Wywiad z Dariuszem Szczotkowskim, kandydatem na przewodniczącego sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Jak ocenisz wyniki ostatnich wyborów, zarówno parlamentarnych jak i prezydenckich?
Bez wątpienia wynik ostatnich wyborów, tak prezydenckich jak i parlamentarnych był jasnym wyrazem woli zmiany. Zmiany programowej, merytorycznej oraz personalnej. Pod tym względem zgadzam się z większością – Polska nie mogła sobie dłużej pozwolić na miałkie rządy Platformy Obywatelskiej „Jakoś to będzie.” Wygrał PiS – blisko mi pod względami budowy silnego państwa obywatelskiego jednak daleki pod względem stylu polityki, brutalnego traktowania opozycji (PO również to robiła) oraz bardzo daleki personalnie przez takie osoby jak minister Ziobro czy prof. Pawłowicz. Wybory, o których mówimy przyniosły również klęskę lewicy. A to oznacza, że lewica również wymaga zmiany! Jako kandydat na szefa SLD chcę powrotu do racjonalnej lewicy i zarzucenie kursu na pozycje lewackie. Nie możemy dłużej chować się za plecami mniejszości, gdy wyraźnie i okrutnie krzywdzona jest większość. Przez banki, zagraniczne korporacje, nieuczciwe traktowanie pracowników! Wrogiem nie jest Kościół czy Tradycja, wrogiem jest wyzysk! Jedynie po takiej zmianie i realnym działaniu SLD będzie mogło wrócić do parlamentu.
Pamiętam jak kiedyś podczas „Młodzież Kontra” skrytykowałeś Janusza Palikota za stosunek do Andrzeja Dudy. Potrafisz mieć własne zdanie, inne od linii partii. Czy zdarzają Ci się spory na łonie własnej organizacji?
Oczywiście, że tak! Do SLD zapisałem się co prawda jako osiemnastolatek, ledwo po maturze. Ale już wtedy miałem bogate doświadczenie w organizacjach pozarządowych. Nie zapisywałem się by być partyjnym nosicielem teczek. Chcę coś zmieniać, a do tego potrzebna jest dyskusja. Niejednokrotnie w internecie, w czasie różnych dyskusji nazywają mnie człowiekiem „raczej prawicy”. Przeszedłem ewolucję poglądową – od wojującego antyklerykała antyglobalisty po człowieka potrafiącego szanować znaczenie tradycji, socjalliberała, chyba nawet trochę narodowca. Ale zawsze człowieka lewicy, z jej wrażliwością, umiłowaniem równości i godności każdego człowieka. Jednak wymienione wcześniej różnice często prowadzą do wewnątrzpartyjnych sporów np. z wiceprzewodniczącą Pauliną Piechną-Więckiewicz. Różnimy się praktycznie we wszystkim, jednak nadal bardzo szanuję Paulinę, doceniam jej zaangażowanie w ludzkie sprawy i tak po prostu jako koleżankę, polityczkę tego samego pokolenia.
Podczas programu „Młodzież Kontra” powiedziałeś, że zamierzasz kandydować na przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej i że masz pomysł na partię. Już powiedziałeś o tym wcześniej, ale czy możesz szerzej przedstawić swoją wizję lewicy w Polsce?
Chcę SLD, które nie chce na siłę być zachodnią lewicą ale które będzie silną polską lewicą. Zachodnie eksperymenty naszych kolegów albo się nie udały albo są wręcz niebezpieczne, jak chociażby ich podejście do kwestii tożsamości kulturowej Europy i jej islamizacji. Chcę SLD, które nie boi się inicjowania trudnych dyskusji jak chociażby o zmianie filozofii fiskalnej państwa. Sam uważam, że należy zlikwidować opodatkowanie pracy i rozpocząć podatkowanie konsumpcji. Jednak jako, że nie jestem alfą i omegą, nie wiem wszystkiego wolałbym by nad systemem podatkowym rozpoczęła się poważna dyskusja – bo ten obecny NALEŻY ZMIENIĆ! Jak? Niech będzie to efektem dyskusji! Różnych środowisk, nie tylko lewicowych. Chcę lewicy szanującej mniejszości, jednak uważam, że dla ateisty ważniejsze od tego czy w szkole jego dziecka wisi krzyż, ważniejsze jest to czy temu dziecku będzie miał za co kupić porządne buty na zimę! Chcę racjonalnej lewicy a nie doktrynalnego lewactwa.
Niedawno napisałeś tekst, w którym zwróciłeś uwagę na błędy w kampanii. Co oceniłbyś jako dobre elementy, dzięki którym i tak udało się zebrać kilka procent?
Na pewno zadziałało przywiązanie do marki jaką jest SLD, spuścizna trudnych ale rzetelnych rządów Leszka Millera i Marka Belki. Na pewno zadziałały takie postacie jak Darek Joński, jak Bogusław Wątor, jak Włodek Czarzasty czy Jerzy Wenderlich. Osoby, które już wcześniej wiele zrobiły dla swoich wyborców. Na pewno pomagała nam słabość Platformy i fakt, że jej poprzedni wyborcy nie chcieli głosować na PiS. I w tym miejscu z całą świadomością muszę powiedzieć, że nie pomogli ludzie Palikota – może z jednym wyjątkiem – krakowskiego kandydata na ostatnim miejscu, ale to już moja prywatna, koleżeńska sympatia (poparta powagą i merytoryką kandydatury Roberta Zimniak).
Mógłbyś opowiedzieć o najwyżej ocenianych przez siebie politykach?
Jest ich wielu. Jednak najważniejszym, nieżyjącym już jest Marszałek Józef Piłsudski. To jego fotografię mam na biurku, przy którym codziennie pracuję. Jego pragmatyzm, kierowanie się zawsze interesem państwa i obywateli, to jak przewidywał i formował politykę zawsze będzie dla mnie niedoścignionym wzorem – w ramach ciekawostki Maj 1926 r. jest jedną z tych rzeczy, z którymi nie zgadzam się z linią partii. To również J.M. Keynes – oczywiście nie wszystkie jego teorie ekonomia weryfikuje pozytywnie ale nie można odmówić mu analitycznego umysłu, intelektu i znajomości gospodarki. W końcu to Leszek Miller – mówię to z pełną świadomością nawet w czasie gdy wszyscy obwiniają Premiera za klęskę lewicy, ale to nie Miller przegrał a Zjednoczona Lewica. Co ciekawe w tym zbiorze znajdują się również Jarosław Kaczyński – poglądowo jest mi daleki, jednak należy doceniać jego polityczną sprawność.
Dziękuję.
Rozmawiał Jan Lorek