Psychologiczny termin deja vu oznacza sytuację, która wydaje nam się znajoma, chociaż przezywamy ja pierwszy raz. Termin deja vu czyli „już widziane” ostatnio doczekał się przekładu na gwarę śląską – zabawnego, jak prawie wszystko co w gwarze jest wypowiedziane.
No i teraz już można – oglądając np. telewizję – co chwile wołać w swojskim języku: „Jażech już to pieronie, gdzieś widzioł!”
Oto np. nasz premieru jedzie z gospodarską wizytą do Strzałkowa spotkać się z przedsiębiorcą, a przy okazji wpaść na obiad do rodziny, która go zaprosiła. Rozmowa – ma się rozumieć – przebiega w atmosferze pełnej wzajemnego zrozumienia (no bo jak się gościa zaprosiło, to nie wypada go zrugać). Premieru Tusku przy stole raczył był zapytać: „A kto odpowiada za wypieki?” No i w tym momencie – wiem! Jażech już to widzioł! Pamiętam jak Edward Gierek wizytował jakąś stołówkę zakładową i też rzucał sakramentalne pytanie: „A co dzisiaj na obiad? Grochówka! A dobra, dajcie spróbować!”
No żywcem ta sama propaganda, dzisiaj zwana pijarem, robiona po to, żeby ocieplić wizerunek polityka, pokazać że rządzący to ludzkie panisko, swój chłop. I grochówki ze wspólnej miski pochlipie , i o ciasto zapyta.
W przypadku Gierka ludność tubylcza tylko przez 6 lat dawała się nabierać na te chwyty i już w 1976 robotnicy Radomia postanowili złożyć niezapowiadaną rewizytę w miejscowym Komitecie Wojewódzkim Partii i spróbowawszy niedostępnych dla mas wędlin z komitetowego sklepu, z „wdzięczności” podpalili gmach partii.
Tuskowe chwyty tez już chyba przestały działać, bo po wyjściu od rodziny, która go zaprosiła Donald wpadł od razu w tłum czekających na niego mieszkańców Strzałkowa, których nastawienie do władzy raczej bliższe było nastrojom radomskich „warchołów” z 1976 r. i odmienne od świątecznej atmosfery domowego obiadu. „W Polsce tylko złodziejom powodzi się dobrze” – mówiła zdesperowana starsza pani, „Jak wyżyć za 1200 zł wynagrodzenia?” – pytał inny mieszkaniec no i tu już Tusku nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. W końcu wyrwało mu się: „Jak pani słucham, to tak jakbyśmy żyli w dwóch światach – ja w niebie, a pani w piekle” i to była ta chwila prawdy w jego wykonaniu, na którą wszyscy czekamy od lat. Jest przecież jasne, że sytuacja życiowa Donalda jest daleko różna od warunków w jakich muszą wegetować ludzie w Strzałkowie, czy w innej Nysie dotkniętej 20 procentowym bezrobociem. Donald nie tylko sam nieźle zarabia, to jeszcze syn sobie daje radę w różnych Amber Goldach, córka reklamuje ciuchy na swoim blogu, no a żona wydaje książki. No to i nie dziwota, że z „nieba” Tusków, „piekło” zwykłych Polaków wydaje się mało straszne.
Niewyreżyserowane zetknięcie z ludźmi okazało się dla Donalda porażką i zaraz usłużni dziennikarze zaczęli ratować mu skórę przypominając, że i inni politycy jeździli po Polsce.
W ogóle dziennikarze ery „późnego Tuska” też przypominają tych z epoki schyłkowego Gierka. Usłużne to to w stosunku do władzy, a zakłamane, a piszące pod dyktando, że aż mdli.
Czytam np. wielki tytuł w Onecie: „Polacy wybrali polityka roku” i informacja okraszona jest zadowolonym obliczem Bronka Komorowskiego, bo to on – jak podaje nagłówek został wybrany politykiem roku.
Ale jak się wczyta człowiek w tekst to okazuje się, że Komorowski dostał 17% poparcie, a aż 63% Polaków właśnie NIE WYBRAŁO nikogo z polskich polityków. Wśród tych 63%, aż 35% stwierdziło wyraźnie, że żaden polski polityk nie zasługuje na taki zaszczytny tytuł. 35% to ponad dwa razy więcej niż 17%, które otrzymał Komorowski, a 63% to zdecydowana większość w stosunku do 47% uczestników sondażu. A więc Polacy właśnie nie wybrali polityka roku i w zdecydowanej większości stwierdzili, że ci wszyscy, którzy jako „politycy” zaludniają telewizyjne studia, to ich zdaniem swołocz, której żadne tytuły nie powinny przysługiwać. A tytuł jest odwrotny – „Polacy wybrali…”
No i jak tu nie mieć wrażenia, że my to już chyba gdzieś wcześniej widzieli?
Autor: Janusz Sanocki
Racja – chociaż w planach mnie jeszcze nie było ;)
Panie Januszu -to tak jak bura z Nysy , krowa z Głubczyc i ktoś tam z Prudnika -sPOtykają się razem – niby debatują o nowych inwestorach etc. a w sumie to „Kawy się naPOją, ciastka POjedzą i POjadą do domu” czyli POpili POjedli i POjechali*. O inwestorze będzie głośno do wyborów 16 listopada a POtem lipa – Amba Fatima – był inwestor i go nima
* i POruch…
Miły Autorze…..Można się uśmiechnąć, i przypomniec smak i zapach grochówki.. Ale i popłakac, wspominajac… tzw..warchołów z 1976r. i puste półki w sklepach polskich.Doskonale te zalezności opisałeś. Historia lubi sie powtarzać.
@ Jarek.- tez masz racje,Pozdrawiam
I pomyśleć ,że ta sama ekipa z PO ma rozysponować również drugą i ostatnią dotacje unijną. Pierwsza jeszcze nie rozliczona z aferami, afera za aferą, autostradowa, budowlana, infoafera, wszystko starannie zamiatane pod dywan( gorzej będzie infoaferą bo tu naciskaja Amerykanie). Po 7 latach rządów PO i cudach widać już w oddali cud ostateczny Pana Tuska uczynienie z Polski jednego , wielkiego zadłużonego na kilkaset lat – domu starców, starszych, schorowanych pariasów nie z własnego wyboru.