15 lat temu, 13 czerwca 1999 r. w Warszawie Ojciec Święty Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski wyniósł na ołtarze 108 męczenników z II wojny światowej w tym bł. ks. Emila Szramka (Katowice), werbistę Alojzego Ligudę z Winowa i oblata Józefa Cebulę z Malni (wspomnienie męczenników obchodzi się w Kościele 12 czerwca http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/swieci/108_meczennikow/108.ht).
O ks. Szramku i ojcu Ligudzie pisaliśmy wielokrotnie na NGO. Czas przypomnieć postać błogosławionego ojca Józefa Cebulę, pochodzącego spod opolskiej Malni.
Józef Cebula urodził się 23 marca 1902 r. w Malni w diecezji opolskiej. Po ukończeniu szkoły podstawowej, w latach 1916-1918, uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Opolu, ale musiał przerwać naukę z powodu ciężkiego zapalenia płuc. We wrześniu 1920 r. wstąpił do nowo założonego junioratu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Krotoszynie, gdzie ukończył gimnazjum. Rok później, 14 sierpnia 1921 r. rozpoczął nowicjat w tymże Zgromadzeniu, w Markowicach na Kujawach. Na pierwszy rok filozofii wysłano go do Liège w Belgii. Drugi rok filozofii i cztery lata teologii skończył w Lublińcu. 5 czerwca 1927 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa A. Lisieckiego w Katowicach. Od 1923 do 1931 r. – jako kleryk – uczył w niższym seminarium duchownym w Lublińcu. Wieczyste śluby zakonne złożył 15 sierpnia 1925 r., a święcenia kapłańskie przyjął 5 czerwca 1927 r. w uroczystość Pięćdziesiątnicy, z rąk bp. Arkadiusza Lisieckiego. Prymicyjną Mszę św. odprawił 13 czerwca 1927 r. w kościele parafialnym w Otmęcie. W latach 1931-1937 był w lublinieckim seminarium przełożonym.
1 sierpnia 1937 r. otrzymał nominację na przełożonego i mistrza nowicjatu w Markowicach na Kujawach. Tam zastała go wojna. 7 grudnia 1939 r. hitlerowcy wydali rozkaz, żeby w święto Niepokalanego Poczęcia N.M.P. (święto patronalne oblatów) zakonnicy zniszczyli wszystkie figury Matki Bożej, znajdujące się w okolicznych kaplicach przydrożnych. Wtedy to o. Józef, jako przełożony klasztoru, zareagował krótkim stwierdzeniem: „Kto chce być oblatem, ten do rozbijania figur nie pójdzie”. Wraz z innymi ojcami został aresztowany, ale szybko go wypuszczono. Pod koniec października 1940 r. otrzymał jednak rozkaz opuszczenia klasztoru w przeciągu trzech godzin. Wraz z innymi braćmi zakonnymi znalazł schronienie u wiernych w Markowicach. Do klasztoru powrócił w listopadzie 1940 r. – otrzymał pozwolenie na sprawowanie jednej Mszy św. niedzielnej w pobliskich parafiach. Nie wolno mu jednak było udzielać żadnych sakramentów św. Miał też kategoryczny zakaz wykonywania jakichkolwiek dodatkowych czynności kapłańskich. Do tych rozkazów jednak się nie dostosował. Wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, w cywilnym ubraniu, odwiedzał chorych, spowiadał wiernych, chrzcił dzieci i błogosławił małżeństwa. Codziennie nocą odprawiał Eucharystię.
10 lutego 1941 r. otrzymał zakaz sprawowania jakichkolwiek czynności kapłańskich. Nie podporządkował się i 2 kwietnia 1941 r. został aresztowany przez gestapo i wywieziony do obozu przejściowego w Inowrocławiu. W dniu aresztowania, po odprawieniu po północy Mszy św. zwrócił się do usługującego do Mszy brata zakonnego: „Bracie, dzisiaj złożyłem Bogu ostatnią Ofiarę. Radzę wam, po raz ostatni się u mnie wyspowiadać”. Następnie przewieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Mauthausen k. Linzu w Austrii, do którego deportowano więźniów „mocno obciążonych, recydywistów i aspołecznych”. Podjęto wtedy starania o jego zwolnienie. Wstawiało się za nim wielu ludzi, zwłaszcza Niemców z Lublińca, podkreślając, że uczył tam języka niemieckiego i służył z jednakowym zaangażowaniem wszystkim ludziom, zarówno Niemcom, jak i Polakom. Nic to nie dało bo o. Józef nie wyrzekł się swojej narodowości. W obozie był torturowany i zmuszony do ciężkiej pracy w kamieniołomach. 9 maja 1941 r. około godz. 9.00 za swoją niezłomną postawę wobec nazistów został rozstrzelany a jego doczesne szczątki spalono w obozowym krematorium.
Oprac. Tomasz Kwiatek
Bóg zapłać za dbanie o pamięć o naszych Świętych!
Zapewniam, że wypraszają naprawdę wielkie łaski.
Niechby grób błogosławionego Alojzego na winowskim cmentarzu stawał się coraz bardziej ogniskiem modlitwy za Kościół (także diecezjalną jego cząstkę) za Śląsk i cały Kraj.
PIELGRZYMUJMY!