Lekarza weterynarii powinien cechować przyjazny i racjonalny stosunek do zwierząt. Tyle mówi „Kodeks etyki”. Prawda może okazać się zupełnie inna i niezrozumiała w sytuacji swoistego powołania do tego zawodu czy zwykłego humanitaryzmu. Tyle słów padło niedawno w sprawie „rytualnego uboju” …
24 lipca mieszkanka Bielska – Białej znalazła na drodze bezpańskiego – choć udomowionego – kota, który najpewniej był potrącony przez samochód. Pomimo późnej pory nocnej znalazła czynną lecznicę mając nadzieję, że lekarz weterynarii pomoże rannemu zwierzęciu. W Beskidzkiej Klinice Weterynarii przy ulicy Szarotki czuła na ból kota pojawiła się o 23:30. Dyżurny lekarz stwierdził, że nawet nie zbada rannego kota, bowiem za to trzeba zapłacić. Mieszkanka Bielska z potrzeby serca sama inwestowała swój czas i koszty benzyny poszukując pomocy dla rannego kota.
Tymczasem okazało się, że w Beskidzkiej Klinice Weterynarii bez opłaty niczego się nie da – nawet sprawdzić czy ranne zwierze nie ma czasami wszczepionego chipu z danymi właściciela. Art. 15 wspomnianego wyżej „Kodeksu etyki” stanowi, że w przypadku cierpiącego zwierzęcia do obowiązków lekarza weterynarii należy nie szukanie zysku, a pomoc lub też rozważenie humanitarnego uśmiercenia zwierzęcia.
Odmowa pomocy rannemu kotu nie jest może najszczęśliwszą reklamą BKW. Może to nowa strategia i nowy PR? Sprawa zakończyła się tym, że nieprzygotowana na wydatek mieszkanka Bielska musiała zrezygnować z próby pomocy rannemu zwierzęciu. Po kilku godzinach zdechło. Lekarz weterynarii wybrał zysk mając humanitarne traktowanie zwierząt za jakiś przeżytek. Po prostu przykre!
Zamiast przyjrzeć się funkcjonowaniu „czarnych owiec” w środowisku lekarzy weterynarii setki minut we wszystkich stacjach telewizyjnych poświęca się kwestii „rytualnego uboju” . Bo to nie „miś na skalę naszych możliwości”, a ranny kot na skalę braku możliwości pomocy w Beskidzkiej Klinice Weterynarii. Pecunia non olet odpowiedział Cezar gdy jeden z jego doradców zwrócił mu uwagę, że wprowadzenie podatku od zbierania moczu jest „niegodne”. Niegodne jest oczekiwanie na to, aby z pominięciem humanitaryzmu dawać godzinami cierpieć rannemu zwierzęciu … gdy się ma pełne usta frazesów o powołaniu …
Jan Akowski
Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej
Może sytuacja byłaby inna gdyby koty miały godną pracę i odprowadzały składki na ubezpieczenie zdrowotne, a weterynarz miał kontrakt z Kocim Funduszem Zdrowia. Oj, ludzie… jedyne co większość weterynarzy by zrobiła to ukręciła mu łeb, bo żaden nie będzie swojej kasy zamiast w swoje dzieci inwestował w cudzego kota – i żadne prawne druczki tego nie zmienią. Uogólniając oczywiście. A kto nigdy nie działa z chęci zysku niechaj pierwszy rzuci kamień.
@P.Sm.Nasze składki zdrowotne zapewniają dobrobyt lekarzom
.Mają zapewnione etaty……A my chcąc uzyskać porade,.. musimy czekać po kilka dni,miesięcy i jeżeli nie umrzemy,….. to za wizytę musimy….jeszcze zapłacić.,…Więc tutaj sprawiedliwośći nie ma.Lobby lekarskie…Panowie życia i śmierci…
A co z rannym kotkiem? Wprawdzie funduszu kociego nie ma,ale nie zgodzę się z Tobą.
Koty pracują łapiąc gryzonie w ten sposób chroniąć warzywa,które człowiek spożywa aby przetrwać Więc koty zdane są na łaskę ,bądż niełaskę człowieka.A,że ten biedak trafił,do weterynarza i ten mu nie pomógł w cierpieniu,to znieczulica,a takiej w Bielsku-Białej nie brakuje.Większość, to byli działacze PZPR i ZSL.Próżno szukać ludzi sumienia. I tyle.
TO po co szedłeś koleś na weterynarię ???? mogłeś iść na przedszkolankę !!! a nie teraz się swoimi dziećmi zakrywasz ? nie umiesz zarobić na swoje dzieci to nie problem zwierząt