Brexit wywołał problem zmiany traktatów UE. Idea ma swoich gorących zwolenników. Z pewnością należą do nich włoscy, niemieccy i francuscy socjaliści, a także grupa liberałów w Parlamencie Europejskim demonstrująca w każdym momencie dogmatyczny federalizm. Lider tej grupy dąży do tego by Parlament jeszcze w tym roku wezwał do zorganizowania Konwentu i wszczęcia prac nad zmianą traktatów. Jego raport w tej sprawie jest już w toku prac parlamentarnych.
W Polsce chyba wskutek dezorientacji nie ma w tej sprawie klarownej i jednoznacznej opinii. Nie może być wątpliwości, że uruchomienie procedury zmiany traktatów oznacza ryzyko dla Polski. Dynamika tego procesu będzie prowadzić albo do kolejnego kryzysu w Unii Europejskiej albo zacieśniania integracji kosztem strategicznych interesów Polski. Wolno spodziewać się presji na budowanie integracji wokół Eurostrefy i powołanie w tym celu specjalnych instytucji (Szef Eurogrupy – Wiceszefem KE z urzędu), co pogorszy sytuację państw, które pozostały przy narodowej walucie. Duża część państw wywierać będzie nacisk na europeizację polityki imigracyjnej. Bynajmniej to nie Niemcy, lecz Włosi domagają się scentralizowania polityki w tej sferze.
Bardzo wymowny jest pod tym względem wspominany raport Verhofstadta, który zakłada powołanie europejskiej władzy wykonawczej, głosowanie większościowe w instytucjach UE oraz ustanowienie nowych podatków. Szef grupy liberałów nie ukrywa wizji małej Europy, która pożegna się z krajami nie godzącymi się na ścisłą integrację. Nawet jeśli propozycje liberałów ze względu na ich skrajność nie zdobędą większości, to prace nad nowymi traktatami zmierzać będą do zacieśniania integracji kosztem elastyczności i różnorodności UE. Zmiana traktatów in plus nie jest możliwa, ponieważ wymagana jest zgoda wszystkich państw. Istnieje natomiast ryzyko, że po uruchomieniu procedury w tej sprawie Polska zostanie osamotniona, albowiem realne stanowisko państw Grupy Wyszehradzkiej wcale nie jest tak pryncypialne jak deklaracje głoszone na użytek opinii publicznych w tych krajach.
Dlatego tez potrzeba nam nie zmiany traktatów, lecz powiększenia zdolności oddziaływania na Unię Europejską w obecnym jej kształcie. W pierwszej kolejności chodzi o taką interpretację traktatów z Lizbony, która chroni wolny i otwarty rynek. Dziś bowiem to nie zapisy traktatowe, lecz sprzeczne z nimi bariery nietaryfowe ograniczają ekspansję polskiej gospodarki. To one krzywdzą polskie firmy transportowe i spółki takie jak Fakro, które mają odwagę rywalizować z potentatami. Polska dyplomacja musi mieć zdolność do wpływania z wyprzedzeniem na decyzje Rady UE i pozyskiwania dla naszej opinii przedstawicieli innych rządów. Do tego konieczne jest uspójnienie polityki europejskiej rządu i zwiększenie jej potencjału administracyjnego. Mówił o tym bardzo ciekawie profesor Artur Wołek podczas dni studyjnych Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Rzymie. W dziedzinach kluczowych dla rozwoju gospodarczego Polski, ale także w polityce rolnej, nauce, nowych technologiach podstawową zmienną jest jakość polskiej polityki i praktyczna zdolność oddziaływania na UE. Potrzebujemy czasu, by wzmocnić swój potencjał mocą własnego wysiłku. Zmiana traktatów nie przyniesie nam korzyści. Uważam również, że nie przyniesie korzyści samej Europie. Duża UE przetrwa pod warunkiem elastyczności i różnorodności, a to jest możliwe w obecnych ramach traktatowych.
Kazimierz Michał Ujazdowski
Autor jest prawnikiem prof. Uniwersytetu Łódzkiego, posłem do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczącym Komisji ds. Konstytucyjnych.