Wydaje się niektórym, że „prof.” przed ich nazwiskiem uprawnia ich do pouczania i głoszenia każdej idei w imieniu społeczeństwa. Wszystkich, którzy pytają, „czemu wy ciągle o tym gender piszecie”, informuję, że piszemy o wiele za mało i o wiele za późno. Zanim sprawa stała się jawna, ideolodzy gender przemycali tę „naukę” tak, aby społeczeństwo przyjęło ją nieświadomie. To zrozumiałe – tak obłędnej ideologii nikt nie przyjmie „z marszu”. Przykładowo gdyby nie protest kilkorga rodziców z Rybnika, mało kto wiedziałby, że już dzieci w przedszkolach faszeruje się tymi treściami, zanim ich promotorzy kogokolwiek o cokolwiek spytali. Teraz słychać pretensje: „czemuście wcześniej nie protestowali?”. A jak mieliśmy protestować, skoro o tym nie wiedzieliśmy? A nawet jeśli ktoś o tym słyszał, rzadko wiedział, o co chodzi, bo przecież żaden ideolog nie przedstawi swojej ideologii w złym świetle. Gdyby komunizm oceniać po teoretycznych założeniach, należałoby uznać go za wspaniały dar dla ludzkości. Dokładnie tak zresztą uważa feministka Katarzyna Bratkowska, zawzięta promotorka gender.
Prawidłowa sytuacja powinna być taka: chcecie nauczać jakichś nowych rzeczy? Najpierw rzetelnie wyjaśnijcie społeczeństwu, o co wam chodzi, bez żadnego ukrywania wszystkich elementów waszej teorii. A gdy już dokładnie to zrozumiemy, wówczas dopiero musicie grzecznie zapytać, czy to akceptujemy, i czy pozwalamy uczyć tego nasze dzieci.
Tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie. Najpierw „oświeceni” podskórnie wprowadzają swoje idee w czyn, działając drogą medialnej propagandy i ośmieszając potencjalnych przeciwników. Ze szczególnym uporem starają się wejść w system edukacji, a gdy już młode pokolenie „zrozumie”, jak głupi i wsteczni są ich starzy, wówczas można będzie stopniowo odsłaniać karty. U nas ten proces został zaburzony dzięki Kościołowi i nielicznym na razie, odważnym rodzicom.
Stąd histeria i krzyk o jakoby wielkiej krzywdzie, jaka dzieje się nauce. Znamienne jest jednak, z czyich ust się ten krzyk wydobywa. Dla mnie już sam fakt, że najgłośniej krzyczą takie osoby jak Magdalena Środa, Wanda Nowicka i im podobne, byłby wystarczającym argumentem, żeby się temu ze wszystkich sił sprzeciwić.
Jezus nie powiedział, żeby oceniać drzewo po wyglądzie, lecz po owocach. Jeśli ktoś uważa, że współczesny polski lewacki feminizm i jego mutacje to dobre drzewo, to niech powierzy tym ludziom siebie i swoje dzieci. Jeśli jednak ktoś uważa inaczej, niech sprzeciwia się gender ile sił.
Jest konkretna okazja i konkretny sposób. Otóż ponad 90 pracowników naukowych podpisało się pod petycją do premiera Tuska „w sprawie wyjaśnienia stanowiska rządu RP wobec budzącej niepokój społeczny kampanii przeciw «ideologii gender» w kontekście zobowiązań Polski do prowadzenia polityki równościowej”.
Są wśród nich nauczyciele „gender studies”, wszyscy zaś, co zrozumiałe, są zwolennikami ideologii gender. W utrzymanym w aroganckim tonie liście grono utytułowanych przestrzega premiera, że „język kampanii przeciw «ideologii gender» nosi cechy mowy nienawiści. Powołuje bowiem do życia niekonkretne i częściowo abstrakcyjne byty – «gender», «genderyści», «ideologia gender» – i zarazem obarcza je winą za wszelkie negatywne procesy”.
Z całym listem można zapoznać się na stronie petycje.pl
I co istotne, można, zamiast poprzeć, wyrazić swój sprzeciw. Dzięki temu może się okazać, że „list naukowców” reprezentuje wyłącznie jego sygnatariuszy i nielicznych naiwnych, gotowych uwierzyć ich retoryce. Ja już podpisałem się przeciw. I wszystkich, którym miłe są prawo naturalne, cywilizacja chrześcijańska i wreszcie własne dzieci, zachęcam do tego samego.
UWAGA, ważne: Petycja została zamieszczona z inicjatywy autorów listu, w celu uzyskania dla niego poparcia. Żeby więc okazać sprzeciw, należy najpierw kliknąć zakładkę „przeciw” (Nie popieram petycji), i tam wpisać odpowiednie dane.
Franciszek Kucharczak
Uwielbiam jego teksty w GN :)
@Maciej K.
Podobne temu też?
„W szafach na plebaniach zalegają jeszcze czasem manipularze. To bogato zdobione przepaski, zakładane przez kapłana na rękę w ramach rytu trydenckiego. A do czego to służyło? A do niczego. Wisiało i przeszkadzało. Ale nie zawsze – liturgiści sądzą, że pierwotnie była to chusta, którą kapłan wieszał na ręce, żeby ocierać pot z czoła. Z czasem, gdy z manipularza zrobiono element stroju, nie dało się już nim ocierać czoła, boby je sobie ksiądz poharatał perłami i złotymi nićmi.”
Przecież to jest bełkot pseudo liturgisty i teologa ( nie wiem w jakiej kolejności, bo to, że pan Kucharczyk jest omegą to pewne)
http://gosc.pl/doc/1839193.Zmiana-na-rzecz-trwalosci
Czy gender jest niepotrzebna i złem? Powiedz kobiecie w Afganistanie, że jej dotychczasowe prawa są wystarczające i nie ma walczyć o to, żeby jej nie sprzedano za 10 kóz.