Dziś wpis nietypowy, o zupełnie innych sprawach niż zwykle. Przedmiotem wpisu jest pewna aktualna debata wokół niedawnych głośnych książek Piotra Zychowicza i Rafała Ziemkiewicza. Na końcu – może trochę za zasadzie „słoń a sprawa polska” – odnoszę się jednak także do liturgii.
Chodzi oczywiście o książki „Pakt Ribbentrop – Beck” i „Obłęd’44” Zychowicza oraz o „Jakie piękne samobójstwo” Ziemkiewicza. Od „zawsze” interesuję się historią, więc te pozycje, jak też toczona wokół nich debata, nie mogły nie zwrócić mojej uwagi.
Nie chcę tu recenzować samych książek, nie o to mi chodzi. W największym skrócie powiem, że zły byłem na Zychowicza, który wg mnie w swoich książkach podjął bardzo ważne tematy (czy należało w 1938/1939 odrzucać ofertę Hitlera a w 1944 wywoływać Powstanie Warszawskie) i całkowicie położył sprawę sposobem potraktowania tych problemów. W pierwszej książce bez sensu wdał się w strasznie naiwną historię alternatywną, kreśląc idylliczną wizję Polski jako europejskiego mocarstwa na gruzach ZSRS i III Rzeszy (nie wiem, może i była taka szansa, żeby historia potoczyła się akurat wg Zychowiczowego scenariusza, ale chyba najwyżej jedna na milion), a w drugiej utopił problem w zbyt felietonowym języku i zbyt oskarżycielskim tonie, w moim odczuciu zdradzającym brak szacunku dla ludzi o których pisze. Z tych powodów książek tych nie kupiłem, poprzestając na lekturze w empiku. Przestraszyłem się więc, kiedy Ziemkiewicz zapowiedział, że jego książka będzie jeszcze ostrzejsza i czekałem na nią trochę z góry uprzedzony. Jednak „Jakie piękne samobójstwo” to zupełnie inna jakość. To bez porównania poważniejsza i lepiej napisana książka, przy całej typowo Ziemkiewiczowej pasji publicystycznej, dająca do myślenia i stanowiąca dobry punkt wyjścia do rzeczowej dyskusji. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że jest to jedna z najlepszych publicystycznych książek Rafała Ziemkiewicza. Oczywiście nie przyjmuję jej bezkrytycznie, niektóre tezy są ryzykowne, niektóre dyskusyjne, czasem też autor podaje jako bezsporne fakty rzeczy nie do końca sprawdzone (np. kwestia agenturalności dyr. Kobylańskiego; Ziemkiewicz powtarza to chyba za ś.p. prof. Pawłem Wieczorkiewiczem, tymczasem o ile jest niemal pewne, że Sowiety miały przed wojną swoją agenturę w polskim MSZ, o tyle wcale nie jest udowodnione, że był to akurat Kobylański).
Tyle o samych książkach. Wpis dotyczy jednak bardziej dyskusji wokół książek. Chcę zwrócić uwagę przede wszystkim na sposoby prowadzenia dyskusji i wypunktować trzy charakterystyczne zjawiska.
1. Meritum sprawy a emocje. Tu warto zwrócić uwagę np. na publicystykę dra Piotra Gontarczyka, którego ważnym zajęciem stało się od jakiegoś czasu bardzo emocjonalne komentowanie książek Zychowicza. Najnowszym bardzo wymownym tego przykładem jest tekst „W oparach obłędu” w 36 numerze „wSieci”. Skomentuję ten tekst porzekadłem: „Wart Pac pałaca a pałac Paca”. Jak Zychowicz utopił poważną problematykę w niepoważnym do niej podejściu, tak Gontarczyk utopił merytoryczną i uzasadnioną krytykę w emocjach. W jego polemicznych tekstach jest takie nagromadzenie emocjonalnych sformułowań, bez przerwy czytamy o „cyrku”, „szambie”, „bluzgach”, „umysłowej mizerii”, „rewizjonistycznym szaleństwie”, „intelektualnej tandecie” aż w pewnym momencie ma się już dość czytania i chce się powiedzieć: „Facet, weź trochę ochłoń. Na drugi raz najpierw łyknij neospasminę albo wypij szklankę zimnej wody, a potem siądź do pisania”. Jego ostatni tekst można by równie dobrze zatytułować „W szponach obsesji”, bo trudno nie odnieść wrażenia, że Gontarczyk na punkcie Zychowicza po prostu wpadł w jakąś obsesję. I tak przy okazji, w swym ostatnim tekście dr Gontarczyk postanowił w pewnym momencie chyba dla dodania własnemu tekstowi powagi posłużyć się znanym przysłowiem po łacinie (właściwie po co po łacinie?), ale coś mu nie wyszło. Do historycznych „rewizjonistów” zwrócił się bowiem z zawołaniem: „Medici curate sum”. Panie doktorze, jak już brać się za łacinę, to przynajmniej poprawnie! Napisał Pan bowiem: „Lekarze leczcie jestem”. To zapewne miało być: „Medice, cura te ipsum” (Lekarzu, lecz się sam) albo „Medici, curate vos ipsos” (to samo w liczbie mnogiej). Może należało wypić drugą szklankę zimnej wody i spokojnie sprawdzić cytat?
2. Adwersarz w dyskusji czy wróg? Piotr Gontarczyk zajął się Zychowiczem, a przeciw Ziemkiewiczowi wytoczył armaty Wojciech Wencel, który dwa felietony w tygodniku „wSieci”, w maju i w sierpniu, poświęcił książce „Jakie piękne samobójstwo” (w tym sierpniowym z 33 nru, zatytułowanym „Pogrzeb Ziemniaka”, nawiązał też do tekstów Ziemkiewicza z „Do rzeczy”). Wencel rozprawia się z książką Ziemkiewicza ostro i efektownie, sęk w tym, że tak naprawdę nie formułuje ani jednego adekwatnego i dającego się obronić zarzutu. Zwalcza nie tezy Ziemkiewicza, a jedynie ich żałosne karykatury, które sam stworzył. Wbrew twierdzeniom Wencla, Ziemkiewicz ani nie odrzuca z zasady idei walki zbrojnej za Ojczyznę, ani nie kreuje nowego „panteonu bohaterów” składającego się z samych zdrajców i kolaborantów, nie porównuje Piłsudskiego do Wałęsy, nie twierdzi że sanacja była wyzuta z polskości itd. itd. Jak to możliwe, żeby znany człowiek pióra miał takie problemy z czytaniem w miarę prostych tekstów ze zrozumieniem? Wyjaśnienie przynosi sierpniowy felieton „Pogrzeb Ziemniaka”, gdzie Wencel stwierdza, że Ziemkiewicz, a także Zychowicz i Sławomir Cenckiewicz, zajmują się „opluwaniem duszy polskiej”. No i w tym momencie wszystko jasne. Polski publicysta opluwający polską duszę nie jest już adwersarzem w merytorycznym sporze, tylko po prostu wrogiem, i to wrogiem najgorszego gatunku, bo zdrajcą i renegatem, kimś bez porównania gorszym od wroga zewnętrznego. Taki wróg staje się niejako „wyjęty spod prawa”, z nim się nie rozmawia i nie dyskutuje, w niego wali się na odlew, nie przejmując się takimi akademickimi subtelnościami jak zasady rzetelnej dyskusji. Przykład tego mamy również w 36 numerze „wSieci”, w Wenclowym felietonie „Łuk zamiast pałacu”, gdzie Ziemkiewicz (wprawdzie nie wymieniony po nazwisku, ale aluzja do jego tekstu z „Do rzeczy” jest aż nadto czytelna) zostaje wprost nazwany głupcem, nie myślącym po polsku. Żeby było jasne: nie ma dla mnie żadnego problemu, że Wencel spiera się z Ziemkiewiczem, problem w tym, że sam Wencel zamienia ten spór w rodzaj bezwzględnej wojny plemiennej. Jego własna, romantyczno-mistyczna wizja polskości okazuje się jedyną możliwą i kto jej nie podziela, tym samym wyklucza się z grona polskich patriotów i przechodzi na „ciemną stronę mocy”. Dla mnie z kolei spór Wencla z Ziemkiewiczem to spór dwóch szczerych polskich patriotów, z których każdy ma coś ważnego do powiedzenia a jednocześnie żaden nie ma monopolu na patriotyzm. We wstępie do „Polactwa” Ziemkiewicz napisał tak (cytuję z pamięci): „Piszę, ponieważ obchodzi mnie mój kraj i to jak on wygląda. A wygląda tak, że rzygać się chce. I wiem dlaczego. I o tym jest ta książka”. Właściwie jest to motto wszystkich jego książek publicystycznych, z ostatnią włącznie. Tak na marginesie, w tymże „Polactwie” (czyli 10 lat temu) zostały niejako „w pigułce” sformułowane już wszystkie zasadnicze tezy książki „Jakie piękne samobójstwo”, tyle że bardzo skrótowo, w ramach dygresji i wątków pobocznych. Jest tu jednak pełna ciągłość poglądów. Dlaczego więc Wojciech Wencel zaatakował Ziemkiewicza dopiero teraz, zamiast robić to co najmniej od 10 lat, nie wiadomo.
3. „Komu to służy?” czyli „Stary niedźwiedź mocno śpi, my się go boimy…”. Jeden z ważniejszych argumentów wysuwanych przeciw historycznym „rewizjonistom” brzmi: „Nie mówmy o tych sprawach w taki sposób, bo to jest na rękę propagandystom w Moskwie” (albo: w Berlinie, albo: w „Gazecie Wyborczej” i tvn-nie, zależnie od kontekstu). Zarzut ten wysuwają różne osoby, m.in. prof. Andrzej Nowak, np. tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=rq0MJA1avBg Oczywiście pod względem kultury prowadzenia polemiki prof. Nowak to absolutna klasa mistrzowska, co widać także w zalinkowanym filmiku, i mógłby on być wzorem dla każdego dyskutanta, ale muszę powiedzieć, że tego konkretnego argumentu nie jestem w stanie zrozumieć. Przecież antypolska propaganda Moskwy (lub jakakolwiek inna) zaistniała bez naszych „rewizjonistów” i bez najmniejszej ich pomocy ukuła już na nasz temat wiele kłamliwych propagandowych tez. Dlaczego granice naszych własnych debat ma wyznaczać strach przed czyjąś opinią? Dlaczego mamy sami się prewencyjnie cenzurować z obawy, że ktoś może zrobić z tego jakiś użytek? Jakbyśmy grali w „Stary niedźwiedź mocno śpi” i bali się, że jeśli o czymś będziemy rozmawiać, niedźwiedź się obudzi i nas zje. Nasze debaty nie obudzą niedźwiedzia, bo on już od dawna nie śpi, a jego apetyt też nie zależy od tego o czym rozmawiamy. Pamiętam taką starą piosenkę „Moja litania” (1980 r.), autorstwa barda Leszka Wójtowicza, fragment refrenu był taki: „Chcę tylko domu w twoich granicach / bez lokatorów stukających w ściany / gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać / o sprawach, które wszyscy znamy”.
Trzecia sprawa to kwestia doboru argumentu, ale dwie pierwsze dotyczą jakości dyskusji. Nie chodziło mi przy tym absolutnie o personalia, a o zjawiska. Nie mam nic przeciwko Piotrowi Gontarczykowi czy Wojciechowi Wenclowi, żadnego z nich nie znam osobiście, przywołałem ich teksty, ponieważ są to klarowne i aktualne przykłady opisywanych zjawisk. Naprawdę przykro, że to psucie debaty ma miejsce niejako w ramach jednej rodziny, niby po tej samej „prawicowej” czy „niepodległościowej” stronie. Nie chodzi mi o jakąś fałszywą jedność, debaty i spory są ożywcze i potrzebne, ale właśnie: debaty i spory a nie wojny. Na ironię zakrawa fakt, że ostatni atak Wencla na Ziemkiewicza nastąpił w felietonie dotyczącym petycji ws. postawienia w Warszawie łuku triumfalnego upamiętniającego Bitwę Warszawską. Tę ze wszech miar słuszną petycję zgodnie podpisali zarówno Wencel jak i Ziemkiewicz. Po kiego czorta toczyć wojnę z kimś, kto w sprawach zasadniczych stoi po tej samej stronie?
***
Tyle o dyskusji historycznej. Dlaczego postanowiłem te uwagi umieścić w ramach bloga liturgicznego? Ano dlatego, że dokładnie te same zjawiska można zauważyć także w sporach o liturgię, choćby w kwestii stosunku do liturgii tradycyjnej. I tu sprawa jest o wiele poważniejsza, bo tamta debata dotyczy spraw wprawdzie ważnych, ale tylko doczesnych, tu zaś chodzi o sprawy nadprzyrodzone i najświętsze, o samą Eucharystię, będącą sakramentem jedności Kościoła. A tu też po różnych stronach debaty zdarza się topienie meritum w emocjach, przekręcanie tez adwersarzy, wzajemne insynuowanie sobie złych intencji czy odmawianie prawa do nazywania się katolikami: z jednej strony są zacofańcy albo „wrogowie Kościoła”, którzy kontestują reformę liturgiczną, z drugiej moderniści, którzy zaakceptowali „masońską” i heretycką reformę liturgii. Mniejsza, gdyby chodziło tylko o jakichś nagrzanych internautów, ale tu popisują się także sędziwi księża z tytułami profesorskimi. Niejeden stateczny profesor, z którym miło się rozmawia, gdy tylko nagle dotknie się tematu liturgii „trydenckiej”, reaguje jak bohater „Upiornego twista” Wiesława Gołasa: „Twarz mi blednie, włos mi rzednie, psują mi się zęby przednie”. Zdarza się też autocenzura zakazująca powiedzieć lub zrobić czegoś, z czego druga strona mogłaby ewentualnie zrobić jakiś użytek: jakiś czas temu, przy okazji jednego mego wystąpienia, gdzie mówiłem m.in. o kwestii „orientacji” w tradycji liturgicznej, jeden ze współbraci przestrzegał mnie: „Nie mów czegoś co mogłoby dawać wiatr w żagle lefebrystom”, odpowiedziałem, że powiem to co sam uważam za stosowne.
I analogicznie jak w tamtym sporze, jest to szkodliwa wojna w rodzinie i tak naprawdę po tej samej stronie. Napalonym uczestnikom tych wojen z obu stron barykady warto zadedykować zakończenie „Toastu” C.S. Lewisa.
Ale żeby skończyć optymistycznym akcentem, jutro kierunek Kraków, na VII edycję „Mysterium Fascinans”, jedno z miejsc, gdzie wspomniana wojna jest zażegnywana w zarodku.
Autor: o. Maciej Zachara MIC
Tekst pochodzi z portalu www.liturgia.pl
fot. www.prawica.net
Nie ufam RAZ !!!
Ogólnie dyskusja, który z wymienionych publicystów jest lepszy/ gorszy
nie ma sensu
Bo przywołani publicyści reprezentują dwie strony tego samego medalu.
tego samego choć inaczej opisanego.
dowiódł tego ( może niechcący?) pan Braun w Klubie Ronina, podczas dyskusji nad naszymi stosunkami z państwem Izrael.
jak się tuzy dziennikarstwa na wyścigi odcinały od twierdzeń Brauna.
Jak udowadniały swoją „niezalezność mysli” piejąc w duecie i kwartecie:)
Zychowicz zajął się historyctwem i wymyślaniem ” coby było” ładnie ochrzczonym „historią alternatywną”?
„Coby było” gdybysmy takiego gejzera dziennikarstwa nie posiadali?!
Kto by nam udowadniał, że z dnia na dzień moglismy zamienić sojusz z hitlerowcami na sojusz z aliantami.
Bez wpływu na losy milionów obywateli uwięzionych w łagrach czy obozach śmierci…
Ziemkiewicz po swoim tekście i zarzekaniu się
„Uważam rze czas odejść
28 listopada 2012 o 21:26
Tak więc dołączam do tych 12,5 procenta Polaków, którzy są bez pracy. Jak to pisał Kurt Vonnegut junior – zdarza się. Poradzę sobie bez trudu, wspólczuję kolegom, którzy mają mniej znane nazwiska a większe kredyty; tych z nich, którzy zostają w firmie rozumiem i nie mam do nich pretensji.’
Stracił nie tylko twarz, bo nie zawsze był jej świadom
Wiarygodność tego pana w moim mniemaniu sięgnęła 000,00.
Ogólnie- nie ma nad kim rozpaczać….
Terlikowski po wybierzmowaniu Kupy Wojewódzkiego
Sięgnął po prezesurę w TV Republika
Widać, Sakiewicz potrzebuje czarodzieja zeby przezyć!?
Dobrze trafił, bo Frądzie ongiś zacne pismo i portal na poziomie, Terlikowski zrównał z ziemią:))))
Oby i tym razem mu wyszło, trzymam kciuki!
Cenckiewicz znowu zadaniowany!
Ten to ma fuchę, nie do przerobienia :(
w końcu udział w Radach Nadzorczych z nadania PISu zobowiązuje….
No, kombatanctwo, kiedy zapraszacie pana historyka na kolejną rewelacyjną pogadankę?!
Zeby zdążył wyrobić się przed wyborami, bo etat ucieknie, albo cyferka na partyjniackiej liście przesunie się niebezpiecznie w dół?
Sprężcie się chłopaki, opozycjonisty!
„Nikt nie może kwestionować jego bohaterstwa wojennego i powojennego cierpienia. Trudno być jednak obojętnym na słowa, które można odebrać jako intelektualny szantaż, a za taki odbieramy zapewnienie, wyrażone ex cathedra w laudacji, o »busoli moralnej«, jaką w całej swojej późniejszej drodze miał się kierować Kieżun” – piszą w Cenckiewicz i Woyciechowski, nawiązując do słów, które padły podczas uroczystości przyznania Kieżunowi doktoratu honoris causa UJ.
Z informacji tygodnika wynika, że Kieżun „opowiadał funkcjonariuszom lub sporządzał przy tym swoje doniesienia w taki sposób, by ich treść wpisywała się w ówczesny klimat ideowy”. Ponadto profesor często „przypisywał swoim ofiarom żydowskie pochodzenie i związki z »wypędzonymi« w marcu 1968 roku”.
Jak czytamy, od wiosny 1974 roku, naukowiec był wykorzystywany operacyjnie przez wywiad, dla którego realizował zadania na Zachodzie podczas swoich licznych wyjazdów do USA i Kanady. Miał rozpracowywać tamtejsze środowiska naukowe i instytucje badawcze.
Kieżun starał się również rzekomo inwigilować „antysowieckich Ukraińców, uczonych Polaków, środowisko Polonii Amerykańskiej, a nawet rozpoznać jedną z elektrowni atomowych”.
„Był szczególnie wyczulony na kwestie żydowskie” – akcentuje „Do Rzeczy”. „Nie mógł się pogodzić z tezą i prześladowaniach Żydów przez Stalina, chęci wyjazdu 300 tys. Żydów ze Związku Sowieckiego do Izraela i opinią, że »ZSRR jest totalitarnym krajem, a USA najbardziej demokratycznym” – piszą Cenckiewicz i Woyciechowski.
„Do Rzeczy” zamieszcza odpowiedź Kieżuna na postawione mu w tekście zarzuty. Naukowiec twierdzi, że autorzy artykułu chcieli go zdyskredytować.”
Oczywiście możecie pluć w moją stronę swoim kombatanckim jadem, że naruszam dobre imię tak zacnego historyka.
że mnie pozostaje tylko
– nogi myć i wodę pić z jego michy :)
A ja czekam na solidne opracowanie jak to było z dziaduniem pana Cenckiewicza, o którym nic, a nic nie wiedział!
Sławomir Cenckiewicz, historyk z gdańskiego IPN, długi czas myślał, że jego dziadek Mieczysław, wieloletni dyrektor słynnego sopockiego Grand Hotelu, przedsiębiorstwa Las i trójmiejskiego Społem, zrobił karierę dzięki swym umiejętnościom. O tym, że był wysokim oficerem Służby Bezpieczeństwa, dowiedział się dopiero wtedy, kiedy zaczął pracować w IPN. – Dziadka praktycznie nie znałem, a jednak to odkrycie było dla mnie szokiem – mówi „Wprost” Cenckiewicz.
Może zorganizujecie spotkanko hurtem i z panem Woyciechowskim, prezesem spółki Naftor z rozdania Macierewicza Nieugiętego.
Pan opowie jak załatwił ciepłą posadkę kuzynowi pana Nieugiętego.
„Błyskawiczną karierę w Naftorze młody Macierewicz zrobił w zaledwie w dwa miesiące. We wrześniu 2006 r., kiedy prezesem Naftoru zaledwie od miesiąca był Piotr Wojciechowski, Tomasz został prokurentem tej firmy. Dwa miesiące później, w listopadzie, dostał nominację na wiceprezesa. Skąd taki szybki awans?
Piotr Woyciechowski jest wieloletnim bliskim współpracownikiem Macierewicza. Ostatnio był wiceszefem komisji likwidującej Wojskowe Służby Informacyjne. Wcześniej był ekspertem komisji śledczej ds. Orlenu, w której zasiadał Macierewicz. Ich bliskie relacje zaczęły się jeszcze w 1992 r
W resorcie gospodarki jest Piotr Naimski, a w spółkach, jak widać, także rodzina Macierewicza i jego współpracownicy” – mówi.
No… nie dziwota, wszak Macierewicz i Naimski to założyciele KORu, organizacji z nadreprezentacją …. marsjan.
Więc główną winą prof Kieżuna było:
„Był szczególnie wyczulony na kwestie żydowskie”
Jak donoszą autorzy donosu.
http://niezlomni.com/wp-content/uploads/2013/12/naimsi-macierewicz-300×214.jpg
całość artykułu:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/207507,ciepla-posada-dla-bratanka-macierewicza.html
Poza oczywistym faktem, że Eleonora, żona oficera LWP, należąca w czasach PRL do PZPR, obecnie tuba komunistycznej agentury wojskowej w III RP zionie jadem wobec przeciwników tej agentury, należy zauważyć, ze jest w swoich propagandowych „wstawkach” coraz bardziej prymitywna, a serwowane przez nią „pasztety” posiadają charakter psychopatycznej manii prześladowczej. Nie wiadomo, czy wypadałoby babę wsadzić do pudła, czy pierwej zamknąć w psychiatryku?!
P.S.
Eleonora w istocie cierpi na rozdwojenie jaźni, sugerując najpierw jakoby dr Cenckiewicz ukrywał przeszłość swojego dziadka, po czym zauważa, ze dotarl do tej wiedzy w IPN i potwierdził ją publicznie, w przeciwieństwie do prof. Kieżuna, który do współpracy z bezpieką nikomu jak do tej pory się nie przyznawał. Jak widać paranoja Eleonory ma osobliwy charakter. Reprezentuje ona prosowiecką orientację w Polsce i, jak widać, tracą dla niej znaczenie różnice polityczne, gdy chodzi o obronę tajnych agentów. Trudno się dziwić, że ością w gardle stoją jej osoby pokroju dra Cenckiewicza, które agenturę tę bezlitośnie ujawniają i obnażają. Na samą myśl, ze ktoś taki mógłby ujawnić niewygodne fakty dla jej agenturalnego środowiska, ciarki przechodzą! Starym komuszym sposobem daje więc ona „odpór” (dla mniej wtajemniczonych – pojęcie z zakresu komunistycznego dziennikarstwa) Cenckiewiczowi. Jej teksty, mieszające ze sobą rozmaite niepowiązane informacje (w tym wypadku – współpraca Kieżuna z SB, Macierewicz, Naimski…) przypominają tak poziomem, jak zawartością merytoryczną, wzorcowe paszkwile rodem z komunistycznej Trybuny Ludu lub bardziej z bliższego Eleonorze mentalnie i zawodowo pisma dla PRL-owskich „trepów” – Żołnierza Wolności.
@Anonim
Jestem bardzo ciekawa
– czyją agenturą jesteście wy panowie Anonimy?
Mało wam opluwania zacnych biskupów, kapłanów, teraz zabieracie się za prawdziwie polskich patriotów!?
Żebyście na placu boju pozostali WY
KORowcy, zydowska agentura, która przyczyniła się do upadku Polski.
Psychuszki panu się marzą?
Deja vu!
Witamy w ulepszonym i poprawionym przez was Kraju Rad!
Nie po to spaliśta po styropianach…
Polska ma pozostać k-o-l-o-n-i-ą
Mówi o tym opluwany pzrez zacnych historyków prof Kieżun:
http://www.youtube.com/watch?v=YWQwKq6tNE0
A gdzie mogę poczytać o przeszłości dziadunia?
Wydał pan historyk książkę lub choć marny artykuł?
Pan przesle linka:)
Jakie to są ” niepowiązane wątki”?!
Rżnie pan głupa czy naprawdę jest pan nieuleczalnym durniem?
Nie zauważa Anonim powiązań dwóch autorów z jednym środowiskiem. Związanym z ukochanym KORem??
Wklejam dla idiotów:
Tomasz Macierewicz – stryjeczny bratanek Antoniego – jest wiceprezesem ochroniarskiej firmy Naftor powiązanej z państwową Naftą Polską. Naftorem kieruje Piotr Woyciechowski, wieloletni bliski współpracownik jego wuja Antoniego Macierewicza – ujawnia DZIENNIK.
Piotr Woyciechowski jest wieloletnim bliskim współpracownikiem Macierewicza. Ostatnio był wiceszefem komisji likwidującej Wojskowe Służby Informacyjne. Wcześniej był ekspertem komisji śledczej ds. Orlenu, w której zasiadał Macierewicz.
Sławomir Cenckiewicz
Decyzją z 22 lipca 2006 Minister Obrony Narodowej Radosław Sikorski powołał go na stanowisko przewodniczącego Komisji ds. Likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, które sprawował do 30 października 2006[1]. Wówczas pracował jako doradca Wiceministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza – Pełnomocnika ds. organizacji Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Antoniego Macierewicza przy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych[1].
Od grudnia 2006 do stycznia 2008 na mocy powołania przez Ministerstwo Skarbu był członkiem rady nadzorczej państwowej firmy Operator Logistyczny Paliw Płynnych Sp. z o.o. (wcześniej: Naftobaza), należącej do Nafty Polskiej – spółki skarbu państwa
Pański poziom jest wysoki, pozazdrościć!
Baba dalej swoje. Co mają powiązania Macierewicza z Cenckiewiczem do współpracy Kieżuna z bezpieką????
Wyczuwa to jedynie ruska agentura.
@Anonim
A styropianowy dziad rżnie głupa, udaje, że panowie histerycy ” niechcący” atakują prawie stuletniego starca bohatera AK!
”
Polska jest w zagrożeniu. Trzeba robić wszystko, by budować poczucie patriotyzmu. Trzeba odwoływać się do naszej wspaniałej przeszłości, do bohaterstwa powstania warszawskiego, budować uczucie wobec kraju, bo jesteśmy cholernie zagrożeni! A oni robą wszystko, żeby to zniszczyć. Całe szczęście, że już nie jestem uzbrojony, bo bym nie wytrzymał! Całe szczęście dla tych sku…, że nie mam już pistoletu!
prof. Witold Kieżun
całość wywiadu prof Kieżuna
http://wirtualnapolonia.com/2014/09/22/prof-kiezun-cale-szczescie-dla-tych-sku-ze-nie-mam-juz-pistoletu/
Styropianowe szabes goje!
Mocne słowa z ust donosiciela. Tak niestety często bywało, że po II wojnie światowej nawet najodważniejsi szli na współpracę z nowym okupantem, który nie przebierał w okrucieństwie. Dziś Eleonora promuje (nie po raz pierwszy – abp Wielgus np.) postawę kolaborantów, którzy nie wytrzymali próby. Ładna to nauka dla młodzieży i przyszłych pokoleń Polaków! Czyni to w imię miłości do Ruskich i sowieckiego systemu z którym była i (jak widać) jest nadal związana. Nikt się na ten relatywizm nie nabierze. Mamy w naszej historii bohaterów, którzy w przeciwieństwie do prof. Kieżuna wykazali się bohaterstwem w czasie wojny, powstania i w walce z komunistycznym okupantem również się nie ugięli.
Praszczaj ruska marionetko!
@Anonim
Nie chce mi się z panem rozmawiać.
Gdyby oceniać ludzi pod względem ich dążenia do doskonałości to tak
– jest pan idiotą doskonałym!!
Proszę więc nie pisać w l. mn gdyż nie jest pan do niej uprawniony
Kreuje się pan na wielkiego ” opozycjonistę” czasów Solidarności
A tak naprawdę jest pan 0
Prosta rzecz:
Gdzież to taki demon intelektu, opozycyjny działacz, mający wkoło setki przyjaciół, nie może znaleźć najprostszej posady.
Ot, chocby podobnej do tej, jaką miał prawdziwy autorytet na opolszczyznie, dr Ratajczak….
Pan zmuszony był wyjechać i gacie sprzedawać po zachodnich bazarach:)
I stamtąd pluje na wszystko co polskie.
Zakompleksiony dureń:(
Polecam bardzo ciekawą analizę, bardzo ciekawa….
http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka?zobacz/ekspert-w-interesie-usa-nie-jest-wybicie-sie-polski-na-prawdziwa-niepodleglosc#
Podkreślam po raz kolejny, że nie prowadzę dialogu z agentką ruskiej wojskówki Eleonorą. Zwracam uwagę na jej agenturalne, antypolskie, prosowieckie wypowiedzi. Żonglowanie rozmaitymi cytatami okraszone prorosyjską propagandą zaprawioną bluzgami pod adresem adwersarzy nie zmienią faktów dotyczących jej i jej roli na tym forum.
Niedobrze się robi kiedy czyta o ” niezłomnych z lat ’80”
Pan Cenckiewicz na spotkaniu w Opolu był łaskaw powiedzieć o śp. Lechu Kaczyńskim
„Wyważenie najlepszych decyzji i postaw z punktu widzenia polskiego patrioty w aktualnych warunkach politycznych stało za wieloma decyzjami śp. Prezydenta w różnych okresach Jego publicznej działalności. Ojciec braci Kaczyńskich Rajmund – żołnierz AK, bohaterski powstaniec warszawski, w sytuacji ugruntowania w Polsce władzy komunistów wybrał wewnętrzną emigrację, pracę naukową, troskę o dobro rodziny. ”
To jak panowie niezłomni?!
Jeden Powstaniec jest cacy, a drugiemu mozna dowalić tylko dlatego, że jak we wstepnie artykułu ( paszkwilu raczej) zaznaczył wasz hist-eryczny guru
„Bezpośrednią inspiracją do przygotowania tekstu były dwie okoliczności:
WYJĄTKOWA AKTYWNOŚĆ MEDIALNA PROF. KIEŻUNA, KTÓRĄ UMOŻLIWIŁY MU ZWŁASZCZA PRAWICOWE MEDIA, ORAZ POSTAWA TYCH, KTÓRZY ZNAJĄC PRAWDĘ O JEGO UWIKŁANIU W KONTAKTY Z SB, W DALSZYM CIĄGU KREOWALI JEGO WIZERUNEK BEZ SKAZY, WPROWADZAJĄC W BŁĄD WIELU POLAKÓW SZUKAJĄCYCH IDEAŁU I PRAWDZIWYCH AUTORYTETÓW”.
No to czym się panowie opozycjoniści kierujecie?
Prawdą?!? Ideałami?! Jakimi?!
Jeden, który całe swoje zycie słuzył Ojczyźnie, nazwany został ” agentem” tylko dlatego, że ” rozmawiał z esbecją” a syn drugiego bohaterskiego Powstańca pozostał ” pragmatykiem”?!?
Pan Cenckiewicz w Opolu mówił:
Wyniesiony z domu pragmatyzm wielokrotnie decydował o politycznych wyborach Lecha Kaczyńskiego. To on stał za niepopularnymi decyzjami, takimi jak zaniechanie ekshumacji w Jedwabnem, unikanie słowa „ludobójstwo wołyńskie” wobec ukraińskich przywódców, czy zgoda na obecny, jednowymiarowy kształt Muzeum Powstania Warszawskiego. – „Prawdziwy polityk jest od tego, aby realizować polski interes narodowy, a prawda historyczna, to tylko część interesu narodowego”
ładny mi pragmatyzm!
Utytłać cały naród w czarną legendę jedwabnego czy zapomnieć o tysiącach zamordowanych Polakach na Kresach!
Jak to się ma do dokonań prof Kiezuna?
Gdzie tutaj miara?
… mali jesteśce… malutcy…. tfu!
Jego ekscelencja szpicel: TW „Tamiza” Kieżun i media
http://www.ubezpieczenie.biz.pl/2014/09/25/jego-ekscelencja-szpicel-tw-tamiza-kiezun-i-media/
@Tomasz Sokolewicz
Ta notka to o panu?
Wedle jednego z meldunków SB (zamieszczonych na stronie internetowej Sokolewicza i nie skomentowanych, zapewne więc zgodnych z faktami) – po wprowadzeniu stanu wojennego – Tomasz Sokolewicz miał przyjść na zebranie samorządu szkolnego jednego z warszawskich liceów i zachowywać się arogancko. Gdy go wyproszono stawiał opór i krzyczał – „Za nami sam Bujak!”. Takie zachowanie Sokolewicza było co najmniej skrajnie nieodpowiedzialne, bowiem w tym czasie wciągał on do konspiracji szkolnej młodszych od siebie uczniów, planowali oni niszczenie pomników i rozbrajanie milicjantów. Zwracanie na siebie uwagi władz takim prowokacyjnym zachowaniem było sprzeczne z elementarnymi zasadami konspiracji.
3 marca 1982 roku Sokolewicz został zatrzymany przez SB. Znaleziono przy nim 100 egzemplarzy podziemnych „Wiadomości” (za co – zgodnie z art. 48 ust. 3 dekretu o stanie wojennym groziła kara pozbawienia wolności do lat 5). Prokuratura ustaliła, że od stycznia 1982 roku Sokolewicz wraz z Emilem Barchańskim i innymi, nieustalonymi osobami należał do związku mającego na celu m.in. znieważanie pomników (za co groziła podobna kara – art. 276 par. 1 kk). Ustalono, że to Sokolewicz wciągnął do działalności podziemnej młodszego o dwa lata Barchańskiego (ur. w 1965 roku) – Barchański składał przysięgę właśnie przed Sokolewiczem. Sprawa była poważna. Chodziło nie tylko o oblanie farbą pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie (10 lutego 1982 roku, w czym uczestniczył m.in. Barchański), ale także o zastrzelenie w tramwaju milicjanta Zdzisława Karosa (18 lutego 1982 roku). Już 17 marca 1982 Barchański został skazany na 2 lata w zawieszeniu. W swoich zeznaniach obciążył Sokolewicza, wskazując go jako pomysłodawcę akcji oblania pomnika farbą. 18 marca 1982 roku Barchański został zwolniony. Po wyjściu na wolność miał nawiązać kontakt z KPN. Tymczasem Sokolewicza (i Marka Marciniaka) postawiono przed sądem. 17 maja 1982 roku Barchański odwołał w sądzie zeznania obciążające Sokolewicza.
5 czerwca 1982 roku wyłowiono ciało Barchańskiego z Wisły w rejonie Miedzeszyna a 20 dni później zwolniono z więzienia Sokolewicza.
Tak więc skazani zostali ludzie z otoczenia Sokolewicza (nawet młodsi od niego, jak Barchański czy Chechłacz!), dwóch z nich zginęło w okolicznościach wskazujących na udział SB (w 1982 – Barchański, w 1989 – ks. Zych), zaś sam Sokolewicz, złapany z twardymi dowodami (miał przecież przy sobie 100 ulotek), wyszedł cało ze sprawy. Można powiedzieć – prawdziwe dziecko szczęścia!
całość: http://polonus.forumoteka.pl/viewtopic.php?t=2077
Tak, to”Polonus” – oficjalne forum agentów i agentofili KPN-SB. Więcej o mnie: http://www.sokolewicz.eu/Kim%20jest%20Tomasz%20Sokolewicz.htm
Eleonora – agentka ruskiej wojskówki, ponownie celowo wprowadza czytelników w błąd. Pisze, że Kieżun „rozmawiał” z bezpieką, b y zatrzeć negatywne wrażenie i oceny tego pana, który składał bezpiece donosy!!!! Eleonora w ramach prorosyjskiej orientacji konsekwentnie broni agentów i donosicieli.
Herbert pisał
” Bo twoja wielkość zbyt ogromna
i mój bezbrzeżny Marku żal”
Wielkość pana Kiezuna i Jemu podobnych was przytłacza
szanowni styropianowi opozycjoniści
Stąd te żale i wpisy…..
Rozumiem Cię Anonimie :))
( pisz dalej, odsłaniaj waszą małość)
Mamy w Polsce wielu wielkich bohaterów, którzy walczyli z niemieckim i sowieckim okupantami nie kolaborowali i nie donosili.
Eleonora zawsze podaje za wzór tych, co donosili ruskim. Kim jest Eleonora powiedziano wyżej.
No i, oczywiście, nie wiadomo dlaczego agentka ruskiej woskówki, Eleonora powołuje się na Herberta, który zapewne nie chciałby jej ani patykiem dotknąć, a co dopiero mieć z zaprzaństwem coś wspólnego?!!!
Mamy w Polsce wielu wielkich bohaterów, którzy walczyli z niemieckim i sowieckim okupantami nie kolaborowali i nie donosili.
Eleonora zawsze podaje za wzór tych, co donosili ruskim. Kim jest Eleonora powiedziano wyżej.
Oczywiście tym wzorem moze być
KOR
KPN
:))))))
Uprzejmię proszę pana gejzera intelektu o przeczytanie tego listu.
wspomnę, że napisany jest przez bliskie panu środowisko!
( chyba, ze pod pomniczkiem 10-tego nieuczciwie grało się bohatyra opozycji!?)
Chyba sypie się wam scenariusz, szanowni patryjoci z PISu i okolic GP
„Co takiego zrobił Polsce Witold Kieżun, aby miał odchodzić od nas w takiej atmosferze?”
Nie ukrywam, że publikacja w „Do Rzeczy” jest dla środowisk patriotycznych bardzo bolesna,a motywacja jej autorów niezrozumiała, bo wskazuje na wyrywkową lustrację i uderzanie w wybrane osoby.
(…)
Małgorzata Sołtysiak, pełnomocnik Ruchu Społ. im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, potomek oficerów AK i NSZ
http://www.fronda.pl/a/co-takiego-zrobil-polsce-witold-kiezun-aby-mial-odchodzic-od-nas-w-takiej-atmosferze,42155.html