Całe życie nie pracowała, ponieważ to ON zarabiał na ich wspólne życie. Ona opiekowała się domem. Gdy jednak ich drogi się rozeszły, bez najmniejszych zahamowań wyciągnęła ręce po majątek. Jego majątek. I choć rozwód nastąpił w 1998 roku, a mężczyzna ma nową, szczęśliwą rodzinę to z podziałem dorobku swojego życia nadal nie zdołał się uporać. Sprawiedliwie uporać.
Małżeństwo jakich wiele. Kilkanaście lat wspólnego życia. Brak dzieci i ogromny majątek na który ciężko musiał pracować. Pracować nad kondycją, sprawnością fizyczną, ale również tą psychiczną, gdyż wzięcie na swoje barki marzeń miliona polskich kibiców to ogromna odpowiedzialność, ale także presja i nieprawdopodobny stres. I to właśnie zarówno z nimi, jak i z samym sobą Władysław Żmuda musiał się zmagać przy każdym wejściu na boisko. Mężczyzna jednak z każdej próby na którą był wystawiany w życiu zawodowym wychodził zwycięską ręką. Co więcej, mógł się pochwalić nie jednym tytułem, jak chociażby ten z 1974 roku – nagroda dla najlepszego, młodego zawodnika Mundialu, czy też czterokrotnym udziałem w Mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Inaczej sytuacja prezentowała się w sferze prywatnej.
Składowe majątku wspólnego
W trakcie swego małżeństwa sami zainteresowani najpierw zawarli spółkę z Guido Fariną, która nazywała się „Żmuda-Farina”, a w jej skład wchodziło prawo użytkowania wieczystego nieruchomości o powierzchni 213 m2 położonej w Jeleniej Górze oraz prawo własności wniesionego na niej budynku, przeznaczonego na cele mieszkaniowo – usługowe. Następnie firma zmieniła nazwę na „Jelonek”, a jej uczestnicy postanowili sprzedać wszystkie udziały Guide Fariny Marii Żmudzie. W konsekwencji, kobieta dysponowała 1125 udziałami, natomiast mężczyzna 375, każdy o wartości 200zł za udział. Kolejnym krokiem było wyłączenie wspólności ustawowej i dokonanie częściowego podziału majątku wspólnego. Tym samym, Pani Maria otrzymała prawo własności dwóch samodzielnych lokali mieszkalnych bez obowiązku spłaty Pana Władysława. Następnie nastąpiła sprzedaż udziałów mężczyzny za sumę 75 000 zł, co spowodowało, że kobieta stała się jedynym wspólnikiem spółki. To wszystko stanowiło jedynie element posiadanego majątku. Dlatego strony wystąpiły o podział pozostałej części, by całkowicie uregulować wszelkie formalności.
Pozostały majątek dorobkowy również nie należał do śladowych, czy też niezauważalnych, ponieważ zaliczały się do niego wspólne oszczędności małżonków ulokowane na kontach bankowych we Włoszech i liczące 1 000 000 zł oraz mieszkanie w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej o wartości nie mniejszej niż 150 000 zł. Powyżej wymieniony majątek otrzymał Władysław Żmuda, z kolei kobieta zatrzymała udziały w spółce „Jelonek”, wycenione na 4 500 000 zł. W 2006 roku – zdaniem Pani Marii – mężczyzna otrzymał 150 000 zł, jako ostateczne rozliczenie majątku wspólnego, które sam zainteresowany pokwitował swoim podpisem. Niby wszystko jest logiczne i mogłoby się wydawać, że nie ma problemu, jednak problem jest. I to nie jeden, dlatego na początek zacznijmy od odmiennego zdania Pana Władysława….
Fałszywy podpis
Maria Żmuda – jak wspomniano we wcześniejszym akapicie – utrzymuje, że w 2006 roku strony dokonały ostatecznego rozliczenia, a sama zainteresowana przekazała mężczyźnie najpierw 50 000zł, jako przeznaczenie na kapitał założycielski tworzonej spółki kapitałowej. A następnie uiściła wpłatę w wysokości 150 000zł, czemu towarzyszyło pokwitowanie mężczyzny i oświadczenie o całkowitym rozliczeniu się. Gdyby tego było mało, w treści wspomnianego pokwitowania kobieta zamieściła wpis, który wyklucza prawo żądania zapłaty połowy ceny udziałów zakupionych od byłego już męża. Teoretycznie wszystkie puzzle do siebie pasują. Niestety wyłącznie teoretycznie, ponieważ praktycznie podpis na ów dokumencie został sfałszowany. Aby w ogóle rozpatrywać takową możliwość konieczny jest wspólny fragment samego podpisu oraz kropek widniejących tuż po nim, co w omawianym przypadku ma miejsce. Warto zwrócić tu uwagę na kluczowy dowód, który notabene wymiar sprawiedliwości uznał za całkowicie nieprzydatny w procesie. Władysław Żmuda niejednokrotnie powtarzał, że oświadczenie o otrzymaniu 150 000 zł nigdy przez niego nie było podpisywane, a przekazanie wymienionej kwoty w żaden z możliwych obecnie sposobów nie zostało sfinalizowane. Dlatego też tak ogromnie mu zależało na sprawdzeniu kolejności naniesionych druku oraz podpisu. Profesjonalne badanie – to jedyna czynność, którą należało w takiej sytuacji wykonać, a otrzymany wynik dopuścić jako dowód w sprawie. Jednak tu pojawił się kolejny problem…
Dowody (nie)istotne
Sąd oddalił wnioski dowodowe Władysława Żmudy o dopuszczenie zeznań świadka Guido Fariny, a także opinii biegłych z Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego w Warszawie uznając je jako zbędne. Co więcej, wedle opinii sądownictwa dowody te były również nieistotne w zakresie ewentualnego sporządzania przez wnioskodawcę i oddawania uczestniczce czystych kartek papieru z podpisami in blanco. Zdaniem Temidy takie zachowanie kłóci się z zasadami logicznego postępowania, a nawet gdyby miało miejsce – czemu Pani Maria zaprzeczyła – to i tak nie stanowiłoby to dowodu podważającego pokwitowanie ze stycznia 2006 roku. Po długim czasie sąd co prawda zlecił biegłemu Andrzejowi Szustakowi wykonania opinii na okoliczność, czy tekst pokwitowania z datą oznaczoną jako styczeń 2016 i złożony pod nim podpis Władysława Żmudy powstał w tym samym czasie, a jeżeli nie, to zbadanie jaka jest między nimi różnica czasowa. Biegły jednak odmówił sporządzenia takowej opinii , argumentując to brakiem specjalistycznego sprzętu, który jest konieczny przy wspomnianych działaniach. Kolejne czynności trwały wiele miesięcy, by ostatecznie Temida stwierdziła, iż jej zdaniem nie ma miejsca łączącego podpis i kropki poniżej, dlatego włączenie tegoż faktu w postępowanie absolutnie nie będzie miało znaczenia w istocie sprawy.
Fakty prawnicze
Na rozprawie, która miała miejsce 19 maja 2015 roku mężczyzna ubiegał się o ustalenie co wchodzi w skład majątku spółki „Jelonek” o łącznej wartości 4 500 000 zł. Kolejnym postulatem było dokonanie podziału majątku małżeńskiego w taki sposób, aby prawo własności dostała kobieta, która połowę, czyli 2,25 mln zwróci byłemu mężowi. Ostatnią z tez był zwrot 37 500 zł i zasądzenie kosztów procesowych Pani Marii. Tymczasem wszelkie działania, jak się później okazało, były bezskuteczne. Ręka sprawiedliwości nie tylko uznała, że wniosek Władysława Żmudy jest bezzasadny oddalając go, ale również obarczyła faktycznego poszkodowanego kosztami sądowymi. W skład wspomnianych kosztów weszły także koszty wynagrodzenia pełnomocnika byłej żony. I co ciekawe, całkowity koszt wyniósł 9017 zł, z czego aż 7200 zł to cena wspomnianego – nie swojego – pełnomocnika. Ponadto, wymiar sprawiedliwości uznał, że byli małżonkowie dokonali już całkowitego podziału majątku, a roszczenie o zwrot nakładów nie znajduje oparcia w materiale dowodowym. Jednak Pan Władysław się nie poddał. Następnym krokiem była apelacja od wspomnianego postanowienia sądu, która niosła ze sobą ogromne nadzieje. Ogromne lecz wyłącznie nadzieje, gdyż rzeczywistość sądownicza okazała się ponownie – delikatnie rzecz ujmując – brutalna. 15 grudnia 2015 Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze Wydział II Cywilny Odwoławczy w sprawie o podział majątku wspólnego apelację oddala i dodatkowo zasądza 3600 zł w ramach pokrycia kosztów sądowych na konto Władysława Żmudy. A wszystko zaczęło się 31 sierpnia 1974 roku, kiedy Maria i Władysław zawarli związek małżeński. Miało być jak w bajce, jednak wiadomo, że życie dość drastycznie weryfikuje bajki, nierzadko zamieniając je w koszmary. Po kilkunastu latach, 2 marca 1998 małżonkowie rozwiązali swe małżeństwo z pomocą Sądu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze. Zaraz po rozwodzie zwykle następuje podział majątku, który w tej konkretnej historii był dość spory z uwagi na fakt, iż Władysław Żmuda był niezwykle zdolnym piłkarzem.
Błędy sądownictwa
W apelacji Władysław Żmuda zarzucił sądownictwu naruszenie przepisów postępowania po przez oddalenie wniosku o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu w zakresie analizy przez biegłego w zakresie badań pisma ręcznego i dokumentów. Warto zwrócić uwagę, że przytoczony powyżej dowód miał kluczowe znaczenie dla całego procesu, a co więcej został zgłoszony bez zwłoki i we właściwym czasie dla całego procesu. Zastanawiające jest również nie dopuszczenie zeznań świadka z Guido Farina jako istotny aspekt w sprawie, tym bardziej, że jasno wynikało to z obowiązujących przepisów. Gdyby nie owe błędy, wyrok I instancji Sądu miałby całkowicie inną treść, dlatego było to tak ważne z punktu widzenia wnioskodawcy. W związku z tym, Władysław Żmuda domagał się zmiany zaskarżonego postępowania lub też jego uchylenia i ponownego rozpatrzenia istotny sprawy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że udziały spółki Jelonek przez Marię Żmudę były nabywane dwukrotnie. Pierwszym był ich zakup od Guido Farina, co miało miejsce do czasu wyłączenia wspólności ustawowej, zatem stanowiły one część wspólności majątkowej małżeńskiej, a w związku z tym powinny ulec podziałowi. Natomiast druga część nabytych udziałów już po ustaniu wspólności zalicza się do jej odrębnego majątku. Owszem, tak było, jednak sedno sprawy tkwi w tym, że ostatecznie zostały one zakupione za środki pochodzące z majątku wspólnego.
Porażające konsekwencje
Kuriozalne dla przeciętnego Kowalskiego jest wyjaśnienie wymiaru sprawiedliwości, że bez wskazania w apelacji czytelnego zarzutu, sąd drugiej instancji nie może wziąć pod uwagę uchybienia w prawie, które dokonał sąd instancji pierwszej, nawet, jeśli ma to kluczowy wpływ na decyzję końcową. Ponadto, absurdalnym jest również argument Temidy drugiej instancji, iż brak dopuszczenia wnoszonych dowodów jest podyktowany faktem identycznego postępowania przez sąd instancji pierwszej. Dla wymiaru sprawiedliwości jest to wystarczające uzasadnienie dla prawidłowych i zasadnych czynności. Co więcej, ramię sprawiedliwości z góry przyjęło za niepodważalne, że uczestnicy postępowania już przed jego wszczęciem dokonali całkowitego podziału majątku wspólnego. W związku z czym, wszelkie oceny dostarczanych dowodów były dla nich nic nieznaczące w kontekście rozstrzygnięcia sprawy. To właśnie taki – bezzasadna apelacja – a nie inny argument, wymienił sąd do uzasadnienia oddalenia wniosku Władysława Żmudy.
Prokuratura ostatnią deską ratunku
1 lutego 2016 roku do Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa wniesione przez Władysława Żmudę. Istotą przestępstwa było bezpośrednie działanie byłej żony Pana Żmudy, a mianowicie wydrukowanie pokwitowania na jednej z czystych kartek z podpisem in blanco, którymi zainteresowana dysponowała, co miało być rzekomym tytułem całkowitego rozliczenia majątku wspólnego w wysokości 150 000 zł. Taki dokument Maria Żmuda przedstawiła wymiarowi sprawiedliwości w toczącym się postępowaniu cywilnym o podział majątku, co znacznie wpłynęło na ostateczny wyrok. W zawiadomieniu pokrzywdzony wnosi po raz kolejny o te same kwestię, czyli dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu opinii Polskiego Towarzystwa Kryminalnego w Warszawie, dopuszczenie świadka Guido Fariny na okoliczność przekazywania oskarżonej czystych kartek z podpisami in blanco oraz o przesłuchanie w charakterze osoby składającej zawiadomienie samego zainteresowanego. Stan faktyczny omawianej sprawy w pełni pokazuje, ze znamiona popełnienia przestępstwa z art. 270 ust.2 kodeksu Karnego zostały spełnione. Dodatkowo, koniecznym jest zauważanie, że podejrzana w sposób bezpośredni działała na szkodę byłego męża oraz wprowadziła wątpliwy dokument do obrotu prawnego w odrębnym postępowaniu cywilnym.
Po sporządzeniu opinii w kwietniu 2016 roku przez inż. Dariusza Garcarza i wypowiedzeniu się co do kolejności naniesionych na papier elementów, Władysław Żmuda podtrzymuje swoje stanowisko. Co więcej mężczyzna sądzi, że znamiona popełnienia przestępstwa zostały spełnione, a cała sprawa wymaga wszczęcia śledztwa. Czy tym razem prokuratura stanie na wysokości zadania i w przeciwieństwie do instytucji sądowych wykaże się sprawiedliwością? Tego na razie nie wiemy. Natomiast wiemy, że działania zostały rozpoczęte, a sama instytucja nie traktuje kluczowych dowodów, jako „obojętnych i bezzasadnych” dla śledztwa.
Mirela Krzyżak
Maciej Lisowski
Fundacja LEX NOSTRA