Czy to komornicy wykradli dane z bazy PESEL?

Autor Obywatelski

Skandal 1404925_PESEL-100x100PESEL, czyli wyprowadzenie przez komorników sądowych pełnych danych milionów Polaków z bazy PESELNET, w tym danych wszystkich członków ich najbliższych rodzin, była do przewidzenia. Co więcej – była kwestią czasu. Oczywiście żadne dane nie wyciekły – podkreślają prokuratorzy i urzędnicy. Dlaczego? Bo komornicy wyprowadzali miliony rekordów z bazy PESELNET najzupełniej legalnie! Inna sprawa, po co im te dane w takich ilościach były? To, o czym nie mówią prokuratura i ABW, to złote żniwa na rynku wierzytelności, w tym także list dłużników typu BIK i BIG, jakie właśnie się odbywają. Okradane są właśnie miliony ludzi, którzy nie dostrzegli subtelnej intrygi uknutej przy okazji Skandalu PESEL. Ale dostrzegą. Za rok, dwa, trzy, kiedy ich wydrenowane przez system kieszenie okażą się zupełnie puste.

1404925_PESEL

Do sprawdzenia pierwszego, drugiego i trzeciego dna afery PESEL wystarczy użycie trzech reguł. Pierwsza to Brzytwa Ockhama, narzędzie stosowane w nauce i przez rozsądnych śledczych – nazywana również zasadą ekonomii myślenia. W telegraficznym skrócie używając jej należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć.
Dwie kolejne reguły to podstawy zarządzania projektami – tymi biznesowymi oraz projektami informatycznymi. Reguła KISS, czyli Keep It Simple, Stupid (nie komplikuj, głupcze) to doskonałe narzędzie do rozwijania nawet najdroższych projektów w biznesie, w którym właścicielowi projektu zależy na ograniczeniu marnowania zasobów. Druga – BUZI (bez udziwnionych zapisów, idioto) – to metoda na co dzień stosowana przez informatyków i programistów, którzy z konieczności muszą dbać o prostotę i eliminowanie powtórzeń w swoich pracach.
FAKTY: Komornicy
Doprawdy trudno przypisać przypadkowi, że w języku polskim, ani w żadnej gwarze w Polsce nie powstało określenie ‘uczciwy, jak komornik’. Komornicy to grupa prawników, która przez dekady budowała swoje bogactwo na szczególnym umocowaniu w polskim systemie prawnym. Trudno znaleźć obszar, w którym komornicy sądowi działali w sposób nie budzący wątpliwości prawnych. Nie można znaleźć obszaru, w którym moralnie takich wątpliwości nie budziliby w ogóle.
Wobec nielicznych odbyły się procesy sądowe, podczas których udowodniono im celowe i świadome łamanie obowiązującego prawa, nagminne przekraczanie uprawnień, na kradzieży mienia kończąc.
Oto kilka prostych mechanizmów: komornik przejmował majątek dłużnika, rzekomego dłużnika, lub rodziny dłużnika, albo po prostu jego sąsiada. Wystawiał ów majątek na licytację, często za zaniżoną cenę, po to by majątek ów (mieszkanie, samochód, ciągnik) mógł kupić ktoś znajomy. Z wdzięczności znajomy dzielił się pewnie z komornikiem tym, co na zakupie zaoszczędził, ale to miało drugorzędne znaczenie, bo komornik i tak na swoje wychodził. W końcu im więcej postępowań prowadził, tym więcej na nich zarabiał. W pierwszej kolejności zabezpieczał bowiem przede wszystkim koszty postępowań komorniczych. A dług, na który czekał wierzyciel? Bywało, że ten nie dostawał nic, bo wydrenowany kosztami komornika dłużnik nie był w stanie wysupłać choćby grosza.
Komornicy od dekad za nic mieli przepisy o ochronie dłużnika. Byli i wciąż jeszcze bywają bezkarni bo wiedzą, że mogą sobie na to pozwolić. Z zakładów pracy odbierają połowę wynagrodzenia dłużnika (tylko tyle im wolno), po to, żeby resztę ściągnąć z rachunku bankowego, zostawiając delikwenta bez środków do życia. Co bardziej obrotni biorą kredyty w rachunkach dłużników. Tak! Zadłużają dłużnika! Też niezgodnie z prawem, ale kogo to obchodzi…
Majątki komorników rosły w zastraszającym tempie oni sami zaś działali coraz bardziej bezczelnie i bezkarnie. Według – prostych, przyznacie – mechanizmów. Do czasu pierwszych przegranych spraw sądowych, prowadzonych przez kancelarię mec. Lecha Obary z Olsztyna oraz gigantycznej akcji internetowej kancelarii Anuluj Dług, która uderzyła w oszustwa na długach, windykacji i egzekucjach komorniczych, masowym wsparciem dla obywateli.
Komornikami zainteresował się parlament i rząd, skrupulatnie zmieniając zasady pracy i wynagradzania komorników. Groźba zamiany mercedesów i maybachów na daewoo i fiata zmusiła kancelarie komornicze do szukania strategicznego sojusznika. Naturalnym wydawały się firmy windykacyjne.
FAKTY: Windykatorzy
W przeciwieństwie do komorników firmy windykacyjne mają nad Wisłą nieco trudniej. Nie mogą wejść do domu dłużnika, prawdę mówiąc nie mogą nawet żądać od niego jego danych, chyba że ten dobrowolnie je poda, bądź kupią je razem z długiem od banku, firmy pożyczkowej, skądkolwiek. Na szczęście dla siebie, firmy windykacyjne nauczyły się sprawnie poruszać w elektronicznym postępowaniu upominawczym, czyli e-Sądzie, gdzie składają miliony pozwów, bywa że również w sprawie długów, które nie istnieją. Sąd zasądza nieistniejący dług nawet nie badając sprawy, a nieświadomy rzekomy dłużnik dowiaduje się o wszystkim dopiero, kiedy konto zajmuje mu komornik. Bo ten obszar jest częścią wielkiego biznesu, biocenozy finansowej, w którym windykatorzy i komornicy żyją wzajemnie się odżywając. Taka, powiedzmy, protokooperacja. Współpraca ta bowiem odbywa się już na poziomie komornika i windykatora. Oto znakomita część komorników w ramach tej współpracy wysyła do dłużników pisma na oficjalnym papierze firmowym z wezwaniem do zapłaty długu firmie windykacyjnej. Z pominięciem sądu i postępowania, w którym ewentualny dłużnik mógłby dochodzić swoich praw. Tu kluczowa jest pieczęć kancelarii komorniczej, koperta oraz nazwisko komornika. Metoda jest skuteczna – działa prawie na każdego. Prawie. Windykatorzy płacą komornikom niemało za taką usługę. To gwarantuje im niemal stuprocentową ściągalność długu, zwykle rzekomego. Komornik ma zaś stały i nie byle jaki dochód. Pamiętajcie, że właśnie zmienia się świat komorników – mają być urzędnikami sądowymi, na etacie, ze stałą pensją i szefem nad głową.
FAKTY: Pozostali gracze
Reszta graczy na rynku długów w Polsce to banki, firmy pożyczkowe oraz rejestry długów – często będące właśnie firmami windykacyjnymi, używającymi rejestru dłużników jako straszaka dla swoich ofiar.
Banki mają wspólną instytucję, czyli Biuro informacji Kredytowej, popularny BIK blokujący klientom dostęp do kredytów i pożyczek, jeżeli chociaż raz mieli kłopot ze spłatą. Dostęp do BIK-u mają wyłącznie banki i SKOK-i. To nie jest tania usługa – za jednorazowy raport dotyczący potencjalnego klienta bankowcy i SKOK-i płacą ok. kilkunastu złotych.
Firmy pożyczkowe z BIK-u nie korzystają bo nie mogą. Parabankom nie chodzi przecież o to, żeby dawać pożyczki tym, którzy je udźwigną. Tu chodzi o efekt skali, czyli udzielenie jak największej liczby pożyczek. Jeżeli klient nie odda, kasę ściągną z niego windykatorzy i komornicy. Dobry klient to klient nie spłacający na czas, będzie przez lata utrzymywał ten system.
Sam klient też może sobie sprawdzić raport – wyłącznie na swój temat. Po 60 dniach promocyjnego darmowego, ale bardzo ograniczonego dostępu, musi już płacić. Może też kupić sobie pełny raport nie czekając aż upłynie bonusowe 60 dni. To koszt 39 złotych za pełny raport. Ale są tam – pamiętajmy – jedynie informacje z banków i SKOK-ów. Parabanków, w których przestępcy czują się najpewniej w BIK nie ma. Czyli cała para w gwizdek.
Podobnie płatne są wszystkie raporty z rejestrów długów i dłużników. Co też będzie miało znaczenie w kontekście afery PESEL.
Nie bez znaczenia dla ujawnianej właśnie afery są działania samych banków. One także ostatnio straciły swój podstawowy instrument, czyli Bankowy Tytuł Egzekucyjny. BTE to było dobrowolne poddanie się klienta egzekucji stawiane przez sądy do natychmiastowej egzekucji, praktycznie niezaskarżalne i niepodważalne na rynku kredytów i rzekomych kredytów w Polsce.
Banki chętnie współpracują z firmami windykacyjnymi – sprzedają im za część wartości wszystkie długi, przede wszystkim te przeterminowane, których zgodnie z prawem już nie ma. Zdarza się, że również spłacone. Windykatorzy, we współpracy z komornikami, ściągają te długi korzystając z e-Sądu, który jest tak naprawdę niczym więcej, niż narzędziem gangsterów.
To strategia Win-Win – lubiana w biznesie, bo każdy wygrywa coś dla siebie. Bank pozbywa się złych długów dając zarobić kolegom biznesowym, a jednocześnie pozyskuje pieniądze by ponownie sprzedawać… pieniądze, windykatorzy – do kupionych wierzytelności (często nieistniejących) doliczają sobie swoje koszta (a te są potężne) oraz odsetki od odsetek (to przestępstwo), komornicy – bo siedzą w kieszeni windykatorów. A wszystko przy cichym przyzwoleniu… państwa polskiego reprezentowanego przez e-Sąd. I nie można zapomnieć, że sprzedane uprzednio długi, bankowcy windykują także, przy użyciu własnych działów windykacji, we własnym zakresie. Jeżeli im się uda – podwójnie zyskują. Odzyskane od „dłużnika” pieniądze nie podlegają opodatkowaniu. Złoty interes.
SKANDAL
Już po wykryciu przez Ministerstwo Cyfryzacji skoku na bazę PESEL wykonaną (zgodnie z prawem) przez pięć kancelarii komorniczych, Kancelaria Anuluj-Dług.pl zadała służbom (ABW) i prokuraturze pytania dotyczące samej sprawy:
Do których komorników Ministerstwo Cyfryzacji ma zastrzeżenia?
Jaka liczba rekordów wyciekła z bazy PESEL?
Od kiedy ten proceder ma miejsce i kiedy urzędnicy Ministerstwa Cyfryzacji zauważyli wzmożoną liczbę zapytań (także w nocy)?
Czy jest ustalona lista osób (nazwisk), których dane „wyciekły” z bazy oraz czy te osoby będą powiadamiane o tym „wycieku”, a ich dane szczególnie chronione, jeśli tak to w jaki sposób?
Czy dane obywateli Polski, zgromadzone w bazie PESEL są zdaniem ABW bezpieczne?
Jakie działania prowadziła ABW w 5 Kancelariach Komorniczych i jakie planuje prowadzić w najbliższym czasie?
Czy możliwe jest – zdaniem ABW – by dane z bazy PESEL pozyskały osoby trzecie, nie komornicy, ale przy wykorzystaniu komputerów i należących do komorników, słowem, czy istnieje podejrzenie, że Kancelarie Komornicze padły ofiarą ataku hakerskiego?

Oto odpowiedzi
ABW: Uprzejmie informujemy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wykonuje zadania zgodnie z zapisami art. 5 ustawy z dnia 24 maja 2002 roku o ABW oraz AW. Wszelkie pytania proszę kierować do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zespół prasowy ABW.

Prokuratura: Uprzejmie informuję, że sprawa dot. 5 kancelarii komorniczych z terenu kraju m.in Warszawy i Łodzi. Na obecną chwilę nie można mówić o „wycieku” danych, ponieważ co do zasady kancelarie objęte postępowaniem miały legalny dostęp do rejestru PESEL, weryfikujemy natomiast czy dostęp ten był należycie zabezpieczony przed osobami nieuprawnionymi, jak również czy zapytania do rejestru miały uzasadnienie merytoryczne.
Postępowanie dotyczy zdarzeń, których początek miał miejsce w marcu 2015 r.
Dysponujemy danymi osób, których dotyczyły zapytania objęte sprawą. Jak wskazałem wcześniej na obecną chwilę nie można stwierdzić, że doszło do uzyskania danych przez osoby nieuprawnione.
Nie należy do kompetencji Prokuratury ocena stopnia bezpieczeństwa systemu PESEL.
Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie postawiono zarzutów. Prokurator Michał Dziekański, Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie

Krajowa Rada Komornicza: W tej chwili sprawa jest w rękach prokuratury, postępowanie jest w toku i do prokuratury należy kierować wszelkie pytania z nim związane. Krajowa Rada Komornicza nie posiada oficjalnych informacji na ten temat. ‚Krajowa Rada Komornicza nie posiada żadnych oficjalnych dokumentów.
Sprawa wyglą
da na poważną, dotyczy pojedynczych kancelarii, więc należy poczekać na szczegóły postępowania. Wtedy, jeśli finał sprawy będzie negatywny dla wskazanych kancelarii, będziemy wdrażać procedury, którymi dysponuje KRK. Monika Janus, Rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej.

Ministerstwo Cyfryzacji: …brak odpowiedzi do dziś…

CZYSTY ZYSK
Bezspornie faktem jest, że komornicy próbowali skopiować całą bazę PESEL na użytek własny i firm windykacyjnych. Faktem jest również, że takie działanie niedługo po zmianie prawa i ograniczenie bezkarności tej grupy zawodowej świadczą o… buncie urzędników. Buncie tym niebezpieczniejszym, że bijącym w całe społeczeństwo. To nie koniec.
Dzień po ujawnieniu afery najwięksi gracze w windykacji i bankowości zabrali głos – korzystając za darmo z najlepszego czasu antenowego radia i telewizji. I tak BIK namawia na zakładanie kont klienckich na swoich serwerach, w celu sprawdzenia, czy na nazwisko wyciągniętego przez komornika delikwenta nikt obcy nie wziął kredytu.
Ale BIK kłamie! Bo bank (BIK jest firmą bankową) nie udziela kredytów bez obecności klienta z dowodem w ręku. Firma pożyczkowa dla odmiany nie korzysta z BIK-u i nie umieszcza tam informacji o swoich klientach. Ale za dwa miesiące do BIK zaczną wpływać pieniądze z raportów zaniepokojonych obywateli. Nikt w Polsce nie wie, czy to nie jego PESEL znalazł się na liście dwóch milionów skopiowanych przez kancelarie komornicze rekordów. Ostrożnie możemy więc założyć, że do BIK zapytają się tylko dwa miliony Polaków (tyle rekordów skopiowano). Policzcie: 2 000 000 x 39 zł za jeden raport. To pieniądze tylko dla samego BIK-u.
Firmy windykacyjne grają ostrzej. Nie zarobią pieniędzy wprost. Dlatego Krajowy Rejestr Długów oferuje możliwość darmowego sprawdzenia, czy nikt nie próbował na dane klienta zaciągnąć kredytu lub pożyczki. Wystarczy wypełnić wniosek o takie sprawdzenie. Wypełnić i… wpisać swoje pełne dane osobowe. To już legalna metoda pozyskania danych. Dobrowolnie oddanych przez miliony Polaków. Za darmo.
Ale zyski BIK-u, rejestrów dłużników i firm windykacyjnych są wartością dodaną w całej aferze.
Tu chodziło bowiem o skopiowanie i przekazanie danych firmom windykacyjnym, które już za kilka tygodni staną się głównym źródłem utrzymania komorników. Ale na tym lista beneficjentów Skandalu PESEL się nie kończy. Jak świat światem, najdroższa był i jest informacja. Dlatego nasze dane trafią w niedługim czasie także do ubezpieczycieli, pracodawców, deweloperów, banków zagranicznych, kto zechce ten kupi. I nie zapominajmy o wszelkiej maści oszustach, którzy z pełną informacją o Kowalskim będą mogli zrobić… co zechcą.
Takie to było proste.

Paweł Pietkun www,3obieg.pl

Komentarze są zamknięte