Do napisania tego listu skłoniła mnie niedawna wizyta w domu mojej młodszej siostry, która ma już swój dom, dzieci i partnera. Dzieci nie są ochrzczone, nie mają też żadnego ślubu. Zależy mi, żeby nikt nie zrozumiał, że piszę to aby ich potępić. Jest to ich sprawa i nie wpływa w jakikolwiek sposób na moje uczucie do nich. Oczywiście boli mnie, nawróconą do Kościoła po wielu latach oddalenia. Stąd potrafię wiele rzeczy zrozumieć i przyjąć na tę chwilę. Pochodzimy z katolickiej rodziny, wszyscy mamy sakramenty. Jako najbardziej gorliwą i pobożną pamiętam moją św. pamięci babcię Jadwigę, mamę mojego ojca. Co ciekawe, wszyscy jej synowie w pewnym momencie osłabli w wierze, zwłaszcza ci, którzy zakładając swoje rodziny wyprowadzili się z domu rodzinnego. Było to w latach 70-ych. Szalony postęp techniki, który już dziś wydaje nam się śmieszny, ale człowiek wmówił sobie, że chyba już jest bogiem. Może moi wujkowie po trosze w to uwierzyli. W moim domu, w mieście, rodzice zaprzestali praktykować wiarę. Nie modliliśmy się, a na Mszę Świętą posyłali nas same.
Opisałam w skrócie nasze położenie, bo być może jest wiele podobnych postaw w waszych rodzinach?
Wracając do wizyty, wywiązała się tam burzliwa dyskusja o Kościele Katolickim i oczywiście księżach. Jak dobrze my to znamy. Kawały, plotki, wymysły i potępienie. Bardzo chciałam obronić ich dobre imię. W moim osobistym doświadczeniu nawrócenia, Pan Jezus w szczególny sposób pokazał mi jak bardzo ich kocha. Dlatego tak zależy mi aby obronić osoby duchowne. To wydaje się szalone, gdy ja, mały człowiek staję na trybunale aby „obronić” Boga. Wówczas, podczas tej dyskusji, padło wiele mitów, jakie znamy. Moim pierwszym argumentem na to jak to jest z „tymi księżmi” jest moje osobiste doświadczenie bycia zarówno po stronie oskarżyciela (ok. 20 lat oddalenia od wiary), jak i po stronie obrońcy (nawrócona od ok. 7 lat). Myślę, że takie doświadczenie może upoważnić mnie do stawiania pewnych tez. Ta dyskusja nie była agresywna, choć emocjonalna. Główne zarzuty, jakie przedstawiła strona potępiająca, to rzekome bogactwo kapłanów, trwanie w związkach z kobietami i posiadanie dzieci, na które łoży Watykan, oraz zarozumialstwo i chęć dominacji. Ja mogłam mówić tylko na podstawie mojego doświadczenia. I szczerze nie umiałam znaleźć w wśród znanych mi kapłanów takich o których oni mówili. Natomiast jest mnóstwo pokornych, skromnych (z nich jakby proporcjonalnie do tytułów jakie posiada nasz parafialny ksiądz profesor). Dlatego zapytałam mojego rozmówcę skąd może wiedzieć jak jest w Kościele skoro tam dawno nie był. Nie ma znajomego księdza. Hipotetycznie założyliśmy, że któryś uległ jednak grzechowi z kobietą i poczęło się dziecko. Wtedy zapytałam: Co teraz powinno się stać z dzieckiem i jego matką? Czy dodawać grzech do grzechu i zostawić ich samym sobie? Nie. Tak się robi w „świecie”. Jest mnóstwo porzuconych dzieci z matkami przez ich partnerów i mężów. Wtedy państwo zmusza do łożenia na dzieci i zasądza alimenty. Nie wiem co wtedy dzieje się z księdzem według prawa, ale chyba taki grzech jest dostatecznym dramatem w jego życiu i życiu kobiety, dziecka oraz wiernych. Być może dlatego jest to owiane tajemnicą. Zresztą jest to bardzo znikomy problem, w przeciwieństwie do tego co mówią nieprzychylni. Przytoczyłam argument, że przecież jeśli w twojej rodzinie zdarzy się coś wstydliwego nie idziesz i nie rozgłaszasz tego na rynku. To byłoby dziwne. Wierzę Kościołowi, że w takich sytuacjach jest bardzo roztropny, jak w każdej zresztą. Drugi zarzut- bogactwo. Dziwnie ludzie sami chodząc w butach i jeżdżąc dobrymi autami, mając pięknie urządzone domy, chcieliby ogołocić kapłana oraz liturgię, gdzie schodzi do nas Pan. Co ciekawe im bardziej majętny, tym bardziej dla nich surowy. Są też ludzie, którzy w ewidentny sposób kłamią i zmyślają. Nie potrafię wtedy rozmawiać. To jak z tą żoną, którą mąż nakrył na zdradzie, a ona mówi mu, że to co zobaczył to nie to, co widział. Tak niestety działają dzisiaj media, które w znakomitej większości są, delikatnie mówiąc, nieprzychylne Kościołowi. Ci, którzy widzą kapłanów zarozumiałych i dominujących, oczywiście czują, że siła ich nie pochodzi od nich samych. Lękają się tej mocy i oskarżają o zarozumialstwo. Nic nowego pod słońcem. Sam Pan Jezus był o to oskarżany.
Ja natomiast widzę utrudzenie, zawsze uśmiech, dobre słowo, dyspozycyjność od samego rana, bez wolnego. Bo kiedy my świętujemy i leniuchujemy (często nie chce nam się nawet na godzinę pójść do kościoła), oni mają nadmiar pracy. Na przykład teraz, w okresie przedświątecznym, kiedy trzeba wiele godzin służyć w konfesjonale, w zimnym budynku kościoła. A jest jeszcze rzeczywistość, której nie widać. To są nieprzespane noce na modlitwie, często krzyżem przed Tabernakulum. Tak, tak kochani kapłani, wiem to. Posty, chodzenie do chorych, szpitali, sprzątanie, opieka nad wspólnotami. Każdemu trzeba poświęcić czas, aby „nie gasić ducha”. Trzeba się również dokształcać. Często kapłan i tak nie jest doceniony. Bo krzywo spojrzał, coś tam powiedział, coś nie powiedział. Wspólnota parafialna potrafi być bezwzględna. Często on jest osamotniony. Oczekuje się radości, dobrego słowa, modlitwy. A czy dajemy to w zamian? Czy tylko narzekamy. Czy dajemy odczuć naszemu księdzu, że go szczególnie kochamy skoro tak kocha go Pan Jezus? Ā propos postów: słyszałam też, że księża są obżartuchami. Tak, może i są, jak każdy z nas. Ale kiedy trzeba pościć, to poszczą. A ty? Kiedy ostatnio pościłeś dla spraw duchowych? Zresztą, post może być od innych rzeczy, które lubimy, na przykład od kawy. A dla kogoś, kto szczególnie lubi kawę jest to coś. Jest jeszcze argument koronny. Wyprawy krzyżowe i palenie czarownic. No przecież już dawno zbadano, że jeśli były takie incydenty to po pierwsze: od strony braci odłączonych tzw. Protestantów oraz ewentualnie tych gorliwych świeckich wiernych co to sami w butach chodzą. Zresztą Reformacja pochłonęła mnóstwo ofiar właśnie Kościoła Katolickiego, również księży katolickich. Zresztą teraz ludzkość wycofuje się z wielu obłędnych ideologii, między innymi ewolucji, komunizmu itd. Kościół trwa wciąż podlany męczeńską krwią wiernych. Cieszmy się z tego co mamy tutaj i módlmy się za siebie.
Z życzeniami błogosławieństwa Dzieciątka Jezus.
Małgorzata