uczynić, czyli Grzegorza Kaziewicza.
W tym tak kontrowersyjny, jak ten na 253.610,- zł, gdzie powódką była bezrobotna córka Józefa Gąsiora, wieloletniego szefa Kaziewicza, którego ten w zeznaniach złożonych w grudniu 2016 r. nazywa… swoim dobroczyńcą, który dał mu udziały w Silesii w zamian za…wierną służbę!
Aspekt kryminalno-finansowy to nie jedyny wątek wynikający z zeznań „Spaślaka”, który powinien natychmiast stać się przedmiotem badania przez prokuraturę.
Kaziewicz: 16 grudnia 2010 roku zadzwonił do mnie kolega z Policji mówiąc, że musi mnie zatrzymać. Ja mu powiedziałem, że nie ma czasu, żeby zadzwonił o 18.00. Powiedziałem żonie, że musze jechać na Policję, odwiozła mnie, dałem jej komórki i poszedłem. Następnego dnia zostałem przesłuchany, przedstawiono mi zarzuty znęcania nie wiedząc, o co chodzi. (…)
Jak wyszedłem to zapytałem się żony o co chodzi, ona powiedziała, że Prokuratura ją szantażowała bo inaczej zabiorą jej dzieci.
(…)
Anna K. nigdy nie była legalnym wspólnikiem, tylko słupem. Józef Gąsior był fundatorem tej zabawy. On dał mi pewną ilość udziałów w zamian za wierną służbę(…). Byłem zapytany, czy mam osobę, na która można to zainwestować i wskazałem Annę K. (…)
Ja z panem Gąsiorem wystosowałem 15 postępowań prokuratorskich przeciwko Annie K. Dlatego mówiłem o układzie prokuratorskim. Wpływy pana Maniary i Tadeusza Żymełki są gangsterskie. (…)
Pan Marek S. złożył zawiadomienie o podżeganiu do zabójstwa przedkładając nagranie. Prokurator stwierdził, że część nagrania jest niewyraźna. Złożyłem wniosek o powołanie biegłego, żeby odtworzyć te niewyraźne części, prokurator odmówił podając, że wszystko to, co chciałem żeby było udowodnione, jest udowodnione, a umorzył postępowanie ze względu na nieczytelność nagrania – był to pan Woźniak. Zdaje się pan Sochacki w postępowaniu końcowym.
Tak wyglądają Gliwice okiem byłego już na szczęście aplikanta adwokackiego.
Po latach wszystko zaczyna się więc zbiegać. Nagły wzrost kapitału zakładowego Silesia sp. z o.o. i obejmowanie nowych udziałów przez Annę K. łączy się w czasie prawie doskonale z pobieraniem niespłaconych kredytów w bankach, jakie duet Gąsior – Ewiak nagminnie zaciągał na przełomie lat 1999-2000.
Jeśli zatem wierzyć Grzegorzowi Kaziewiczowi Anna K. była osobą podstawioną po to tylko, by uniemożliwić egzekucję wierzycielom Gąsiora (Ewiak zginął w niejasnych okolicznościach na Mauritiusie w czerwcu 2000 r.). Józef Gąsior nie odziedziczył żadnego spadku, konsekwentnie od 2000 roku twierdzi, że nie ma pieniędzy i żyje w głębokiej biedzie, co pozwala mu na uzyskiwanie zwolnienia od kosztów sądowych w sprawach, jakie wytacza od czasu do czasu.
Gdzie się zatem podziały pieniądze, wyłudzone z banków m.in. na podstawie dyskonta fałszywych weksli?
Powyższy tekst przynajmniej częściowo odpowiada na to pytanie.
za www.3obieg.pl
Ale bełkot