Wakacyjne zakupy rujnują nasz portfel i figurę, a przecież budżet nie jest z gumy

Autor Obywatelski

na targu J.BednarczykWakacje… lody, gofry, pamiątki, „nagle wszystko trzeba kupić, aby wakacje były udane, a człowiek nie miał poczucia, że wszystkiego sobie odmawia”. Wakacyjny budżet nie jest z gumy i nie chce się rozciągać.

Jesteśmy na upragnionych wakacjach. Dookoła nas jest głośno, kolorowo. Niezliczona ilość sklepów i straganów otacza nas z każdej strony. W tym wirze wzorów, kolorów, głośnej muzyki, i nie zawsze przyjemnych zapachów, nagle ogarnia nas zakupowy zawrót głowy.

Nasz budżet „pęka w szwach”, ale czy nie po to są wakacje? Po powrocie do domu mamy ostrego finansowego „kaca” szczególnie, gdy zaglądamy do portfela i na nasz rachunek bankowy. Im więcej wydaliśmy, im więcej kupiliśmy, tym większe poczucie winy nas dręczy. I to pytanie, które nieprzytomnie zadajemy sami sobie – po co mi to wszystko?

Sytuacja powtarza się rokrocznie. Rzadko wyciągamy wnioski na przyszłość. Najpierw wydajemy górę pieniędzy, przygotowując się do wakacyjnego wyjazdu, a potem jeszcze więcej wydajemy podczas pobytu. „Na urlopie nigdy nie oszczędzamy i słusznie. Urlop mamy po to, aby odpocząć i pozwolić sobie na więcej” – stwierdza Emilia, mieszkanka Warszawy, przyszła mama.

Zdecydowana większość naszych zakupów jest zbędna i po powrocie z urlopu „zbiera kurz na szafkach” naszych lub osób, które obdarowujemy, by ostatecznie po jakimś czasie wylądować na dnie szafy. Ewa, aktywna manager z Warszawy, w pełni świadoma przyznaje: „Kupuję kilogramy kremów do opalania i kosmetyków, które nie zostają zużyte i z czasem muszę je wyrzucić, ponieważ tracą termin ważności”.

Szymon Krakowiak z Warszawy dodaje również do listy niepotrzebnych wydatków „akcesoria sportowe, których się po powrocie nie używa”.

„Kupujemy pamiątki, oczywiście nie tylko, bo zdarza się, że coś, co kupimy, staje się dekoracją domu itd., są to raczej drobiazgi z podróży, z których po przyjeździe się nie korzysta i rzuca w kąt”- mówi Anna z Warszawy.

Także zdaniem studiującej w Warszawie Karoliny „podczas wyjazdów wakacyjnych wydajemy zbyt dużo na niepotrzebne i złej jakości pamiątki, które później tylko zaśmiecają nam kąty, strasząc tandetą. „Myślę, że Polacy sporo pieniędzy wydają w pubach i w miejscach typowo rozrywkowych” – mówi.

Ewa również podkreśla fakt, że podczas wycieczek, szczególnie zagranicznych, „przepłacamy po kilkaset procent za przedmioty, które kosztują znacznie mniej i często są do kupienia w Polsce za grosze”. Nasz zakupowy zawrót głowy nie pozwala nam racjonalnie myśleć.

Nie tylko pamiątki pustoszą nasz portfel. „Często w takich miejscach, szczególnie nad morzem, są różne namioty rozrywki – z grami, na które ludzie wydają krocie np. maszyny do losowania zabawek, boksowania, czy inne tego typu” – zauważa Karolina.

„Wakacje to też czas wyprzedaży, z których chętnie korzystamy i wydajemy ogromne sumy na rzeczy, które właściwie nie są nam potrzebne, a często leżą w szafie kilka sezonów, bo zmieniamy rozmiar, albo już nie są w naszym guście” – dodaje.

Inna kategoria wydatków ponad miarę podczas urlopu to szeroko pojmowana gastronomia.

Jak zauważa Anna, będąc na urlopie, za dużo wydajemy na jedzenie. „Zjadasz gofra, loda, owoce, rybkę, hot-doga, pizzę itd. Nagle wszystko trzeba kupić i spróbować, żeby wakacje były udane, a człowiek nie miał poczucia, że sobie wszystkiego odmawia” – mówi.

„Wszędzie wciskane nad polskim morzem gofry, lody, zamiast których lepiej kupić tańsze owoce na miejscowym bazarze, pseudo atrakcje, które ani nie są ciekawe, ani wartościowe dla turystów, pseudo muzea, galerie, pływanie na bananie, dyskoteki itp.” – wylicza Ewa.

Według niej budżet wakacyjny uszczupla nam także tzw. bywanie np. „w drogich restauracjach, barach dla zwiedzających, czyli w miejscach blisko turystycznych skupisk – centrum miasta, przy bulwarach, plażach czy blisko zabytków, podczas gdy znacznie tańsze, mniej przepełnione i często z dużo lepszym jedzeniem są restauracje dla miejscowej ludności”.

„Problemem jest kupowanie wyżywienia na cały pobyt, z którego często nie mamy czasu korzystać” – wyjaśnia Emilia. „Dobrze jest jeść posiłki o wygodnych dla nas porach i niekoniecznie codziennie w najdroższych restauracjach w kurorcie” – dodaje.

Najwięcej wydajemy na początku pobytu, często zdarza się, że ostatnie dni wypoczynku to dni, kiedy brakuje nam już pieniędzy, a limit na kartach kredytowych kończy się. Co zatem zrobić, żeby nieodpowiedzialne zakupy nie zrujnowały nam budżetu i jednocześnie wakacji?

Emilia, ma na to swoją receptę, z której warto skorzystać. „Moim zdaniem powinno się planować wydatki urlopowe i ściśle określać budżet na wakacje. Jeżeli mamy problem z tym, żeby nie wydać całej gotówki na samym początku wyjazdu, można zaplanować dzienny limit” – sugeruje. Jednocześnie zdecydowanie podkreśla, że „na urlopie najważniejsze jest planowanie. Należy zaplanować gotówkę na poszczególne dni, aby nie wydać wszystkiego od razu”.

Wakacje już dobiegają końca. Niektórzy z nas wrócili z urlopu do pracy, są jednak i tacy, którzy wyjadą dopiero pod koniec sierpnia. Urlop to wydatek, najczęściej jednak planowany od dłuższego czasu. Odkładamy pieniądze z myślą o udanym wypoczynku.

Wakacje to jednak czas szczególny i wyczekiwany, więc pozwalamy sobie wtedy na więcej. Co zrobić jednak, żeby pieniądze, które odkładaliśmy cały rok nie skończyły się szybciej niż wymarzone wakacje? Jak wydawać, żeby po powrocie nie wrócić z długami?

Zasada obowiązuje taka sama jak przed wakacjami. Planować, wydawać i myśleć racjonalnie. Trzymać się zaplanowanych kwot, ustalać limity dziennych wydatków i nie przekraczać ich. Unikać wydawania pieniędzy z karty kredytowej, ponieważ to prosta droga do zadłużenia po powrocie.

Ustalać sobie i rodzinie kieszonkowe na drobne wydatki i pamiętać, że tam gdzie turystów jest najwięcej, wszystko jest dwa razy droższe. Trzymając się tych zasad, mamy szansę wrócić z wyjazdu nie tylko z opalenizną.

jn/Kurier PAP

Źródło: www.kurier.pap.pl

 

jkg

Komentarze są zamknięte