Surowe piękno Południowego Kaukazu głęboko zapadło w pamięci młodych podróżników z Pilchowic – miejscowości w powiecie gliwickim. Na swoim koncie mają już wiele wypraw. Była Sri Lanka, Maroko, krótki pobyt w Norwegii i bardzo ciepło wspominany pobyt w Gruzji. To ta wyprawa miała zdecydować o tym, że tegoroczne wakacje spędzą również w tym rejonie. Celem wyprawy stała się Armenia a głównym zadaniem podróżników stało się zdobycie szczytu wygasłego wulkanu Aragac 4090 m n.p. m.
Szkolna ekspedycja to projekt który promuje turystykę backpakingową. Członkowie wyprawy zabierają ze sobą minimum bagażu, mapy, przewodniki – sami planują swoją podróż. Jest to ich 5 wyprawa, można więc mówić, iż mają już spore doświadczenie. Trudności i problemy to nieodłączni partnerzy w tego rodzaju wyprawach. To, nie zniechęca nas a wręcz przeciwnie, nakręca do jeszcze większego wysiłku, jedziemy po to by przeżyć kolejną przygodę. Spędzanie wakacji w drogich hotelach, podpiekanie ciał na palącym słońcu to dla nas strata czasu… Dla nas już samo pokonanie własnej słabości, czasami strachu to wspaniała przygoda, w ten sposób poznajemy samych siebie. Wszyscy członkowie grupy zgodni są co do tego, że to szczególna, jedyna w swoim rodzaju szkoła życia…
Podróż przecież nie zaczyna się w momencie,
kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety.
W rzeczywistości zaczyna się, dużo wcześniej i nie kończy się nigdy,
bo taśma pamięci kreci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca.
Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej – pisał Ryszard Kapuściński.
15 lipca w zespole Szkół w Pilchowicach odbyła się odprawa. Cel jak zwykle ten sam, końcowe krótkie przeszkolenie, sprawdzenie wszystkich dokumentów, potwierdzenie przez rodziców zgody na wyjazd, na koniec omówienie celu wyprawy. Informacji udziela jak zwykle kierownik ekspedycji Adam Ziaja. Na co dzień jest nauczycielem, uczy geografii w tutejszej szkole. Poznawanie świata, to jego pasja, jak widać potrafi te cechy zaszczepić w młodych ludziach, to bardzo cenne. Po krótkiej odprawie grupa podróżników udaje się na lotnisko w Pyrzowicach skąd odlatują do Kutaisi w Gruzji a dalej drogą lądową do Armenii.
Nazywam się Karol Reginek, jestem jednym z członków grupy którzy brali udział w wyprawie do Armenii. Jak wiadomo lecieliśmy do Gruzji dokładnie do miasta Kutaisi. Prawie cały lot przespałem, niewiele pamiętam. Z Gruzji udaliśmy się niewielkim autobusem nazywanym ,,Marszrutką” do naszego miejsca docelowego czyli Armenii. Przyznaję, droga była męcząca, doskonale jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będzie łatwo. W autobusie było ciasno, na dworze upał, zmęczenie dawało ostro znać o sobie. Znamy doskonale ten stan, wiemy, że to tylko kwestia czasu i po krótkim odpoczynku wróci chęć do życia. Praca nad sobą, walka ze swoją słabością, to wszystko jest wpisane w plan każdej ekspedycji. Z całej wyprawy najbardziej utkwił mi chyba w pamięci dzień kiedy to zdobywaliśmy szczyt wygasłego wulkanu ,,Aragac”. Nie było łatwo, trasa była dość trudna. Przyznam, miałem kryzys – nie narzekać bez powodu, te słowa trzeba sobie powtarzać dość często. Walczyć, konsekwentnie dążyć do zrealizowania planu i zadania który sobie wyznaczyliśmy, a przy tym samodyscyplina i rozsądek – nie może być inaczej… Pamiętam, wszystkim uczestnikom bardzo mocno dawało się we znaki zmęczenie i wysokość, było nam niedobrze, byliśmy brudni, przepoceni. Pragnienie zdobycia szczytu, było ogromne ale tak samo mocno marzyłem o prysznicu. Szliśmy bardzo trudną górską trasą około 6 godzin, po drodze spotkaliśmy miłych ludzi, Ormian którzy zaprosili nas do siebie. W drodze powrotnej odwiedziliśmy ormiańską rodzinę, to było wzruszające, naprawdę ogromnie wzruszające przeżycie. Tam zobaczyłem, biedę, dotknąłem tego smutnego zjawiska po raz pierwszy w życiu i zrozumiałem, że to nie przeszkadza tym ludziom aż tak bardzo. Pomieszczenie do którego nas zaproszono trudno nazwać domem, Była to wiata obita falistą blachą, coś na wzór prymitywnego garażu. Dla nich był to dom mieszkalny. Częstowali nas wszystkim co mieli, nie wypada odmawiać więc jedliśmy, a wszystko było bardzo smaczne. Ormianie pomimo ogromnej biedy są pogodni ciągle się uśmiechają, cieszą się każdą chwilą i potrafią to robić. Polaków wręcz uwielbiają i nie ma w moich słowach przesady, podobnie jak w Gruzji i tu w Armenii dla Polaków drzwi domów i serca są otwarte na oścież… Kolejna wyprawa i kolejna przygoda dobiegła końca, wróciliśmy do kraju zadowoleni. Dziękujemy naszemu wychowawcy, rodzicom, sponsorom, dziękujemy dziennikarzom, radiu ,,Plus Śląsk” – jesteśmy wdzięczni wszystkim ludziom dzięki którym, możemy realizować swoje marzenia.
Karol w dniu, w którym miało miejsce spotkanie podsumowujące wyprawę obchodził swoje urodziny, nie zapomniał o tym święcie kierownik wyprawy. Wszyscy zebrani na jego komendę odśpiewali ,,sto lat”. Ta grupa młodych ludzi, tworzy doskonale rozumiejący się zespół, gotowy do pokonywania trudnych i coraz trudniejszych zadań. Każda wyprawa to kolejna lekcja, nie tylko geografii ale także, a może przede wszystkim jest to kolejny poligon przygotowujący i hartujący młode organizmy do pokonania trudów życia.
Nazywam się Hanna Młotkowska i jestem absolwentką tego gimnazjum. Sama wyprawa przyniosła nie tylko mnie ale wszystkim członkom grupy wiele wrażeń i wiele niezapomnianych wspomnień. Powiem może parę słów o stolicy. Erywań to miasto liczące około 1 miliona mieszkańców, biorąc pod uwagę to, że całe państwo liczy nieco ponad 3 miliony ludzi, na stolicę przypada spore zaludnienie. Stolica kraju jest miastem można powiedzieć na poziomie europejskim, dyskoteki, restauracje, teatry liczne parki. Mam miłe wspomnienia z tego miejsca, tak na prawdę tylko tam mogliśmy zakosztować ormiańskiej kultury i tradycyjnych dań. Miasta których jest tam niewiele były dość dobrze rozwinięte. Prowincja to przepaść cywilizacyjna, takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Wieś ormiańska to po prostu ogromna bieda. Ludzie na co dzień radośni i pogodni – Polacy to przyjaciele, niestety dawały o sobie znać trudności językowe. Ormianie na co dzień posługują się językiem ormiańskim którego my nie znamy i rosyjskim który znamy bardzo słabo. W ogóle nie znają języków europejskich takich które my uważamy za międzynarodowe, jedynym wyjątkiem, były hostele w których pracownicy i obsługa hotelowa znała język angielski. Miłym dla mnie wspomnieniem jest mecz piłki nożnej Polska – Armenia. Mecz wygraliśmy a nasi przyjaciele targani chęcią natychmiastowego rewanżu, nie bardzo chcieli zejść z boiska, niestety zabrakło czasu na powtórkę – jestem dumna, honor polskiej piłki nożnej został uratowany. Gościliśmy na stadionie w Erywaniu i to też z mojej strony miłe wspomnienie. Serdeczność ludzi i miły stosunek do Polaków, to pewnie na długo pozostanie w mojej pamięci… kolejna wyprawa, kolejna wspaniała przygoda, oczywiście jestem bardzo zadowolona, tak jak koledzy z ekipy i ja bardzo dziękuję wszystkim tym ludziom, dzięki którym mogliśmy przeżywać te wspaniałe chwile.
Hania – ma spore doświadczenie, uczestniczyła już w kilku wyprawach. Lubi wyzwania, niedawno uczestniczyła w biegu ks. Damrota. Walczyła dzielnie i do mety przybiegła w czołówce. Tacy już są członkowie,,Szkolnej Ekspedycji”…
O wrażenia z pobytu w Armenii pytamy kolejnych członków wyprawy. Aleksandra Świerkot wspomina:
Do końca życia, nie zapomnę podróży a można by powiedzieć ,,lotu” najdłuższą kolejką linową na świecie. Prawie 6 km; Taka odległość dzieliła nas od stacji początkowej do miejsca docelowego. Miałam wrażenie, że jestem ptakiem. Przyznam, że trochę się bałam, widoki które dane mi było podziwiać pozostaną w mojej pamięci na zawsze. Niepowtarzalne piękno, dziewiczej surowej przyrody silniejsze jest od strachu, z całą pewnością chciałabym jeszcze raz pofrunąć jak wtedy i poczuć się wolna, tylko ja i ta cisza, to było ogromne przeżycie, kolejna przygoda za nami – to były wspaniałe wakacje.
Rodzeństwo Magdalena i Krzysztof Zacherniak:
Potwierdzam słowa mojej koleżanki – wspomina Magda. Podróż kolejką była ogromnym przeżyciem, nie odczuwałam strachu. Pamiętam, podobnie jak Ola zachwycałam się widokami i ciszą, to było niezwykłe, jeżeli ptaki odczuwają to samo co my wtedy, to mamy im czego zazdrościć. Tak, to prawda dodaje Krzysztof było to i dla mnie niezapomniane przeżycie, miło wspominam mieszkańców, serdeczność, gościnność i ten przyjazny stosunek do Polaków. Pamiętam duże wrażenie zrobiło na ,mnie jezioro, było rozległe i jak mi się wydaje było jednym z niewielu miejsc które było dobrze zagospodarowane pod względem turystycznym. Praktycznie tylko tam można było spotkać skupiska ludzi. Odniosłem wrażenie, że Armenia chociaż jest niewielkim krajem sprawiała wrażenie jakby bezludnej wyspy, ale to pewnie tylko taka moja opinia, człowieka który przyjechał z przeludnionej Europy. Ormianie nie posiadają dostępu do morza tłumaczy Karol więc jezioro bardzo zresztą rozległe jest dla nich jedyną możliwością wypoczynku nad wodą. Armenia kraj gór i kontrastów, powszechna bieda miesza się z bogactwem. Islam na południu. Meczet który mieliśmy okazje zwiedzić zwiastuje bliskość południowego sąsiada którym jest Islamska Republika Iranu. Tuż obok chrześcijaństwo, górskie monastery, w miastach kościoły. To wszystko było bardzo ciekawe. Tak, to były kolejne udane wakacje.
Armenia to kraj gór i jak powiedział Krzysztof, to kraj kontrastów. Nie ma w tym kraju wielu zabytków, atrakcją są niewątpliwie monastery czyli górskie klasztory, których wiele można spotkać przemierzając górskie szlaki wspomina Adam Ziaja. ,,Projekt Szkolna Ekspedycja” to jego pomysł. To dzięki jego pasji młodzież może poznać świat i co równie ważne ten taki inny rodzaj turystyki. Zanim wyruszą w kolejną podróż wiele czytają poznają kulturę i obyczaje miejsca do którego niebawem wyruszą. To niekończąca się lekcja w której uczniowie – członkowie grupy biorą udział. Przeprowadzamy wiele szkoleń, grupa tworzy pewnego rodzaju monolit, wszyscy doskonale się rozumieją, to pomaga w trudnych chwilach, chociażby problem aklimatyzacji który dopaść musi każdego, trzeba nauczyć się z tym walczyć i przetrwać. Wzajemne zrozumienie to bardzo ważne dodaje kierownik ekspedycji Adam Ziaja. Nie ma z nami Agnieszki Wodniak, była drugim opiekunem grupy, zawsze na posterunku, zawsze gotowa nieść pomoc… Dwa tygodnie to sporo czasu, gdzieś trzeba spać, wypocząć; Jak zwykle przygotowani byliśmy na różne ewentualności, mieliśmy namioty, brak pól namiotowych powodował, iż częstokroć korzystaliśmy z miejsc noclegowych w hostelach w których warunki były raczej spartańskie, często brakowało bieżącej wody, były też inne problemy, do tego członkowie grupy są przyzwyczajeni i potrafią sobie radzić. Nam chodzi aby spędzić wakacje za możliwie niewielkie pieniądze, a więc coś, za coś, inaczej się nie da, dodaje Ziaja. Po to by maksymalnie zmniejszyć koszty przelotu sporządzamy wspólny bagaż, w tym wypadku dwa kontenery które nie mogły przekraczać 1,5 m wysokości, sprawa nie łatwa, bagaż bowiem nie mógł przekraczać ani określonego ciężaru ani wysokości, poradziliśmy sobie. Czy nie odczuwam obawy przed nieszczęśliwymi wypadkami?… Zanim wyruszyliśmy w naszą pierwszą podróż czekało nas długie szkolenie, tak jak powiedziałem jesteśmy grupą dobrze rozumiejących się ludzi. Zdarzyć się może wszystko wszędzie, chociażby przygoda Karola, przeszedł całą wyprawę. Dzielnie znosił trudy wyprawy, minęło trzy miesiące od naszego powrotu i złamał palec w nodze, jak widać przyszedł na nasze podsumowujące spotkanie o kulach. Nie da się przewidzieć złego losu. Mamy świadomość, że w najgorszych chwilach są z nami ci których emblematy i logo nosimy na koszulkach, bluzach, jest z nami polska flaga która towarzyszy nam wszędzie. Wiemy, że możemy liczyć na pomoc w każdej chwili. Czy jest łatwo?… Nie tak należy formułować pytanie, to pasja, to moja praca, trudno więc mówić o trudnościach, praca łatwa szybko nudzi, życie to pewnego rodzaju walka, moi ludzie potrafią walczyć i zwyciężać ze swoją słabością, uważam, że to bardzo ważne, kończy rozmowę Adam Ziaja, kierownik ,,Szkolnej Ekspedycji V – Armenia”.
– Pamiętamy, kiedy to na początku nikt nie wierzył w sukces pomysłu Adama Ziai wspomina dyrektor szkoły w PilchowicachŁukaszKwiatek. Okazało się, iż był to strzał w dziesiątkę. ,,Projekt Szkolna Ekspedycja” stał się wizytówką naszej szkoły. Już teraz myślimy aby z nowym rokiem otworzyć w naszej szkole klasę o profilu turystyczno – geograficznym, a wszystko za sprawą naszego kolegi mgr Adama Ziai i grupy młodych podróżników. Na zakończenie głos zabrał Wicestarosta Powiatu Gliwickiego A. Dombek. Podziękował młodym podróżnikom i obiecał dalszą pomoc i współpracę. – dziękuje Ziaja
Skład osobowy Szkolnej Ekspedycji V – Armenia.
Hanna Młotkowska
Aleksandra Świerkot
Magdalena Zacherniak
Krzysztof Zacherniak
Karol Reginek
Szymon Starościk
Opiekunowie;
Agnieszka Wodniak
Adam Ziaja
Czas pożegnać się z niezwykle sympatyczną grupą młodych odkrywców i ich wychowawcą. Przygody i przeżycia dzięki temu, że sami układają plan podróży wnoszą wiele nowego, więc słowo odkrywcy nie jest określeniem przesadzonym. Pomysł godny naśladowania, warto więc nawiązać bliższy kontakt z młodymi podróżnikami, jednym ze sposobów jest; www.zs.pilchowice.pl, fb.com/ekspedycja .
Do zobaczenia na kolejnej wyprawie…
Źródło: Na podstawie wywiadów przeprowadzonych z członkami grupy i kierownikiem wyprawy mgr Adamem Ziają.
Fot. Adam Ziaja (zdjęcia ze spotkania podsumowującego wyprawę), Tadeusz Puchałka
Autor: Tadeusz Puchałka.
Wybrane fragmenty z artykułów autorstwa Hanny Młotkowskiej – dziękuję za współpracę.