Są pewne granice, które czasem niektóre media przekraczają dosyć nieświadomie – najpewniej z braku wiedzy. Wirtualna Polska opublikowała tekst o Feliksie Dzierżyńskim w komentarzu do wydanej biografii „Dzierżyński. Miłość i rewolucja” Sylwii Frołow. Portal w zakładce „tylko w wp.pl” grzmi o „Polaku, który wymordował tysiące ludzi na rozkaz Lenina i Stalina”.
W materialne odnajdujemy podkreślenie związków rodzinnych Dzierżyńskiego z Piłsudskim. Otóż, idąc tym tropem trzeba zagrzmieć, że Austriak Hitler wymordował miliony – podobnie do Gruzina Stalina. Skoro Adolf Hitler dokonał wyboru i przyjął obywatelstwo niemieckie i jest utożsamiany z Niemcami to nie ma powodu, aby Dzierżyńskiego traktować inaczej. Warto wspomnieć, że działał on na przełomie wieków w litewskim odłamie lewicy (Litewska Socjaldemokratyczna Partia) i jawnie sprzeciwiał się niepodległości Polski. Uproszczenia szkodzą, bowiem jeden z braci Dzierżyńskiego Stanisław został zabity w czasie rewolucji w 1917 roku, a płk WP prof. n. med. Edmund Dzierżyński jako żołnierz Armii Krajowej i znany łódzki neurolog został zamordowany przez Niemców. Warto wspomnieć, że w XX wieku nawet wśród członków jednej rodziny krystalizowały się różne osobiste opinie co do tożsamości narodowej. Można tu wymienić Habsburgów – znamienity członek rodziny cesarskiej Wilhelm Franciszek (zm. 1948) czuł się Ukraińcem lub rodzinę Szeptyckich. Stanisław Szeptycki generał Wojska Polskiego (w 1922 wkraczał na czele polskich wojsk do odzyskanych Katowic) i jego brat grekokatolicki metropolita ukraiński Andrzej, który nie potępiał jasno bandytów z OUN/UPA odpowiedzialnych za ludobójstwo dokonane na Polakach na Wołyniu.
W każdym razie obnoszenie wizerunków Dzierżyńskiego na pochodach 1-majowych organizowanych przez SLD szkodzi pamięci historycznej. Nawet renomowany portal internetowy ulega w jakimś sensie argumentacji siostrzanej do „polskich obozów śmierci”. Nie każdy nikły związek z Polską automatycznie sprawia, że odpowiedzialność za coś spada na nasz kraj!
Wielki „wkład” w utrwalanie nieprawdy historycznej ma też nachalne i stałe promowanie „Czterech pancernych” czy „Stawki większej niż życie”. To tak, jakby w telewizji niemieckiej stale wyświetlano „Triumf woli” Leni Riefenstahl.
„Dobroduszni staruszkowie” z krwią na rękach
88-letni mężczyzna, który w czasie II wojny światowej był członkiem Dywizji Pancernej SS „Das Reich”, jest współodpowiedzialny za zabójstwo w sumie 642 mieszkańców w 1944 roku w opanowanej przez nazistów miejscowości Oradour-sur-Glane w środkowo-zachodniej Francji – twierdzi prokuratura w Dortmundzie. Warto dodać, że w ramach Waffen SS działała jednostka złożona z francuskich ochotników, która brała udział w walkach o dzielnicę rządową Berlina w 1945 r. Francuscy kolaboranci – 33 Dywizja Grenadierów SS „Charlemagne” – stali więc u boku sojusznika do końca i bronili nawet gmachu Kancelarii Rzeszy. Jeśli uznać, że komuniści z PKWN, GL/AL są kalką Vichy – to drugie i trzecie pokolenie komunistycznych zbrodniarzy trzyma stronę totalitaryzmu znacznie dłużej – bo broni Armii Czerwonej i jej monumentów jeszcze obecnie.
Wspomniany mężczyzna, który w tym czasie miał zaledwie 19 lat, jest wśród sześciu podejrzanych ściganych za zbrodnie wojenne w okupowanej przez nazistów miejscowości Oradour-sur-Glane. 88-latek nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i do końca marca ma czas na odwołanie.
Niemcy mordowali z zimną krwią. Ci, którzy przeżyli, zostali dobici z pistoletów lub zginęli w pożarach wznieconych przez niemieckich żołnierzy. W tym samym czasie kobiety i dzieci zapędzono do miejscowego kościoła, zamknięto go i podpalono. Każdy, kto próbował uciec przez okna, został zastrzelony.
– Ważne jest, aby winnych w ogóle odnaleźć, nawet jeśli trzeba czekać 70 lat – powiedział Robert Hébras, jeden z sześciu ocalałych.
Tymczasem w III RP promuje się mit „dobrodusznych staruszków”, np. gen. Wojciecha J. czy Czesława K., którzy z jakiś przyczyn nie są traktowani jak przedstawiciele krwawej ideologii. Archiwa IPN uginają się od dokumentów, które mogłyby posłużyć do postawienia zarzutów zbrodni komunistycznej. Dla przykładu. Komuniści przeprowadzili czystkę wśród żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania Henryka Flame „Bartka”. W następstwie prowokacji z września 1946 r. zwieźli 167 partyzantów do miejsca zakwaterowania przed rzekomym przerzuceniem na Zachód, uśpili środkami nasennymi i za pomocą granatów oraz ciężkich karabinów maszynowych dokonali samosądu. Wszystko zostało spalone.
Członkowie UB i KBW odpowiedzialni za ten mord żyją sobie spokojnie wśród nas. W tym miejscu warto przypomnieć jeszcze raz słowa Francuza ocalałego z pogromu Oradour-sur-Glane: Ważne jest, aby winnych w ogóle odnaleźć, nawet jeśli trzeba czekać 70 lat.
Skoro jednak mimo niezaprzeczalnych faktów historycznych, np. Paktu Ribbentrop – Mołotow, są w III RP środowiska, które nie stawiają znaku równości między bliźniaczymi totalitaryzmami … to nie ma się co dziwić systemowej ochronie komunistów. Podkreślić trzeba, że nie ma innych powodów – poza zmową Okrągłego Stołu i Magdalenką – aby pozostawić „setki dobrodusznych staruszków” (prokuratorów, sędziów, UB-owców, SB-ków, itp. zbrodniarzy komunistycznych) w spokoju. Chyba, że strzał w tył głowy komunisty z Rakowieckiej ma inna wymowę niż zabójstwo dokonane przez Gestapo na Szucha. Bo mord danego polskiego patrioty niewątpliwie łączy, a tylko brak kary … dzieli.
Adam Słomka
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI